Homo sapiens i myślenie stadne


Andrzej Koraszewski 2025-08-26

Australijscy demonstranci podczas <em data-start=\
Australijscy demonstranci podczas Nationwide March for Palestine w Sydney niosą lalki umazane „krwią” (Sydney, Australia, 24 sierpnia 2025. Photo credit: REUTERS/HOLLIE ADAMS).

Racjonalizm naszego gatunku jest złudzeniem. W ubiegłym stuleciu dwukrotnie widzieliśmy obłęd polowań na czarownice na globalną skalę. Absurdalne obietnice wspaniałego jutra pociągnęły setki milionów do akceptacji gułagów i obozów zagłady. Chińska rewolucja kulturalna nie tylko zmieniała stada chińskich studentów w bestie, ale miała również wdzięcznych sympatyków na Zachodzie. Ludobójstwo w Sudanie i w Rwandzie miało niemal pełne poparcie społeczeństwa. Stulecia historii pokazują, że trzeci szympans nieustannie szuka okazji do wystąpienia w roli szlachetnego mordercy. W całej udokumentowanej historii widzieliśmy, jak grupowy konformizm nieodmiennie brał górę nad gotowością kwestionowania nawet najbardziej idiotycznych twierdzeń.

Tak, miliony ludzi wierzyły w czarownice, a protestujących przeciw ich paleniu na stosach można było policzyć na palcach. Miliony wierzyły, że Żydzi zatruwają studnie i są winni zarazom. Możesz się zastanawiać, dlaczego w tych zbiorowych obłędach tak często pojawiają się właśnie Żydzi? Nie zawsze tak jest — nawet dziś afrykańskie polowania na czarownice odbywają się bez Żydów. Widzieliśmy w historii liczne religijne obłędy i kiedy stawały się w danym społeczeństwie naprawdę powszechne, niewiara była karana z całym okrucieństwem tłumu i bezwzględnością prawa.


Kiedy zbiorowa histeria sprzęga się z dostępem do władzy, irracjonalna idea dostaje przyzwolenie władz kościelnych i świeckich oraz wzmocnienie ze strony instytucji edukacyjnych i mediów. Krytyk staje się automatycznie heretykiem napiętnowanym przez opinię publiczną, a często również winnym przestępstwa w oczach prawa.


Konformizm okazuje się instynktownym odruchem i każda próba naruszenia wierzeń grupy wywołuje lęk i gniew. Propozycja wspólnej analizy traktowana jest jako atak — i w pewnym sensie słusznie, ponieważ samo rozważanie słuszności grupowego credo jest herezją. Pytanie: „Skąd to wiesz?” kwitowane jest odpowiedzią: „Nie dyskutuję o moich wartościach!”


W dzisiejszym świecie potępienie Izraela jest dogmatem „oświeconych”. Terminy takie jak „ludobójstwo”, „głodzenie”, „dzieciobójstwo”, „apartheid” — to stały repertuar wierzeń niepodlegających dyskusji.


Kiedy tłumy mieszkańców Australii wylegają na ulice z umazanymi „krwią” lalkami, kryje się za tym udrapowana w „sprawiedliwość” żądza mordu.


Bliżej nas mamy chwilowo mniej liczny tłumek podobnie myślących. Mamy tu posłów, dziennikarzy, profesorów i celebrytów. Same znakomitości, które nie mogą się mylić i stanowczo odmawiają odpowiedzi na proste pytania. Ostatnio zwróciłem się do posła Franka Starczewskiego z poznańskiego Łazarza z następującym pytaniem:

Czy może Pan wymienić w dotychczasowej udokumentowanej historii konfliktów zbrojnych od czasów Hannibala jeden przykład, w którym wroga populacja była tak zaopatrywana w żywność i medykamenty jak populacja Gazy?

Jak łatwo się domyślać, poseł Franek Starczewski nie odpowiedział. Ten poseł z dumą publikuje na swojej stronie na Facebooku, że niebawem statki z 44 krajów z całego świata popłyną, żeby przełamać blokadę, i że nie zabraknie tam przedstawicieli Polski — czyli Franka Starczewskiego, który będzie miał zaszczyt płynąć razem z innymi.


