Mruczanych świąt


Hili 2014-12-24


My, kotka Hili, Redaktor Naczelna „Listów z naszego sadu”, składamy wszystkim naszym czytelnikom, zarówno wierzącym w Boga Jedynego (takiego lub innego), jak i tym, którzy w żadnego boga nie wierzą, Mruczanych Świąt.

Gdyby zaś ktoś wspólnie świętujący mruczenia nie rozumiał i mruczącego nie szanował, życzymy świątecznego syknięcia, które samo w sobie bywa relaksujące dla strony syczącej i uspakajające dla strony sykniętej.

 

Z natury rzeczy  dzielę się tym listem kocierskim przede wszystkim z moimi kocimi siostrami i braćmi w ufności, że miseczki wasze są pełne, a dodatkowe kąski świąteczne smakowite i dostosowane do Waszych, jakże zróżnicowanych podniebień.

 

              

Domyślam się, że czytający te słowa znajdują się w domach pełnych ciepła i otoczeni są służbą  „Listy” czytającą (chyba, że należycie do tych nielicznych kotów, które muszą nocą do sieci się wkradać i ukradkiem „Listy z naszego sadu” czytać).

 

Domyślam się, że w wielu domach znajdują się również inne istoty czworonożne, którym miłość należy okazywać, chyba że rozsądek nakazuje stanowczość i odradzanie nadmiernej poufałości lub zaborczego kładzenia się na miejscu, na którym kot chce właśnie leżeć.

 

Otrzymałam pytanie od młodego czytelnika, który chce wiedzieć, czy w święta mamy mruczeć inaczej. Otóż nie, mruczenie jest funkcją naszej satysfakcji i mruczymy, jeśli mamy po temu powód, co oznacza, że z okazji świąt inni powinni dbać o to, abyśmy mieli więcej powodów do mruczenia.       

 

Moje najdroższe siostry i moi bracia, nie zapominajcie o tych, którzy są pokrzywdzeni przez los, o wykluczonych czworonogach, którzy pozostali za oknami ciepłych domów. Przesyłam Wam pocztówkę z tymi, którzy oglądają świętowanie przez okno. O czym mówią zaglądając do Was tak, jak i ja czasem zaglądam do Fitnessa?

 

Mój zastępca, patrząc na koty oglądające różne świętowania, przypomniał sobie dowcip opowiadany zanim narodziła się moja pra, pra, pra, prababka, o podróżującym katolickim kleryku, który rozmawiał w przedziale kolejowym z modlącym się żydem. Obaj czytali swoje święte księgi i zerkali na siebie podejrzliwie, w końcu Żyd nie wytrzymał i zapytał kleryka dokąd jedzie. Kleryk powiedział, że jedzie do seminarium, więc Żyd zainteresował się, co będzie robił po studiach. Młody człowiek odpowiedział, że będzie już księdzem i będzie szukał pracy wikarego.

- A potem?

- A potem pewnie sam zostanę proboszczem?

- A potem?

 

Młody człowiek roześmiał się zażenowany i powiedział, że potem to już jest biskup.

- I na tym koniec? – zapytał Żyd.

- No nie, wyżej jest jeszcze arcybiskup i kardynał.

- A można zostać kimś więcej?

- Wyżej jest papież – odpowiedział młody człowiek zdumiony rozmiarami ignorancji.

- A dalej?

- Dalej nic nie ma, tylko Bóg, w Kościele można zostać najwyżej papieżem.

- Jednemu z naszych udało się zostać Bogiem – powiedział Żyd patrząc ze smutkiem na świętą księgę kleryka. 

 

Powiem wam, że poczucie humoru ludzi i kotów jest troszkę różne, więc uśmiechnęłam się jak Kota Liza, zastanawiając się, czy ze strony Żyda była to hucpa czy hasbara, bo kleryk przecież skromnością tylko grzeszył.

 

Tak czy inaczej, pamiętajcie siostry i bracia, że jesteście uprzywilejowane i nakażcie waszym ludziom, żeby zadbali o te wszystkie koty za oknami. A Wam i Waszym ludziom przesyłam świąteczną kolędę.