Czy wszystkie martwe dzieci są równe?


Daniel Greenfield 2014-08-09


Kiedy wściekła tłuszcza lewicowców, odziana w kefije, wrzeszczała o Gazie na placach publicznych wszystkich dużych miast, ISIS kontynuował swój ludobójczy marsz na Bagdad. W ciągu ostatnich 24 godzin Jazydzi, mniejszość nie-muzułmańska, uciekli przed ISIS w góry, gdzie ich dzieci umierają z pragnienia.

Brutalna rzeczywistość losu ludzi, schwytanych między brakiem wody a ludobójczą armią, stanowi ostry kontrast do fałszywych twierdzeń o Gazie, gdzie nieustannie wjeżdżają wypełnione towarami ciężarówki z Izraela, także podczas wojny, gdzie pasaże handlowe sprzedają iPhony, a pięciogwiazdkowe hotele oferują ciasta tak wysokie, że pociąć je można tylko z  dźwigu.


Martwe dzieci Jazydów nie wywołują żadnego protestu, ani masowego oburzenia. Histeryczne wiece poparcia dla Gazy nie zamienią się nagle w wiece przeciwko ISIS. Jeśli zapytasz jakiegokolwiek gniewnego, białego hipstersa z plakatem przedstawiającym martwe niemowlę, dlaczego tak jest, odpowiedzią będzie jakieś mamrotanie, że: „To wina Busha” lub „To wina Tony’ego Blaira”.

 

A na początku tego stulecia też byli na ulicach, potępiając każdy ruch zmierzający do usunięcia Saddama Husajna od władzy. Martwe dzieci zagazowane przez Saddama, wraz z dziećmi w jego więzieniach, były niestety mniej fotogeniczne niż dziwnie jasne dzieci z Hamaswood w Gazie.

 

Anna, dwuletnia dziewczynka, której stopy zostały zmiażdżone przez torturujących ją katów Saddama, nigdy nie miała dla nich znaczenia. Nie dbają o dzieci, ani o umierające dzieci Jazydów w Iraku, dzieci torturowane w więzieniach Saddama Husseina, ani nawet o martwe dzieci w Gazie, używane za życia przez Hamas jako ludzka tarcza, a potem, po ich śmierci, wykorzystywane na plakatach, którymi wymachują wściekli marksiści jak taranem propagandowym.

 

Kiedy myśleli, że to Izrael zbombardował plac zabaw koło obozu uchodźców al-Szati, zabijając dziewięcioro dzieci, wpadli w mordercze paroksyzmy oburzenia. Kiedy okazało się, że odpowiedzialna za śmierć tych dzieci była rakieta Hamasu, która spadła “zbyt wcześnie”, zamilkli. 

 

Równie mało interesuje ich 3-letnia dziewczynka z Gazy zabita przez rakietę Hamasu w pierwszych dniach wojny. 

 

To samo działo się w 2012 r., kiedy martwe 11-miesięczne niemowlę, poprzednio zdjęcie-symbol z pierwszych stron gazet, zapadło w nicość, kiedy okazało się, że tę śmierć spowodowała rakieta Hamasu. To samo zdarzyło się z Hadil al-Haddad, 2-letnią dziewczynką w Gazie, która przeszła od zdjęcia-symbolu do zapomnianych wiadomości, kiedy okazało się, że i w tym przypadku rakieta Hamasu była odpowiedzialna za jej śmierć

 

Jednak fotografie tych martwych i rannych dzieci, wraz z martwymi dziećmi z Syrii i może wkrótce martwymi dziećmi Jazydów, będą nadal pokazywane na złośliwych i gniewnych wiecach przeciwko Izraelowi.

 

Gdyby prawdziwie dbali o dzieci, byliby co najmniej tak samo oburzeni, poruszeni i zbolali z powodu śmierci dziecka z rąk Saddama Husajna, z powodu dzieci zabijanych przez terrorystów z ISIS, dzieci ginących z rąk żołnierzy amerykańskich i brytyjskich. Ale martwe dzieci irackie spotykały się z ich całkowitą obojętnością, a martwi bojówkarze Al-Kaidy budzili ich święte oburzenie.

 

Gdyby obchodziły ich dzieci, to śmierć dziecka izraelskiego lub muzułmańskiego z rąk Hamasu znaczyłaby dla nich tyle samo, co śmierć dzieci na krwawych plakatach, którymi wojowniczo wymachują.

 

Ale śmierć dziecka nie obchodzi ich i nigdy nie obchodziła.

 

Nie kochają dzieci, ani dorosłych. Oni tylko nienawidzą. Martwe dzieci są dla nich jedynie obrazami, których używają bezwstydnie w atakach na swoich wrogów ideologicznych.

