“Guardian”, BBC i nos Mony Lisy


Joe Geary 2014-01-23


Zgadnijcie, co to jest?


Zgadliście? Gratuluję, tak, to jest Bliski Wschód, jak go przedstawia znaczna część mediów, włącznie z “Guardianem” i BBC.


No cóż, w rzeczywistości to nie jest Bliski Wschód. To jest nos Mony Lisy. Ale widzicie obraz, a raczej, nie widzicie go. Widzicie jego maleńki fragment.



W dziedzinie semiotyki i socjolingwistyki istnieje podstawowa zasada znana jako „ramowanie” [framing]. Dobrze wiadomo, że ramy, w jakich historia jest przedstawiona, wpłyną na to, jak przyjmie ją publiczność. Nie jest również kontrowersyjne to, że „ramowanie” nie jest czymś naturalnym i danym z góry, że każdy, kto coś opowiada, ma wybór różnych ram i wybór, jakiego dokonuje, daje istotne zrozumienie tego, jak mamy oceniać zarówno opowieść, jak opowiadającego.


Wracając do pierwotnej analogii, problem z doniesieniami “Guardiana” czy BBC z Bliskiego Wschodu jest taki, że w ogóle nie otrzymujemy ramy. Nie dostajemy nawet zbyt dużo z obrazu.


Dokonują oni świadomego wyboru usunięcia tak wielu elementów kontekstu, jak to możliwe, żeby, po pierwsze, przedstawić relację izraelsko-palestyńską jako wyłącznie konfliktową. Czy słyszymy kiedykolwiek o wielu wspólnych projektach, o izraelskiej pracy pomocowej na Terytoriach lub o opiece medycznej dostępnej dla Palestyńczyków w szpitalach izraelskich? Po drugie, przedstawiana jest jako największa możliwa nierównowaga. Jedna strona ma wszelką siłę jaka możemy sobie wyobrazić, druga jest całkowicie bezsilna.


I po trzecie, jest prostacko, ale uwodzicielsko, przedstawiana jako biały kapelusz kontra czarny kapelusz, a raczej jako biała rasa przeciwko czarnej lub przynajmniej brązowej. Izraelczycy przedstawiani są jako ludzie Zachodu, a więc metaforycznie biali (co za mutacja – od czarniawego Semity do nordyckiego aryjczyka zaledwie w ciągu dwóch pokoleń). Tymczasem Palestyńczycy, jako Arabowie, muszą być metaforycznie ludźmi „brązowymi”. I tak ci dostawcy informacji pozostawiają nas z paskudną narracją o supremacji rasowej, wywołując rozkoszny dreszczyk oburzenia wśród widzów i czytelników.


Wreszcie, stosunek ten jest odarty z całego kontekstu historycznego. Okrutny Goliat po prostu obudził się któregoś dnia i postanowił okupować i uciskać swojego biednego, poniewieranego sąsiada. Najpierw, żeby ukraść jego ziemię, a potem, kto wie, może całkowicie go wygnać. W takich ramach „sprawa” palestyńska jest po prostu sprawą walki o wolność i wszystkie środki zrzucenia jarzma ciemiężcy są usprawiedliwione, nawet największa przemoc.


Spróbujmy jednak spojrzeć na ten cały obraz w jego kontekście regionalnym. „Guardian” i BBC mogliby następująco przedstawić ramy tego konfliktu bliskowschodniego: maleńki kraj, który musiał walczyć o przeżycie w trzech wojnach agresji przeciwko niemu i od 65 lat  jest przedmiotem dzikiego terroryzmu, ale nadal rozkwita jako demokracja z pełnym poszanowaniem rządów prawa – a wszystko to w regionie przepełnionym przemocą, tyranią i nienawiścią. Przy takim ramowaniu niezbędna jest wymiana kapeluszy. Izrael broni się przeciwko wrogom, którzy pragną go zniszczyć po prostu dlatego, że jest inny; jest demokratyczny – co jest niebezpiecznie zaraźliwe – jest nowoczesny, a nade wszystko nie jest arabsko-muzułmański. Przy takim ramowaniu nie jest dłużej tak oczywiste, kto tu właściwie jest Goliatem, ale jest całkiem jasne, kto jest zbójcą, a kto ofiarą. Ponieważ na arabskim Bliskim Wschodzie nie tylko Żydzi, ale także Kurdowie i chrześcijanie są prześladowanymi ofiarami arabsko-muzułmańskiego odrzucenia „innego”, staje się jasne, że to nie Izrael powinien zasiadać na ONZ-owskiej ławie oskarżonych o apartheid i rasizm.  


