Nasze państwo


Andrzej Koraszewski 2013-12-04

W gazetach i na ulicach ustawicznie spotykam ogromne ogłoszenia jednego z polskich banków, informujące mnie, że kto ma pieniądze, ten nie płaci podatków.

Publikowana w prasie i na ulicznych afiszach reklama banku LukasZastanawiam się, co mnie bardziej oburza — cynizm i obrzydliwość tego ogłoszenia, czy chciwość publikujących tę reklamę mediów, które twierdzą, że bronią idei państwa prawa i że leży im na sercu wychowanie obywatelskie. Obawiam się najgorszego, a mianowicie że wydawcom tych gazet nawet do głowy nie przychodzi, że istnieje tu jakikolwiek związek.

Pretensje o płatne ogłoszenie mogą być uznane za absurdalne, przecież redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść płatnego ogłoszenia. Zapewne redakcja również wątpi, czy czytelnik (w szczególności ten z niższym wynagrodzeniem) jest w stanie skojarzyć, że medium popularyzujące postawy obywatelskie udziela również porad jak omijać prawo i jak kantować państwo. Analiza stron gospodarczych (i nie tylko) pokazuje niedwuznacznie, że takie gazety jak „Rzeczpospolita", „Życie" czy „Gazeta Wyborcza" nie tylko zgadzają się ze stwierdzeniem, że kto ma pieniądze, ten nie płaci podatków, ale ich redaktorzy są wręcz głęboko przekonani, iż tak właśnie być powinno i gotowi są zawsze służyć radą jak można naciągnąć prawo, żeby wyjść na swoje.

Żyjemy w kraju gigantycznej nadprodukcji socjologów, politologów i psychologów społecznych, słowem specjalistów od badania ludzkich zachowań, którzy powinni umieć zauważyć jak postawy elit przekładają się na zachowania wyborcze. Analiz nie zauważyłem, dostrzegłem natomiast radość, że w ostatnich czasach część sympatyków Samoobrony przerzuciła swoje sympatie na LPR. Moja radość jest ograniczona.

Uczciwie mówiąc bardziej mnie frapuje geneza mentalności, która pozwala na niedostrzeganie związku między otwartym głoszeniem zasady: „kto ma pieniądze, nie płaci podatków", a powszechną niewiarą i nieufnością, że Polska jest państwem prawa.

Swego czasu pewien znajomy dziennikarz przesłał mi swój artykuł, w którym pisał o zepsuciu Amerykanów pieniądzem, wzruszyłem się ogromnie, bo od lat twierdzę, że jedną z największych wad naszego społeczeństwa jest to, że nigdy nie nauczyliśmy się uczciwego i otwartego traktowania pieniędzy jako środka wymiany. Cała ta historia sięga czasów Kazimierza Wielkiego, kiedy to Europa przechodziła na gospodarkę czynszową (słowo farma pochodzi od starofrancuskiego słowa oznaczającego czynsz, czego nie wiedział pewien zmarły przed paroma laty profesor socjologii i publicznie, z jakąś tajemniczą dumą, przyznawał się, że nie zdołał odszukać w słownikach etymologii słowa farmer). W tym to czasie część krajów europejskich pozostała przy pracy niewolniczej i w krajach tych elity zaczęły gwałtownie głosić pochwałę „bardziej ludzkich" stosunków między ludźmi, a nie takich, które opierają się na „nieludzkim" pieniądzu. Pochwała relacji opartych na prawie i uporządkowanych relacjach handlowych traktowana była tam jako sprzeczna z prawami naturalnymi i bardzo ostro potępiana przez Kościół.

Amerykańskie społeczeństwo jest istotnie przeciwieństwem społeczeństwa opartego na tradycji feudalnej, jest to bowiem społeczeństwo oparte na równości jednostek wobec prawa, na umowie i na pieniądzu. Społeczeństwo feudalne oparte było na „naturalnym porządku społecznym" i „miłości bliźniego" (więc i do dziś lubimy mówić: „znaj chamie swoje miejsce").

W naszej narodowej tradycji widzimy bardzo silną „niechęć" szlachty do pieniądza, która to szlachta kochała obywać się bez tego świństwa (w szczególności w relacjach z podwładnymi i z państwem). Tradycja ta została wspaniale przejęta przez inteligencję, którą samo słowo pieniądz brzydzi, a widok tego czegoś tak odstręcza, że nawet honoraria lekarzowi wręczało się w kopercie, w kopertach wręcza się łapówki, a i gangster politykowi brudnej forsy tak sobie publicznie nie przekazuje. O pieniądzach u nas się nie mówi (daje się do zrozumienia). W efekcie często wolimy kradzione niż zarobione, no i zawsze mamy powód do wygarnięcia naszym ideologicznym przeciwnikom przyziemnego materializmu i chciwości.

Jeśli idzie o Amerykę to jest zasadnicza różnica między stosunkami społecznymi opartymi na pieniądzu i prawnej umowie, a chciwością. Ludzka natura jest ludzką naturą i oczywiście silniejszy bardzo często starał się powiększać swój zysk również gangsterskimi metodami, jednak w krajach, w których była tradycja poszanowania prawa, było to bardziej utrudnione niż np. w Rosji, czy w Turcji. (Do dziś Polacy z zaboru niemieckiego mają większy szacunek dla prawa niż mieszkańcy byłego zaboru rosyjskiego.) Kilka dni temu próbowałem przekonać grupkę młodzieży z tutejszego gimnazjum, że Polska należy do bogatych krajów. Te dzieciaki są ze wsi popegeerowskiej i z naprawdę bardzo biednych rodzin. A jednak, nigdy nie były głodne, mają ciepłą odzież, uczą się, w domach są lodówki, telewizory, do mnie przyszły po buszowaniu w lokalnej bibliotece. Są jednak głęboko przekonane, że Polska jest krajem skrajnej nędzy i że uczciwość w naszym kraju nie ma sensu, bo wszyscy kradną. Obawiam się, że tu nic nie pomoże uświadamianie, że w graniczącym ze Stanami Zjednoczonymi Meksyku nierówności społeczne mają zupełnie inny wymiar niż w Stanach Zjednoczonych, a nawet niż u nas. Te dzieci idąc do szkoły widzą przekazywaną otwartym tekstem informację: kto ma pieniądze, nie płaci podatków.

Warto być może zwrócić uwagę na to, ile robi się dla biednych w Stanach, a ile w Brazylii i kto za to płaci, czyli również jaka jest moralność podatkowa w USA, a jaka w Meksyku, czy w Polsce. Gdyby poważnie potraktować tezę, że kto ma pieniądze, ten nie płaci podatków, Stany Zjednoczone powinny mieć mniejsze wpływy z tytułu podatków niż Indie.

Czy da się przekonać ludzi, że istnieje jakieś nasze państwo, głosząc równocześnie zasadę: kto ma pieniądze, nie płaci podatków? Wątpię i mam poważne powody, aby w to wątpić. Podziwiam równocześnie poważnych publicystów, zajmujących się podtrzymywaniem świetnych tradycji naszych elit i dziwiących się, że niewdzięczny naród jest aż taki niewdzięczny.

Zapyta ktoś wreszcie dlaczego sam bank używający takiej reklamy interesuje mnie tu mniej niż gazety drukujące te reklamy? Niezupełnie tak jest, ale hipokryzja świata dziennikarskiego jest tu po prostu bardziej ewidentna.
Tekst był pierwotnie opublikowany w "Racjonaliście".