Uwaga niewypał


Marcin Kruk 2015-01-14


Podpisałem właśnie petycję do Pani Kopacz, iżby zainicjowała wykopywanie artykułu 196 z kodeksu karnego. Było tam takie okienko na uzasadnienie, ale im dłużej patrzyłem na prostokąt, w którym mogłem wpisać kilka słów, tym więcej słów kłębiło się w mojej głowie.

Mam takie zdjęcie dziadka, który zaraz po wojnie stał sobie koło tablicy „Uwaga niewypał”. Właściwie stał sobie po prostu z moją młodą i śliczną babcią, w błogiej nieświadomości, że zdjęcie będzie pamiątką nie tylko ich gorących uczuć, ale i ostrzeżenia, że mogą wylecieć w powietrze.

 

Teraz piszemy niewybuch, idea ta sama, mamy do czynienia z czymś, co może poczuć się sprowokowane i nagle wybuchnąć. Kiedy odwróciłem się od wiary w to, że dawno, dawno temu, jeden pan narodził się z dziewicy, diabły z opętanego wygnał i zagonił je w świnie, miał talent do uzdrawiania, temu wzrok przywrócił, tamtego wskrzesił, wino i chleb rozmnażał, po wodzie chodził, na koniec sam zmartwychwstał i wstąpił w niebiosa, ojciec wzruszył ramionami i powiedział, żebym był delikatny, bo babcia łatwo wybucha.

 

Babcia była świetna i ogromnie kochana, więc obchodziłem się z babcią jak z jajkiem, żeby przypadkiem nie wybuchła i mój ateizm trzymał się dyskretnie z dala od babci. Babcia nie pytała, ja nie mówiłem, lata mijały. Mój ateizm był dla mnie ważny, babcia była dla mnie ważna, ale babcia niewybuch, nie drażnić licha. 


Kabaret mieliśmy w szkole i kiedyś napisałem taki kawałek o wskrzeszaniu dzieweczki. Dzieweczka mi była pilnie potrzebna w charakterze rekwizytu do wskrzeszania. Dzieweczek było mnóstwo, ale żadna nie chciała być wskrzeszona. Cały tekst musiałem zmieniać z braku stosownej dzieweczki i credo mi wyszło o tym, w co od biedy mógłbym uwierzyć.

No bo jak z Ducha Świętego poczęty, to czy Duch Święty ma DNA? Jak nie ma, to męskość Jezusa staje pod znakiem zapytania. Poczęcie bez DNA ojca, klon maryjny. Koniec kropka. Problem. Skreślamy. Jezus był (jeśli był), ale „zawsze dziewiczość”, to taka metafora. Jak każe grzeczność, w tym momencie mówiłem po raz pierwszy stałą frazę tego skeczu – „mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem”. (Chciałem jeszcze dodać, że chyba nikogo nie zgorszyłem, bo dziewic na sali nie ma, ale kolega mi odradził.)

Kolejny cud, któremu musimy się przyjrzeć, to ten z diabłami. Wykonanie cudu na samym początku kariery Jezusa jako cudotwórcy. Mateusz opowiadał, że opętanych było dwóch, okropnie krzyczeli, jeden przez drugiego, a na dodatek demony też coś mówiły, a nawet prosiły, żeby ich nie wyrzucać tak w ogóle, tylko je w świnie wpędzić, co to akurat pod ręką były. Jezus uniósł rękę w geście policjanta kierującego ruchem drogowym i demony zniknęły w świniach.  Egzorcyzmy egzorcyzmami, ale tu jednak Mateusz przesadził, żeby świństwa takie opowiadać. Mam nadzieję, że nikogo nie obrażę, ale czy jest na sali ktoś, kto w te demony w świniach tak na poważnie wierzy?

Wesele w Kanie to trochę jak z tym pijakiem i złotą rybką. Ewangelistów przy tym nie było, ale naoczni świadkowie, którzy o tym opowiadali (jeśli zeznań było więcej niż jedno) musieli być w stanie wskazującym na spożycie. Nie wiem, co kto o tym sądzi, ale na mój gust to rozmnożenie chleba i wina to licentia poetica.

Chodzenie po wodzie? (Tu robiłem kilka kroków, kręciłem głową i mówiłem, „mam nadzieję że nikt się nie obrazi”.) Łazarz, wskrzeszenie Łazarza. Łazarz pojawia się i u Mateusza, i u Jana i w ogóle wygląda na to, że wszyscy o tym mówili. Rozmnażanie wina czy chodzenie po wodzie, to przy Łazarzu drobiazg. Łazarz, to było coś. Łazarz cztery dniu leżał w grobie, grób kamieniem wielkim przywalony. Przychodzi Jezus, gadka szmatka, że wiara góry przenosi, każe jednak ręcznie kamień odsuwać, zajrzał do grobu i woła: Łazarzu wyjdź. I wychodzi zmarły mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz zawiniętą chustą.

