Negacja Holocaustu pod inną nazwą


Steve Apfel 2014-10-03


Mogłoby się to wydawać śmiechu warte, ale cywilizowani negacjoniści dobrze to wszystko przemyśleli. Nazywając Żydów nazistami, czyszczą zbrodnie Hitlera, szargając równocześnie reputację Izraela, aż przychodzi moment, kiedy następuje zetknięcie tych dwóch, w którym jedno staje się podobne do drugiego i mogą powiedzieć, że brutalność jest taka sama: Żyd = nazista. Co przedtem wydawało się czystym nonsensem, wydaje się teraz mroczną celową manipulacją.

Plucie jadem na Izrael – jak nam różni ludzie namiętnie powtarzają – w żaden sposób nie jest skierowane przeciwko Żydom. A żeby tego dowieść, krytycy, którzy na jednym cuchnącym oddechu potępiają Izrael i potworności nazistów, życzą wszystkim swoim żydowskim przyjaciołom szczęśliwego, dobrego nowego roku. Tak samo jak nie nienawidzą Żydów, żaden z tych krytyków – jak nam mówią – nie zaprzecza, że Holocaust rzeczywiście miał miejsce. Po prostu Żydzi nie nauczyli się z tego horroru właściwej lekcji. W te sposób haniebne bliźnięta – negacja Holocaustu i antysemityzm – przebiegle zostały wmontowane do słusznej i ważnej dyskusji.


Brytyjski poseł do parlamentu jest jednym z tych zręcznych „monterów”. Dziennik „Huffington Post” udzielił gościny cuchnącemu oddechowi przedstawiciela Liberalnych Demokratów, Davida Warda, którym zionął podczas debaty w Izbie Gmin w styczniu 2013 r.


“Smuci mnie, że Żydzi, którzy przecierpieli niewiarygodne rozmiary prześladowań podczas Holocaustu, mogli w kilka lat po wyzwoleniu z obozów śmierci wyrządzać potworności Palestyńczykom… codziennie, na Zachodnim Brzegu i w Gazie… Cierpienia Żydów nie uczuliły ich poglądów na to, jak należy traktować innych”.

Patolog Andrew Wilkie, profesor w Nuffield College Oxford, jest kolejnym specjalistą, który potrafi sprytnie wślizgnąć w obieg negację Holocaustu, bez tego, by ktokolwiek to sobie uświadamiał.  

 

“Mam olbrzymi problem ze sposobem, w jaki Izraelczycy zajmują stanowisko wyższości moralnej z powodu oburzającego traktowania ich podczas Holocaustu, a potem brutalnie gwałcą prawa człowieka Palestyńczyków”.


W jaki sposób te dwa, dość niewinnie brzmiące oświadczenia, są zaprzeczeniem Holocaustu pod inną nazwą?

Na początek zauważmy, jak tym dwóm panom udaje się jednym nikczemnym przekrętem  upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. (A) Przedstawiają Izrael jako winnego „potworności” i „brutalnego gwałcenia praw człowieka”; i (B) pomniejszają Holocaust, w którym Żydzi byli zaledwie „prześladowani” i poddawani „oburzającemu traktowaniu”.  Pamiętajmy, że podczas Apartheidu czarni też byli prześladowania i poddawani oburzającemu traktowaniu, ale jest to o lata świetlne odległe od przemysłowej eksterminacji sześciu milionów Żydów.

 

Proszę zauważyć subtelność. Ciężkie zbrodnie: “potworności” i “brutalne gwałcenie” idą w parze z zachowaniem Żydów, nie zaś z Holocaustem. Lżejsze: „prześladowanie” i „oburzające traktowanie” idą w parze z Holocaustem, nie zaś z zachowaniem Żydów. Prowadzi to nas więc do myśli o Żydach traktowanych zaledwie jak obywatele trzeciej kategorii. Naziści odmawiali Żydom praw; pozbawiali ich rzeczy pierwszej potrzeby; więzili bez sądu; zmuszali do pracy przez długie godziny za niską płacę; poddawali ich godzinie policyjnej i posterunkom kontrolnym; zmuszali do życia w ciasnocie i konsumowania złej żywności; zamykali lub eliminowali żydowskich przywódców. „Traktowanie” i „prześladowanie” – nawet, kiedy są oburzające lub niesłychane – nie odzwierciedlają ani cienia koszmaru Holocaustu. Ward i Wilkie nie chcą, byśmy myśleli o Żydach eliminowanych przez morderczą pracę; eksterminowanych metodami przemysłowymi; likwidowanych wieś za wsią, miasto za miastem; masakrowanych w napadach wściekłości. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy ludzie są prześladowani i okropnie traktowani, żyją nadal i mogą  o tym opowiedzieć. Ta technika umniejszania Holocaustu jest sztuką diabelską.

