Mrówki, altruizm i poświęcenie


Matt Ridley 2014-11-14


Dobrze, że różnica opinii o pochodzeniu zachowań mrówek między dwoma emerytowanymi biologami ewolucyjnymi (jeden powyżej osiemdziesiątki, a drugi powyżej siedemdziesiątki), dostała się do wiadomości przekazywanych szerokiej publiczności. W telewizji biolog z Harvardu, E. O. Wilson nazwał biologa z Oksfordu, Richarda Dawkinsa, “dziennikarzem”, co jest zdecydowanie jedną z najgorszych obelg w świecie nauki; i tak właśnie zostało to odebrane.

Znam i podziwiam obu tych naukowców, ale po przeczytaniu artykułów, będących przedmiotem sporu, uważam, że w sprawie tej poważnej różnicy zdań racja jest po stronie Dawkinsa.  

 

Zanim zanurzymy się (tylko pobieżnie) w arytmetykę pokrewieństwa genetycznego w kolonii mrówek, pozwólcie, że zadam proste pytanie: dlaczego ludzie dbają o swoje dzieci? Wychowywanie dzieci jest kosztowne, jest to ciężka i wyczerpująca praca, związana z nieustannym stresem, a jednak większość ludzi uważa, że daje ogromne nagrody. Co przez to rozumieją?

 

Czy robią to, żeby dogodzić sobie, samolubnie  szukając tych nagród, co jakoś deprecjonowałoby ich altruizm wobec dzieci? Nie sądzę.

 

Z pewnością jest bardziej prawdopodobne, że ludzie rodzą, wychowują i cenią swoje dzieci z tego samego powodu, który skłania króliki, szpaki i pająki do troski o swoje potomstwo – bo pochodzą od osobników, które dbały o swoje potomstwo. W całej naszej długiej historii ludzie, którzy uważali, że wychowywanie dzieci warte jest wysiłku, pozostawili więcej potomków niż ci, którzy tak nie uważali.

 

Wybrałem się podczas weekendu na ryby. Łosoś, którego miałem szczęście złowić (i wypuścić) jest skrajnym przykładem. Chociaż ryba była w świetnej formie, kiedy ją wypuściłem, najprawdopodobniej umrze w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, wyczerpana wysiłkiem i niebezpieczeństwami dotarcia do strumienia, gdzie może złożyć ikrę. Jej instynkt rozmnażania się jest dokładną odwrotnością jednostkowej samolubności. Ale pozwala przetrwać jej genom.

 

Tego właśnie większość krytyków książki Richarda Dawkinsa Samolubny gen uparcie nie dostrzega: samolubność genów skłania nas do altruizmu. Teoria, że większość stworzeń robi rzeczy, które pomagają w przetrwaniu ich genów, tłumaczy i wyjaśnia akty autentycznej wielkoduszności.

 

Jest to całkowita odwrotność teorii, która mówi, że powinniśmy być samolubni, choć istotnie twierdzi, że prawdopodobnie jesteśmy selektywni w naszym altruizmie. (Ale o tym wiedzieliśmy.)

 

I tu właśnie docieramy do problemu mrówek. Mrówki na ogół nie są altruistyczne. W rzeczywistości prowadzą mordercze walki z mrówkami z innych mrowisk, a czasami biorą w niewolę mrówki innych gatunków. Niemniej wewnątrz mrowiska robotnice wychowują swoje siostry zamiast swoich córek. Wilson uważa, że jest tak dlatego, że przetrwanie mrowiska jako całości jest główną nagrodą, która napędza ich altruizm: jest to teoria nazywana „doborem grupowym”; Dawkins uważa, że przetrwanie genów mrówek, wspólnych z tymi siostrami, które zostaną przyszłymi królowymi, jest główną przyczyną: teoria zwana „doborem krewniaczym”. Zostawmy na boku matematykę i obelgi, bo ta kwestia, jak pisze Jerry Coyne, stanowi sedno sporu.