Albo możemy spróbować trzeciego ramowania. Palestyńczycy i ich Sprawa są podbechtywani, pieszczeni i obejmowani przez potężnych graczy w tym regionie, Iran, Syrię, Turcję i państwa Zatoki z najbardziej cynicznych i wyrachowanych powodów. Po pierwsze, żeby wzmocnić swój prestiż w świecie arabskim, a po drugie, żeby odciągnąć uwagę własnych społeczeństw od upokorzeń, jakie je spotykają z rąk ich władców. Prawdziwy konflikt bliskowschodni, jak to teraz staje się jasne, jest konfliktem między zdominowanym przez szyitów Iranem oraz jego syryjską marionetką, a resztą świata arabskiego, który zdominowany jest przez sunnitów. Palestyńczycy są bardzo użytecznym pionkiem w tej grze. Proszę także zauważyć, że poparcie dla nich nigdy nie jest poparciem dla rozsądnego, wynegocjowanego pokoju z Izraelem. Zamiast tego mobilizuje się Palestyńczyków do jakiegoś nieprawdopodobnego zwycięstwa militarnego, kiedy to Izrael zostanie rzucony na kolana, albo, co jeszcze lepsze, wszyscy Żydzi, do ostatniego, zostaną wygnani z Bliskiego Wschodu. Nie łudźmy się, zarówno sunnici, jak szyici gotowi są walczyć z Izraelem do ostatniej kropli krwi palestyńskiej, a ostatnią rzeczą, jaką chcieliby zobaczyć, jest pokój. Jest to całkiem inna „sprawa” palestyńska niż ta, którą codziennie sprzedają nam BBC i „Guardian”.


Jestem jednak niesprawiedliwy. Czasami istotnie widzimy to:



Co to jest? Ależ, oczywiście, to jest lobby żydowskie. Jedyna część ramy, którą nam pokazują regularnie. Jak często mówiono nam, że poparcie USA dla Izraela jest wyłącznie  wynikiem działalności  niejasnej, ale olbrzymiej potęgi Żydów amerykańskich i ich gór złota? Czy nie jest możliwe, że Izrael jest praworządną demokracją i że nie popieranie Izraela byłoby sprzeniewierzeniem się wszystkim wartościom głoszonym przez USA? Ależ nie, uchowaj Boże.


A dlaczego nigdy nie widzimy tego?



Słusznie. To jest lobby arabskie. Saudyjczycy, Katarczycy, lobby Emiratów – a to poważne pieniądze – nie tylko szastają pieniędzmi w Waszyngtonie i wydają miliardy na broń amerykańską, ale przekupują media dochodami z reklam i finansują uniwersytety na całym Zachodzie (Fundacja Kaddafiego, pamiętacie?), tak wszechobecne na uniwersytetach „katedry bliskowschodnie” są nieodmiennie porządnie proarabskie i antyizraelskie.


Jeszcze ostatnie słowo o tak popularnym w BBC i “Guardianie” memie o kradnącym ziemię Goliacie. Jak to często dokumentowano na tym blogu, olbrzymia większość tych niecnych osiedli, alias „przeszkód dla pokoju”, jest zbudowana na ziemi która w każdym rozsądnym przyszłym porozumieniu będzie częścią wymiany ziemi i będzie częścią Izraela.


A więc, “Guardianie” i BBC, dajcie nam w przyszłości zobaczyć cały obraz we właściwej ramie. Mona Lisa jest znana ze swojego tajemniczego uśmiechu. Prawdopodobnie dlatego, że potrafiła „wyniuchać”, co wy, dwa rżnące głupa typy knujecie.


Jeśli ta zabawa z nosem jest zbyt straszna, to:


Jest tak prawdopodobnie dlatego, że ona połapała się, co wy, dwa rżnące głupa typy knujecie.

 

The Guardian, BBC and Mona Lisa’s nose

 

CiF Watch, 21 stycznia 2014

Tłumaczenie M.K.

 

Joe Geary

Współpracownik CiF Watch, grupy osób monitorujących antysemickie wypowiedzi  w brytyjskim „Guardinie” oraz na łamach ich „Comment is Free”, stosując definicję antysemityzmu  usuniętą niedawno ze zbioru dokumentów FRA (European Union Agency for Fundamental Rights).