Oznakować żywności, która zawiera… DNA!


Jerry Coyne 2015-01-21

Żywność zawierająca DNA, serwowana latem ubiegłego roku Autorowi w Dobrzyniu
Żywność zawierająca DNA, serwowana latem ubiegłego roku Autorowi w Dobrzyniu

W sobotę “Washington Post” poinformował o wynikach badania Oklahoma State University w sprawie opinii Amerykanów o rządowych regulacjach dotyczących żywności i leków (pdf oryginalnego badania jest tutaj.)

Najsmutniejszy obraz sytuacji możecie obejrzeć w czwartym rzędzie od dołu: 80,44% Amerykanów uważa, że powinno być obowiązkowe oznaczanie żywności zawierającej DNA. Oczywiście wiecie, jaki byłby tego skutek. Zakupy żywności i warzyw spadłyby błyskawicznie, jak również mięsa i do kupowania pozostałby nam cukier i mąka (czy też mąka zawiera DNA?). Dane:


Tutaj są moje opinie na temat tych postaw, które pokazują, że niemal we wszystkich tych kwestiach nie zgadzam się z moimi rodakami:

Ilya Somin, autor artykułu w “Washington Post” próbuje rozdzielić winę za naukową i społeczną ignorancję Amerykanów (tj. 25% Amerykanów, którzy nie wiedzą, że Ziemia okrąża Słońce zamiast odwrotnie. W 2014 r. tylko 38% Amerykanów wiedziało, że Republikanie mieli większość w Izbie Reprezentantów). Sądzę jednak, że ta analiza jest zła:


Byłoby błędem zakładać, że rozprzestrzeniona ignorancja polityczna i naukowa jest wynikiem “głupoty amerykańskiego wyborcy”  jak to powiedział architekt Obamacare, Jonathan Gruber. Ignorancja polityczna nie jest w pierwszym rzędzie wynikiem głupoty. Dla większości ludzi jest to racjonalna reakcja na olbrzymie rozmiary i złożoność rządu oraz na skrajnie małe prawdopodobieństwo, że ich głos będzie miał wpływ na wyniki wyborów. To samo dotyczy ignorancji naukowej. Dla wielu ludzi  korzyści rozumienia genetyki i DNA są niewielkie. Większość Amerykanów może doskonale zajmować się swoimi codziennymi sprawami bez wiedzy, że Ziemia okrąża Słońce. Nawet najbystrzejsi ludzi są, w sposób nieunikniony, ignorantami w większości spraw, o których istnieje informacja, ale ich nie interesuje. Wszyscy musimy skupiać nasz czas i energię na informacji, która z największym prawdopodobieństwem będzie dla nas użyteczna, a co najmniej dostarczy nam rozrywki. Dla dużej liczby ludzi wiele podstawowych informacji politycznych i naukowych nie należy do niezbędnych.


Co złożoność rządu ma wspólnego z tym, czy wyborcy wiedzą, co to jest DNA i czy jest niebezpieczny, albo czy Ziemia okrąża Słońce? Istotnie, wiele z tych informacji nie pomaga ludziom w ich codziennym życiu, ale z pewnością mogłoby pomóc, jak świadczy o tym szeroka dezaprobata żywności GMO, która nie tylko jest nieszkodliwa, ale – jak w wypadku złotego ryżu – może być cenna i ratująca życie. To samo dotyczy wiedzy o tym, czym są leki homeopatyczne – rodzajem bezużytecznego i rozwodnionego specyfiku sprzedawanego łatwowiernym yuppie w sklepach „Whole Food” (wstyd dla jednych i drugich!). Ponadto, wiedza o DNA i układzie słonecznym jest czymś, co każdy powinien wiedzieć od czasów szkolnych. Co to jednak ma wspólnego z „olbrzymimi rozmiarami i złożonością rządu” nie jest jasne, chyba że autor nie to miał na myśli, kiedy napisał „to samo dotyczy większości ignorancji naukowej”, a w takim razie nie napisał tego jasno.


Tak czy inaczej, ignorancja naukowa Amerykanów powoduje szkody – znacznie więcej szkód niż tylko powodowanie, że wielu ludzi nie uważa ewolucji za fakt. Na przykład, błędnie sądzą, że modlitwy mogą uleczyć, że szczepionki powodują autyzm i że żywność z DNA może zaszkodzić.

h/t: Gregory


Americans overwhelmingly support labelling foods that contain wait for it DNA

Why Evolution Is True, 19 stycznia 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska




Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.