Dlaczego poligamia zanika?


Matt Ridley 2014-01-26


Tragiczna śmierć żony ministra w Indiach i przedawkowanie przez „żonę” prezydenta Francji daje niespodziewany wgląd w udrękę, jaką niewierność powoduje w społeczeństwie monogamicznym. W kulturach takich jak Indie i Francja, mężczyźni po prostu nie mogą zbierać nagród seksualnych, które normalnie towarzyszyły dotarciu na szczyty społeczne.

Prezydent Zuma z Republiki Afryki Południowej ma cztery żony i 20 dzieci, podczas gdy pewien kaznodzieja z Nigerii ma podobno 86 żon. Cesarze chińscy narzekali na swoje nieustanne obowiązki seksualne. Skąd taka różnica?


Monogamia u człowieka jest nieustającą zagadką. Jesteśmy wyjątkiem wśród zwierząt: tylko 3 procent ssaków tworzy trwałe pary. Nasi najbliżsi krewni: szympansy, bonobo, orangutany i goryle są odpowiednio rozwiązłe, bardzo rozwiązłe, terytorialnie poligamiczne i haremowo poligamiczne. Wśród małp człekokształtnych tylko gibony praktykują monogamię.


Niemniej jesteśmy wyraźnie monogamiczni, zarówno pod względem instynktu, jak tradycji. Także w społeczeństwach, które pozwalają na poligamię, większość ludzi żyje w parze z jednym partnerem. Komuny wolnej miłości zawsze, bez wyjątku, padały, ponieważ ludzie upierali się przy miłości do poszczególnych osobników.  Ta tendencja do łączenia się w pary zdumiałaby bonobo, wśród których zazdrość seksualna jest najwyraźniej nieznana.


Jesteśmy jak ptaki. Pingwiny i papugi, tak samo jak my, praktykują monogamię w dużych „miejskich” koloniach. Prawdopodobną przyczyną ewolucyjną jest to, że kiedy potrzeba dwojga do wychowania dziecka, samiec ma większe szanse posiadania wnuków, jeśli wkłada wysiłek w jeden lęg niż gdy kocha i porzuca wiele samic. W plejstocenie długie, bezradne dzieciństwo człowieka przypuszczalnie nagradzało sumiennych ojców większą liczbą potomstwa niż mieli bezduszni kobieciarze.


Przy odrobinie sprytu można jednak mieć jedno i drugie. Monogamia i wierność nie są całkiem tym samym. Samice ptaków na ogół lubią trzymać się jednego partnera, który pomaga im wychowywać dzieci, ale często – co pokazują badania DNA – wymykają się i znajdują innego, genetycznie lepszego samca z lepszym upierzeniem lub bardziej zróżnicowanym śpiewem na dostawcę genów tychże dzieci. Sprawni myśliwi w ludzkich społecznościach myśliwsko-zbierackich mają takie same rezultaty.


U naczelnych groźba dzieciobójstwa wydaje się odgrywać istotą rolę w określaniu strategii samic. U wielu małp zwierzo- i człekokształtnych, kiedy nowy samiec przejmuje stado, pierwsze, co robi, to zabija wszystkie niemowlęta, żeby samice jak najszybciej znowu weszły w ruję. Samice goryli, które żyją w małych haremach, często poddane są takiemu losowi. Szympansy unikają tego problemu dzięki systemowi maksymalnej rozwiązłości – każda samica robi wszystko, co w jej mocy, by kopulować z każdym samcem w grupie, aby zamącić kwestię ojcostwa, zapobiegając w ten sposób dzieciobójstwom przez nowego samca alfa. U ludzi strach przed macochami i ojczymami może siedzieć bardzo głęboko.


Tak więc w jakimś punkcie w odległej przeszłości rozwinęliśmy zwyczaj wiązania się w monogamiczne pary. Intelektualiści, od Rousseau do Engelsa i Margaret Mead, odczuwali pokusę spekulowania o rozwiązłej, niedawnej przeszłości ludzi, z której wykrystalizowało się małżeństwo. Początkowe zetknięcia z innymi cywilizacjami opartymi na rolnictwie i pełnymi poligamii, jak w Meksyku lub na Tahiti, wydawały się potwierdzać tę myśl, ale kiedy w XX wieku antropolodzy zaczęli poznawać łowców zbieraczy (podobno najbardziej prymitywny poziom społeczny) zaskoczyło ich, że dominowało w nich małżeństwo monogamiczne. U ludzi monogamia idzie prawdopodobnie setki tysięcy, jeśli nie miliony lat wstecz.

