Tańsza ropa to dobra wiadomość
Cena ropy naftowej osiągnęła szczyt 150 dolarów za baryłkę w 2008 r., tuż przed kryzysem finansowym. Prawdopodobnie nie jest to przypadek. Chociaż kryzys napędzany był bańką kredytowa, błyskawicznie rosnące ceny ropy naftowej pomogły rozpętać kryzys. Na całym świecie, ale szczególnie w Ameryce, ludzie brali na swoje barki coraz dłuższe dojazdy do pracy, żeby znaleźć domy, na które niemal było ich stać. Hasłem popularnym wśród amerykańskich pośredników organizujących pożyczki hipoteczne było: „jedź, aż spełnisz dostępne dla ciebie warunki”. Podwojenie cen paliwa w USA między 2005 a 2008 rokiem zabiło tę strategię i zaczęło załamywać rynek mieszkaniowy.
Cena ropy naftowej Brent spadła z około 115 dolarów w czerwcu do około 85 dolarów dzisiaj. To powoduje, że bak benzyny jest tańszy (choć nie o tyle, o ile powinien, z powodu podatków), ale uczyni także tańszym wszystko, od krzeseł do chipsów i kosmetyczki, ponieważ koszt energii jest włączony w koszt każdego towaru i usługi, jakie kupujemy. Wpływ tej deflacji kosztów przytłoczy każdy efekt, na przykład, spadku wartości akcji BP na wysokość emerytury.
Prawdą jest, że częściową przyczyną spadku cen ropy naftowej jest spowolnienie wzrostu gospodarczego na świecie. Ekonomiści uważają jednak, że każde dziesięć dolarów mniej za baryłkę ropy przenosi 0,5 procenta światowego PKB z krajów eksportujących ropę do krajów importujących ropę - a te ostatnie na ogół szybciej wydają pieniądze, przyspieszając obrót pieniądza i zachęcając do inwestycji i innowacji.
Rewolucja przemysłowa została zbudowana wokół obfitości taniej energii, głównie w postaci węgla, która umożliwiła mechanizację, co niezmiernie powiększyło wydajność przeciętnego robotnika, a więc i jego dochody. Dzisiaj typowa, czteroosobowa rodzina brytyjska zużywa równie dużo energii, jak gdyby miała 400 niewolników w jednym z pokoi, pedałujących w ośmiogodzinnych zmianach na rowerach do ćwiczeń. Zużywałaby jeszcze więcej, gdyby karmiła tych niewolników!
Spadające ceny ropy naftowej są głównie winą Ameryki. Przez ponowne wynalezienie procesu wydobywczego najpierw dla gazu, a potem dla ropy, przez wiercenia horyzontalne i szczelinowanie hydrauliczne, inżynierowie w ciągu sześciu lat niemal podwoili produkcję ropy naftowej w tym kraju. Tę pomysłowość umożliwiła wysoka cena ropy naftowej, która obiecywała bajkowe bogactwa tym, którzy wydobędą ropę z łupków, ale nie jest już zależna od wysokiej ceny ropy. Często mówiono, że lekarstwem na wysokie ceny ropy naftowej są wysokie ceny ropy naftowej i tak właśnie okazało się.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) mówi, że większość produkcji ropy z łupków pozostanie zyskowna przy cenie 80 dolarów za baryłkę. Pewien naftowiec z Północnej Dakoty mówi mi, że jego zyski z szczelinowych odwiertów spadają do 10 procent dopiero, kiedy ceny ropy osiągną 55 dolarów, a i to bez brania pod uwagę spadającej ceny paliwa do jego maszyn i pojazdów. Obecnie co miesiąc amerykańska produkcja ropy naftowej wzrasta o 100 tysięcy baryłek dziennie i to nie zmieni się przez około rok, niezależnie od tego, co stanie się z ceną ropy. Liczba wież wiertniczych zacznie spadać, jeśli ceny ropy obniżą się jeszcze bardziej, ale będzie się to działo powoli. Oczywiście, w odróżnieniu od znacjonalizowanych decyzji OPEC, produkcja ropy w Ameryce jest sumą indywidualnych decyzji setek niezależnych firm.
MAE sądzi, że tylko około 3 procent światowej produkcji ropy potrzebuje ceny powyżej 80 dolarów, by wyjść na swoje. Wielu takich producentów znajduje się w Chinach, Indonezji, Malezji, Nigerii i Rosji, gdzie koszty są wysokie z powodu narzuconych przez rządy podatków i opłat za prawo eksploatacji. Innymi słowy, to najprawdopodobniej rządy zmniejszą sprężystość kroków konsumenta, z nieuchronnie zbliżającą się decyzją OPEC w sprawie ograniczenia produkcji, co zawsze jest najlepszą nadzieją dla tych, którzy lubią psuć zabawę.
Skoro mowa o psujzabawach, tutaj, w Wielkiej Brytanii, opozycji udało się pozbawić ludzi korzyści z niższych cen energii. Obietnica Eda Milibanda, że zamrozi ceny energii od 2015 r. przyszła tuż przed szybkim spadkiem światowych cen energii. Zakłady energetyczne, niechętne zamrożeniu cen, kiedy są one niskie, zrobiły więc wszystko, co mogły, by uniknąć obniżenia cen na wypadek, gdyby pan Miliband został premierem.
Jak Paul Massara, szef npower, powiedział w sierpniu urzędowi regulacyjnemu Ofgem: “Jesteśmy całkowicie świadomi, że gdyby partia labourzystowska miała zrealizować proponowane zamrożenie cen, będziemy żyć z konsekwencjami naszego standardowego cennika przez bardzo długi czas i powyżej poziomu ryzyka, z jakim moglibyśmy dać sobie radę na rynku hurtowym”.
Nie jest jednak tak, że liberalnodemokratyczna część koalicji rządowej okryła się chwałą w sprawie kosztów energii. W 2010 r. Departament Energii i Zmiany Klimatycznej Chrisa Huhne’a zakładał, że ceny gazu podwoją się do 2020 r., powodując likwidację subsydiów dla energii odnawialnej. Zamiast tego ceny gazu spadły. Na normalnym rynku znaczyłoby to niższe ceny elektryczności, ale w krainie czarów Departamentu Energii i Zmiany Klimatu musimy płacić różnicę między ceną gazu a kosztem wiatru. Innymi słowy, oficjalna polityka energetyczna w tym kraju izoluje do pewnego stopnia konsumentów i producentów przed korzyściami spadających kosztów. Jest to droga do utraty konkurencyjności.
Czy jednak tanie paliwo kopalne nie jest złą wiadomością dla klimatu? Nowy artykuł w piśmie „Nature” twierdzi, że kiedy boom gazowy wywołany szczelinowaniem stanie się globalny, ceny spadną szybko, wzrost gospodarczy przyspieszy i w efekcie będziemy używali więcej energii i produkowali więcej emisji niż przedtem, nawet jeśli zrezygnujemy z węgla. Zapomina powiedzieć, że jeśli będziemy o tyle bogatsi, zlikwidujemy znacznie więcej nędzy, chorób i nieszczęść i będziemy jeszcze mieli fundusze inwestycyjne na wynalezienie nowych, tanich i niskowęglowych postaci energii.
Pierwsza publikacja w Times.
Rational Optimist, 22 października 2014
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Matt Ridley
Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.