Organizacja Narodów Zjednoczonych potrzebuje strategii


Bjorn Lomborg 2014-12-14

Sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon przemawia na 67. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, 25 września 2012 r. (Mary Altaffer/AP)
Sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon przemawia na 67. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, 25 września 2012 r. (Mary Altaffer/AP)

W świecie kapryśnej uwagi mediów, skupiających się na najnowszym kryzysie, często zaniedbujemy rozważanie długofalowej strategii działania na rzecz poprawy warunków życia ludzkości. Teraz jednak 193 rządy świata przygotowują się do ustalenia priorytetów na następnych piętnaście lat, co mają zrobić na dorocznym spotkaniu Narodów Zjednoczonych we wrześniu 2015 r. To jest debata, którą warto przeprowadzić, ale niemal nikt niczego o tych przygotowaniach nie słyszał.

Na czym świat powinien skupić się przez następnych 15 lat?


W 2000 r. Narody Zjednoczone ustaliły cele, które świat miał spełnić do 2015 r. Tak zwane Milenijne Cele Rozwoju obiecywały obniżyć o połowę liczbę ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie i głodzie i bez czystej wody i kanalizacji, zapewnić powszechne nauczanie dla wszystkich dzieci i zmniejszyć umieralność dzieci o dwie trzecie. Te wyznaczone cele miały olbrzymi wpływ, dyktując wydawanie setek miliardów dolarów na pomoc i rozwój.  I przyniosły rzeczywiste efekty. W 1990 r. ponad 12 milionów dzieci umarło przed ukończeniem 5 lat; w 2013 r. zmarło mniej niż 7 milionów. Chociaż nie w pełni osiągnęliśmy cel obniżenia śmiertelności dzieci o dwie trzecie, znacznie więcej dzieci przeżywa każdego roku, ponieważ świat postanowił zająć się śmiertelnością dzieci i skierować środki, by ją ograniczyć.   


Te wyznaczone cele można było realizować, ponieważ było ich niewiele i były wyraźnie sformułowane – tylko 374 słowa, które zmieniły świat. Tym razem Narody Zjednoczone chciały uczynić proces formułowania celów bardziej otwarty, prosząc o wkład zainteresowanych z całego świata. Ponieważ te cele wpłyną na sposób wydawania trylionów dolarów rozwojowych środków pomocowych plus dodatkowe tryliony z budżetów narodowych, każda grupa interesu ma nadzieję na umieszczenie swojego celu w dokumencie końcowym. W rezultacie, w najnowszej propozycji Narody Zjednoczone proponuje się 169 celów, propozycja zawiera 4 369 słów.


Obiecywanie każdemu wszystkiego nie daje nam jednak żadnego priorytetu. Posiadanie 169 priorytetów jest tożsame z nieposiadaniem żadnego.


Sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon, ma dać niebawem odpowiedź na owe cele. Byłby to dobry moment, by zrezygnował ze swej  zwyczajowej ostrożności: jego kadencja kończy się pod koniec 2016 r. i drastyczne ograniczenie liczby celów mogłoby stać się jego najważniejszym dziedzictwem.


W celu znalezienia najrozsądniejszych celów mój think tank, Copenhagen Consensus Center, poprosił 62 zespoły czołowych ekonomistów, włącznie z kilkoma laureatami Nagrody Nobla, o ustalenie, które cele dałyby najwięcej dobra na każdy wydany dolar. Nasze badanie pokazuje, co należy zatrzymać, a co odrzucić.  


Celem wartym zatrzymania jest powszechny dostęp do środków antykoncepcyjnych. Osiągnięcie tego celu kosztowałoby 3,6 miliardów dolarów rocznie, ale co roku zapobiegłoby, w przybliżeniu, śmierci 640 tysięcy noworodków i 150 tysięcy zgonów w połogu, a w wyniku 600 tysięcy dzieci nie musiałoby dorastać bez matek. Przy mniejszych rodzinach rodziców stać by było na lepsze wykształcenie dla dzieci, społeczeństwo zaś miałoby niższe koszty utrzymania młodzieży i wyższy wzrost gospodarczy, ponieważ większy odsetek populacji byłby w wieku produkcyjnym. W sumie za każdego wydanego dolara można otrzymać dobro społeczne warte 120 dolarów.


Powinniśmy także jeszcze raz zmierzyć się z niedożywieniem. Istnieją mocne dowody, że odpowiednie odżywianie małych dzieci prowadzi do korzyści trwających całe życie, takich jak lepszy rozwój mózgu, lepsze wyniki nauki i wyższa wydajność w życiu dorosłym. Za każdego dolara wydanego dzisiaj, przyszłe pokolenia otrzymają korzyści warte niemal 60 dolarów.


Innym znakomitym celem byłoby stopniowe wycofanie subsydiowania paliw kopalnych. Świat wydaje 548 miliardów dolarów na takie subsydia, niemal wyłącznie w krajach rozwijających się. Wyciąga to z budżetu zasoby, których można by użyć na dostarczenie usług zdrowotnych i edukacyjnych, a zachęca równocześnie do większych emisji dwutlenku węgla. Ponadto subsydiowanie benzyny pomaga przede wszystkim ludziom bogatym, bo tylko ich stać na samochody. Nasi ekonomiści oceniają, że każdy dolar wydany na stopniowe wycofywanie się z tych kosztów zarabiałby ponad 15 dolarów dobra przez uwolnienie zasobów w budżetach państw na inne programy.


A co Ban Ki-moon powinien usunąć? Nasze analizy sugerują, że mógłby rozważyć zrewidowanie lub usunięcie 145 z tych 169 celów.


Oto kilka sugestii: cel “promowanie trwałej turystyki” byłoby najprawdopodobniej niewydajnym sposobem używania zasobów. Obietnica „pełnego i produktywnego zatrudnienia i przyzwoitej pracy dla wszystkich kobiet i mężczyzn, włącznie z młodymi ludźmi i osobami nie w pełni sprawnymi” brzmi miło, ale jest pusta. Pewien poziom bezrobocia jest niezbędny dla stworzenia wydajnego rynku pracy, nie ma żadnej wypróbowanej polityki na osiągnięcie pełnego zatrudnienia, a „przyzwoita praca” prowadzi często do protekcjonistycznych reguł, które faworyzują ludzi z wewnątrz i odsuwają outsiderów, przyczyniając się do wysokich poziomów bezrobocia młodzieży.


Dyskusja o priorytetach globalnych powinna rozpocząć się teraz. Musimy jednak przekonać Ban Ki-moona i naszych ambasadorów w ONZ, że mogą być równie dumni z tych ponad 100 celów, które obetną, jak będą z tych kilkunastu, z którymi pozostaną. Skupianie się na tym, co najrozsądniejsze, zamiast na tym, co daje najlepsze samopoczucie, może być najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić przez następne 15 lat.


The United Nations needs a shorter, stronger game plan for humanity

Washington Post, 21 listopada 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska