EU finansuje terroryzm
Przywódcy Autonomii Palestyńskiej, pozwalają sobie mieć odmienne zdanie w kwestii takich przejawów cywilizacji i rządów prawa: dla nich umyślne zamordowanie niezaangażowanych w walkę cywilów jest nie tylko usprawiedliwione, ale wręcz „heroiczne”, pod warunkiem, że ci cywile są izraelskimi Żydami; tym bardziej, jeśli morderstwo zostało dokonane przed podpisaniem Porozumień z Oslo (tj. momentu, kiedy Arafat został zmuszony, by – przynajmniej teoretycznie – odrzucić drogę terroryzmu i zobowiązać się do wynegocjowanego rozwiązania).
W celu złagodzenia nędzy i umożliwienia funkcjonowania „umiarkowanemu” kierownictwu palestyńskiemu Unia Europejska (a także wiele rządów europejskich, włącznie z rządem Wielkiej Brytanii) przekazują do AP znaczne sumy z pieniędzy podatników. W rzeczywistości Unia Europejska (a nie bogate w naftę Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie lub Katar) jest największym donatorem. Pozornie fundusze europejskie nie idą na płace dla uwięzionych terrorystów, ale dla ludzi pracujących dla rządu palestyńskiego; na przykład, dla nauczycieli w Gazie, których wyrzucił z pracy Hamas po przejęciu władzy, a którzy otrzymują obecnie płace od AP (z funduszy UE), żeby … nie uczyli. Jest to jednak sprawa dużo poważniejsza niż tylko marnowanie ciężko zarobionych pieniędzy podatników europejskich. Fakt, że te fundusze pokrywają płace pracowników rządowych, pozwala AP na skierowanie innych funduszy na zapłaty dla uwięzionych terrorystów.
Finansowanie terroryzmu jest nielegalne; płacenie pensji nauczycielom nie jest nielegalne. Skutek jest jednak ten sam – w praktyce hojne dotacje Europy przyczyniają się do nagradzania i dawania motywów do terroru.
I nie jest to jedyny sposób, w jaki politycy europejscy nadużywają naszych pieniędzy. Zarówno UE, jak wiele rządów europejskich finansuje także organizacje ekstremistyczne w Izraelu. Zbadajmy na przykład sprawę tak zwanego Israeli Committee Against House Demolitions (ICAHD) [Komitet Izraelski Przeciwko Burzeniu Domów]. Wśród swoich donatorów organizacja ta podaje Komisję Europejską i rząd Hiszpanii.
Pozornie ICAHD skupia się na sprzeciwie wobec burzenia domów palestyńskich przez władze izraelskie. Jest to jednak tylko przykrywka, zaprojektowana na rzecz łatwowiernych donatorów, którzy zadowalają się przeczytaniem nazwy organizacji. W rzeczywistości, sprzeciw wobec burzenia domów jest minimalnym, niewiele znaczącym szczegółem w wielkich planach tej organizacji; tym, o co ICAHD naprawdę walczy, jest zburzenie państwa Izrael.
Nie jest też tak, że ICAHD w jakikolwiek sposób ukrywa swoje zamiary. Wręcz przeciwnie, deklaruje na swojej oficjalnej witrynie internetowej – po angielsku, słowami swojego założyciela Jeffa Halpera (marksisty starego stylu, który łączy wygląd Fidela Castro ze strategiami przypominającymi Stalina) – że popiera „dwunarodowe państwo Palestynę/Izrael”. Rozwiązaniem całego problemu jest, według Jeffa Halpera, jedno państwo, które będzie „zbudowane jako zaledwie słaba jednostka administracyjna zamiast być strażnikiem tożsamości narodowej”.
Takie państwo, być może nazwane „Kanaan”:
“będzie państwem federalnym ‘wielką koalicją’ dwóch ludów, w którym dzięki wyborom proporcjonalnym, decyzje dotyczące całej populacji będą miały powszechne poparcie”.
Ale “wielcy myśliciele”, tacy jak Halper, nie kłopoczą się takimi drobiazgami. Wręcz przeciwnie: w jego „wspaniałej wizji” pozbycie się państwa żydowskiego jest zaledwie pierwszym etapem. Ostatecznym rozwiązaniem jest, oczywiście, całkowite pozbycie się państw narodowych i zastąpienie ich „Bliskowschodnią Konfederacją Kultur i Ludów”, która będzie obejmowała nie tylko nowoutworzony „Kanaan”, ale także Jordanię, Liban, Syrię i Irak. Łatwizna; Halper przechodzi do „zaprojektowania” głównych „organów rządzących” swojej nowej „jednostki politycznej”:
- „Zgromadzenie ludowe będzie reprezentować wiele grup etnicznych i kulturowych regionu, z których wiele jest przywiązanych terytorialnie (Beduini, Druzowie, Czerkiesi, Samarytanie, Alawici, Maronici, Roma, Ormianie, Żydzi Mizrachi, Grecy i inni).
- Zgromadzenie Narodowe będzie reprezentować tych, którzy wolą identyfikować się ze swoimi społecznościami narodowymi, których przywiązanie terytorialne często pokrywa się (Palestyńczycy, Izraelczycy, Jordańczycy, Syryjczycy i Libańczycy, może także Kurdowie i inni).
- Zgromadzenie Religii będzie reprezentować tych wielu, dla których tożsamość religijna jest centralna, jeśli nie nadrzędna (muzułmanów, żydów i chrześcijan z ich mnóstwem wyznań, niektóre nakładające się na identyfikację narodową, plus Bahajowie, Samarytanie, Druzowie i inni).
