Zaproszenie na wspólne polowanie
Tak kończyło się polowanie. Lönnstedt jednak bardziej interesowało to, jak się zaczynało.
Zauważyła, że zawsze zaczyna się, kiedy jedna ognica podpływa do drugiej, z pyskiem skierowanym w dół, rozpościera płetwy piersiowe i szybko faluje płetwą ogonową. Po kilku sekundach powoli porusza jedną płetwą piersiową, a potem drugą. Partnerka niemal zawsze odpowiada falowaniem własnych płetw i para wyrusza na poszukiwanie ofiar.
Lönnstedt nigdy nie widziała takiego pokazu w innej sytuacji niż przed rozpoczęciem wspólnych łowów. Wyglądało to na informację o wyraźnym znaczeniu: „Zapolujmy”.
Lönnstedt przetestowała tę interpretację eksperymentalnie. Umieszczała jedną ognicę (Dendrochirus zebra) w akwarium podobnym do labiryntu. Za przezroczystą przegrodą z jednej strony akwarium było sześć smacznych ryb kardynałek. Druga ognica była na drugim końcu akwarium, zasłonięta nieprzezroczystą przegrodą.
Po tym, jak Lönnstedt dodała kardynałki, pierwsza ognica spędzała więcej czasu w pobliżu miejsca zdobyczy. Ale także wielokrotnie porzucała te smaczne kąski i płynęła na drugą stronę labiryntu, żeby stawać przed drugą ognicą. Tam często robiła wyraźne pokazy płetwami.
Pokazy płetwami zdarzały się tylko, kiedy w akwarium była i zwierzyna, i inny drapieżnik do zwerbowania. Drugi drapieżnik nie musiał być ognicą tego samego gatunku – jest ich dziesiątki – ale musiała to być ognica. Jeśli potencjalny partner należał do ryb strzępielowatych, ognica nie wykazywała nim zainteresowania.
Po połączeniu sił obu ognic Lönnstedt usuwała przegrody i pozwalała im działać. Pracując jako zespół para chwytała niemal dwukrotnie więcej ryb niż każda z nich mogłaby to normalnie zrobić samodzielnie.
“Od lat 1980. były anegdotyczne informacje o wspólnym polowaniu ognic – mówi Lönnstedt. – Nasze badanie po raz pierwszy pokazało eksperymentalnie, że rzeczywiście tak jest. To są bardzo ciekawe zwierzęta ze skomplikowanymi zachowaniami społecznymi i są nieprawdopodobnie sprawne w chwytaniu zdobyczy”.
“Zdumiewająca jest ta praca” – mówi Redouan Bshary z uniwersytetu w Neuchâtel, który bada zachowania ryb. „Zachowania społeczne ryb są znacznie bardziej skomplikowane niż zakładano uprzednio. Odejście od niesłychanie interesującego bodźca – potencjalnej zdobyczy – żeby zwerbować partnera, którego początkowo nie widzą, sugeruje planowanie i świadomość jego obecności”.
W zeszłym roku Bshary pokazał, że ryby strzępielowate z raf koralowych używają specjalnych gestów, by zwerbować mureny. Te dwie ryby polują razem. Wijąca się murena wygania zdobycz, która kryje się w szparach i załomkach, a szybka ryba strzępielowata chwyta ofiarę, która wypływa na otwarte wody.
W tych pogoniach partnerzy jedynie polują obok siebie i polegają na uzupełniających się sprawnościach. Ognice robią coś znacznie bardziej imponującego: pracują razem, by zagonić zwierzynę i wymieniają się po kolei, by ją zabijać.
Obecnie Lönnstedt chce dowiedzieć się nieco więcej o tym, jak koordynują swoje ruchy. Dlaczego ryba, która inicjuje polowanie, zawsze płynie pierwsza? I dlaczego wymieniają się – czy jest to wspólna strategia, czy też ryba po prostu potrzebuje czasu, by odpocząć po ataku? I wreszcie, czy pokaz rozpostartych płetw, który rozpoczyna polowanie, rzeczywiście przekazuje informację? Czy jest to tylko sygnał „chodź zapolować ze mną”, czy też przekazuje informację, gdzie jest żywność, tak jak słynny taniec pszczół?
PS: Ognice znane są ze swojego bolesnego jadu, co Lönnstedt doświadczyła osobiście. „To jest potwornie bolesne” – mówi. Obecnie nosi specjalne rękawice, by ich nie przebiły kolce. Chociaż, jeśli to zawodzi, gorąca woda może trochę złagodzić ból. „Jeśli jesteś na łodzi, dobrze jest zawsze mieć ze sobą wrzątek w termosie jako dodatkowe zabezpieczenie”.
Źródło: Lönnstedt, Ferrari and Chivers. 2014. Lionfish predators use flared fin displays to initiate cooperative hunting. Biology Letters http://dx.doi.org/10.1098/rsbl.2014.0281
Lionfish have a lets hunt together signal
Not Exactly Rocket Science, 24 czerwca 2014
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Ed Yong
Mieszka w Londynie i pracuje w Cancer Research UK. Jego blog „Not Exactly Rocket Science” jest próbą zainteresowania nauką szerszej rzeszy czytelników poprzez unikanie żargonu i przystępną prezentację.
Strona www autora