Zmyślona podróż do nieba


Jerry Coyne 2014-01-12


Musiałbyś żyć na innej planecie, żeby nie słyszeć o książce z 2012 r. neurochirurga Ebena Alexandra, Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył niebo, która przekazuje jego bogobojne przeżycie podczas śpiączki, w jaką zapadł z powodu bakteryjnego zapalenia opon mózgowych.

Sprzedano ją w ponad dwóch milionach egzemplarzy i przetłumaczono na dziesiątki języków. Przez ponad rok była na czele listy bestsellerów “New York Timesa” (oto dzisiejszy ranking):




Mam nadzieję, że pokażę, iż książka Alexandra nie należy do kategorii „literatury faktu”.


Dlaczego ta książka jest tak popularna? Odpowiedź jest oczywista: daje ludziom pewność, że niebo istnieje naprawdę. Bowiem Alexander twierdzi, że podczas „śpiączki” odwiedził niebo: miejsce aniołów, utraconych krewnych, słuchał pięknej muzyki, widział motyle i doświadczył wiecznej szczęśliwości. A jest neurochirurgiem, który twierdzi, że jego „doświadczenie śmierci” (NDE) nie mogło być snem ani halucynacją, ponieważ podczas śpiączki jego kora mózgowa nie była funkcjonalna; to znaczy, że jego mózg nie działał. Jego kwalifikacje nadały więc książce specjalnego autorytetu.


Nie jest to może żadna nowość, ale twierdzenia Alexandra były przez ostatni rok nie tylko poważnie kwestionowane (skąd, na przykład, wie, że jego NDE nie zdarzyło się w okresie, kiedy mózg ponownie ładował się w momencie przebudzenia?), ale w artykule pod tytułem The Prophet w sierpniowym numerze „Esquire” Luke Dittrich pisze, że Alexander nie był całkiem uczciwy w relacjonowaniu tej historii i w rzeczywistości wiele z tych opowieści jest fantazjowaniem.


Artykuł jest długi (10 tysięcy słów), ale naprawdę wart przeczytania jako przykład najlepszego dziennikarstwa śledczego. Autorowi udaje się rozbić w puch historię Alexandra, ale nie w sposób mściwy, a po prostu przez podanie faktów. Oto kilka z tych faktów:


“Ta książka traktuje o wydarzeniach, które zmieniły moje poglądy. Przekonały mnie, że niezależnie od tego, jak cudownym mechanizmem jest mózg, to nie mózg uratował mi życie owego dnia. Tym, co zadziałało, by otworzył się drugi spadochron Chucka, była inna, znacznie głębsza część mnie. Część, która potrafiła działać tak szybko, ponieważ w ogóle nie zależy od czasu, w sposób jaki to robią mózg i ciało”.


Dittrich nie mógł znaleźć żadnych zapisów, że taki wypadek miał miejsce, a jedyny “Chuck” w klubie spadochroniarskim Alexandra, zaprzecza, że coś takiego się zdarzyło. W odpowiedzi Alexander powiedział, że zmienił imię „Chucka” z przyczyn prawnych, chociaż nie było żadnych prawnych powodów, by je zmieniać.


“Pod koniec opowieści [Alexandra] każda część wydaje się w jakiś tajemniczy sposób związana z każdą inną. Na przykład, jego śpiączka zaczęła się w poniedziałek 10 listopada i do soboty ‘padało bez przerwy przez pięć dni, od popołudnia, kiedy znalazłem się na OIOM-ie’. Potem, w niedzielę, po sześciu dniach ulewy, tuż zanim się przebudziłem, deszcz ustał: 


Na wschodzie słońce wysyłało promienie przez szczelinę w pokrywie chmur, oświetlając piękne, stare góry na zachodzie, a także warstwę chmur powyżej, nadając szarym chmurom złotą poświatę.

Potem, patrząc ku odległym szczytom, naprzeciwko miejsca, gdzie listopadowe słońce wznosiło się, tam była doskonała tęcza”.