To jeszcze nie jest pełna skala ich subtelnej gry. Typy takie jak Ward i Wilkie uprawiają swoje obrzydliwe rzemiosło, zastawiając sidła na niepodejrzewających brudnych chwytów zwolenników. Po umniejszeniu Holocaustu do poziomu zbrodni z czasów apartheidu, splatają Izrael i niewinnych Palestyńczyków z nazistami i niewinnymi Żydami. Mamy myśleć, że po tym, co naziści uczynili Żydom, Żydzi zwrócili się przeciwko palestyński ofiarom i urządzili im takie samo piekło. Chytre.

Ale ci przebiegli negacjoniści idą głębiej. Nie ma granic dla ich przebiegłości i podstępnych metod. Zanim jednak przejdziemy do tego musimy rozprawić się z rzekomymi zbrodniami Żydów. Ward i Wilkie mówią o codziennie dokonywanych  potwornościach i brutalnych pogwałceniach praw.

Jaka jest suma palestyńskich ofiar śmiertelnych w wszystkich trzech intifada plus trzech operacjach Izraela w Gazie: Filarze Obrony, Płynnym Ołowiu i Obronnym Brzegu? Ilu Palestyńczyków zabił Izrael przez ćwierć wieku? Przez 25 lat zabił w sumie około 9700 Palestyńczyków z przeciętną liczbą ofiar 388 rocznie. Porównajmy teraz tę sumę z sumą ofiar w pokojowej RPA, gdzie przestępcy zamordowali około 300 tysięcy ofiar w krótszym czasie 18 lat, z przeciętną 16600 rocznie. Pamiętajmy jednak, że ofiary w RPA były w 100% niewinne, podczas gdy wśród ofiar palestyńskich nie mniej niż dwie trzecie było „wojownikami” zabitymi w walce, w wyniku zamachów samobójczych, podczas strzelania lub odpalania rakiet albo dlatego, że nakazywali innym, by to zrobili. Zabójcy nie powinni należeć do tej sumy; w końcu, kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Pozostaje więc około 140 zabitych Palestyńczyków rocznie.

 

Gdzie są potworności okrzyczane przez Warda i Wilkie’go? Gdzie ich brutalne pogwałcenia praw? Jak ta suma pozwala na twierdzenie, iż Żydzi naśladują katów Hitlera? I jak interpretują RPA, która nie będąc z nikim w stanie wojny, morduje 118 razy więcej ludzi niż „morderczy” Żydzi i ich „podobna do nazistowskiej” machina państwowa?

 
Nie czekajcie na odpowiedź; Wardsowie i Wilkiesonowie rozczarują was. Nie ma żadnych faktów usprawiedliwiających to ich łączenie Rzeszy Hitlera i Izraela. Powoduje nimi wyłącznie złośliwa nienawiść. Nawet najmądrzejsi ludzie mogą stracić busolę moralną i często tak się dzieje, kiedy to Żydzi dostają się pod mikroskop.  Pomyśl o pytaniu, jakie powinni zadać sobie inteligentni ludzie – pytaniu, którego oczywiście nie zadają Ward i Wilkie. Co walczące strony – Izrael i Palestyńczycy – mogliby zrobić sobie wzajemnie, gdyby mieli moc zrobienia tego?

