Powody, by obawiać się Eboli


Matt Ridley 2014-08-15

Doktor Szejk Umar Chan z Sierra Leone (zdjęcie w prawym górnym rogu), który leczył pacjentów chorych na Ebolę.
Doktor Szejk Umar Chan z Sierra Leone (zdjęcie w prawym górnym rogu), który leczył pacjentów chorych na Ebolę.

Po raz pierwszy Ebola weszła do miast. Po raz pierwszy szerzy się na obszarach z „płynnym ruchem populacji przez nieszczelne granice”, jak mówiła w zeszły piątek Margaret Chan, dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia. Po raz pierwszy rozprzestrzenia się przez podróże lotnicze. Po raz pierwszy doszła to takiej masy krytycznej, że trudno jest prześledzić kontakty jej ofiar.

Jak pewnie wiecie, zajmuję się seryjnym obalaniem alarmów i na ogół bardzo mi się to przydaje. W sprawie zagrożeń ze strony chorób byłem zdecydowanie sceptyczny wobec przesadnego straszenia ptasią grypą, a kiedyś wygrałem zakład, że choroba szalonych krów nigdy nie pochłonie więcej niż 100 ofiar ludzkich rocznie, podczas gdy niektórzy „eksperci” przepowiadali dziesiątki tysięcy (szczyt wynosił 28 zgonów w 2000 r.). Wskazywałem również na systematycznie spadającą umieralność z powodu malarii i AIDS.

 

No cóż, tym razem, w sprawie gorączki krwotocznej Ebola, jestem zaniepokojony. Nie niepokoję się o Wielką Brytanię , Europę lub Amerykę i nie o rasę ludzką jako całość. To nie chodzi o nas mieszkających w bogatych krajach i nie ulega wątpliwości, że nasz kraj może osiągnąć niezbędny poziom izolacji i higieny, by opanować każdy przypadek, który dostanie się do nas drogą lotniczą, zanim zarazi więcej niż kilka innych osób – i to w najgorszym wypadku. Przerażająca natomiast jest sytuacja w Liberii, Sierra Leone i Gwinei. Tam może być znacznie gorzej zanim zacznie być lepiej.

 

Po raz pierwszy Ebola weszła do miast. Po raz pierwszy szerzy się na obszarach z „płynnym ruchem populacji przez nieszczelne granice”, jak mówiła w zeszły piątek Margaret Chan, dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia. Po raz pierwszy rozprzestrzenia się przez podróże lotnicze. Po raz pierwszy doszła to takiej masy krytycznej, że trudno jest prześledzić kontakty jej ofiar.

 

Jedną z najbardziej niebezpiecznych cech Eboli jest to, że zabija tak wielu ludzi spośród personelu medycznego. Ponieważ wymaga bezpośredniego kontaktu z płynami ustrojowymi pacjentów i ponieważ pacjenci są tak bardzo chorzy, pielęgniarki i lekarze są szczególnie narażeni. Obecna epidemia już pochłonęła życie 60 pracowników służby zdrowia, włącznie z dwoma wybitnymi lekarzami, Samuelem Brisbane w Liberii i Szejkiem Umarem Chanem w Sierra Leone. Odwaga medyków w tych warunkach, kiedy pracują w duszącej odzieży ochronnej, napawa nas pokorą.

 

Jak było do przewidzenia, niektórzy lekarze uciekają z dotkniętych chorobą terenów i jak było do przewidzenia, wiele rodzin ofiar uznaje izolowane oddziały za miejsca śmierci, do których nie chcą oddać swoich bliskich. Nie pomaga fakt, że lekarze i szpitale są obecnie tak kojarzeni z chorobą, że wymachujący maczetami mieszkańcy wsi w Gwinei odmawiają lekarzom wstępu na pewne obszary, podejrzewając, że to właśnie oni przynoszą chorobę.

 

Nic więc dziwnego, że doctor Chan mówi, iż epidemia “rozszerza się szybciej niż nasze możliwości kontrolowania jej. Jeśli sytuacja będzie się nadal pogarszać, konsekwencje mogą być katastrofalne pod względem liczby ofiar, ale także poważnych zakłóceń społeczno-ekonomicznych”. Nie ulega wątpliwości, że epidemia Ebola będzie miała olbrzymie efekty pośrednie z powodu przerwanego leczenia i prewencji pacjentów cierpiących na inne poważne choroby, jak również przez dezorganizację gospodarki w Afryce zachodniej.

