Więzień sumienia


Andrzej Koraszewski 2014-09-25


Dla Amnesty International więźniowie sumienia już dawno nie są priorytetem, a kiedy nawet działacze tej organizacji zajmują się więźniami sumienia, dawno zapomnieli o definicji więźnia sumienia, którą przedstawił w swoim słynnym artykule, Peter Benenson „Zapomniani więźniowie”  opublikowanym w londyńskim „The Observer” 28 maja 1961 roku.

Benenson w pierwszym akapicie tego słynnego artykułu pisał:

 

„Otwórz swoją gazetę w dowolnym dniu tygodnia i znajdziesz doniesienie z jakiegoś miejsca na świecie o kimś, kogo aresztowano, torturowano lub rozstrzelano ponieważ jego opinie lub jego wiara były nie do zaakceptowania dla rządu w jego kraju. Wiele milionów takich ludzi znajduje się w więzieniach, nie tylko za żelazną lub bambusową kurtyną.”

 

Przez pierwsze kilkanaście lat Amnesty International zajmowała się wyłącznie więźniami sumienia, skrupulatnie unikając jakiegokolwiek zajmowania się polityką. Dziś starannie unika zajmowania się prawdziwymi więźniami sumienia. Odnosi się również wrażenie, że mają z tym problem media (nawet te kierowane przez byłych więźniów sumienia), które zdecydowanie nazbyt często nazywają morderców więźniami politycznymi.

 

Benenson przypominał w swoim artykule uchwaloną w 1946 roku Powszechną Deklarację Praw Człowieka i jej artykuł 18 mówiącym o prawie każdego człowieka do wolności sumienia i wyznania oraz jej artykuł 10, mówiący o prawie do swobodnego wyrażania opinii.  

 

Dziś wśród członków organizacji, która niegdyś uchwaliła Powszechną Deklarację Praw Człowieka, dominują kraje, dla których jest to wyłącznie bezwartościowy świstek papieru, ale które nierzadko w swojej retoryce powołują się na prawa człowieka, w praktyce łamiąc je masowo każdego dnia.     

 

Peter Benenson uświadamiał, że rządy nie są tak zupełnie obojętne na presję opinii publicznej, że jeśli ta presja jest wywierana na jeden, konkretny słaby punkt, może czasem zmusić rząd do ustępstw. Dlatego jest rzeczą ważną, aby opinię publiczną mobilizować i aby ta mobilizacja miała szeroki zasięg.

 

„Aby ta siła opinii publicznej mogła być skuteczna, musi być szeroka, międzynarodowa, bezwyznaniowa i bezpartyjna”.   

 

Zainicjowana przez Benensona akcja grupy londyńskich prawników, pisarzy i wydawców bazowała na klarownej definicji więźnia sumienia:

 

„Osoba, której fizycznie uniemożliwia się (przez uwięzienie lub w inny sposób) wyrażanie (czy to w formie słownej czy przez pokazywanie symboli) opinii, które ta osoba uczciwie wyznaje, a które nie są propagowaniem lub osłanianiem przemocy wobec innych osób.”    

 

Po czym rozpoznajemy wolność, zastanawiał się Benenson w swoim artykule. Niewiele państw dopuszcza ludzi z zewnątrz do swoich więźniów sumienia. Są tu jednak inne możliwości sprawdzania, takie jak swoboda krytykowania rządu przez media, swoboda działania opozycji, szybkość, otwartość i bezstronność działania wymiaru sprawiedliwości, możliwość powoływania świadków obrony podczas procesu.          

 

Najskuteczniejszą taktyką obrony więźniów sumienia – pisał Peter Benenson – jest nagłośnienie sprawy, szczególnie w ich własnym społeczeństwie. Ważna jest szybkość działania, zanim dany rząd nie znajdzie się w sytuacji, z której trudno jest się wycofać.   

 

Ta taktyka była zdumiewająco skuteczna, rządy zaczęły się bać Amnesty International, równocześnie właśnie ta skuteczność stała się magnesem dla ludzi, którzy dostrzegli możliwość promowania własnych idei, co zepchnęło troskę o los więźniów sumienia na drugi plan.

 

Kiedy w 1975 roku proponowałem moim przyjaciołom w Polsce założenie polskiego oddziału Amnesty International, odpowiedzieli, że mam źle w głowie. Kiedy 30 lat później zobaczyłem w Warszawie tramwaje z reklamą Amnesty International nic mnie nie ciągnęło, żeby zobaczyć ludzi, którzy to robią, nie było żadnych szans, żeby robili to tak, jak to proponował Peter Benenson.

 

Przypomniałem sobie te pierwsze lata działania AI na  marginesie lektury doniesienia o skazanym w czerwcu irańskim politologu Sadeghu Zibakalamie. Jak czytamy w Specjalnym Komunikacie MEMRI (nr 5843 z 17 września 2014), irański naukowiec skazany został na 18 miesięcy więzienia „za szerzenie antyrządowej propagandy, publikowanie kłamstw i obrażanie wysokich urzędników sądownictwa”. Trudno o bardziej klasyczny przykład „więźnia sumienia”.


Sadegh Zibakalam
Sadegh Zibakalam

W tamtych czasach oznaczałoby to przesłanie doniesienia do centrali i błyskawiczną procedurę sprawdzania wiarygodności doniesienia oraz tego, czy skazany rzeczywiście nie był zamieszany w jakiekolwiek akty przemocy lub propagowanie przemocy. Zazwyczaj szukało się również dojścia do prasy, żeby sprawę jak najszybciej nagłośnić. W zachodnim dziennikarskim świecie prawdziwi więźniowie sumienia byli wtedy wspólną sprawą. Dziś próby zainteresowania jakimkolwiek autentycznym więźniem sumienia natrafiają na mur obojętności.