Ale meteorolog, z którym konsultował się Dittrich, zapewnia, że w ogóle nie było deszczu ani 10 ani 11 listopada i że w żaden sposób nie mogło być tęczy 16 listopada, w dniu, w którym Alexander „przebudził się”.   


“W Dowodzie Alexander pisze, że spędził siedem dni w ‘śpiączce spowodowanej rzadkim przypadkiem bakteryjnego, E. coli, zapalenia opon mózgowych’. Nie ma w książce żadnej wskazówki, że to Laura Potter, nie zaś bakteryjne zapalenie opon mózgowych, spowodowała jego śpiączkę, ani że lekarze na OIOM-ie utrzymywali tę śpiączkę podczas następnych dni przy pomocy środków znieczulających. Alexander pisze także, że podczas tygodnia na OIOM-ie obecne tam było ‘wyłącznie ciało’, że atak bakterii ‘praktycznie zniszczył mózg’. Pisze, że zgodnie z konwencjonalnym rozumieniem naukowym ‘jeśli nie masz działającego mózgu, nie możesz być świadomy’. Kluczowym punktem jego argumentu na rzecz rzeczywistości sfer, które odwiedził, jest, że jego wspomnienia nie mogły być halucynacjami, ponieważ nie posiadał mózgu zdolnego do tworzenia takich halucynacji.  


Zapytałem Potter, czy maniakalny, pobudzony stan, w jakim był Alexander za każdym razem, gdy wybudzano go ze śpiączki farmakologicznej podczas tych pierwszych dni, spełniałby jej definicję bycia świadomym.   


‘Tak – odpowiedziała. Świadomy ale deliryczny’”.


“Jedna z najbardziej dramatycznych scen książki dzieje się tuż zanim [lekarka] wysyła go z oddziału pomocy doraźnej na OIOM:


W końcowych momentach przed opuszczeniem oddziału pomocy doraźnej i po dwóch pełnych godzinach gardłowych ryków i jęków zwierzęcych, uspokoiłem się. Wtedy nagle wykrzyknąłem trzy słowa. Były kryształowo wyraźne i słyszeli je wszyscy obecni tam lekarze i pielęgniarki. 

‘Boże, pomóż mi!’

Wszyscy rzucili się do noszy. Kiedy dopadli do  mnie, zupełnie na nic nie reagowałem.  


Potter [lekarka Alexandra] zupełnie nie przypomina sobie takiego incydentu ani krzyku Alexandra o pomoc. Pamięta natomiast, że intubowała go ponad godzinę przed opuszczeniem przez niego oddziału pomocy doraźnej, wpychając plastikową rurkę w jego gardło, obok strun głosowych i w dół do tchawicy. Czy mogła sobie wyobrazić, by jej zaintubowany pacjent był w stanie w ogóle mówić, a co dopiero w kryształowo wyraźny sposób?   


Odpowiedziała, że  nie”.


W sumie, cała historia wygląda jak oszustwo sporządzone przez niegdyś świetnego, ale obecnie zagubionego neurochirurga, który odzyskuje miejsce pod reflektorami przez udawanie, że widział niebo. Mógł istotnie mieć jakieś wizje, ale opowieści wokół nich – o wypadku ze spadochronem, pogodzie, wzywaniu Boga oraz fakcie o braku pracy mózgu – są zasadnicze dla jego książki i nie ostają się badaniom Dittricha.


Kiedy Dittrich przedstawił Alexandrowi wyniki swoich dociekań i zapytał, dlaczego nie wspomniał o swoich zawodowych błędach i problemach, Alexander zaczyna kręcić, a potem błaga dziennikarza o litość.


Rozmawiamy o deszczach, intubacji i śpiączce farmakologicznej, i widzę po jego twarzy moment, w którym wie z pewnością, że historia, nad którą pracuję, nie jest tą, którą chciał, bym opowiedział.  


