Technologia jest często matką nauki, a nie odwrotnie


Matt Ridley 2014-05-09

Brytyjski biolog John Gurdon - w 2012 roku został, wraz z Shin'ya Yamanaką, uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny za odkrycie, że dojrzałe komórki mogą być przeprogramowane w komórki pluripotentne (komórki macierzyste).
Brytyjski biolog John Gurdon - w 2012 roku został, wraz z Shin'ya Yamanaką, uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny za odkrycie, że dojrzałe komórki mogą być przeprogramowane w komórki pluripotentne (komórki macierzyste).

Kanclerz George Osborne, wygłosił w ubiegłym tygodniu w Cambridge wykład o nauce, w którym przeciwstawił „nadzwyczajne” osiągnięcia naukowe Wielkiej Brytanii i mówił o „naszej historycznej słabości, jeśli chodzi o przekładanie tych osiągnięć naukowych na dochody komercyjne”. Jest to powracająca skarga na brytyjską politykę w sprawie wykorzystywania nauki, odkrywamy różne rzeczy, a inni na nich zarabiają.

Zdumiewająca zdolność Wielkiej Brytanii do zdobywania najwyższych nagród naukowych – ustępujemy tylko USA w liczbie Nagród Nobla – nie wygasa. Zdobyliśmy 88 naukowych Nagród Nobla, a 115, jeśli doliczyć nagrody w ekonomii, literaturze i nagrodę pokojową. Obejmuje to 12 Nagród w ciągu ostatnich dziesięciu lat i przynajmniej po jednej rocznie przez ostatnich pięć lat. W zeszłym roku jednak zgłosiliśmy mniej patentów niż USA, Japonia, Niemcy, Francja lub Korea Południowa i widzieliśmy wiele odkryć brytyjskich skomercjalizowanych przez innych: grafen, sekwencjonowanie DNA, WWW, żeby wymienić tylko kilka. A więc zgadza się, jesteśmy dobrzy w nauce, ale marni w budowaniu nowych dziedzin wytwórczości.

 

Reakcją rządu na tę sytuację jest zachęcanie do zgrupowań firm high-tech, tak jak wokół Cambridge z jego 1500 firmami technologicznymi oraz popieranie „katapult” technicznych, żeby pomóc wystartować raczkującym przemysłom w ośmiu dziedzinach technologii, w których Wielka Brytania ma potencjalne prowadzenie. Przykładem jest centrum produkcyjne w Coventry z jego ekspertyzą w druku 3D.

 

Większość firm zgrupowanych wokół Cambridge przeniosła się tam, żeby być bliżej uniwersytetu; nie wyrosły z uniwersytetu. Nowe technologie zazwyczaj rodzą sie z istniejących technik i wykorzystują naukę, by pomogła w tym procesie, rzadziej są produktem  nauki. Koncepcja, że innowacja pojawia się, ponieważ w jeden koniec rury wkładasz naukę, a technologia wychodzi drugim końcem, datuje się od Francisa Bacona i jest w znacznej mierze mitem.  Historia pokazuje, że nauka (publiczna) jest córką techniki (prywatnej), praktyczne innowacje inspirowały rozwój nauki. Dobre uniwersytety rozumieją to i przystosowują swoje programy badawcze do tego, co interesuje przemysł.

 

Maszyna parowa doprowadziła do zrozumienia termodynamiki, nie zaś odwrotnie. Przemysł barwiarski napędzał chemię. Centryfuga i krystalografia rentgenowska, rozwinięte dla przemysłu włókienniczego, doprowadziły do odkrycia struktury DNA. Sekwencjonowanie DNA (technologia brytyjska) doprowadziło do genomiki (nauka międzynarodowa). Rozwój telefonów komórkowych, szczelinowanie i wyszukiwarki nie zawdzięczają niemal niczego badaniom uniwersyteckim. Oczywiście, firmy, które uczyniły te przełomowe odkrycia zwróciły się później do uniwersytetów w poszukiwaniu wykształconego personelu i o pomoc w rozwiązywaniu problemów przez zamawianie badań z konkretną specyfikacją. Ale ważne przełomy mniej zawdzięczały filozoficznym rozważaniom naukowców niż majsterkowaniu inżynierów.

 

Dwadzieścia lat temu ekonomista Partha Dasgupta wskazał, że “republika nauki”, z jej naleganiem na to, by wyniki były dostępne, a nagrodami były wyróżnienia i prestiż, różni się bardzo od sprywatyzowanego świata techniki, gdzie liczą się patenty i zyski. W artykule napisanym z Paulem Davidem stwierdził: „Nowoczesne społeczeństwa potrzebują obu mocno osadzonych społeczności i muszą dbać o zachowanie synergicznej równowagi między nimi”.

