Szczur i mangusta: bajka współczesna


Noru Tsalic 2014-07-02

<div>Sprowadzone jako naturalne deratyzatory, mangusty wkrótce okazały się jeszcze jednym szkodnikiem...</div>

Sprowadzone jako naturalne deratyzatory, mangusty wkrótce okazały się jeszcze jednym szkodnikiem...



Nie, to nie zdarzyło się “dawno temu w odległej galaktyce”. To zdarzyło się na archipelagu hawajskim; i wszystko zaczęło się pod koniec XIX wieku. W owym czasie karaibscy właściciele plantacji byli zmęczeni nieustanną wojną ze szczurami na polach – gryzoniami, które pożerały ich cenną trzcinę cukrową. W 1872 r. facet o nazwisku W.B. Espaut wpadł na oryginalny pomysł: czemu nie sprowadzić kilku mangust indyjskich – tych bezpretensjonalnych ssaków znanych jako entuzjastyczni łowcy szczurów.

Espaut pojechał do Indii, złapał kilka mangust i sprowadził je na Jamajkę. Dumny ze swojego osiągnięcia napisał nawet artykuł, wychwalający mangustę jako najlepszą rzecz od czasu pokrojonego bochenka chleba. Te mięsożerne ssaki mnożyły się i prosperowały. Zjadały dużo szczurów, ale także, jak wyjaśniał z satysfakcją Espaut:


"węże, jaszczurki, kraby, ropuchy i larwy wielu chrząszczy oraz gąsienice są niszczone”.


Tę gorąca pochwałę dostrzegli hawajscy plantatorzy trzciny cukrowej, których także dręczyła plaga szczurów. Sprowadzenie na Hawaje mangust jako naturalnych deratyzatorów wydawało się takim eleganckim rozwiązaniem. Co prawda w 1883 r. pewien mądry farmer hawajski napisał list do “Planter Monthly”, doradzając ostrożność:


"Można kwestionować, czy mądre będzie wprowadzenie tego zwierzęcia na wyspy. Byłoby ważne dowiedzieć się najpierw więcej o naturze tego stworzenia, bo mogą okazać się złem”.


Kto jednak słucha takich proroctw nieszczęścia? Po co ciężko pracować przy polowaniu i wyłapywaniu szczurów, kiedy można po prostu pozwolić mangustom na rozprawienie się z nimi? „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Niech żyje sojusz między człowiekiem i mangustą!


...podczas gdy szczury nadal mnożyły się i prosperowały.
...podczas gdy szczury nadal mnożyły się i prosperowały.

Problem – jak się wkrótce okazało – polegał na tym, że mangusty zabijały nie tylko szczury; zabijały ptaki, zjadały jaja, owoce, użyteczne gady, nawet małe jelonki. To prawda, mangusty także polowały na szczury i wiele ich zabijały, ale daleko nie wszystkie. W rzeczywistości gryzonie nadal rozmnażały się – i to samo robiły mangusty. Co gorsza, zarówno szczury, jak mangusty są nosicielami choroby o nazwie leptospiroza, która może być śmiertelna dla człowieka. Krótko mówiąc, zamiast pozbyć się jednego szkodnika, nieszczęśni Hawajczycy mieli teraz dwa. Do dnia dzisiejszego muszą używać trucizny i pułapek – tylko teraz walczą zarówno ze szczurami, jak i z mangustami.


Ponieważ prezydent USA Barack Obama spędził dzieciństwo na Hawajach, można by oczekiwać, że wie o tym historycznym błędzie. A byłoby to pożyteczne, bo z tego wynika ważna lekcja.


W niedawnych dniach gang fanatyków religijnych opanował duże połacie tego, co kiedyś nazywało się Syrią i Irakiem. Uważają się za przedstawicieli Boga na ziemi i mają zamiar wszystkim dostarczyć radości średniowiecznego islamu sunnickiego – bo inaczej wszyscy gorzko pożałują. Krótko mówiąc – są szkodnikami. I to niebezpiecznymi: już zabili niezliczone tysiące ludzi – głównie muzułmanów szyickich i alawitów.


