Izrael, Palestyna i demokracja


Eugene Kontorovich 2013-12-20

Demokracja i demografia stały się głównymi argumentami na rzecz utworzenia wolnego od Żydów państwa arabskiego w Judei i Samarii. Twierdzi się, że obecność Izraela na tych terenach pozbawia Palestyńczyków ich praw demokratycznych i jeśli Izrael nie da Palestyńczykom terytorium, którego się domagają, będzie musiał wybierać między demokracją a żydowskością. Argument “demokracji”  jest nieustannie przywoływany przez sekretarza stanu Johna Kerry’ego oraz izraelską wysłanniczkę pokoju, Cipi Livni i stał się centralnym uzasadnieniem obecnego procesu dyplomatycznego.  Skuteczność tego argumentu o demokracji polega na tym, że gra on na głęboko osadzonych uczuciach żydowskich.

Skuteczność tego argumentu o demokracji polega na tym, że gra on na głęboko osadzonych uczuciach żydowskich. Izraelczycy są fundamentalnie ludźmi liberalnymi, demokratycznymi, którzy rozpaczliwie nie chcą być stawiani w roli udzielnych władców.

Problem z tym argumentem polega na tym, że jest on całkowicie oderwany od rzeczywistości. Izrael nie rządzi Palestyńczykami. Obecny status quo w żaden sposób nie narusza demokratycznej tożsamości Izraela.

To prawda, że Palestyńczycy nie są reprezentowani w Knessecie [1]. Ale izraelscy mieszkańcy Judei i Samarii także nie są reprezentowani w Palestyńskiej Radzie Legislacyjnej. Po prostu zarówno Palestyńczycy, jak Izraelczycy głosują na te ciała ustawodawcze, które nimi rządzą. To jest demokracja (chociaż oczywiście nie działa ona tak dobrze w palestyńskim systemie politycznym).

Palestyńczycy mają niezależny, samoregulujący się rząd, który panuje nad ich życiem, jak również ustala ich politykę zagraniczną. Uzyskali wszystkie oznaki niepodległości i niedawno zostali również uznani jako niezależne państwo przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Utrzymują stosunki dyplomatyczne z niemal równą liczbą narodów, co Izrael. Mają własne siły bezpieczeństwa, bank centralny, nazwę krajowej domeny internetowej i politykę zagraniczną całkowicie niekontrolowaną przez Izrael.

Palestyńczycy rządzą się sami. Aby uprzedzić nieuniknione porównanie – nie jest to izraelski, marionetkowy „Bantustan”. Od programów szkolnych poczynając, poprzez treści nadawane przez telewizję, aż do wynagrodzeń wypłacanych terrorystom, realizują oni własną politykę według własnego uznania, bez cienia uległości wobec Izraela. Uchwalają własne prawa, takie jak prawo zabraniające pod karą śmierci sprzedawania nieruchomości Żydom. Gdyby Izrael rzeczywiście „rządził” Palestyńczykami, wszystkie te cechy ich życia byłyby zupełnie inne. Istotnie, Bantustany nigdy nie zdobyły międzynarodowego uznania, ponieważ były marionetkami. „Państwo Palestyna” właśnie zostało zaaprobowane przez Zgromadzenie Ogólne ONZ, ponieważ marionetką nie jest.

Pytanie, czy samorządność palestyńska równa się suwerenności, jest niezwiązane z tematem i odrębne od pytania, czy Izrael odmawia im demokracji. W rzeczywistości wskaźniki demokracji Izraela są dużo silniejsze niż Ameryki lub Wielkiej Brytanii – matki parlamentaryzmu. Portoryko i inne kontrolowane przez USA „terytoria” nie uczestniczą w wyborach krajowych (mimo głosowania w Portoryko w ubiegłym roku, by zakończyć ten nienormalny stan). Nie głosują również brytyjski Gibraltar i Falklandy. Te obszary mają znaczną samorządność, ale zdecydowanie mniejszą niż Palestyńczycy, ponieważ ich wewnętrzne ustawy mogą być anulowane przez Waszyngton lub Londyn. Palestyńczycy są w pełni panami własnej przyszłości politycznej – to oni wybrali Fatah i Hamas.

To prawda, że izraelskie siły bezpieczeństwa działają na terytoriach pod administracją palestyńską. Nie ma to jednak nic wspólnego z kwestią demokracji; tu chodzi o bezpieczeństwo. Demokracja nie daje jednej jednostce politycznej prawa szkodzenia i niszczenia drugiej. Dlatego też amerykańskie siły bezpieczeństwa przeprowadzają rajdy – a nawet zabójstwa – w wielu krajach na całym świecie. Choć wielu może sprzeciwiać się agresywnej polityce Ameryki w tych krajach, nikt nie uważa, że ma to cokolwiek wspólnego z wskaźnikami demokracji jednej lub drugiej strony. Podobnie wojsko palestyńskie działa w całym Izraelu – poprzez ataki rakietowe od Ejlatu do Aszdod. Niemniej nikt nie sugeruje, że palestyńska działalność militarna w Izraelu – które determinuje, czy szkoła w Berszewie będzie otwarta, czy nie – oznacza, że pozbawia ona Izrael demokracji.

