Wieczór wigilijny
Z szopką sprawa inna, szopka wymaga pewnej adaptacji. Można tu oczywiście długo dywagować kto gdzie i kiedy się rodził oraz kim był, zastanawiać się nad kształtem i zawartością żłobu, ale bardziej racjonalnie jest uznać, że wiemy mało, a niektórzy tego, czego nie wiedzą domyślają się z pasją godną lepszej sprawy. Nie róbmy szopki opartej na domysłach, zróbmy szopkę osadzoną w rzeczywistości.
zdjęcie h/t JAC
Oczywiście nikt nie musi się ze mną zgadzać, ale ja odnoszę ważenie, że te gipsowe figurki są odrobinę kiczowate. Są w guście..., jakby to powiedzieć - prawdę mówiąc nie mam łaski wiary w ich nieskończone piękno. Więc jeśli szopka, to tylko koty. Może być zwykły karton z sianem, albo tylko karton i najlepszy sweterek lub bluzka pani domu i szopka gotowa. Z kolęd można zrezygnować, ale potrawy powinny być tradycyjne. To znaczy bez rytualnie mordowanego karpia, dla ludzi może być śledź, a dla mnie łosoś, a potem co kto lubi.
Tradycja nakazuje, żeby zostawić wolne miejsce dla niespodziewanego gościa, albo nie czekać aż sam przyjdzie tylko przygarnąć i dać mu miseczkę mleka i coś konkretnego, co w żaden sposób nie kojarzy się z postem.
Tradycja rodzinna jest w każdym domu inna i podobno im więcej tych gipsowych figurek, tym bardziej ludzie dzielą się tym, czego żaden kot do pyszczka by nie wziął. W naszej rodzinie zasiadamy do komputerów i dzielimy się wiedzą o tym, co kto znalazł. Tradycja dzielenia się dobrą jest, więc dzielę się z wami ogonkiem myszki, którą zjadłam na długo zanim pojawiła się na niebie pierwsza gwiazda.