Weźmy Izrael. Co zrobiłby Palestyńczykom Izrael, gdyby mógł zrobić, co chce? No cóż, właściwie może zrobić wszystko, co chce. Armia izraelska ma zdolność unicestwienia wszystkich ludzi na Zachodnim Brzegu i w Gazie i mogłaby wykonać to zadanie w ciągu jednego dnia. A co robi Izrael? Zabija mniej ludzi – ponad stukrotnie mniej – niż przestępcy mordują w RPA w czasie pokoju. A co z zarzutem dzieciobójstwa? Kiedy izraelski samolot spuścił bombę i zabił czworo dzieci bawiących się na plaży w Gazie, publicysta brytyjskiej gazety podczas Operacji Obronny Brzeg nazwał Izrael „społeczeństwem mordującym dzieci”.

 

Izrael ma możliwość bombardowania cywilów gdzie i kiedy chce. Wyraźnie jednak Izrael ma  interes własny w niezabijaniu palestyńskich dzieci, bo jak wszyscy wiedzą, nawet jedna śmierć dziecka wystarcza, by wepchnąć Izrael głębiej na pozycję pariasa. Pomyślcie o skandalu Al-Dura, kiedy oskarżono Izrael o zabicie palestyńskiego chłopca chronionego przez ojca. Racjonalnie więc, Izrael zrobiłby wszystko w swojej mocy, by nie zabijać dzieci.

A teraz spójrzmy na drugą stronę. Co zrobiliby Izraelczykom przywódcy palestyńscy, gdyby leżało to w granicach ich możliwości?  Odpowiedź jest prosta, bo podają ją sami Palestyńczycy: zabiliby wszystkich Żydów do ostatniego; popełniliby ludobójstwo, by nadać temu poprawną nazwę. Wiemy, że mają ludobójcze zamiary, z dwóch źródeł. Jednym jest ich historia. Zarówno Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP), jak Hamas mają długą historię umyślnego obierania za cel niewinnych Żydów: mężczyzn, kobiet i dzieci, często zabijając ich w najbardziej barbarzyński sposób. Palestyńczycy wysadzali się w powietrze w autobusach, w restauracjach i w hotelach. Masakrowali nastolatków w dyskotekach. Podrzynali gardła żydowskim małym dzieciom. Strzelali z bliska do małych dziewczynek w ich łóżkach. Zabili żydowskich chłopców grających na szkolnym podwórku w piłkę, zamordowali żydowskich sportowców na Olimpiadzie w Monachium i wystrzelili tysiące rakiet i pocisków moździerzowych na ośrodki mieszkalne.

Drugim dowodem ludobójczych zamiarów jest dobrze znana Karta, która przedstawia wizję władców Gazy. Hamas nie mógłby mówić jeszcze wyraźniej. Nie zatrzymaliby się nawet przy ludności Izraela; ich wyraźnie wypowiedziany cel nie ustępuje celowi Hitlera: eksterminacja Żydów na całym świecie.

Ale cywilizowani negacjoniści Holocaustu odmawiają odwrócenia swojej uwagi palestyńskimi oświadczeniami o ich zamiarach. Oni są niezmiernie skupieni na swoim celu. To także ich cecha charakterystyczna. Dlaczego Wardsowie i Wilkiesowie są bardziej niebezpieczni niż szczerzy do bólu negacjoniści, jak na przykład szejk Adel Bin Ahmad Banama z meczetu w Dżudzie?  

“Żydzi szerzą wszędzie kłamstwo o Holocauście i twierdzą, że Hitler zabił sześć milionów Żydów w komorach gazowych. Chociaż jest to czyste fałszerstwo, uczynili z tego część swojej historii… i… oskarżają każdego, kto zaprzecza holokaustowi, o antysemityzm”.

 

Kategoryczni negacjoniści, tacy jak szejk, mogą zostać wyśmiani. Nasze kulturalne podniebienia uznają ich jad za zbyt trudny do przełknięcia. Inaczej jest z tymi subtelniejszymi propozycjami – takimi jak te, które Wardsowie i Wilkiesowie podstępnie nam wpychają. Kiedy mówią o „traktowaniu” i „prześladowaniu”, robią z Holocaustu coś pospolitego, a dokonawszy tego, czynią Izrael winnym stosowania metod nazistowskich przeciwko nieszczęsnym ofiarom palestyńskim.

