Miss apartheidu


Andrzej Koraszewski 2014-03-09


W biblijnej “Pieśni nad pieśniami” Izrael jest oblubienicą. Piękna starożytna poezja liryczna została prawdopodobnie podkradziona przez kapłanów dla celów narodowo-religijnych. Nie pierwsza i nie ostatnia kradzież dóbr intelektualnych.

Dla współczesnej zachodniej lewicy i prawicy Izrael jest Miss Apartheidu. Tydzień orwellowskiej nienawiści do Izraela to tylko okazja do śpiewania głośniej tego, co śpiewają każdego dnia.


Wśród różnych przykładów żydowskiego zła zdarzają się również fakty zbliżone do prawdy. Antysyjoniści kochają informację, że w dzielnicach ortodoksyjnych Żydów religijni fanatycy wymuszają oddzielenie kobiet i mężczyzn i zmuszają kobiety do siadania z tyłu autobusu. No cóż, te opowieści są prawdziwe, a jeden z takich incydentów skończył się właśnie w sądzie. Sprawa ciągnęła się długo, bo wykroczenia, za które Szlomo Fox skazany został w Tygodniu  Izraelskiego Apartheidu na pobożne życie w izraelskim więzieniu, miało miejsce w grudniu 2011 roku.


Pobożny Szlomo Fox z charakterystyczną dla nazbyt głęboko wierzących wszelkich wiar szarmancką kurtuazją nakazał dziewiętnastoletniej wówczas żołnierce, Doron Matalon, przejście do tylnej części autobusu. Jak twierdził, jej piękno wystawia na pożądanie, albo zgoła na niezdrowe chucie, pobożnych młodych mężczyzn.


Doron Matalon nie widziała powodu, dla którego miałaby podporządkować się wezwaniom  pobożnego męża, na co dowiedziała się, że jest dziwką. Żołnierka, nie chcąc korzystać z umiejętności bojowych nabytych w armii, rozpłakała się, a współpasażerowie wezwali policję.       

Sprawa trafiła do sądu i pobożny Żyd został skazany za molestowanie seksualne jako, że powodem jego chamskich wrzasków była płeć osoby, na którą wrzeszczał, tak więc będzie się teraz kiwał do ściany za kratkami.


Zbiegiem okoliczności, gdy tryby machiny izraelskiej sprawiedliwości dosięgły chałatu pobożnego chama, Doron Matalon konkurowała z innymi mieszkankami swojego kraju o tytuł Miss Izraela. Miss Izraela na rok 2014 została pochodząca z Maroko, zajmująca się na co dzień grafiką komputerową, Mor Maman, (zdjęcie poniżej)  



Natomiast Doron Matalon dotarła na piątą pozycję, ale z powodu udanego wkręcenia pobożnego Żyda w tryby izraelskiej machiny sprawiedliwości zdobyła tytuł Izraelskiej Dziewczyny Roku.  Bez wątpienia Doron Matalon w finale konkursu piękności prezentowała się świetnie:



Ale jako tegoroczna „Dziewczyna Izraela” podoba mi się jeszcze bardziej. Niestety szczegółowe doniesienia prasowe są dostępne tylko w języku hebrajskim, ale nie mogę oczywiście wykluczyć możliwości, że pobożnego Żyda skazała sędzia, będąca Arabką. Izraelski apartheid znam tylko z drugiej ręki i czasem sam już nie wiem, komu wierzyć.

Nie wiem, czy można ufać parlamentarzyście z RPA Kennethowi Meshoe, który oskarżenia Izraela o to, że jest państwem apartheidu, nazwał „nieprawdziwymi i nikczemnymi”. Kenneth Meshoe mówił:

 

Jako czarny Południowoafrykanin, urodzony w apartheidzie, w administracyjnej stolicy RPA, Pretorii, wiem, czym był apartheid. Ja tego doświadczyłem, moi rodzice tego doświadczyli. Ale będąc wielokrotnie w Izraelu wiem, że w tym kraju nie dzieje się nic, co albo widziałem, lub o czym czytałem, co mogłoby być porównywane do apartheidu w RPA.

 

Przypomnijmy główny powód, dla którego Nelson Mandela poszedł do więzienia. Dlaczego był zaangażowany w walkę zbrojną? Walczył o prawo do głosowania. O prawo do wybierania przywódców, którym się wierzy, o prawo do swobody poruszania się i podróżowania, prawo do mieszkania, gdzie się chce, prawo do wykształcenia i prawo do leczenia w szpitalu lub przychodni własnego wyboru.

 

Mandela walczył o te rzeczy, bo czarni nigdy ich nie mieli w swoim własnym kraju. Na przykład, kiedy miałem pójść do białego lekarza… białego lekarza, który zgadzał się na przyjmowanie czarnych pacjentów, musiałem iść do tylnej poczekalni, do specjalnie wydzielonego pomieszczenia, dokąd szli czarni pacjenci białych lekarzy. Nigdy nie mogliśmy wejść przez te same drzwi, których używali biali.

 

Porównajmy to z Izraelem. Kilka lat temu mój czarny przyjaciel pojechał do Izraela, gdzie miał wypadek i musiał iść do szpitala. Kiedy wrócił do RPA, opowiadał każdemu, komu mógł, że ludzie mówiący o apartheidzie w Izraelu, mówią nonsensy.

