Zgwałcili i powiesili


Phyllis Chesler 2014-06-02


W ubiegły czwartek wcześnie rano znaleziono dwie nastoletnie dziewczynki, w wieku 14 i 15 lat, powieszone na drzewie mango w Uttar Pradeś, gdzie zostawiła je banda gwałcicieli. Obie były Dalitkami, czyli z kasty “nietykalnych”.

Władze w północnych Indiach ogłosiły tego samego dnia, że aresztowano trzech mężczyzn, w tym dwóch policjantów, podejrzanych o zbiorowy gwałt i zabicie dwóch nastoletnich sióstr. Trzech policjantów usunięte ze służby, ponieważ odmówili rejestracji zgłoszenia o zaginięciu dziewczynek, kiedy zgłosiły się na komisariacie ich rodziny. Inspektor policji powiedział: „Sądzimy obecnie, że dziewczynki zostały zaatakowane, bo należały do niskiej kasty”. Post mortemustaliło, że zostały wielokrotnie zgwałcone, a następnie powieszone.


Mimo faktu, że Indie są konstytucyjną demokracją i nowoczesnym krajem, system kastowy pokutuje tam nadal. Hinduskie morderstwa honorowe dokonywane są głównie z powodu naruszenia systemu kastowego. Ogólnie rzecz biorąc kobiety z kasty „niedotykalnych” są uważane za dopuszczalny łup i to także przez mężczyzn z tej kasty.


Przemoc seksualna wobec kobiet jest olbrzymim problemem, nie tylko w Indiach, ale także w całej Azji Środkowej i Południowowschodniej, jak również na zdominowanej przez hindusów wyspie Bali. Film z 2013 r. Bitter Honey, o hinduskiej poligamii na Bali pokazywał, w jaki sposób kobieta jest traktowana przez policję (nawet kiedy towarzyszy jej matka), kiedy zgłasza pobicie lub zgwałcenie przez męża lub obcego mężczyznę. Policjant nawet nie patrzy na nią, odwraca się, odchodzi, albo gapi się na nią zdumiony jej bezczelnością. Często sprawca i jego rodzina przekupują policję, a wtedy policja grozi kobiecie, jeśli ośmiela się podtrzymywać swoje zarzuty.


W Indiach szalejące, publiczne nękanie seksualne dziewcząt i kobiet znane jest jako "drażnienie suki". Gwałty pojedyncze i gwałty zbiorowe są pandemiczne. Podobna sytuacja jest w Pakistanie i Afganistanie. Policja w Indiach jest skorumpowana, ofiary gwałtu obawiają się przyznać, bo oznacza to zrujnowanie reputacji własnej i swojej rodziny oraz możliwości przymusowego zamążpójścia za gwałciciela. Ofiary nie chcą zostać raz jeszcze zgwałcone przez policję. Policjanci masowo przyjmują łapówki, a wielu po prostu podziela pogląd gwałcicieli o kobietach będących naturalnym łupem mężczyzn.


Gwałt połączony z morderstwem spotyka się z potępieniem i Indie są dziś wstrząśnięte z powodu mordu na dwóch nastolatkach. A gdyby to był „tylko” gwałt?


Ofiara gwałtu jest uważana za “niewinną”, tylko jeśli zostaje zamordowana – a i to pod warunkiem, że nie była prostytutką lub niezależną kobietą.


Byłam jedną z organizatorek pierwszej w historii USA konferencji na temat gwałtów. W 1971 roku na spotkaniu pod hasłem “Speak Out” w Nowym Jorku, jedna kobieta za drugą podchodziły do mikrofonu, żeby opowiedzieć, jak ją zgwałcono w Stanach Zjednoczonych. W owym czasie przyznanie się do tego, że się zostało zgwałconą, było uznawane za hańbę. To było tabu. Ofiary nigdy nie były uważane za niewinne. Uważano, że musiały być „prowokujące”, że kłamią, że są prostytutkami. Ławy przysięgłych wolały wierzyć oskarżonemu, a nie ofierze. Kobiety zasiadające na ławach przysięgłych nie chciały rujnować życia mężczyzn, którym współczuły, i nie chciały wierzyć, że ofiara gwałtu była bez winy. Gdyby uwierzyły, znaczyłoby to, że to samo mogłoby przydarzyć się im także, a to napawało zbyt wielkim strachem.


