Impotencja arabskich i zachodnich przywódców
Jakże imponujący pokaz urządza NATO w walijskim mieście Newport![1] Green, Green Grass of Home Toma Jonesa jest obecnie upstrzona czołgami i rakietami, podczas gdy Cardiff gości potężne okręty wojenne. Wrogowie Zachodu muszą trząść się ze strachu; ale z jakiegoś powodu tego nie robią. Muszą chichotać na puste słowa padające z ust Przywódcy Wolnego Świata i jego europejskich sojuszników, puste słowa wypowiadane w obecności przedstawicieli czterech krajów arabskich. Czy są tam po to, żeby napisać tekst do jednej ze słynnych parodii Adela Imama[2]; ta sytuacja zaczyna wyglądać jak pożywka dla jednego z filmów tego legendarnego aktora egipskiego.
Nasza planeta jest widownią bezprecedensowego kryzysu stworzonego przez człowieka. Podobnie jak ja, ludzie na całym świecie pytają: „Czy świat zwariował?” Patrzymy na tych przywódców i myślimy, jeśli to są ludzie odpowiedzialni za obronę naszego życia, to niech nas Bóg ma w swojej opiece.
Choć brzmi to niewiarygodnie, oto akcja. Gotowy scenariusz dla Adela Imama!
Banda nieudaczników szukających władzy, bogactwa i terytorium dla własnego państwa postanawia nabrać ograniczonych umysłowo młodych muzułmanów obietnicą Państwa Islamskiego; utopijnego kraju obejmującego Syrię i Irak, a z czasem Liban, Jordanię, Kuwejt i Arabię Saudyjską, kraju, w którym chłosta, kamienowanie, obcinanie głów, ukrzyżowanie i grzebanie dzieci żywcem są zaakceptowaną normą. W tym rzekomo „magicznym kalifacie” kobiety, rozpoznawalne jedynie po oczach, nie mają prawa wychodzić z domów bez bliskich krewnych płci męskiej. Telewizory zostają rozbite. W szkołach nie wolno uczyć muzyki, sztuki i filozofii. Palący otrzymują publiczną chłostę. Punkty orientacyjne zostają pomalowane na czarno, żeby pasowały do powiewających flag.
To jest miejsce, gdzie fałszywi imamowie mówią wyznawcom: “Zaprowadzimy was do raju, choćbyśmy mieli ciągnąć was w łańcuchach przez całą drogę”. To piekło na ziemi nie tylko przyciąga wykształconych wojowników z odległych stron, jest także atrakcyjne dla młodych dziewcząt z Zachodu, które chcą zostać pannami młodymi i urodzić nowe pokolenie psychopatów.
Około 10-15 tysięcy tych zamaskowanych i odzianych w czerń wojowników zdobyło początkowo obszary terytoriów Syrii i Iraku większe niż całe Zjednoczone Królestwo, praktycznie nie natykając się na opór. Całe armie uciekały jak króliki przed tymi zbirami; złapani żołnierze są bezlitośnie zabijani. Dziesiątki tysięcy cywilów uciekło na szczyt nagiej góry, gdzie wielu zmarło z pragnienia. Rodzice, osłabieni głodem i brakiem wody, uciekając, zostawiali na pustyni starych rodziców i małe dzieci.
Tymczasem fanatycy konsolidują swoje państwo wyposażeni w broń “Made in America” i z skarbcem przelewającym się od pieniędzy za ropę naftową, gotówki ze splądrowanych banków, okupów za porwanych i pieniędzy ze sprzedaży kobiet i dziewcząt na lokalnym rynku niewolników. Nikt nie może oskarżyć ich, że są niezorganizowani. Zarządzają społeczeństwem, nadzorują instytucje publiczne, wydają prawa, zatrudniają ekspertów, którzy doradzają im w różnych dziedzinach i robią świetne interesy handlując naturalnymi zasobami Iraku…
Wczoraj, obserwując najpotężniejszych ludzi na ziemi, kiedy dyskutowali, co zrobić z tak zwanym Państwem Islamskim Iraku i Syrii (ISIS) podczas szczytu NATO, czułem narastające poczucie katastrofy. O czym tu dyskutować! Usunięcie garstki zbrodniarzy zanim zaraza rozszerzy się, z pewnością nie jest wyzwaniem dla supermocarstwa. USA i ich sojusznicy nie wahali się wybrać przeciwko nieistniejącej broni masowego zniszczenia Saddama Husajna ani najechać na Afganistan, by wykurzyć mieszkańca jaskini. Prawdę mówiąc, muszą ponosić odpowiedzialność za wzrost tej bandy; ISIS, obecnie samozwańcze Państwo Islamskie, czerpało siłę i popularność z bezczynności Obamy w Syrii, by zakończyć rzeź dokonywaną przez Assada na własnym społeczeństwie. Ten sukces, wzmocniony dobrze naoliwioną machiną propagandową, mnoży macki, które sięgają do lochów, mrocznych zaułków i tuneli, tworząc skomplikowaną sieć zagrożenia.
