Wyznanie obojnaka


Marcin Kruk 2014-05-16


Koleżanka zapytała w kawiarni: kim ty właściwie jesteś, lewicowcem czy prawicowcem? Przechyliłem się przez stolik i szepnąłem jej namiętnie do ucha: obojnak, nigdy nie szłom za tłumem, zawsze szłom za rozumem.

Koleżanka polonistka, więc nie miała kłopotów z percepcją, ugryzła ciasteczko i zapytała: Ale gdzie doszłoś?

 

- Nigdzie nie doszłom, lezę, raz tu raz tam, jak mi rozum dyktuje.

- A bardziej na lewo cię zarzuca, czy bardziej na prawo?

- A to różnie – powiedziałom – zastanawiając się zupełnie poważnie - bo to trochę zależy, co mam z lewej, a co z prawej i czasem uciekam, żeby nie wyglądało, że się dołączyłom, a czasem próbuję tłumaczyć, co się zazwyczaj kończy awanturą, bo ci z lewej i ci z prawej, są bardziej przywiązani do swojej tożsamości niż do rozumu i zazwyczaj to albo naszprycowane ideologicznymi steroidami samce, albo suki w rui, a ja mam podejście bardziej platoniczne, chociaż za Platonem jako takim to za bardzo nie przepadam.

 

Lidce najwyraźniej spodobała koncepcja wywiadu rzeki  z obojnakiem, bo wyjęła notatnik i długopis i przybrała profesjonalną minę.

 

- Kiedy pierwszy raz zauważyłoś, że jesteś obojnakiem?

 

Zamyśliłom się nad cappuccino, bo pamiętam, że w dzieciństwie myślałom, że urodziłom się jako lewicowiec, ale chyba bardzo wcześnie musiałom zacząć podejrzewać, że coś ze mną jest nie tak, bo na wiecu „Solidarności” nie wiedziałom, czy jestem na prawicowym zgromadzeniu, czy na lewicowym.  Wiedziałom, że nie wiem i czułom, że nie rozumiem. 

 

Miałom wtedy 13 lat, a było to w kilka miesięcy po przegranej komunistów przy urnach. Na wiecu miejski proletariat pod przewodem takich chłopów, co to sukmany zamienili na sutanny i ze wsparciem styropianowej inteligencji wszyscy razem krzyczeli o zdradzie i chcieli, żeby Jezus był narodowym socjalistą. Poszłom do domu i zapytałom ojca, a on mi powiedział, żebym się nie martwiło tylko patrzyło. Zdziwiło mnie to, bo ojciec się bardzo tym wszystkim cieszył, ale jakby na osobności, prywatnie się cieszył, i wyjaśniał, że nie  lubi machać chorągiewkami. Mówił coś, że historia jest taka chytra, że każdego bestia oszuka.

 

No dobrze, zapytała Lidka, ale kiedy sobie uświadomiłoś, że nie jesteś ani to, ani to?

 

- A to chyba z dziesięć lat później albo więcej. Zauważyłom, że nie wiadomo co jest to, a co tamto. że tu nie ma żadnej jasności, tylko wszystko pomieszane, a czym mocniej się ktoś przyznaje, że jest tym albo tamtym, tym z nim albo i z nią gorzej.

- Nie czułoś się samotne – zapytała Lidka. Musiałom się zastanowić  nad tym pytaniem i doszłom do wniosku, że gdzieś wtedy zaczęłom preferować rozmowy z dziećmi.

 

Lidkę najwyraźniej to zainteresowało, bo ona ma hobby, próbuje zrozumieć, co może skłaniać normalnego człowieka do pracy w szkole.

 

- Myślisz, że dzieci nie mają przesądów – zapytała wyzywająco.

-  Oczywiście, że mają, przesądy mamy od kolebki, to taki ludzki imprinting, ale dzieci mimo wszystko potrafią czasem słuchać, a potem ta umiejętność u większości zanika.     

- A ty byłoś pyszne i chciałoś, żeby cię słuchali – raczej stwierdziła niż zapytała, gryząc ciasteczko ostrożnie, żeby na dłużej starczyło.

 

- Chciałom, żeby umieli dłużej słuchać, zanim zaczną mówić i zagłuszać tym mówieniem  własne myśli.

- Takie szlachetne byłoś, ale im jakiś ideologiczny gender wciskałoś...

- Niczego im nie wciskałom, tylko chciałom, żeby wiedziały jak ciasno jest upakowane DNA w plemniku, on ma tylko główkę i ogonek i musi mieć w tej główce wszystko i szybko ruszać ogonkiem, żeby wygrać.  Chciałom, żeby im się kojarzyło, chociaż jednym się kojarzy lepiej, a drugim gorzej, a znowuż niektórym wcale się nie kojarzy.

- Czyli darwinizm społeczny im pokazywałoś i to darwinizm społeczny na poziomie przedpoczęciowym?

- Przeciwnie, walkę o byt myśli zarażonej przesądem i bez szczepienia skazanej na  śmierć.

 

Lidka ściągnęła usta, co zawsze świadczyło u niej o głębokim namyśle.
- Powróćmy jednak do problemu ideologicznego obojnactwa - powiedziała dopijając swoją kawę i patrząc na nędzne resztki ciasteczka – czyli propagujesz ideę,  że naturalny, stworzony przez Boga, podział na lewicę i prawicę jest nieważny i proponujesz jakąś polityczną tęczowość?

 

Nie wiedziałom co mam odpowiedzieć, bo pomyślałom, że propagowanie mogłoby oznaczać stanowczość, a stanowczość może prowadzić do wojny pozycyjnej między umundurowanymi grupami. Postanowiłom dopić moje cappuccino i poprosić kelnerkę o rachunek.