Wbrew mitom sprawcami większości gwałtów są z reguły mężczyźni, których ofiara zna: sąsiad, członek rodziny, przełożony, współpracownik. Gwałt ma zazwyczaj miejsce w znanym otoczeniu: w akademiku, we własnym domu, w miejscu pracy. Gwałt przez kogoś obcego jest rzadszy – poza przypadkami gwałtów zbiorowych.


Przez ostatnich czterdzieści siedem lat kobiety w Ameryce i w Europie domagały się, by gwałt przestał być piętnem dla ofiary i zaczął być ścigany. Osiągnęłyśmy bardzo dużo – nie dosyć – niemniej dużo. W Stanach Zjednoczonych w sądzie nie wolno poruszać sprawy przeszłości ofiary. Zaczęto rozumieć, że gwałt nie ma nic wspólnego z wzajemnym  pożądaniem, ani nawet z „uzasadnioną” frustracją seksualną, że jego podłożem jest dążenie do poniżenia i upokorzenia kobiety.


Wiemy także, że gwałt ma długotrwałe skutki psychiczne i że nie daje się po prostu o tym  zapomnieć. Nawet jeśli kobieta odmawia zaakceptowania występowania w roli „ofiary”, jeśli upiera się przy kontynuowaniu normalnego życia (a wiele z nich robi to), niemniej będzie prawdopodobnie przeżywała koszmarne sny, nawroty wspomnień, lęki i depresje i przez długi czas może mieć problemy z odzyskaniem zaufania do ludzi. Może nie być w stanie odczuwać radości współżycia seksualnego. Jeśli ofiara gwałtu ma możliwość otwartej rozmowy o tych przeżyciach, te objawy mogą stracić swoją ostrość, ale nic nie może wymazać tych wspomnień.    


Mówi się czasem, że gwałt jest rodzajem “psychicznego mordu”, jest torturą, którą coraz częściej stosuje się jako taktykę wojenną. Wielokrotne, publiczne gwałty zbiorowe dziewcząt i kobiet w Algierii, Bangladeszu, Bośni, Kongo, Gwatemali, Ruandzie i Sudanie są (jeśli gwałciciele należą do innego plemienia lub innej religii), formą czystki etnicznej. W wielu wypadkach ofiara nie chce dłużej żyć. Traci siłę oporu. Jest zhańbiona, obwinia samą siebie; rodzina może ją także obwiniać lub wręcz zabić.


Kiedy czytam o kolejnej historii przemocy wobec kobiet w Uttar Pradeś wręcz z sympatią wspominam Królową Bandytów, Phoolan Devi. W dzieciństwie protestowała, kiedy krewny ukradł ziemię jej ojca – i za karę wydano ją za mąż za 33-letniego mężczyznę, który straszliwie ją bił. Ciągle uciekała. W końcu została wyrzutkiem i znana była jako „zbiegła żona”.


Phoolan została dacoit, bandytką, została porwana przez mężczyzn z wyższej kasty, przetrzymywana przez trzy tygodnie i wielokrotnie gwałcona. Uciekła z pomocą ludzi z własnej kasty i dalej prowadziła życie poza prawem. Wraz ze swoją bandą zemściła się na mężczyznach, którzy ją porwali i zamordowała ich wszystkich. Po odsiedzeniu kary więzienia Phoolan kandydowała w wyborach, wygrała i reprezentowała Uttar Pradeś w parlamencie.


Fakt, że kobieta może kontynuować życie, a nawet odnosić triumfy po doświadczeniu gwałtu, nie znaczy, że nie została straszliwie zraniona.