 

„Kiedy byłem w szpitalu w Izraelu – opowiada wszystkim – po prawej stronie spał Żyd, a po lewej muzułmanin palestyński. A między palestyńskim muzułmaninem a Żydem był ten czarny Południowoafrykanin”. W prywatnej rozmowie Palestyńczyk w szpitalu powiedział mu: „Ta gadka ‘Izrael jest państwem apartheidu’ jest tym, co mówią politycy. Tego nie doświadczamy na co dzień”.

 

Wszyscy musimy zrozumieć, że ci, którzy mówią, iż to, co dzieje się w Izraelu, jest jak apartheid w RPA, minimalizują cierpienia jakie my, czarni, znosiliśmy w RPA. Unieważniają ból, jakiego doświadczaliśmy w RPA.

 

Gdyby apartheid w RPA był tym, co ludzie widzą w Izraelu, nie byłoby żadnej potrzeby walki zbrojnej, nie byłoby żadnej potrzeby, by Nelson Mandela szedł do więzienia, bo miałby wszystkie prawa, jakie mają Arabowie w Izraelu.

 

W sądach izraelskich są sędziowie, którzy nie są Żydami. W RPA w czasie apartheidu nie mogłoby być niczego takiego. Są nieżydowscy nauczyciele, którzy uczą żydowskie dzieci.

 

Ci nie-Żydzi w Izraelu mają wszystko, czego my, nie-biali w RPA w czasach apartheidu nigdy nie podzielaliśmy z białymi w RPA. Większość ludzi w RPA wie o tym. Wiedzą, że nazywanie Izraela państwem apartheidu jest kłamstwem; że to, co my przecierpieliśmy w RPA, nie dotyka nikogo w Izraelu. Ale do tych Południowoafrykanów, którzy wierzą w te kłamstwa o Izraelu, mówimy: Pojedźcie do Izraela, Pojedźcie i zobaczcie sami.

 

Powiedzcie nam: gdzie widzicie Palestyńczyków, którzy muszą znosić to, co my znosiliśmy w czasach apartheidu?

 

Jako członek parlamentu RPA i w imieniu milionów czarnych obywateli tego kraju mówię: My wiemy, czym naprawdę był apartheid i dlatego proszę tych w USA, Europie i wszędzie indziej na świecie, którzy oskarżają Izrael, że jest apartheidem, by przestali to robić.

 

Szkodzicie prawdzie. Szkodzicie wszelkim szansom pokoju na Bliskim Wschodzie. A przede wszystkim, niszczycie pamięć prawdziwego apartheidu.

 

Oskarżenie, że Izrael jest państwem apartheidu, jest kłamstwem o prawdziwym apartheidzie.

 

Walczący z (izraelskim) apartheidem nie lubią dyskutować o faktach.  Kiedy studentka  z Nowego Orleanu napisała artykuł prostujący kłamstwa na temat Izraela, bywalec lewicowych salonów, Richard Silverstein, na swoim Facebooku podał link do jej tekstu i napisał:  „Wreszcie to zrobili, znaleźli Murzynkę syjonistkę. Wuj Tom tańczy z radości.”

 

Naprawdę nie wiadomo komu ufać w tych sprawach. O istnieniu strasznego apartheidu w Izraelu zaświadczają ludzie z pięknymi nickami i z jeszcze piękniejszymi  tytułami zawodowymi. Czy świadectwo plejady organizacji pozarządowych i korespondentów zagranicznych, dygnitarzy ONZ i AI, biskupów i niektórych znanych ateistów może przeważyć świadectwo jakiegoś byłego niewolnika? Simon Deng był niewolnikiem, dziś mieszka w Stanach Zjednoczonych, bywał w Izraelu i twierdzenia o tym, że Izrael jest państwem apartheidu wywołują u niego podobne oburzenie, jak u  Kennetha Meshoe.

 

Simon Deng, i Kenneth Meshoe zaledwie odwiedzali Izrael, Żydzi mogli ich oszukać. Doktor   Barhoum jest izraelskim Arabem, dyrektorem szpitala w pobliżu granicy z Syrią, który mówi:

 

Decyzja Izraela dostarczenia pomocy Syryjczykom w ich czarnej godzinie jest uznaniem wspólnego człowieczeństwa oraz współczuciem, tu nie ma dla nas rasy, etniczności ani granic.


Utwardzeni w walce z izraelskim rasizmem prawdopodobnie nie obejrzą ani tego filmu, ani filmu z Simonem Dengiem. Twarz Simona Denga, koszmarnie oszpecona przez jego byłych właścicieli, odstrasza ateistycznych bojowników walki z izraelskim rasizmem, zdecydowanie preferują piękną twarz biskupa Tutu, który jest źródłem autorytetu dla wierzących i niewierzących przeciwników izraelskiego apartheidu.



Co do mnie preferuję wice miss apartheidu, pochodzącą z Etiopii ubiegłoroczną Miss Izraela, Yityish Aynaw, której rodzice znaleźli schronienie w Izraelu, kiedy miała 12 lat.



Nie wiem, czy Yityish Aynaw jest osobą wierzącą, czy jest ateistką, w konkursach piękności nie to się liczy.  Moje preferencje, nie są związane z tradycją męskiego szowinizmu (który jest abominacją),  chociaż mogą mieć pewne związki z biologią, o której tak lubimy pisać, ostatecznie nasz zmysł estetyczny nie pochodzi od żadnego boga i dlatego „Pieśń nad pieśniami” dostarcza wrażeń również tym, których nie podnieca ani rasizm, ani religia.