Nie jest to już spór o demokrację; jest to spór o terytorium. Palestyńczycy mają własny rząd; teraz żądają rozszerzenia zakresu jego władzy na „Obszar C”, gdzie mieszka 100% osadników żydowskich, około 400 tysięcy ludzi, a tylko 50-75 tysięcy Arabów. Palestyńczycy chcą, by ich prawo głoszące  „ani jednego Żyda” stosowało się również tam.

Palestyńskie samostanowienie jest jednym z największych wydarzeń, którego nikt nie zauważył. Ważne jest przypomnienie, skąd się wzięło. Było wynikiem procesu z Oslo i wycofania się z Gazy. Stworzyło to przestrzeń do powstania prawdziwie niezależnego rządu palestyńskiego.

Nie było to bez kosztów dla Izraela. Naraziło Izrael na koordynowaną przez rząd palestyński bezprecedensową kampanię terroru – a jej obywateli na śmierci w płomieniach w autobusach i kawiarniach. Dało legitymację Palestyńczykom jako pełnoprawnym przywódcom międzynarodowym, niesłychanie ułatwiając ich kampanię dyplomatyczną przeciwko Izraelowi. I spowodowało, że większość terytoriów jest strefą wolną od Żydów.

Przed Oslo można było naprawdę powiedzieć, że Izrael rządził Palestyńczykami. Ale to jest przeszłość. Jednak fakt, że „społeczność międzynarodowa” nadal uważa, iż Izrael rządzi Palestyńczykami, jest ważnym ostrzeżeniem, że korzyści dla reputacji państwa żydowskiego z porozumień pokojowych są ulotne i iluzoryczne.

Ponadto Palestyńczycy odrzucili pełną niezależność i państwowość przy trzech okazjach w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Jeśli jest prawdą, że Izrael nadal ich kontroluje, to jest to kontrola, którą postanowili utrwalić. Jako część strategii wygrywania przez przegrywanie, utrwalają swoją na wpół-niezależność, aby maksymalizować naciski dyplomatyczne. Nie jest to jednak izraelska dominacja, ale taktyka palestyńska. Wyobraźcie sobie, gdyby Izrael w 1948 r. odmówił ogłoszenia niepodległości aż otrzyma wszystkie terytoria, których żąda, i wszyscy Arabowie zostaną wyrzuceni, a następnie został opanowany przez państwa arabskie. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałaby sytuacja, jeśli żydowscy przywódcy trzymaliby się tego stanowiska przez dziesięciolecia. Czy Arabowie narzucaliby swoje panowanie Żydom, czy też Żydzi narzucaliby samym sobie panowanie arabskie? To, że taki scenariusz jest bardziej niż naciągany, podkreśla tylko historyczną unikatowość strategii palestyńskiej.

Jak na ironię, ci, którzy powołują się na argument demokracji, są także tymi, którzy mówią, że Izrael musi zgodzić się na plany, jakie szykują dla niego USA, Europa i „rodzina narodów”. Czy Izrael może jednak być demokracją, jeśli jego granice, bezpieczeństwo i los jego najświętszych miejsc jest rozstrzygany przez opinie obcych mocarstw wbrew woli jego wybranego rządu? Jeffrey Goldberg powiedział w zeszłym tygodniu, że demokratyczny status Izraela jest zagrożony, jeśli nie podporządkuje się dyktatowi Johna Kerry’ego, który nawet nie został wybrany do przewodzenia Ameryce.

W ostatecznym rachunku argument demokracji dowodzi zbyt wiele. Jeśli Izrael naprawdę musi dać Palestyńczykom ofertę, którą zaakceptują, aby „uratować swoją duszę”, to Palestyńczycy mogą żądać czegokolwiek i powinni to otrzymać, zakładając, że nawet mikro-państwo lub protektorat są lepsze niż niegodziwe państwo. Dlatego też argument demokracji może wyłącznie przeszkodzić autentycznemu, wynegocjowanemu rozwiązaniu. Jeśli Izrael potrzebuje zgody Palestyńczyków, aby przetrwać, dlaczego Palestyńczycy mieliby się zgodzić? Jeśli mogą narzuć Izraelowi „nie-demokrację”, im dłużej czekają, tym lepsze rozwiązanie mogą uzyskać.

[1] w odróżnieniu od Arabów izraelskich, którzy są reprezentowani w Knessecie. (przyp. tłum.)

Israel, Palestine and democracy

Commentary, 17 grudnia 2013r. 

Tłumaczenie M.K.

__________



 

Eugene Kontorovich

Profesor prawa, specjalista w dziedzinie prawa konstytucyjnego, prawa międzynarodowego i prawa gospodarczego. Wykładowca Northwestern University School of Law w Chicago. Obecnie przeniósł się na stałe do Izraela.