Odmowa akceptacji takiego traktowania jest wśród kobiet hinduskich i muzułmańskich coraz wyraźniejsza. W Indiach obserwujemy rewolucję Różowych Sari – kobiety, które wspierają się wzajemnie, noszą różowe sari i otwarcie występują przeciw mężczyznom, którzy pobili lub zgwałcili jedną z nich.


Hinduski działacz Tapan Ghosh znany jest z bohaterskiego ratowania dziewcząt hinduskich, które zostały porwane przez muzułmanów, siłą nawrócone na islam, zgwałcone i “wydane za mąż”. Przywraca je ich rodzinom i ich społeczności.


Kilka lat temu słyszeliśmy o Nujood Ali, niewiarygodnie bohaterskiej dziesięcioletniej dziewczynce z Jemenu, która uciekła od maltretującego ją męża i zażądała rozwodu. Był to pierwszy tego rodzaju czyn w kraju, w którym nadal wydaje się za mąż ośmioletnie dziewczynki.


Zmuszona przez ojca do poślubienia mężczyzny trzykrotnie od niej starszego, mała Nujood Ali została wysłana z domu rodziców do męża i jego rodziny w odległej wiosce w Jemenie. Tam we dnie maltretowała ją fizycznie i emocjonalnie jej teściowa, a w nocy gwałcił ją jej mąż. Złamał złożoną przysięgę, że poczeka ze stosunkami seksualnymi aż Nujood będzie starsza, zgwałcił ją w noc po ślubie. Miała wtedy dziesięć lat.


Nujood uciekła – nie do domu, ale do sądu w stolicy kraju, zapłaciwszy za jazdę taksówką kilkoma ukrytymi monetami. Kiedy znana prawniczka jemeńska (Shada Nasser) dowiedziała się o jej losie, wzięła sprawę Nujood i rozpoczęła walkę z archaicznym systemem w kraju, w którym niemal połowa dziewcząt zostaje wydana za mąż, kiedy jeszcze są niepełnoletnie. Międzynarodowy rozgłos i sądowe zwycięstwo w kwietniu 2008 r., był początkiem trwającej do dziś debaty w Jemenie.


Te pojedyncze przypadki stają się powoli symbolami sprzeciwu. Podobnie było z Muchtaran Bibi (Muchtar Mai), młodą kobietą z Pakistanu, która została zgwałcona przez mężczyzn z wyższej kasty, którzy w ten sposób chcieli ją zmusić do milczenia o innym ich przestępstwie.  Uciekła i nie zamilkła ze wstydu. Nie popełniła samobójstwa. Bibi nie dołączyła również do przestępczej bandy, żeby dokonać zemsty. Mimo wielokrotnych gróźb śmierci Muchtaran Bibi ścigała przestępców na drodze prawnej – i wygrała. A potem zaczęła ratować, chronić i edukować inne kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji. Nadal jej życiu zagraża niebezpieczeństwo i musi mieć ochronę policyjną.


Mam nadzieję, że będzie coraz więcej kobiet takich jak Nujood Ali, Mukhtaran Bibi (ale również takich jak Phoolan Devi). Ich odwaga budzi podziw. Ryzykują życie, ale odmawiają życia w poniżeniu i upokorzeniu.


Ogromnym wysiłkiem na Zachodzie udało się zmienić mentalność społeczeństwa, jednak jeśli świat ma być cywilizowanym miejscem, zmiana sytuacji kobiet musi mieć charakter globalny. Jest to mrówcza praca, w którą wszyscy rozumiejący jej znaczenie muszą się zaangażować.


Czy śmierć tych dwóch dziewczynek skłoni nowego premiera Indii, Narendę Modiego, do podjęcia radykalnych kroków zmierzających do prawnej delegalizacji systemu kastowego, jak również do bezwzględnego ścigania i z czasem zlikwidowania epidemii przemocy seksualnej wobec dziewczynek i kobiet? To zależy również od reakcji reszty świata.



Girls raped and hanged

Breibart, 29 maja 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Phyllis Chesler

Emerytowana profesor psychologii City University of New York, współzałożycielka Association for Women in Psychology oraz National Women's Health Network.