Pszczoły i pestycydy


Matt Ridley 2014-10-21


Unia Europejska jest uzależniona od zasady ostrożności – która praktycznie rzecz biorąc mówi, że ryzyko, jakie niosą ze sobą nowe technologie, musi być mierzone w stosunku do doskonałości, nie zaś do ryzyka zawartego w istniejących technologiach. Teraz przynosi to wyniki, które okazały się tak absolutnym samobójem i to tak szybko, że nawet Eurokraci mogą zauważyć katastrofę środowiskową, która stworzyli.

Tej jesieni w całej Wielkiej Brytanii uprawy rzepaku załamują się z powodu plagi

pchełek ziemnych. Bezpośrednią przyczyną problemu jest dwuletni zakaz  używania insektycydów z grupy neonikotynidów, wprowadzony przez UE (mimo sprzeciwu brytyjskiego) pod koniec zeszłego roku. Zakaz uzasadniano potrzebą ostrożności, jako że podejrzewano, iż neonikotynidy mogą powodować masowy spadek liczebności pszczół. Nawiasem mówiąc, jak pokażę za chwilę, nie ma masowego spadku liczebności pszczół.

 

Neonikotynidów używa się przede wszystkim do zaprawiania nasion: nasiona moczy się w substancji chemicznej, żeby rosły rośliny chronione przed szkodnikami i – co bardzo istotne – często nie trzeba ich opryskiwać. Piękno tego zabiegu polega na tym, że uderza w szkodniki, takie jak pchełki ziemne, ale nie w inne owady. Pszczoły wystawione w laboratorium na wysokie dawki neonikotynidów istotnie umierają lub są zdezorientowane – to właśnie znaczy słowo „insektycyd”. Niemniej badania terenowe o dużym zakresie i dowody z realnego świata konsekwentnie pokazują, że pyłek rzepaku nie zawiera wystarczająco dużej dawki, by wpłynąć na kolonie pszczół. Raport Departamentu ds. Środowiska, Żywności i Terenów Wiejskich przedstawił wniosek, że w badaniach laboratoryjnych, stanowiących podstawę do uzasadnienia zakazu UE, poważnie przedawkowano neonikotynidy  w eksperymentach i że w normalnych warunkach pszczoły nie są dotknięte przez kontakt z tym środkiem pozostającym w roślinach. Australijskie organy nadzorujące twierdzą, że neonikotynidy w rzeczywistości poprawiły środowisko dla pszczół przez zastąpienie starych pestycydów. A w USA Departament Rolnictwa i Agencja Ochrony Środowiska opierają się jak dotąd wezwaniom do zakazania neonikotynidów, podając to samo uzasadnienie.

 

Mimo że nie ma absolutnie żadnych dobrych badań naukowych, które wiązałyby neonikotynidy ze śmiercią pszczół na polach, zostały one jednak zakazane do użytku dla kwitnących upraw w Europie. Organizacja Friends of the Earth, która lobbowała za zakazem, twierdziła, że nie będzie to miało żadnego znaczenia dla farmerów. Szeroko cytowano Dave’a Goulsona, działacza na rzecz ochrony pszczół i autora świetnej książki o trzmielach A Sting in the Tale, który powiedział, że farmerzy i tak marnowali czas na neonikotynidy; chociaż nie jest jasne, skąd to wie. Przypuszczalnie uważa, że farmerzy są głupi.

 

No cóż, środowiskowcy mylili się. Tej jesieni straty rzepaku sięgają 50 procent w  Hampshire i tylko niewiele mniej w innych częściach kraju. Farmerzy w Niemczech, którzy są największym producentem rzepaku w Europie, także informują o rozległych szkodach. Ponieważ rzepak jest jedną z głównych kwitnących roślin uprawnych, dostarczając olbrzymich ilości pyłku i nektaru dla pszczół, zaszkodzi to zarówno dzikim pszczołom, jak i właścicielom pasiek.