 

Kiedy Izrael wycofał się z Gazy, raport Biura ONZ-u do Koordynacji Spraw Humanitarnych odkrył uderzający wzrost przemocy wewnętrznej, jako że większość zgonów była teraz powodowana walkami między klanami

 

Podczas walk w 2007 r. między Izraelem a Hamasem, równie wiele dzieci palestyńskich zginęło w walkach klanowych, co w nalotach izraelskich. A w odróżnieniu od nalotów, śmierć dzieci w walkach klanowych nie jest przypadkowa.

 

Jest małym, brudnym sekretem, że choć tożsamość palestyńska jest równie fałszywa jak banknot trzydolarowy, tożsamość klanowa jest potężną siłą. Ponadto, często trudno powiedzieć, czy terroryści Hamasu i Fatahu należą do danego ruchu z powodu osobistych przekonań, czy dlatego, że z danym ruchem związany jest ich klan. 

 

Hamas i Fatah to nie tylko ideologie. Są to rozbudowane klany rodzin, które walczą o ziemię, honor i pieniądze. 

 

Początki walki Izraela z terroryzmem idą wstecz do klanu al-Huseini, który przybył do Jerozolimy po wyprawach krzyżowych i od tego czasu próbował przejąć kontrolę nad miastem i nad wszystkim innym.

 

Do wybitnych członków tego klanu zalicza się mufti Hitlera, Hadż Amin al-Huseini, i Jaser Arafat. (Arafat jednak był bardziej bezpośrednio związany z klanem Al-Kudwas, mającym swoje macki od Iraku do Egiptu. Oba te klany uważają się za rodzaj arystokracji, co jest kolejnym faktem, który czyni ich postkolonialne pozy uciskanych ludów groteską śmiechu wartą.)

 

Muzułmańskie dzieci, ginące w walkach między olbrzymimi klanami, których lokalne odgałęzienia twierdzą, że są przywódcami ludu palestyńskiego, choć walczą z równą zaciekłością o kontrolę nad Syrią i Irakiem, nie są tematem, który interesuje któregokolwiek z wymachujących plakatami. Otwórz nieco szerzej drzwi, a cała zadufana kampania załamuje się w nieskładne beczenie, kiedy starają się uzasadnić nadrzędność jednej grupy terrorystycznej nad drugą w oparciu o twierdzenie, że to oni właśnie wywodzą się z klanu Proroka Mahometa.

 

To są rzeczy, o których się po prostu nie mówi.  

 

Kiedy inspektor ONZ-u i aktywista antywojenny Scott Ritter odwiedził Irak Saddama Husajna, natknął się na więzienie, które, cytuję: “wydawało się być więzieniem dla dzieci – maluchów i dzieci ze szkół podstawowych - których jedynym przestępstwem było to, że byli dziećmi ludzi, którzy wypowiadali się przeciwko reżimowi Saddama Husajna. To była przerażająca scena”.

 

Ritter odmówił dalszego nagłaśniania tego, “ponieważ to, co zobaczyłem, było tak straszne, że może to być użyte przez tych, którzy chcą promować wojnę, a właśnie teraz ja promuję pokój”.



Scott Ritter, który był później aresztowany za namawianie na seks nieletnich dziewczynek w Internecie, nie promował pokoju. Nie bardziej niż wymachujący plakatami w Londynie, Sydney i Montrealu. Walczył o utrzymanie Saddama Husajna przy władzy. Ale był gotowy do poświęcenia dla tego celu prawdy o więzieniach pełnych dzieci.

 

Był gotowy poświęcić małe dziewczynki, takie jak Anna, której stopy zostały zmiażdżone w komorze tortur, żeby utrzymać Saddama Husajna przy władzy. Ritter był gotowy to zrobić, ponieważ jego moralność była taka sama jak Saddama. 

 

To jest ta sama postawa, jaką mają ci ludzie wymachujący plakatami zarówno wobec dzieci z Gazy, Iraku i niezliczonych innych miejsc na świecie. Używają ich, by prowadzić wojnę w imię pokoju, gdy tylko się do tego nadają.

 

A kiedy te dzieci giną zabijane przez rakiety Hamasu, w wyniku walk klanowych, kiedy zabija je ISIS i cała mordercza zgraja islamskich terrorystów, porzucają je jak wczorajsze śmieci.

 

Dla Hamasu i jego popleczników, którzy na całe gardło wrzeszczą “Wolna Gaza”, dzieci – martwe lub żywe – są tylko kolejną bronią propagandową w arsenale terrorystycznej teokracji.  

 

Są gotowi ochoczo przyzwolić Hamasowi na dalsze zabijanie dzieci żydowskich i muzułmańskich w imię wojny Hamasu.

 

Are all dead children created equal

Sultan Knish, 8 sierpnia 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Daniel Greenfield

Amerykański pisarz i publicysta, mieszka w Nowym Jorku. Prowadzi stronę internetową Sultan Knish.