Poseł nie jest gotów odpowiedzieć na żadne pytanie, ponieważ Guardian poinformował go, że 83 procent ofiar to palestyńscy cywile. Więc poseł konkluduje: „To nie jest obrona przed terrorystami, to jest czystka etniczna i eksterminacja całego narodu.” Franek S. apeluje do rządu o poparcie jego misji, ponieważ — jak pisze:

„Niewyobrażalne cierpienie Gazy wynika z działań militarnych oraz z blokady organizowanej przez Izrael — do strefy od miesięcy nie dociera pomoc humanitarna.”

Heretyk mógłby bez trudu skonstruować kilka innych pytań do posła Franka Starczewskiego, do profesora warszawskiego uniwersytetu czy do sławnej pani reżyser. Mógłby zapytać o przykład ludobójstwa, w którym ludność cywilna była przed atakami ostrzegana i proszona o ustąpienie z pola walki. Mógłby zapytać, na jakiej podstawie orzeczono o głodzie. Mógłby zapytać, co poseł rozumie przez „eksterminację całego narodu” i „ludobójstwo”.


Ani poseł Starczewski, ani profesor uniwersytetu, ani sławna pani reżyser, ani nawet reprezentujący nas premier nie odpowiedzą nam na te pytania, ponieważ zagrażałoby to ich egzystencji — samym podstawom ich zbiorowej wiary.


Czarny mieszkaniec RPA postanowił sprawdzić, jak to jest z tym apartheidem w Izraelu. Na lotnisku Ben Guriona zapytał pierwszego spotkanego człowieka, gdzie tu jest toaleta dla kolorowych. Osłupienie na twarzy Izraelczyka powiedziało mu wszystko — reszta pobytu była tylko potwierdzeniem, że był przez lata oszukiwany.


Przypominanie, że Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości nakazał 24 maja 2024 r. wstrzymanie ofensywy w Rafah „ze względu na możliwość popełnienia ludobójstwa”, ma zapewne ograniczony sens. Czy powinniśmy być zdziwieni, że dziennikarze nie zauważyli czasu przyszłego, ani faktu, że zajęcie Rafah przez IDF nie spowodowało strat cywilnych, a tym bardziej żadnego ludobójstwa?


Zadawanie pytań, kto orzekł, że Izrael popełnia ludobójstwo, jest niestosowne. Kiedy badamy oficjalne wypowiedzi ONZ, okazuje się, że nie ma tu ani jednego jednoznacznego stwierdzenia. Są obawy, są insynuacje, są ucieczki od definicji utworzonej przez polskiego prawnika Rafała Lemkina i znajdującej się w konwencji o ludobójstwie, ale działania armii izraelskiej są tak odległe od ludobójstwa, że nawet ONZ daje do zrozumienia, że tego nie mówi — tylko zachęca innych do takich stwierdzeń.


Heretycy są indywidualistami, zadają pytania, na które nikt nie zamierza odpowiadać. Nie biegają z lalkami upaćkanymi „krwią”, ani nie płyną wyzwalać Gazy. Podobnie jak w czasach palenia czarownic, nasza odmowa szacunku dla pokrak w rodzaju posła Franka Starczewskiego jest konsekwencją gotowości zadawania pytań, samodzielnego myślenia i odmowy konformizmu — stadnego myślenia, które wydaje się być wpisane w ludzką naturę. Osobnicy w rodzaju posła Starczewskiego są romantykami, kierują się pełną tkliwości potrzebą bycia częścią wspólnoty ziejącej nienawiścią. Herezja krytycznego myślenia pozbawiłaby ich romantyzmu, odarłaby ich z tego, co wydaje im się człowieczeństwem.


Nihil novi sub sole.
Posła Starczewskiego nie wybrali sympatycy PiS, ani Konfederaci, ani partii Grzegorza Brauna. W poznańskiej dzielnicy Łazarz głosowali na niego czytelnicy „Gazety Wyborczej”. Zdobył miejsce w Sejmie, przekonując do siebie ponad dziesięć tysięcy wyborców. Gdyby ktoś pytał, co zmartwychwstało w poznańskiej dzielnicy Łazarz — polecam numery przedwojennego „Kuriera Poznańskiego”.