Pozostałe wiadomości ze świata


Andrzej Koraszewski 2014-08-06

Wieszanie ludzi na krzyżach nie jest odległą barbarzyńską historią, Turcy stosowali tę praktykę w podbitych krajach (a i u siebie podczas ludobójstwa Ormian), całkiem niedawno widzieliśmy ukrzyżowanych w Iranie, teraz tę znaną praktykę przywrócili do życia bojownicy Islamskiego Państwa, którego flagi widzimy coraz częściej w zachodnich stolicach. W dawnych czasach modne było włóczenie trupów zbitych wrogów końmi, dziś używa się do tego celu motocykli i samochodów.


Czytelnicy śledzący również moją stronę na Facebooku powtarzali ostatnio w różnych słowach, że mieszkamy w raju.  Goszczący u nas Jerry Coyne codziennie donosił z Dobrzynia, publikując mnóstwo zdjęć z naszego domu, z ogrodu, z sadu, ze spacerów nad Wisłę. W doniesieniach królowała oczywiście Hili, którą Jerry fotografował gdzie mógł, ze szczególną pasją robiąc zdjęcia, kiedy razem z naszym psem, Cyrusem, towarzyszyła nam podczas spacerów nad rzekę.

 

Małgorzata odwiozła Jerrego na dworzec we Włocławku, nasza pustelnia znów jest pustelnią. Na spacer poszedłem sam, czyli tylko z psem i kotem, odrywając się od przygotowywanego do publikacji tekstu pakistańskiego publicysty o narastającym podobieństwie jego ojczyzny do nazistowskich Niemiec, o masowych mordach szyitów i muzułmanów Ahmadi, o terrorze, który przeradza się w systematyczne ludobójstwo.

 

Jak zwykle zagapiłem się na obłędnie piękny widok Włocławskiego Zalewu, zrobiłem kilka zdjęć.



Gapiąc się na nieodmiennie zatykającą dech w piersiach panoramę, miałem w świadomości sprawdzane dziś wiadomości ze świata. Uświadomiłem sobie, że przeżyłem długie życie nie doświadczając koszmarów wojny. Urodziłem się na jej początku, kiedy się kończyła, miałem niespełna pięć lat. Wojna była opowieścią wzmocnioną pojedynczymi obrazami, z poczuciem niepewności czy to rzeczywiście pamięć, czy wyobrażenia relacji. Przejazd przez Warszawę w styczniu 1945 roku pamiętam na pewno. Pamiętam ruiny, czy mi się zdaje, czy pamiętam również leżące ludzkie trupy?

 

Wcześniej mieszkaliśmy w Konstancinie pod Warszawą. Pamiętam, albo mi się zdaje, że pamiętam, wybuchy bomb. Reszta życia była śledzeniem wojennych koszmarów z odległości.

 

Dzień dzisiejszy, podobnie jak wczorajszy, przedwczorajszy i wiele innych zdominowany jest przez wydarzenia w Gazie, sprzeczne relacje i sprzeczne opinie.

 

Przypomniałem sobie stacjonującą w Gazie fińską dziennikarkę, Helsingin Sanomat, która powiedziała  w swoim doniesieniu o rakietach odpalanych z szpitalnego dziedzińca, a kiedy fragment tego doniesienia został opublikowany na YouTube z tłumaczeniem na język angielski, a następnie na jednym z blogów, korespondentka napisała z oburzeniem: „Proszę nie używać mojego doniesienia w propagandzie proizraelskiej.”

 

Działając na obszarze, na którym życie dziennikarzy jest w ogromnym niebezpieczeństwie, mogła to zrobić ze strachu, jej obszerniejsze wyjaśnienie wskazuje raczej na syndrom sztokholmski lub autentyczną sympatię dla Hamasu.

 

Dlaczego w tym właśnie momencie przypomniała mi się młodziutka Zeinab Badawi? Urodzona w Sudanie, ale wychowana w Wielkiej Brytanii, w końcu lat 80. pojawiła się w londyńskiej telewizji Chanell 4, zawsze w drugiej, tej mniej ważnej części dziennika, zapowiadana formułką: „Pozostałe wiadomości, Zeinab Badawi”. Badawi jest dziś słynną, wielokrotnie nagradzaną dziennikarką BBC, a jej niedawny wywiad z Hanan Ashrawi na temat rządu jedności OWP z Hamasem to popis uległości i nagłej niekompetencji tej w innych sytuacjach znakomitej, zawsze świetnie przygotowanej do wywiadów i błyskotliwej dziennikarki.

 

W mojej pamięci pozostała jednak śliczna, rzeczowa i inteligentna dziewczyna, prezentująca ćwierć wieku temu „pozostałe wiadomości”. Patrząc na przeciwległy brzeg, który niegdyś był pod zaborem niemieckim, przypomniałem sobie migawkę z oglądanego dziś filmu. Są tam również zdjęcia  z demonstracji w Australii, gdzie podczas protestu przeciw operacji izraelskiej w Gazie powiewały flagi ISIS (Islamskiego Państwa Iraku I Syrii). Flagi ISIS pojawiały się ostatnio na ulicach wielu innych miast krajów zachodnich.  