“Martwię się – mówi – że będziesz tak zajęty próbą rozdmuchiwania tych małych ogników, że zgubisz wielką tezę tej książki”.


Pytam, czy informacja o jego kłopotach zawodowych nie powinna była znaleźć się w książce, która opiera się na autorytecie jego kwalifikacji zawodowych.


Odpowiada przecząco, ponieważ zarządy medyczne w różnych stanach badały oskarżenia o popełnianych błędach w sztuce lekarskiej i uznały, że może zatrzymać legitymację lekarską. Ponadto, to wszystko jest w przeszłości. „Prawdą jest – mówi o oskarżeniach – że zupełnie nic dla mnie nie znaczą… Nie możesz wyobrazić sobie, jak mikroskopijne wydają się w porównaniu do tego, co widziałem, dokąd poszedłem i jakie przesłanie przynoszę z powrotem”.


. . . Koncentrowanie się na niekonsekwencjach w jego opowieści, na wspomnieniach, które nie trzymają się kupy, na udokumentowanej sądowo historii zmieniania faktów, na różnicy między śpiączką naturalną a farmakologiczną, jego zdaniem, oznacza niemożność zobaczenia lasu z powodu oglądania drzew. To wszystko wprowadza w błąd, jest nieistotne dla jego podróży i opowieści. 


Pod koniec w jego głosie pojawia się błagalna nuta.


“Po prostu uważam, że wyrządzasz ciężką krzywdę swoim czytelnikom, sugerując im, że cokolwiek z tego ma znaczenie. I ja naprawdę proszę cię, jako przyjaciela, nie rób tego…”  


To jest żałosne. Przede wszystkim, nigdy nie zakładaj, że dziennikarz jest twoim “przyjacielem”. Ich zadaniem jest opowiedzenie historii, nie zaś bycie twoim kumplem.  


Artykuł Dittricha został opublikowany w sierpniu, ale zdaje mi się, że do niedawna był za paywall, a w każdym razie ważne jest naświetlenie niekonsekwencji w opowieści Alexandra, ponieważ ludzie masowo kupują jego książkę jako “dowód istnienia nieba”. (Można zobaczyć inną krytykę opowieści Alexandra na jego stronie Wikipedii.) Nie ma niczego takiego, bowiem „dowód na istnienie nieba” zależy w sposób krytyczny, nie tylko od nieposzlakowanej uczciwości Alexandra, która nie jest pierwszej próby, ale szczególnie od jego twierdzenia, że jego mózg nie działał, podczas gdy miał NDE, na co w ogóle nie ma żadnego dowodu.


Oczywiście jednak, nic z tego się nie liczy. Gdyby publiczność myślała krytycznie i naukowo o tej opowieści i była świadoma jej problematyczności, książka byłaby jeszcze jedną bajką. Ludzie jednak tak bardzo pragną otrzymać potwierdzenie istnienia Boga i nieba, że uwierzą w cokolwiek, niezależnie od tego, jak jest to wątpliwe. Alexander może już nie być praktykującym lekarzem, ale wygłasza wykłady z grube pieniądze, a jego książka zrobiła z niego milionera.


Czy wspomniałem, że ma być nakręcony z tej książki film? Czy sądzicie, że producenci wstrzymają produkcję z powodu wszystkich wątpliwości co do historii Alexandra? Nie łudźmy się.


Eben Alexanders bogus trip to heaven

Why Evolution Is True, 6 stycznia 2014

Tłumaczenie M.K.




Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej. 




P.S. Oczywiście książka wyszła również po polsku i rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. W ulotce reklamowej wydawcy czytamy:

„Eben Alexander, znakomity neurochirurg, szanowany wykładowca Harvardu, przez lata pozostawał sceptyczny wobec zagadnień wiary. Życie poświęcił nauce i ufał jedynie faktom. Pod wpływem dramatycznego zdarzenia musiał jednak przewartościować swoją racjonalną wizję świata. Dotknął najważniejszej tajemnicy.”