 

Pozostaje internetowa opowieść o tym konkretnym więźniu sumienia przekazana przez MEMRI. Głównym grzechem Zibakalama była krytyka irańskiego programu nuklearnego, czyli mówiąc wprost, dążenia Iranu do własnej bomby atomowej. 

 

W liście otwartym z 28 stycznia 2014 r. do redaktora naczelnego „Kajhan”, Hosseina Szariatmadariego, Zibakalam napisał: "Jak pan wie, w zeszłym tygodniu napisałem list do członka Madżlisu Hamida Rasaiego. Zapytałem go oraz tych, którzy podobnie jak on sprzeciwiają się porozumieniu genewskiemu: jakie korzyści ekonomiczne uzyskuje państwo z programu nuklearnego i jak ta działalność przyczynia się do wzrostu i rozwoju kraju?...

Czy ma sens inwestowanie wszystkich zasobów państwa w ten program, kiedy poziom opieki medycznej i edukacji jest porównywalny do poziomu zacofanego państwa afrykańskiego? Kiedy nasze środowisko staje się jednym olbrzymim śmietnikiem i jest systematycznie dewastowane? Kiedy poziom jego wód gruntowych opadł o wiele metrów z powodu zaniedbań i braku funduszy i stoimy przed problemem poważnych niedoborów wody? I kiedy mamy 1001 innych problemów?

 

Panie Shariatmadari, nawet jeśli sądzi Pan, że jestem Nasibi [obraźliwa nazwa na nienawidzącego szyitów sunnitę], materialistą, Babi [wyznawcą wiary Babi, która oderwała się od szyitów w XIX w. w Persji], ateistą, lub jakimś innym niewiernym i żołnierzem szatana, moje pytanie jest nadal ważne: w jaki sposób program nuklearny pomaga naszemu postępowi, wzrostowi i rozwojowi ekonomicznemu?"

 

W przemówieniu do studentów 16 maja 2014 r. na konferencji akademickiej w Chorasan w północnym Iranie Zibakalam mówił o programie nuklearnym Iranu oraz kwestii Izraela: „Największy problem powstaje wtedy, kiedy kwestia nuklearna staje się narzędziem  przeciwstawiania się Zachodowi i Ameryce zamiast służyć naszym interesom narodowym, o których nie dyskutujemy…

 

Przez ostatnich osiem lat nie można było wyrazić najmniejszej nawet krytyki polityki nuklearnej. Żadna gazeta nie mogła opublikować tekstu ani artykułu redakcyjnego w kwestii nuklearnej. Dzisiaj jednak Irańczycy zaczęli krytykować politykę nuklearną  prezydenta Hassana Rohaniego jako zbyt ugodową i piszą krytyczne artykuły; niedawno odbyła się nawet konferencja na ten temat… Jak wy, którzy dniem i nocą krytykujecie porozumienie genewskie i widzicie je jako wielką zdradę, możecie narzekać  na wyciszanie krytyki tego porozumienia? To wy i wam podobni  zamknęliście ludziom usta i nie pozwalaliście im mówić…

 

W kwestii nuklearnej niektórzy ekstremiści i ludzie nieodpowiedzialni oznajmiali, że uznają tylko opozycję wobec arogancji USA i hasło ‘Śmierć Ameryce’. Jeśli podjęto decyzję, że tylko ci, których niepokoi polityka nuklearna Rohaniego powinni mówić, no cóż, my też jesteśmy zaniepokojeni i my też musimy mówić…

 

Także inne kraje używają nuklearnego know how. Dlaczego nie ma międzynarodowego sprzeciwu wobec tych krajów? Dlaczego ten właśnie problem stał się źródłem tak wielu kłopotów Iranu? Odpowiedzią konserwatystów jest to, że Zachód nie chce, by Iran korzystał z rewolucji przemysłowej i ekonomicznej. Jednak każdy kraj zdolny do wzbogacenia uranu do 3%, jest także zdolny, jeśli tego chce, do produkowania uranu wzbogaconego do 80%, który może zostać użyty w bombie jądrowej. Tak więc twierdzenie, że ludzie Zachodu nie chcą, by Iran się rozwijał jest oparte na urojeniu.

 

Jeśli problem nie ma nic wspólnego z postępem Iranu i z gospodarką Iranu, to z czym jest związany? Dlaczego potencjalna możliwość wzbogacania uranu stanowi problem? Odpowiedź jest oczywista, Iran oznajmił wyraźnie, iż chce zniszczyć Izrael. Żaden kraj mający lub dążący do posiadania broni jądrowej nigdy nie ogłosił, że chce zniszczyć inny kraj. Nie wiem, kto dał Iranowi zadanie zniszczenia Izraela. Czy może ONZ dała Iranowi tę misję?"

 

MEMRI podaje irańskie źródła tych informacji, zajrzałem na stronę http://www.iranhumanrights.org/2013/12/zibakalam-islam/ , na informację ze strony Al-Dżaziry, obejrzałem trzynastominutowy wywiad z nim, uświadamiając sobie, że we współczesnym świecie weryfikacja kto jest, a kto nie jest więźniem sumienia, jest znacznie łatwiejsza niż była w latach siedemdziesiątych, trudniej jest tylko odszukać ludzi, dla których więzień sumienia jest kimś, za kim warto się ująć.