Antysemityzm. Niezamknięta historia


Julian Jeliński 2014-02-09

Problem antysemityzmu w Polsce zasługuje na badania i wiele pozycji poświęconych wyjaśnianiu, opisywaniu tego, poniekąd niezwykłego, fenomenu. Jednak do dziś na rynku wydawniczym brak pozycji popularnonaukowych skierowanych do szerokiego grona odbiorców.

Od lat dostępna jest potężna „Historia antysemityzmu” Leona Poliakova, ale ze względu na objętość (ponad 900 stron) nie jest to pozycja zbyt popularna. Wydane zostały oba tomy „Korzeni totalitaryzmu” Hanny Arendt, w której to pozycji część pierwsza pierwszego tomu poświęcona jest problemowi antysemityzmu. Jednakże antysemityzm nie stanowi tematu dzieła, jest analizowany jedynie w kontekście rodzenia się systemów totalitarnych i późniejszych wydarzeń związanych z II  Wojną Światową. Książkę na temat antysemityzmu napisał także Zygmunt Bauman, ale jego pozycja koncentruje się tylko na Holokauście i próbie wyjaśnienia, jak mogło do niego dojść.

Polskiemu antysemityzmowi książkę poświęciła Alina Cała („Żyd - wróg odwieczny? Antysemityzm w Polsce i jego źródła”), jednak ta 900 stronicowa pozycja po pierwsze wywołała sporo kontrowersji odnośnie merytoryczności tekstu, po drugie zaś nigdy nie pretendowała do popularnonaukowej pozycji przeznaczonej dla szerszego grona odbiorców. Próżno więc szukać na półkach w księgarni książki poświęconej antysemityzmowi, która będzie przystępna i skierowana do szerokiego odbiorcy. [1]


Zmianę tej sytuacji, wprowadza Bożena Keff i jej książka Antysemityzm. Niezamknięta historia, wydana przez wydawnictwo Czarna Owca w roku 2013. Autorka podjęła się niezwykle trudnego zadania – przedstawić jednocześnie historię antysemityzmu, uwzględnić sytuację polskiego antysemityzmu, dzieje współczesne, nie upraszczać wyjaśnień przyczyn antysemityzmu, ale jednocześnie nie zanudzić czytelnika i nie tworzyć kolejnego 1000 stronicowego tomu. Zadanie to wydaje się praktycznie niewykonalne na 260 stronach książki. Jednak Bożenie Keff udaje się w książce spełnić większość tych zadań.

„Antysemityzm. Niezamknięta historia” to książka przede wszystkim popularnonaukowa, więc na pewno znajdą się osoby, których razić będą uogólnienia typu „popularne były postawy”, „wielu ludzi reagowało w ten sposób”. Jednak zważywszy na charakter pozycji były to uogólnienia nieuniknione, by móc jakiekolwiek oceny i tezy zaprezentować. I choć jest to zdecydowany minus książki, zdaje się on być takowym przede wszystkim dla ludzi poszukujących pozycji naukowych, a „Antysemityzm…” do suchej, naukowej narracji nie pretenduje.


Niezaprzeczalną zaletą „Antysemityzmu…” jest moim zdaniem brak usprawiedliwiania, brak szukania wymówek dla antysemityzmu i odwaga autorki, by wyrazić wprost niewygodne dla apologetów tolerancyjnej Polski tezy. Nie znajdziemy, tak popularnych wśród pewnych kręgów publicystów, taktyk przeciwstawiania podłych czynów szlachetnym, z ukrytym założeniem, iż każde szlachetne działanie sprawia, że dziesiątki postaw przepełnionych nienawiścią rasowo-religijną nagle znikają z historii Polski. Autorka nie szuka wyimaginowanych usprawiedliwień dla ksenofobii, przez co jej książka staje się tym ciekawsza (choć jednocześnie trudniejsza w odbiorze dla każdego, kto postrzega rzeczywistość dwuwymiarowo i swoją ojczyznę źródło jedynie prawości, dobra i piękna).