 

Wiele silnych dowodów popiera Dawkinsa, lub raczej jego nieżyjącego już kolegę, Billa Hamiltona, który stworzył fundamenty teorii doboru krewniaczego. Na przykład, chociaż zwyczaj wychowywania sióstr powstał także u termitów i golców, u mrówek, pszczół i os pojawił się niezależnie osiem razy.

 

Ta grupa owadów ma osobliwą cechę, a mianowicie, że – ponieważ samce powstają z niezapłodnionych jajeczek – samice są bardziej podobne do swoich sióstr niż do córek, pod warunkiem, że mają tego samego ojca. I we wszystkich ośmiu liniach rodowych okazuje się, że już wśród gatunków przodków królowe kojarzyły się tylko jeden raz, zapewniając genetyczne podobieństwo całego potomstwa.  

 

Wilson kiedyś akceptował ten argument, ale teraz mówi, że “porzucił” teorię samolubnego genu na rzecz teorii opartej na selektywnym przetrwaniu konkurujących grup. Nie ulega wątpliwości, że grupy czasami konkurują lub że jednostki muszą być w grupach, by prosperować. Czy jednak dzieje się to wystarczająco często, by stworzenia rozwinęły tendencje genetyczne do przedkładania sukcesu grupy nad własne przeżycie?

 

Wilson lubi nazywać ludzi stworzeniami “eusocjalnymi”, które to pojęcie normalnie używane jest wobec mrówek, pszczół i termitów żyjących w koloniach, gdzie rozmnaża się wyłącznie królowa. Mimo jednak całej „grupowości” ludzi, nie ma dowodów, że poświęcamy własne możliwości rozmnażania się jako jednostki, nie mówiąc już o tym, żeby nasze grupy jako takie rozmnażały się. Wręcz przeciwnie, rozmnażać lubimy się sami.

 

I dlatego spór Wilsona z Dawkinsem ma znaczenie polityczne. „Dobór grupowy” zawsze przedstawiano jako bardziej poprawną politycznie koncepcję, sugerując, że istnieje tendencja ewolucyjna ku ogólnemu altruizmowi u ludzi. Dobór na poziomie genów wydawał się bardziej prawicową ideą, w której jednostki są na łasce surowej kalkulacji genów.

 

W istocie, te ludowe interpretacje, są niesłychanie wprowadzające w błąd. Społeczeństwo nie jest oparte na jednostronnym altruizmie, ale na wzajemnie korzystnej (samolubnej) kooperacji.

 

Niemal wszystko, co ludzie robią, robione jest w imię uświadomionego interesu własnego. Pomyśl o ludziach, którzy dzisiaj sprzedali ci kawę, prowadzili pociąg, którym jechałeś, napisali twoją gazetę. Otrzymują wynagrodzenie za tę pracę, ale zrobili te rzeczy dla ciebie (a ty dla nich). Podobnie, dobór genowy wyraźnie kieruje ewolucją instynktu kooperacji i to nie tylko wobec najbliższych krewnych.

 

Może także podsycać tendencję do obrony członków własnej grupy, jeśli przetrwanie grupy pomaga przetrwaniu genów. Dobór grupowy jest jednak teorią konkurencji między grupami, a to znamy na ogół pod inną nazwą. Nazywamy to wojną. Gdyby dobór grupowy miał działać porządnie, wojna oznaczałaby całkowite unicestwienie wroga przez zwycięską grupę.

 

Richard Dawkins i E. O. Wilson byli kiedyś po tej samej stronie barykady, pisząc ważne książki wyjaśniające ewolucję zachowań niemal w tym samym czasie w latach 1970.

 

Dawkins nadal podziwia Wilsona, ale uważa, że popełnia on błąd. Jest to trochę tak, jak kiedy  Charles Darwin w latach 1880. napominał Alfreda Russela Wallace’a za jego uparte twierdzenia, że “wyższa inteligencja kierowała rozwojem człowieka w określonym kierunku i dla specjalnego celu”. Na co Darwin odpowiedział,  besztając go w liście: “Mam nadzieję, że nie zamordowałeś twojego i mojego dziecka”.

 

Pierwsza publikacja w Times.

 

Ants, altruism and self sacrifice

Rational Optimist, 11 listopada 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.