Z tymi opaskami to ja nie wszystko rozumiem, ale potem Jezus powiedział, żeby tego Łazarza rozwiązać i po wszystkim. Dosłownie nie rozumiem, metaforycznie też nie rozumiem. Kto chce niech wierzy, ja odmawiam. Mam nadzieję, że  nikogo nie obraziłem. Co innego dzieweczka, dzieweczka była świeża. Jezus sobie naucza, nagle przybiega ojciec dzieweczki, niejaki Jair, pobożny żyd, ale mocno zdesperowany, pada Jezusowi do nóg i prosi o uzdrowienie córki, bo jest bardzo chora. O.K.,  mówi Jezus, nie ma sprawy, a tu posłaniec przybiega, że córka Jaira umarła. A Jezus na to, że gdzie tam, wcale nie umarła, tylko śpi. Wszyscy mówią, że jestem taki niewierny Tomasz, a ja w to wierzę, mógł tak powiedzieć.

 

Na próbach, to nawet dobrze wychodziło, koledzy boki zrywali. Dopiero na premierze zrobiła się granda, bo nam pani wicedyrektor wybuchła. Uczucia religijne jej detonowały już przy DNA Ducha Świętego.  Pani wicedyrektor wyglądała jak dwóch opętanych o pojemności sześć demonów na głowę. Potężny ładunek i spór powstał, kto tę bombę zrobił i kto ją uzbroił w detonator? Patrząc wstecz, mam wrażenie, że każdy za mocno wierzący, to  niewybuch i zagrożenie. Oznakowany powinien być w widocznym miejscu, żeby na uczucia nie nadepnąć bo bomba uzbrojona w zapalnik wybuchnie i może coś urwać, albo nawet zabić. Artykuł 196 w kodeksie karnym to  nie jest ostrzeżenie. Nawet przeciwnie, to jak wyciągnięcie zawleczki z granatu z naiwną nadzieją, że sprężyna stara i nic nie wybuchnie, ale nie należy potrząsać.


Zwracam się zatem do Pani Kopacz, żeby ten artykuł wykopać, bo nie jest to właściwy sposób chronienia społeczeństwa przed niewybuchami. Owszem tablice ostrzegawcze są potrzebne, że niewybuchy są wśród nas i że saper potrzebny, żeby zapalnik wymontował. W przypadku bomb wyposażonych w wybuchowe uczucia religijne satyra jako ostrzeżenie nie jest zła, a artykuł 196 należy skorygować tak, by kara spadała raczej na wybuchającego, niż tego co niewybuch potrącił. No i koniecznie Pani Kopacz powinna zasugerować, żeby artykuł 196 uwzględniał karalność pirotechników, robienie bomb wyposażonych w wybuchowe uczucia religijne powinno być karalne.

Mnie osobiście wybuch uczuć religijnych naszej wicedyrektor wielkiej krzywdy nie zrobił, maturę o rok później robiłem, ale przecież tego roku nie zmarnowałem. Inne sprawy powinna mieć Pani Kopacz na myśli inicjując wykopanie lub rewolucyjną zmianę treści artykułu 196 kk, ten artykuł to część integralna detonatora, proszę pani premier, a niewybuchy są naprawdę groźne. I niech się pani nie lęka. Jan Paweł II miał rację mówiąc, że strach ma wielkie oczy, czy jakoś podobnie. Ja się babci w końcu przyznałem, że jestem ateistą. Zbierałem się z tym wyznaniem i zbierałem, ale jak mnie wybuch uczuć religijnych pani wicedyrektor uszkodził, to nie było rady, musiałem się przyznać. Babcia spojrzała na mnie ze zdumieniem i zapytała, dlaczego bałem się jej przyznać, przecież to nic złego, ważne, żeby ludzie sobie krzywdy nie robili.


W końcu nic nie wpisałem w tym prostokącie z napisem „Krótki komentarz”, chociaż może powinienem napisać „uwaga niewypał”, ale to mogłoby być źle zrozumiane. A potem przypomniałem sobie inne zdjęcie z napisem po rosyjsku „Min niet”. Może taki napis postawić w tym miejscu kodeksu karnego po usunięciu artykułu 196?         

P.S. Ewentualnie można w miejsce usuniętego artykułum196 dać bardziej współczesną ilustrację: 

 



Ale to mogło by być zbyt odważne nawet dla naszej Pani Premier.

Marcin Kruk

 

Pseudonim związanego z redakcją „Listów” felietonisty i autora dostępnej on-line książki Człowiek_zajęty_niesłychanie