Ebola – w poszukiwaniu strategii


Matt Ridley 2014-10-27


Anthony Banbury, szef misji ONZ natychmiastowej pomocy w kwestii eboli mówi: “Czas jest naszym wrogiem. Wirus daleko nas wyprzedza”. Dr David Nabarro, specjalny wysłannik sekretarza generalnego ONZ mówi o eboli: “Nigdy w życiu nie spotkałem się z takim kryzysem w kwestii zdrowia publicznego”.

Nieczęsto zgadzam się z apokaliptycznymi ostrzeżeniami, ale zachodnioafrykańska epidemia eboli zasługuje obecnie na hiperbolę.  

 

Jest to jednak wypadek, w którym rozgłos może posłużyć celowi, jeśli pobudzi do działania, które powstrzyma lawinę.

 

W ciągu najbliższych kilku miesięcy powinny zdarzyć się dwie rzeczy. Bardziej prawdopodobne jest, że dzielni pracownicy organizacji pomocowych, żołnierze i zespoły medyczne zmierzający na tamte tereny, jak również odważni miejscowi pracownicy służby zdrowia i zespołów grabarzy, stopniowo opanują epidemię w trzech dotkniętych nią krajach: Sierra Leone, Gwinea i Libera, tempo zarażeń osiągnie szczyt i zacznie spadać, i kryzys minie.

 

Będą przypadki w innych krajach, włącznie z Wielką Brytanią (oraz pełne paniki reakcje), ale wygasną. Najgorszym dziedzictwem epidemii będzie wzrost śmiertelności w Afryce zachodniej z powodu malarii i innych chorób, które są obecnie nieleczone z braku łóżek i lekarzy.

 

Drugą możliwością jest to, że liczba przypadków będzie nadal podwajać się co cztery tygodnie, jak to dzieje się obecnie, więc do początku przyszłego roku umrą setki tysięcy. Zabobonny strach przed lekarzami i ośrodkami zdrowia pogłębi się, społeczeństwo obywatelskie w regionie załamie się i przepadnie wszelka nadzieja na zwalczenie epidemii przez izolowanie jej ofiar.

 

Uchodźcy przenoszący ebolę rozprzestrzenią wirusa do mega-miast, takich jak Lagos, a nawet na obszary kontrolowane przez terrorystów, takich jak Boko Haram. W bogatym świecie namnożą się ograniczenia podróżowania i ludzie zaczną unikać środków masowego transportu, pogrążając gospodarkę światową w kłopotach.

 

Jeśli to się zdarzy i tempo infekcji będzie nadal przyspieszać po nowym roku, obawiam się, że wojna naziemna może być przegrana i świat będzie musiał poczekać na szczepionkę lub nowe dostawy surowicy ZMapp z przeciwciał monoklonalnych (wytworzonych proszę zauważyć, przez genetyczne modyfikacje w roślinach).

 

Nawet jeśli będą one skuteczne, produkowanie ich szybciej niż epidemia produkuje nowe przypadki, będzie trudne i może potrwać lata zanim leczenie wyprzedzi chorobę. To dlatego naziemna walka o zdrowie publiczne jest tak zasadnicza. Jeśli przegramy ją w Sierra Leone, Liberii i Gwinei, to nie staniemy przed papierowym tygrysem, takim jak Sars lub ptasia grypa, ale przed czymś znacznie podobniejszym do dżumy Justyniana w 541 r. lub Czarnej Śmierci osiem stuleci później. 

 

W porównaniu do tych pandemii zarazy morowej mamy olbrzymie przewagi. Wiemy z całą pewnością, że epidemię powodują zarazki, nie zaś Żydzi albo grzechy. Możemy rozdać ubrania ochronne, rękawice, środki dezynfekujące, terapię nawadniającą i transfuzje krwi od osób, które przeżyły.Możemy dostarczyć samolotami wykwalifikowanych pracowników służby zdrowia w każde miejsce na świecie. Naprawdę powinniśmy dać sobie radę.