W książce znajduje się szereg ciekawych obserwacji oraz jasnego, zrozumiałego wyjaśniania fenomenu antysemityzmu bez odwoływania się do języka obarczającego winą samych Żydów:

W antysemickiej optyce Żydzi zawsze, bezwyjątkowo, sami byli winni prześladowaniom, jakie na nich spadały. Byli winni jako zabójcy Chrystusa, jako mordercy dzieci, których krwi mieli używać, jako kapitaliści, jako komuniści, jako nieasymilowani, za to, że są obcy, i jako asymilowani, za to, że udają, że nie są, jako zdrajcy Niemiec w I wojnie, jako zdrajcy Polski w latach 1918, 1920, 1939 i 1968. Cokolwiek by na nich nie spadło, można było w myśl wzorca – stosowanego nieświadomie, ale z niezłomną konsekwencją – usprawiedliwić i uzasadnić ich własnymi postawami i czynami. W przeróżnego rodzaju wątkach antysemickich nawet sam Hitler bywa „neutralizowany” tym, że przypisuje mu się żydowskiego dziadka, babkę, czy też mówi się o żydowskim lekarzu, który nie wyleczył jego matki, co spowodowało uraz w psychice Fuhrera. [2]



W tym krótkim fragmencie Keff ujawnia przewrotność zrzucania winy na Żydów za wszelką nienawiść wymierzoną w ich stronę: cechy, przypisywane (często jednocześnie) Żydom mogły się wzajemnie wykluczać, to jednak nie stanowiło przeszkody w tym, by mechanizm „obwiniania” Żydów działał bez zakłóceń. Jednak nawet wzajemne wykluczanie się kolejnych stereotypów nie osłabiają siły antysemityzmu, gdyż „antysemityzm jednak temu też zawdzięcza swoja siłę, że nie jest spójny logicznie i można do niego dodać kolejny dowolny element” [3].

Bożena Keff podważa zasadność nawet stwierdzeń, które zdają się być już zakorzenione w języku i nieszkodliwe. Udaje jej się ukazać, że stoi za nimi błędne postrzeganie, a nawet zaciemnianie problemu, jak w przypadku stwierdzeń (często padających w mediach) o „budzeniu antysemityzmu” w społeczeństwie:

Ale zatrzymajmy się przy sformułowaniu „budzenie” antysemityzmu. Samo to wyrażenie nie mówi o tworzeniu tej postawy, czy jej kreowaniu, „budzić” można bowiem tylko to, co istnieje, ale z jakiegoś powodu weszło w fazę mniej aktywną. I to także jest nieprawda. Antysemityzm nigdy nie śpi, zawsze jest w stanie czuwania, bo jest głęboko wrytym w mentalność sposobem reagowania na rzeczywistość. Charakteryzuje się tym, że sprowokować go może wszystko, bo antysemityzm prowokuje się sam. Załóżmy, że jestem Polakiem i chrześcijaninem i „nielubienie Żydów” jest dla mnie oczywistością, bo w moim otoczeniu „się ich nie lubi”. Mój sąsiad, Polak, może być bardzo elegancki i nie mam mu tego za złe, jeśli jednak Żyd ma nowy garnitur i kapelusz, w których oczywiście nie „chodzi”, ale „paraduje”, mam prawo mieć mu to za złe. [4]  



Fenomen nadawania innego znaczenia zwykłym działaniom, a nawet przypadkom, w oparciu o zmitologizowaną interpretację „użydowiającą” stanowi stale powracający temat w książce Keff. Zwraca ona uwagę, iż „żaden naród w europejskiej chrześcijańskiej tradycji nie został tak zmitologizowany jak Żydzi i żaden nie mógłby zostać tak zmitologizowany bez religijnego powodu.” [4] Ponadto udało się autorce zwrócić uwagę na kolejny ewenement, jakim jest określanie jakiegoś tworu mianem „żydowski”, gdyż można w tym tworze odnaleźć jednostki o pochodzeniu żydowskim, co nie dotyczy innych narodowości, czy religii. Rzeczonym „tworem” może być zarówno partia polityczna, dział administracji państwa, ale także medium (jak np. gazeta, wytwórnia filmowa, a nawet całe Hollywood):

(…) pomimo że wśród rewolucjonistów i wśród władz radzieckiej Rosji było wielu Gruzinów (jak Stalin, Beria, Ordżonikidze i wielu innych), nie mówiono nigdy np. o „gruzino-bolszewii” czy „gruzinokomunie”. Choć urzędem bezpieczeństwa, który z czasem stał się postrachem setek tysięcy ludzi, CZEKA (zwana Czerezwyczajką, od słów „nadzwyczajna komisja”), kierował Feliks Dzierżyński, Polak, i choć pracowali w nim Polacy, nie mówiono, że Czeka jest polską bezpieką prześladującą Rosjan. Podobnie nie kierowano gniewu na Łotyszy, których oddziały strzeleckie wspierały rewolucję etc. Do tych innych narodowości można było mieć sympatię lub jej nie mieć, ale za żadną z nich nie stało ponad tysiąc lat wrogiej wobec niej mitologii, której chrześcijanie uczyliby się od dziecka. [6]

„Antysemityzm…” nie przedstawia jedynie historii dyskryminacji i prześladowań Żydów, stara się też dotknąć problematyki antysemityzmu we współczesnej Polsce. I w tym wypadku, ocena autorki jest zdecydowanie negatywna. Zwraca uwagę na obrzydliwy, z moralnego punktu widzenia, mechanizm „judaizacji wrogów”:

Po 1968 roku liczba Żydów w Polsce jest znikoma, a wątki antysemickie w polityce bardzo obfite. Typowe dla Polski jest to, co się nazywa „judaizacją wrogów”, czyli nazywanie „Żydem” każdego, kto wydaje się wrogi, obcy lub po prostu ma inne poglądy i myśli inaczej. Bycie Żydem nie jest w Polsce nadal neutralnym faktem, zatem nazwanie „Żydem” polityka jest komunikatem, który informuje, że odmawiamy tej osobie kwalifikacji na reprezentanta/reprezentantkę Polaków i osobę z gruntu obcą. Komunikat „Żyd” mówi, że ta osoba nie jest godna zaufania; jest nielojalna, zdradziecka, dopuści się manipulacji, oszustw, kradzieży. [7]

Te mocne słowa opisują sytuację, którą zdajemy się z jednej strony bagatelizować, z drugiej zaś uważać, że ona nie istnieje. To rzeczywiście absurdalne, że wciąż dochodzi do takich zachowań, jak wyszukiwanie domniemanego żydowskiego pochodzenia byłego ministra finansów – Vincenta Rostowskiego – oraz uzasadnianie tym pochodzeniem jego „antypolskich” działań. Trudno więc nie zgodzić się z mocnymi słowami autorki:

Antysemityzm w życiu politycznym III RP nie jest zjawiskiem marginalnym. Postawa ta krzewi się w Polsce tak silnie, jakby zupełnie zapomniano o minionej zagładzie, a nawet jeśli się o niej pamięta, to w taki sposób, jakby niewiele znaczyła. [8]

Znajdziemy też w książce fragment, który wywarł na mnie niezwykle mocne wrażenie. Autorka przywołuje wspomnienia Bolesława Gleichgewichta z Warszawy, z czasów przed II Wojną Światową. Gleichgewicht wspomina wydarzenia na Uniwersytecie Warszawskim i atmosferę, która tam panowała.

(…) Uniwersytet Warszawski, 10 listopada 1937 rok, wykład algebry wyższej profesora Samuela Dicksteina, nestora polskiej pedagogiki i nauki, wdziera się bojówka wszechpolaków, czyli młodych bandytów, z wrzaskiem „Precz z Dicksteinem, bić Dicksteina!”. 86-letni profesor nie rozumie, co się dzieje, jest prawie całkowicie głuchy. 40-letni docent Stanisław Saks, słynny tak z osiągnięć matematycznych jak i z uczestnictwa w powstaniu śląskim, podbiega i wyprowadza Dicksteina z Sali – i z uniwersytetu, na który profesor więcej nie wrócił. [9]

Ciężko mi czytać tę historię i nie zauważyć podobieństw z wydarzeniami, które miały miejsce we Wrocławiu, w związku z wykładem profesora Zygmunta Baumana. To tym bardziej jednak zatrważające, że dziś, ponad 75 lat po „napadzie” na profesora Dicksteina powinniśmy być mądrzejsi o te 75 lat, które doświadczyło Polskę okrucieństwami Holokaustu. Jednak tak nie jest, gdyż wciąż dochodzi do takich wydarzeń.

„Antysemityzm. Niezamknięta historia” Bożeny Keff to książka ważna. Nie tylko dlatego, że stara zmierzyć się z polskim zaprzeczaniem istnieniu negatywnych kart w naszej historii; nie tylko dlatego, iż bez taryfy ulgowej traktuje współczesny, polski antysemityzm. Przede wszystkim dlatego, iż na 260 stronach autorce udaje się nie tylko opisać dzieje prześladowań Żydów oraz ich sytuację w Polsce, ale także skonfrontować czytelnika z bezkompromisową oceną antysemickich uprzedzeń i wszelkich prób usprawiedliwienia tychże.

[1] Warto w tym miejscu wspomnieć o książce Stefana Zgliczyńskiego „Antysemityzm po Polsku”, wydanej w roku 2008, która – choć krótka (zaledwie 140 stron) – stanowi wartą uwagi pozycję, choć koncentrującą się wyłącznie na Polsce.

[2] B. Keff, Antysemityzm. Niezamknięta historia, Czarna Owca 2013, s. 181

[3] Tamże, s. 147

[4] Tamże, s. 96

[5] Tamże, s. 145

[6] Tamże, s. 145

[7] Tamże, s. 208

[8] Tamże, s. 207

[9] Tamże, s. 156-157

_________
Julian Jeliński

Absolent wydziału filozofii, dziennikarz i tłumacz.