 

Spójrzmy na jeden tylko przypadek, kobiety, która prawdopodobnie przyniosła w marcu wirus do Liberii, kiedy wróciła chora z Gwinei. Opiekowała się nią jej siostra, aż kobieta zmarła. Siostra zachorowała i wsiadła do taksówki wiozącej pięć innych osób do stolicy Liberii, Monrowii, czego rezultatem była śmierć wszystkich pięciu pozostałych pasażerów taksówki. Przez część drogi podwiózł ją jakiś motocyklista i nie został on odnaleziony. I takie rzeczy dzieją się cały czas.

 

Nadal twierdzę, że jest bardzo mało prawdopodobne, by Ebola spowodowała globalną pandemię. Jako choroba jest dla ludzi zbyt szybka, zbyt zjadliwa i zbyt łatwa do powstrzymania. Dotyczy to nie tylko Eboli, ale wszystkich wywoływanych wirusami gorączek krwotocznych, takich jak Lassa, Hanta i Marburg.

 

Pochwyciły one wyobraźnię scenarzystów, ponieważ śmierć, jaką powodują, jest tak krwawa, a prognoza dla zarażonych tak ponura. Jednak nigdy nie udało im się stworzyć pandemii – chyba że słuszna jest teoria, że plaga opisana przez Tucydydesa w 430 r. p.n.e., która podobno przyszła wzdłuż Nilu z Afryki, była Ebolą. Lassa (przenoszona przez gryzonie) i Marburg (przenoszona przez nietoperze) wybuchają od czasu do czasu w Afryce, a Hanta (także przenoszona przez gryzonie) zabiła 121 żołnierzy podczas wojny koreańskiej.

 

Pierwszy i (do dziś) najgorszy zanotowany wybuch Eboli, w Yambuku w Kongo w 1976 r., pogorszyły zakonnice o dobrych intencjach, które prowadziły odległy ośrodek zdrowia. Wielokrotnie używały tych samych igieł do wstrzykiwania chininy ludziom z objawami malarii, a wczesne objawy Eboli są podobne do objawów malarii. Trzy czwarte tych, którzy zmarli, w ten sposób zaraziło się wirusem; zmarły także cztery zakonnice. Dzisiaj, niebezpieczeństwo, że pracownicy służby zdrowia pogorszą sytuację, jest bardzo niewielkie.

 

Bardziej rozgorączkowany gatunek dziennikarzy piszących o nauce poddał się sugestii, że Ebola jest rodzajem zemsty zdewastowanych lasów deszczowych za zniszczenie, jakiego dokonaliśmy. Jest to nonsens. Próbki krwi pobrane od Pigmejów i zwierząt sugerują, że wybuchy Eboli zdarzały się sporadycznie od bardzo długiego czasu, zabijając ludzi i małpy człekokształtne. Jak już, to groźne są nienaruszone lasy, pełne owoców pożywnych dla nietoperzy, które stanowią największy rezerwuar wirusów. Nietoperze są nosicielami wirusa Ebola, który bardzo skutecznie się w nich rozmnaża, ale same są nim dotknięte w znacznie mniejszym stopniu i niemal z pewnością są jego naturalnymi gospodarzami.

 

Naprawdę musimy traktować nietoperze z wielką ostrożnością. Już dały nam wściekliznę, wirusa Marburg i wirusa Morbilli w Australii, który jest śmiertelny dla koni. Ebola jest ich najbardziej śmiercionośnym darem. Biorąc pod uwagę, że jedną czwartą wszystkich gatunków ssaków stanowią nietoperze, że często dzielą z nami przestrzeń mieszkalną i że żyją, podobnie jak my, w dużych koloniach, istnieje niebezpieczeństwo, że mają więcej wirusów do przekazania. W latach 1990. pewna kobieta w schronisku dla zwierząt w Australii zmarła z powodu przenoszonego przez nietoperze wirusa lyssa. (Zabroniłbym zoo i sanktuariom zwierzęcym zajmowania się nietoperzami w regionach tropikalnych.)

 

Liberia i Sierra Leone to dwa z zaledwie sześciu krajów na świecie, których przeciętny dochód na głowę jest niższy dzisiaj niż był 50 lat temu i dlatego są tak podatne na epidemię. Kluczową lekcją tutaj nie jest spowolnienie lub odwrócenie rozwoju na wiejskich terenach Afryki. Wręcz odwrotnie. Im szybciej wciągniemy więcej obywateli Liberii, Gwinei i Sierra Leone w globalną gospodarkę, by mogli znaleźć pracę w miastach, by stać ich było na przyzwoitą opiekę zdrowotną i by zaczęli jeść żywność ze sklepów zamiast z buszu, tym lepiej.

 

Pierwsza publikacja w Times

 

Reasons to be fearful about Ebola

Rational Optimist, 12 sierpnia 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.