 

Nowoczesność oznacza jednak także, że wirus może przelecieć z jednego kontynentu na drugi w kilka godzin, spotykając po drodze setki nieznanych osób. A warunki, w jakich żyje większość ludności Monrowii i Freetown są aż zanadto podobne do warunków w Konstantynopolu w 541 r. lub w Pizie w 1348 r. Ebola nigdy wcześniej nie zagnieździła się w środowisku miejskim, nie mówiąc już o trzech z najbiedniejszych krajów na świecie – w miastach cierpiących na niedostatek szpitali i lekarzy, bez sprawnie działającej kanalizacji, bieżącej wody i elektryczności. Nauka z tego jest prosta: zamożność jest najlepszym środkiem dezynfekcyjnym.

 

Spokój świata, kiedy ebola pojawiła się w Gwinei w grudniu zeszłego roku, był zrozumiały. W każdym z poprzednich 33 wybuchów eboli posunięcia publicznej służby zdrowia wystarczały do jej powstrzymania; a w zasadzie znaczy to izolowanie pacjentów i osób, z którymi mieli kontakt.

 

Choć niezwykle śmiertelna, nie jest to choroba bardzo zaraźliwa. Podczas gdy każdy przypadek odry w niezaszczepionej populacji może prowadzić do 17 dalszych przypadków, nawet podczas tej epidemii eboli każdy przypadek daje mniej niż dwa dalsze. Obniż to do poniżej jednego kilkoma prostymi, nie wymagającymi wysokiej technologii środkami ostrożności, a wkrótce masz ebolę opanowaną. Stąd brak zamówień rządowych na szczepionkę.

 

Obecnie wirus zabił niemal trzy razy więcej ludzi niż wszystkie poprzednie wybuchy eboli razem wzięte. Ma to kolejną złowrogą implikację. Ebola spędziła teraz dziesięć miesięcy przeskakując od jednego człowieka do drugiego poza swoim naturalnym środowiskiem krwi nietoperzy (Megachiroptera), dużo dłużej niż kiedykolwiek żyła w naszym gatunku.

 

Dobór naturalny oznacza, że wirus musi stawać się lepszy w szerzeniu się wśród ludzi, nie dlatego, że zaczął przenosić się drogą powietrzną (wirusy rzadko zmieniają sposób transmisji), ale może dlatego, że znajdzie sposoby na stanie się bardziej zakaźnym zanim jego ofiary będą poważnie chore. Obecnie ofiary eboli są niezwykłe dlatego, że nie szerzą wirusa dopóki nie są naprawdę poważnie chore, a zwłoki są szczególnie zaraźliwe. To dlatego pracownicy służby zdrowia są szczególnie narażeni. Jeśli ebola rozwinie niższą zjadliwość, może stać się endemiczna, jak HIV i malaria.

 

Przeraziwszy samego siebie takimi myślami, mogę także uspokoić się przez recytowanie liczb, które pokazują, że idziemy we właściwym kierunku i które sugerują, że wojnę naziemną nadal da się wygrać. Libera podniosła liczbę zespołów grabarskich z sześciu do 54. Do połowy listopada Amerykanie powinni zainstalować 1700 łóżek szpitalnych w Liberii, a Brytyjczycy 700 łóżek w Sierra Leona, podnosząc ponad trzykrotnie potencjał leczenia przypadków eboli w tych dwóch krajach.

 

Do tego jeszcze ciągle mamy miesiąc. Obecnie jest dużo więcej przypadków zachorowań niż jest miejsc w ośrodkach leczenia i dlatego istnieje teraz akcja zaopatrywania rodzin w zestaw zawierający również rękawice i środki dezynfekcyjne, by pacjentów leczyć w domu. Rozdzielono już setki tysięcy takich zestawów. Może to nie uratować życia tym, którzy już są zarażeni, ale jeśli może obniżyć liczbę nowych zarażeń od chorych, a lepsze wyposażenie zespołów grabarskich może obniżyć liczbę zarażeń przez kontakt ze zwłokami, to możliwe będzie spowolnieni, a potem zatrzymanie szerzenia się wirusa.

 

Ponieważ zaniedbaliśmy stworzenia szczepionki, kiedy mieliśmy czas, łóżka szpitalne będą teraz musiały wygrać tę wojnę, nie zaś wysoka technologia lub sztuka medyczna.

 

Nauka może być jedynie planem rezerwowym, jeśli choroba zapuści korzenie.  

 

Pierwsza publikacja w Times.

Ebola needs beds on the ground

Rational Optimist, 19 października 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.