- Zgromadzenie Wolnych, dla ludzi takich jak ja i prawdopodobnie większość z was, którzy to czytacie, będzie reprezentować i dawać wyraz obywatelom Konfederacji, którzy wolą identyfikować się wyłącznie jako jednostki lub z każdą tożsamością, jaka wyłoni się sytuacji pan- i post-państwowości, albo dla których uczestnictwo w szerszym organie politycznym uzupełni ich uczestnictwo w innych Zgromadzeniach; wreszcie,
- Zgromadzenie Grup Politycznych będzie reprezentować elektorat zorganizowany wokół przecinających kwestii i ideologii (ruchy polityczne i partie, zgrupowania religijne, takie jak Hezbollah i Hamas, feministki i społeczności LGBT, środowiskowcy i przedsiębiorcy, by wymienić tylko kilka).”
Pomijając „drobną trudność”, jakiej spodziewają się ludzie tacy jak ja, w doprowadzeniu do sytuacji, w której tacy miłośnicy demokracji jak Hezbollah i Hamas będą demokratycznie dzielić salę „Zgromadzenia” z feministkami i organizacjami LGBT (Przypuszczalnie izraelskimi, jako że żadna taka organizacja nie istnieje w świecie arabskim) wszystko to podejrzanie wygląda – zależnie od twojego tła kulturowego – jak albo „Era Mesjańska”, albo bliskowschodnia reinkarnacja dobrego, starego Związku Radzieckiego. Nie kłopocz jednak Halpera praktycznymi kwestiami; sprowadzona do podstaw jego logika jest prosta: Arabowie palestyńscy i Żydzi izraelscy nie umieją znaleźć sposobu na zakończenie konfliktu? Dorzuć więc Alawitów z Syrii, szyitów z Iraku i Libanu, sunnitów; i na dokładkę także Kurdów, chrześcijan i Druzów – z których wszyscy tkwią głęboko w zażartych, pełnych przemocy konfliktach. Walka z pożarem przez wylewanie benzyny na płomienie. Znakomity pomysł!
Ludzie o zdrowych zmysłach uznają rozważania tego pana za absurdalne urojenia odurzonego ideologią marzyciela (szczodrze zakładam nieobecność bardziej chemicznych rodzajów odurzeń). I rzeczywiście, jak sam Halper jest zmuszony zauważyć, jego „Komitet Izraelski Przeciwko Burzeniu Domów” jest… pozbawiony Izraelczyków. Słowami Halpera:
“Jesteśmy jedną z najlepiej znanych organizacji izraelskich za granicą […] Ale jesteśmy jedną z najmniej znanych organizacji izraelskich w Izraelu”.
Przemawiając na jednej z “imprez” ICAHD, założyciel tej grupy skarżył się, że: “Mamy internacjonałów, mamy Palestyńczyków, ale nie mamy żadnych Izraelczyków, nawet jako działaczy […] Po prostu nie przychodzą. To wykracza poza ich zainteresowania”.
Ale dla marksisty starego stylu, takiego jak Halper, niepowodzenie w przekonaniu rodaków środkami demokratycznymi jest nieważne; zawsze przecież istnieją środki niedemokratyczne:
“Okupacja skończy się tylko przez nacisk zewnętrzny […] po co więc marnować czas na próby przebicia się do społeczeństwa izraelskiego?”
Lub, jak ujęliby to Stalin i Hitler, po co marnować czas na podporządkowywanie się demokratycznej woli społeczeństwa, kiedy zawsze można ich zmusić, by robili to, co nakazują im ich ideologiczni übermenschen?
Tak więc, utraciwszy nadzieję co do swoich rodaków w Izraelu, Halper zawzięcie łowi “partnerów międzynarodowych”. I odnosi sukcesy – informuje nas, że jego „sieć międzynarodowa” obejmuje obecnie “ muzeum w RPA, palestyńskie centrum pokojowe Beit Arabija i aktywistów w zajętym na dziko budynku w Polsce”.
Choć to wszystko brzmi tak niedorzecznie, ten błazen – którego izraelskich zwolenników można policzyć na palcach jednej ręki – jest zapraszany przez niemądrych ludzi Zachodu do „reprezentowania izraelskiego obozu pokoju”. W ten sposób „reprezentował” na niedawnym
festiwalu nienawiści zorganizowanym przez kościół St James Piccadilly w Londynie – na którym stała publiczność nałogowych „krytyków Izraela” gorliwie połykała gromy, jakie ciskał na “okupację” i “apartheid”.
Pytaniem jest jednak, dlaczego Komisja Europejska finansuje – używając ciężko zarobionych pieniędzy podatników – działalność Jeffa Halpera? Dlaczego UE – członek Kwartetu Bliskowschodniego, oficjalnie popierającego rozwiązanie w postaci dwóch państw – daje pieniądze ekipie ideologicznej wyraźnie sprzeciwiającej się temu rozwiązaniu? Dlaczego Unia Europejska (która jest zobowiązana prawem do przestrzegania zasad demokracji liberalnej) finansuje grupkę kawiarnianych marksozaurów, której celem jest zlikwidowanie demokratycznego państwa? Jak zareagowałby rząd Hiszpanii (kolejny donator ICAHD), gdyby Izrael finansował organizację wywrotową, mającą na celu zlikwidowanie Hiszpanii?
Unia Europejska (jak również wiele rządów europejskich) jest winna finansowania terroryzmu i działalności wywrotowej; a jedynym pytaniem jest to – czy jest to wynik tylko niekompetencji, czy też złej woli?
European Uunion, you stand accused of funding terrorism and subversion. How do you plead?
17 maja 2014
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Noru Tsalic
Izraelski bloger, obecnie pracuje w Wielkiej Brytanii.