 

Być może więc problemem brytyjskim jest to, że jesteśmy dobrzy w części publicznej, ale nie w części prywatnej. Ponieważ odnosimy sukcesy w nauce, dzielimy się wynikami ze światem, ale sami czerpiemy z tych sukcesów zbyt małe korzyści. Nie jest to aż tak proste. Terence Kealey, wicekanclerz Buckingham University, jeden głównych autorytetów w ekonomii nauki, przedstawił mocną tezę — podbudowaną niedawno oznaką szacowności ekonomicznej, modelem matematycznym — że nauka nie jest czystym “dobrem publicznym”, tak jak na przykład światło z latarni morskiej.

 

Chociaż naukowcy dzielą się wiedzą, nie jest ona automatycznie dostępna dla “każdego przechodnia lub osoby o przeciętnym stopniu ciekawości”, mówi profesor Kealey i jego współautor Martin Rickett. Aby włączyć się w rozmowę, musisz mieć wiedzę, która pochodzi z wykształcenia w tej konkretnej dziedzinie nauki. I dlatego firmy prywatne chętnie gromadzą się wokół Cambridge, żeby uzyskać ekspertyzę i kontakty i podsłuchiwać, jak naukowcy gawędzą na uniwersytecie, a także, kiedy razem piją kawę, czy jedzą lunch.

 

Ten model matematyczny pokazuje, że w badaniach istnieje “punkt zwężenia”, kiedy to badacze potrzebują zachęty, bo podzielić się swoją wiedzą z innymi. Jest wiele przykładów, kiedy rząd dawał taką zachętę i robił to dobrze. Profesor Kealey mówi więc, że ponieważ pan Osborne tworzy nowe instytucje ułatwiające dzielenie się wiedzą i zaufaniem między uprzednio oddzielonymi sektorami (szczególnie uniwersytetami i przemysłem), to robi coś korzystnego, jak wykazuje zarówno teoria, jak i historia: jest to jedna z dziedzin, w której można pokazać, że działanie rządu jest rzeczą dobrą.

 

Nawiasem mówiąc, historia dostarcza niewiele poparcia dla powszechnie żywionego poglądu, że szczodre finansowanie nauki przez rząd daje w wyniku szybszy wzrost gospodarczy.  Pod koniec XIX i na początku XX wieku Francja i Niemcy w znacznej mierze finansowały naukę z funduszy publicznych, podczas gry Wielka Brytania i Ameryka tego nie robiły. Kraje anglosaskie rozwijały się szybciej. I na każdy przykład nieoczekiwanych korzyści dodatkowych z publicznego finansowania nauki jest mnóstwo jest przykładów prywatnego finansowania, które dało publiczne efekty, (WWW została wynaleziona przez Sir Tima Berners-Lee, żeby fizycy mogli dzielić się rezultatami). Sputnik, pionierska rosyjska sonda kosmiczna, czerpał szeroko z przedwojennych badań, finansowanych prywatnie przez Roberta Goddarda, wspieranego przez Guggenheimów.

 

W 2003 r. OECD opublikowała pracę o “źródłach wzrostu w krajach OECD” między 1971 i 1998 rokiem, odkrywając ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, że podczas gdy prywatnie finansowane badania i rozwój stymulowały wzrost ekonomiczny, publicznie finansowane badania nie miały w ogóle żadnego wpływu na gospodarkę. Jest możliwe, że wydatki rządowe na niewłaściwe dziedziny nauki powstrzymują ludzi przed pracą nad właściwym – z punktu widzenia gospodarczego – rodzajem nauki. Jest zbyt wiele ezoterycznych projektów, które zupełnie nie interesują pobliskiego przemysłu.

 

Nie znaczy to, że powinno skończyć się z publicznym finansowaniem nauki. Biorąc pod uwagę fakt, że rząd zabiera niemal połowę PKB i wydaje te wspólne pieniądze na wiele rzeczy, byłaby wielką szkodą, gdyby żadna część z tej puli nie znalazła drogi do nauki, tego wielkiego triumfu naszej kultury. Fizyk amerykański, Robert Wilson, zapytany na przesłuchaniu przed Kongresem podczas zimnej wojny o to, jak akcelerator cząstek przyczyniłby się do obrony kraju, odpowiedział, że nie ma on „nic wspólnego z bezpośrednią obronnością naszego kraju, poza tym, że pomaga w uczynieniu go krajem wartym obrony”.

 

Pierwsza publikacja w Times

Technology is often the mother of science, not vice versa

Rational Optimist, 4 maja 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.