Według tego rozumienia poligamia była głównie aberracją ostatnich 10 tysięcy lat, spowodowaną przez rolnictwo, które pozwoliło na gromadzenie olbrzymich nadwyżek, które możni mężczyźni przekładali na obfite nagrody seksualne. Szczególnie społeczeństwa pasterskie stały się w wysokim stopniu poligamiczne, powodując, że ludzie o imionach takich jak Atylla, Czyngiz lub Timur podbijali inne ziemie, żeby dostarczyć kobiet swoim wygłodzonym seksualnie poddanym: poligamia i przemoc chodzą parami.


Na poligamii wygrywają jednak nie tylko mężczyźni o wysokim statusie, ale także kobiety o niskim statusie. Chłopska dziewczyna, które dołączyła do haremu pałacowego, osiągała bezpieczeństwo, pod dostatkiem jedzenia i dostęp do luksusów, podczas gdy jej brat marniał w celibacie i nędzy. Przegranymi są mężczyźni o niskim statusie i kobiety o wysokim statusie.


Fakt, że mężczyźni o wysokim statusie są atrakcyjni dla kobiet, ma sens ewolucyjny, ponieważ w przeszłości byli prawdopodobnie w stanie zapewnić sukces dzieciom, które spłodzili, a takich mężczyzn pociągają kobiety, jakie Indianie Amazonii nazywają „moko dude”. (Zwrot ten oznacza „dojrzałe”, kiedy mowa o owocach, a w odniesieniu do kobiet: „we właściwym wieku, zdrowiu, jakości genetycznej i bez obciążeń, co umożliwia im wydanie na świat wielu zdrowych dzieci i wnuków”, albo, zwięźlej, „phwoar”.)


Jak to więc możliwe, że prezydent Francji, o statusie monarchy, nie może mieć nawet dwóch kobiet równocześnie? Krok za krokiem, od Odyseusza do Figaro, do Billa Clintona, moralność zachodnia upierała się przy monogamii także dla możnych. Wyraźnie interesy mężczyzn o wysokim statusie i kobiet o niskim statusie przegrały z interesami kobiet o wysokim statusie i mężczyzn o niskim statusie.


Co ciekawe, ten trend trwa mimo zmniejszenia dezaprobaty wobec rozwodów i wspólnego życia bez ślubu. Nikomu nie przeszkadza, że François Hollande nigdy nie wziął ślubu z żadną ze swoich trzech “żon”. Nie znaczy to jednak, że Valérie Trierweiler jest gotowa się dzielić.


Szerzenie się chrześcijaństwa w jego nauczaniem o monogamii i cnocie kobiecej nie mogłoby być lepiej zaprojektowane, by przemawiać do biednych mężczyzn, wielkich przegranych w poligamii. Także demokracja wydaje się nalegać na monogamię. Między Iliadą a Odyseją (jak wskazuje William Tucker w znakomitej książce, która ukaże się wkrótce pod tytułem Marriage and Civilization), pojawia się demokracja i następuje całkowita zmiana od poligamii Agamemnona do pełnej miłości wierności Odyseusza i Penelopy.


W niedawnym artykule zatytułowanym “The puzzle of monogamous marriage” [Zagadka małżeństwa monogamicznego], trzech antropologów amerykańskich argumentuje, że ten trend można wyjaśnić częściowo współzawodnictwem między społeczeństwami. Aby odnieść sukces ekonomiczny, nowoczesne narody muszą zdławić istniejącą w nich przemoc.



Jest to nie do pogodzenia z władcami zagrabiającymi najlepsze dziewczyny: “Tłumiąc współzawodnictwo seksualne i redukując pulę nieżonatych mężczyzn, normatywna monogamia redukuje stopę przestępczości, włącznie z gwałtami, morderstwami, grabieżami i oszustwami, jak również zmniejsza znęcanie się nad innymi… Przez przesunięcie starań męskich z szukania żon na inwestycje rodzicielskie, normatywna monogamia podnosi oszczędności, inwestycje w dziecko i wydajność ekonomiczną”.


Co prowadzi do rozkosznej myśli, że uwodzicielskie skłonności pana Hollande przyczyniły się do stagnacji ekonomicznej Francji.


Artykuł po raz pierwszy ukazał się na łamach Times’a


Why is polygamy declining

Rational Optimist, 24 stycznia 2014

Tłumaczenie M.K.

* Zdjęcia dodane przez redakcję – Hili.



Matt Ridley

Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.