Co więc należy zrobić? USA, Wielka Brytania lub NATO mogliby, oczywiście, interweniować militarnie. Ale wplątanie się w kolejną wojnę w Domu Islamu jest niepopularne wśród społeczeństw zachodnich; i walka z ISIS mogłaby wywołać niezmierne niezadowolenie szejków naftowych, którzy uchodzą za „sojuszników” Zachodu na Bliskim Wschodzie.


Dlatego też przedstawiono pomysł zlecenia problem ISIS Iranowi. W końcu szyicka Republika Islamska jest jedyną rzeczą, której sunniccy fanatycy nienawidzą bardziej od liberalnej demokracji. „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Lub „zwalczaj ogień ogniem”. Albo jakikolwiek z wielu wyświechtanych banałów, jakich używają politycy, by usprawiedliwić moralnie odrażające czyny.


Sekretarz stanu John Kerry nie tracił czasu i rozpoczął rozmowy w tej sprawie z reżimem mułłów. Zapytany, czy możliwa jest kooperacja militarna, Kerry odpowiedział:


"Nie wykluczyłbym niczego, co byłoby konstruktywne i dostarczyło prawdziwej stabilności".


Stabilności??  A co z moralnością? Co ze zdrowym rozsądkiem? Czy nie jest to ten sam reżim, który wziął amerykańskich dyplomatów jako zakładników – gwałcąc odwieczne reguły zachowania? Czy nie jest to ten sam reżim, który jest winny masowych mordów niewinnych ludzi, zarówno w Iranie jak za granicą?


Ale pomysł walki z zarazą ISIS przez popieranie równie złośliwej zarazy mułłów, jest nie tylko mdląco niemoralny – jest także niewiarygodnie głupi. Tak, „głupi” jest jedynym sposobem określenia tego, kto nieustannie powtarza te same błędy, nigdy nie wyciągając z nich wniosków. Czy nie popełniliśmy już wiele razy dokładnie tego rodzaju błędu??? Czy Zachód nie wspierał pieniędzmi, bronią i wsparciem „moralnym” (zarówno bezpośrednio jak poprzez Arabię Saudyjską) dżihadystów afgańskich przeciwko szkodnikom radzieckim – tylko po to, by „dostać w zamian” talibów i ich „gości” z Al-Kaidy? Czy Zachód nie wspierał bezwzględnego dyktatora Saddama Husajna przeciwko irańskiemu „wspólnemu wrogowi” i czy ta bliskowschodnia wersja Frankensteina nie prześladowała później nasjego narodu i całego regionu?  W rzeczywistości także program nuklearny mułłów – który Zachód teraz rozpaczliwie stara się powstrzymać – narodził się z obaw islamskiego Iranu przed Irakiem, popieranym przez Zachód i uzbrojonym w broń masowego zniszczenia. Co więc, zdaniem panów Obamy i Kerry’ego, ma zdarzyć się tym razem, kiedy wygląda, jakby Zachód miał poprzeć potencjalnie nuklearny Iran w starciu z sannickimi ekstremistami? Gdzie na przykład stanie, ich zdaniem, sunnicki nuklearny Pakistan wobec takiego konfliktu??


To nie jest “realpolitik”; to jest naprawdę, naprawdę zły pomysł. Równie nieprzemyślany jak sprowadzenie mangust, by zwalczały szczury – ale nieskończenie bardziej niszczący. Podobnie jak nieszczęśni farmerzy hawajscy z pewnością wylądujemy z dwoma szkodnikami. Na dodatek uzbrojonymi w broń jądrową!


The rat and mongoose modern fable

Politically-incorrect Politics, 28 czerwca 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Noru Tsalic

Izraelski bloger, obecnie pracuje w Wielkiej Brytanii.