 

Jak to jest możliwe? Jaki proces mógł zamienić Żydów w nazistów prosto po wyłonieniu się z piekła Hitlera? Howard Jacobson, znany pisarz i publicysta, zadaje to samo pytanie. „Co nam się tutaj, w Wielkiej Brytanii, wydaje, że robimy, kiedy nazywamy Izraelczyków nazistami i porównujemy Gazę do Getta Warszawskiego?” Jacobson bardzo pięknie odpowiada:

"Chcemy zranić Żydów w ich własnej, niedawnej i najbardziej bolesnej historii i ukarać ich własną żałobą. To jest jakby twierdzić, że dzisiejsze żydowskie działania  dowodzą, że Żydzi zasłużyli na to wczoraj. To gromienie Żydów ich własną historią, wydziedziczanie ich ze współczucia… jest najnowszą formą negacji Holocaustu, nieskończenie bardziej subtelną niż wersja Davida Irvinga z jej niezdarnym liczeniem zwłok i sporami o pojemność komór gazowych i wymiary kominów.  Zamiast mówienia, że Holocaustu nie było, nowoczesny, wyrafinowany negacjonista akceptuje to wydarzenie w całej jego straszliwym ogromie, po to tylko, by oskarżyć Żydów o próbę czerpania z tego korzyści, albo w postaci szantażu moralnego albo zwykłej kradzieży terytorialnej. Według tego rozumowania, Żydzi zdradzili Holocaust i stali się go niegodni, a prawdziwymi dziedzicami ich cierpień są Palestyńczycy”.  

 

Lądujemy więc z błędnym kołem, lub może karuzelą nazi-Żyd, odmianą osławionego w mediach “cyklu przemocy”. Naziści i Żydzi wirują wokół psycho-cyklu, który popycha bestialskich Żydów na Palestyńczyków, a ci są jedynie biernymi ofiarami.  

 

Mogłoby się to wydawać śmiechu warte, ale cywilizowani negacjoniści dobrze to wszystko przemyśleli. Nazywając Żydów nazistami, czyszczą zbrodnie Hitlera, szargając równocześnie reputację Izraela, aż przychodzi moment, kiedy następuje zetknięcie tych dwóch, w którym jedno staje się podobne do drugiego i mogą powiedzieć, że brutalność jest taka sama: Żyd = nazista. Co przedtem wydawało się czystym nonsensem, wydaje się teraz mroczną celową manipulacją.

 

Negacja typu Warda i Wilkego, ponieważ promieniuje nienawiścią od środka, jest groźniejsza niż otwarte zaprzeczenie. Kiedy szejk Adel Bin Ahmed twierdzi, że Holocaust nigdy się nie zdarzył, nie zmienia nigdy optyki, co czyni jego słowa niczym więcej jak nonsensem. Wardsowie i Wilkiesowie są jednak inni. Żydzi w ich narracji nie są bezpośrednim obiektem nienawiści, reprezentują oni tylko złe traktowanie ludzi. Daje innym most, po którym możemy przejść. Może nas nawet kusić przejście tego mostu, bo ostatecznie ci cywilizowani negacjoniści wydają się nienawidzić Izraela z zasadnego powodu. Gdyby nienawidzili go bez powodu, byliby niecywilizowani i niegodni naszej uwagi. Kiedy jednak ubierają tę nienawiść w strój sympatii dla ofiary, zwolennicy pędzą na ich wiece.

Nienawiść  dobrego negacjonisty jest gustownie ubrana – oświecona. Odraza Warda i Wilkiego szlachetnie połyskuje.


Holocaust denial by a different name

Jerusalem Post, 28 września 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steve Apfel


Dyrektor School of Management Accounting w Johannesburgu. Autor książki "Hadrian’s Echo: The whys and wherefores of Israel’s critics" i współautor "War by other means" (Israel Affairs, 2012). Jego kolejna książka, "Bilaam's curse" spodziewana jest na początku 2014 roku. Jego teksty publicystyczne ukazują się również w prasie amerykańskiej i europejskiej.