Zawróciłem w kierunku naszego sadu, mając w głowie powtarzającą się frazę „pozostałe wiadomości”. W drugiej części dziennika układ wiadomości bywa bardziej chaotyczny niż w pierwszej, priorytety są mniej wyraźne, praktyka nakazuje, żeby sport i ciekawostki upychać na samym końcu. Oglądając się za psem i kotem przypominałem sobie o czym dziś czytałem.

 

W Nigerii bojownicy Boko Haram, jak twierdzi strona inquisitr.com, osiągnęli nowe szczyty barbarzyństwa: zakładali porwanym małym dziewczynkom kamizelki z dynamitem i puszczali je na wolność, kiedy dzieci wracały do swoich, zdalnie odpalali ładunek. Opisujący te działania prawdopodobnie nie wiedzieli, że ta praktyka była już stosowana wcześniej, przez ludzi mocno wierzących w tego samego Boga.

 

W Iraku kilka dni temu bojownicy ISIS zdobyli trzy miasta zamieszkałe głównie przez wyznających islam Kurdów i przez chrześcijan, około 200 tysięcy ludzi uciekło w góry. Bojownicy ISIS urządzali masowe egzekucje Kurdów, zarówno szyitów, jak i sunnitów oraz chrześcijan.



Dla wzmocnienia terroru bojownicy ISIS (które ostatnio zmieniło swoją nazwę na krótszą – Islamskie Państwo), obcinają swoim przeciwnikom głowy i wystawiają je na pokaz, by nikt nie miał wątpliwości, co czeka stawiających opór. Kolejne zdjęcie z konieczności jest bardziej niż drastyczne.



W tym regionie wieszanie ludzi na krzyżach nie jest odległą barbarzyńską historią, Turcy stosowali tę praktykę w podbitych krajach (a i u siebie podczas ludobójstwa Ormian), całkiem niedawno widzieliśmy ukrzyżowanych w Iranie, teraz tę znaną praktykę przywrócili do życia bojownicy Islamskiego Państwa, którego flagi widzimy coraz częściej w zachodnich stolicach. W dawnych czasach modne było włóczenie trupów zbitych wrogów końmi, dziś używa się do tego celu motocykli i samochodów.

 

Wśród nowych zdobyczy bojowników Islamskiego Państwa jest największa tama w Iraku.  Znajdująca się w pobliżu Mosulu tama na rzece Tygrys, przy której jest zasilająca północne tereny Iraku elektrownia. Doniesienia nie są pewne, podobno walki trwają, podobno oddziały kurdyjskie nadal bronią dostępu do tamy, a tylko pobliskie pola naftowe zostały opanowane. Możliwość zdobycia tamy i znajdującej się przy niej elektrowni przeraża rząd w Bagdadzie. Wysadzenie w powietrze tej tamy grozi zalaniem wielu irackich miast. W obliczu tej perspektywy doniesienia o tym, że bojownicy Islamskiego Państwa przejęli duże zapasy broni chemicznej i już zaczęli jej używać, spadły na dalszy plan.

 

Wiadomości z Syrii spadły z wokandy, walki oczywiście trwają, miasta są obracane w gruzy, ale poszukiwanie doniesień z dzisiejszego dnia natrafia na trudności. BBC World dowiedziało się od mieszkającego w Turcji syryjskiego działacza praw człowieka, Mustafy Osso, że w jednym miejscu ludność wiejska odparła atak bojowników IS. O innych walkach w Syrii BBC nie ma informacji.  

doniesienie ilustruje poniższe zdjęcie (mało prawdopodobne, aby to była opisywana wioska):



Wśród ciekawostek jest informacja o pięciominutowym oświadczeniu króla Arabii Saudyjskiej, Abdullaha, które zostało odczytane przez spikera saudyjskiej telewizji. Król oznajmił, że w Gazie Hamas jest winny za masakrę. Saudyjski król nie tylko potępił Hamas i inne organizacje religijne za terroryzm, ale powstrzymał się przed jakimikolwiek oskarżeniami czy żądaniami pod adresem Izraela.

 

„Jest rzeczą karygodną i haniebną, że ci terroryści robią to wszystko w imię religii, zabijają ludzi, których zabijania Allah zabronił,  że masakrują zwłoki, odczuwając dumę z tego powodu i chwaląc się tym publicznie (...) Zohydzili obraz islamu, który jest czysty i humanitarny, oczernili go przez swoje zło, przez swoje działania, przez niesprawiedliwość i swoje zbrodnie.”

 

Ta wypowiedź saudyjskiego króla jest nie tylko całkowicie sprzeczna z całą tradycją rządzonego przez niego kraju, ale również z najnowszymi wypowiedziami amerykańskiego Departamentu Stanu, Sekretarza Generalnego ONZ czy francuskiego ministra spraw zagranicznych – pomyślałem wracając do domu już między rzędami drzew wiśni.