Jeśli rządy nie mogą wykonać zadania, powierzcie je mafii
Niemniej, w sprawie ISIS, prezydent Obama i jego pomagier David Cameron wykluczyli wysłanie żołnierzy do Iraku i Syrii. Także ich zobowiązanie się do uzbrojenia kurdyjskiej Peszmergi, walczącej o obronę Arbil oraz oblężonych mniejszości, dopiero ma się zmaterializować w przyszłości. Zrzucanie bomb na konwoje ISIS sprawy nie załatwi. Dlaczego? Bo ci ekstremiści po prostu wtopią się w populację lokalną, albo wrócą do północnej Syrii, by się przegrupować. A jak sam Obama uczciwie przyznał, nie ma on żadnej strategii na zaatakowanie ISIS w Syrii, gdzie jest kwatera główna tej bandy. Brawa należą się również Davidowi Cameronowi! Uspokaja świadomość, że rząd Wielkiej Brytanii zaczął już zbierać dowody przeciwko wojownikom ISIS o popełnianie zbrodni przeciwko ludzkości. Założę się, że te karaluchy, które wolą śmierć od życia, spędzają bezsenne noce zamartwiając się możliwością skończenia za kratkami po procesie w Hadze. Tymczasem zasługują na deratyzację, a nie na ławę sędziowską.
Jeśli Stany Zjednoczone, Europa i NATO są zbyt tchórzliwe, by powstrzymać tę plagę, powinni zatrudnić najemników pod kierownictwem byłych dowódców armii/wywiadu, by wykonali za nich robotę, jak osławiona firma ochroniarska Blackwater, która w 2003 r. terroryzowała populację Iraku. Mafia sycylijska byłaby skuteczniejsza niż Obama&Co. Może dałoby się przekonać peruwiański Świetlisty Szlak albo kolumbijski Farc.
Jedno pytanie jednak gryzie mnie znacznie bardziej niż wszystkie inne. Gdzie są Arabowie? To szaleństwo rozgrywa się pod naszymi oknami; grozi nam bezpośrednio i to już dziś, a nie w dalekiej przyszłości. Fakt, że ukrywa się pod sztandarem islamu, jest świętokradczym atakiem na naszą wiarę. Zapomnij o świecie arabskim jako o jednostce; jest podzielony i w stanie chaosu! GCC [Rada Współpracy Zatoki] ma siłę rażenia i ekspertyzę do samodzielnej interwencji militarnej. Państwa GCC nie potrzebują pozwolenia z Waszyngtonu do obrony siebie i naszych braci w Iraku i Syrii. Dlaczego nie wstydzimy się, że Kurdowie walczą za nas? Jeśli nie przeciwstawimy się temu zagrożeniu i innym, takich jak szyiccy Houthi, zdecydowani na zniszczenie Jemenu, nie tylko historia będzie naszym sędzią, ale także nasze prawnuki.
Nie ma bohaterów w tej rozwijającej się akcji; są tylko dranie, słabeusze i głupcy, którzy prowadzą nas do Armagedonu. Jeśli zaś chodzi o Obamę i Camerona, są tylko drugoplanowymi paradującymi aktorami, których ta akcja przyprawia o gęsią skórkę. Wydaje się, że prezydent USA ma tremę i rozpaczliwie szuka podpórki u brytyjskiego premiera. Nie widać żadnego przywódcy na miarę Abrahama Lincolna, Winstona Churchilla lub Dwighta Eisenhowera, nie wspominając naszych wielkich osobistości arabskich, jak Omar bin al-Chattab i Chalid bin al-Waleed[3], których słowa coś znaczyły i których stać było na odwagę.
W tym podrzędnym filmie banda krwiożerczych czarnych charakterów wyłania się jako zwycięzcy. Mogę się tylko modlić o inne zakończenie, zanim ten film dotrze do kin na sąsiedniej ulicy.
Przypisy:
[1] Szczyt NATO zebrał się 4-5 września z członkami NATO, partnerami NATO i UE oraz przedstawicielami ONZ. Wśród krajów arabskich uczestniczących w spotkaniu były Jordania, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
[2] Adel Imam jest popularnym aktorem egipskim, urodzonym w 1940 r. i nazywa się go arabskim Charlie Chaplinem. Grał w filmach potępiających terroryzm i fanatyzm. Za czasów rządów Muhammada Morsiego został skazany in absentia na trzy miesiące więzienia za obrażanie islamu.
[3] Umar Bin Al-Chattab (579-644) towarzysz Mahometa, który został kalifem w 634 r., podbił Imperium Perskie i większość Imperium Bizantyjskiego. Chalid Ibn Al-Walid (592-642), inny towarzysz Mahometa, był znanym dowódcą militarnym, który zjednoczył Arabię pod kalifatem.
Chalaf Ahmad Al-Habtoor
Znanym biznesmanem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Jest przewodniczącym Al-Habtoor Group, konglomeratu specjalizującego się w budownictwie i energetyce oraz częstym komentatorem spraw politycznych i dyplomatycznych.