 

Zamiast tego farmerzy używają (niechętnie) pyretroidów. Te starszej generacji środki owadobójcze są mniej skuteczne przeciwko szkodnikom (pchełki ziemne częściowo się na nie uodporniły), są bardziej niebezpieczne dla innych owadów, zagrażając szczególnie wodnym bezkręgowcom, kiedy przenikają do strumieni, i są bardziej niebezpieczne w użyciu. Rezultatem będzie więc śmierć większej liczby owadów. W panice Departament ds. Środowiska, Żywności i Terenów Wiejskich już ogłosił, że pozwoli na użycie dwóch neonikotynidów, ale – i tutaj nie wiadomo czy śmiać się czy płakać – oba używane są do opryskiwania kwitnących upraw zamiast do zaprawiania ziarna! A więc zaszkodzą pszczołom.

 

Zakaz wprowadzono wyłącznie, by ugłaskać grupy zielonego lobby, które to grupy mają uprzywilejowany i bezpośredni dostęp do niepochodzących z wyboru oficjeli europejskich, stanowiących o polityce. Nakręcili swoich fanów przez posługiwanie się wprowadzającymi w błąd badaniami i bombardowali w tej sprawie polityków. Były komisarz ds. zdrowia, Tonio Borg, był tak zasypywany e-mailami, że musiał coś zrobić. Owen Paterson, minister środowiska, otrzymał 85 tysięcy e-maili tylko na swój adres parlamentarny. Niemniej ostrzegał kolegów, że zakaz jest nieuzasadniony i będzie miał skutki sprzeczne z zamierzonymi. Miał  rację.

 

Wróćmy do pszczół. Jaki spadek? Liczba uli na świecie jest rekordowo wysoka. Liczba uli w Europie jest wyższa niż na początku lat 1990., kiedy wprowadzono neonikotynidy. Śmiertelność pszczół w Wielkiej Brytanii była niezwykle niska w roku przed zakazem neonikotynidów. Jest mitem, że pszczoły są w poważnych tarapatach.

 

Nie znaczy to, że pszczelarze nie mają problemów. Osiem lat temu był poważny problem spowodowany tajemniczym  zespołem masowego ginięcia pszczoły miodnej – zjawisko, które zdarzało się przez całe dzieje i wydaje się, że znowu zniknęło. Zieloni próbowali obwiniać za to genetycznie modyfikowane uprawy, ale zdarzało się to w krajach, w których nie było upraw GM. Walka z pajęczakiem varroa nadal jest trudna. Niedawno złośliwy szczep TRSV (tobacco ringspot virus) dokonał rzadkiego przeskoku od zarażania roślin do zarażania pszczół.

 

A co z dzikimi pszczołami, a szczególnie z trzmielami? Czytając raz za razem o straszliwym spadku liczebności trzmieli, zabrałem się za poszukiwania wykresów i tabel. I pozostałem z pustymi rękami. W XX wieku w Wielkiej Brytanii jedne gatunki zmniejszyły swój zasięg, a inne rozszerzyły. Gatunki wyspecjalizowane wydają się cierpieć, podczas gdy wszechstronne czują się świetnie. Twierdzenia jednak o ciągłym spadku liczebności trzmieli w ciągu ostatnich 20 lat wydają się być oparte całkowicie na anegdotach.

 

Jak pisze w swojej książce dr Goulson, trudno jest badać gniazda trzmieli, bo tak wiele z nich niszczą borsuki. Olbrzymi rozrost populacji borsuków w ostatnich latach nie mógł pomóc populacji owadów stanowiących ich ulubiony pokarm.

 

Mam farmę. Mój rzepak wygląda dobrze w tym roku, ale ani farmer, ani ja nie jesteśmy szczęśliwi, że trzeba używać pyretroidów. Lokalny pszczelarz jest wściekły na zakaz neonikotynidów, który jego zdaniem wyrządził więcej szkód niż pożytku. I jest bardzo zaniepokojony nową groźbą dla pszczół, małym chrząszczem Aethina tumida, który szerzy się we Włoszech, głównym źródle pszczółi pszczelich matek dla Wielkiej Brytanii. Obecnie panuje swobodny przepływ potencjalnie zainfekowanych pszczół z Włoch do Wielkiej Brytanii. Krótko mówiąc – nikt nie stosuje żadnych środków ostrożności wobec rzeczywistych zagrożeń.

 

Tekst pierwotnie opublikowany w "Times"

 

Bees and pesticides

Rational Optimist, 13 października 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.