O podstawowej różnicy między fajką a papierosem
Zacznijmy najkrócej: papieros jest jak obiad w McDonaldzie albo szybki posiłek z budki z ciepłymi potrawami. Fajka to obiad w restauracji w pięciogwiazdkowym hotelu albo w knajpie pod strzechą.
Po papierosa sięgasz, kiedy jesteś wściekły albo kiedy chcesz odetchnąć po stresie – środek do natychmiastowego zaspokojenia potrzeby nikotyny. Fajka jest ceremonią. Trzeba ją powoli nabić tytoniem, palić, patrząc na piękne widoki (preferowane góry lub lasy, ale może być zwykła ulica – z fajką widzimy więcej). Lubiłem w Paryżu siedzieć z fajką przy stoliku na zewnątrz kawiarni i gapić się na przechodniów. Brano mnie za Anglika. Fajkę brałem tylko, gdy jechałem do Paryża sam. Razem też lubiliśmy te paryskie kawiarnie, ale wtedy paliliśmy papierosy. (Pierwsza wyprawa do Paryża ze Szwecji kosztowała równowartość dziesięciu wizyt u fryzjera. Od tamtej pory Małgorzata strzygła mnie sama).
Fajkę po wypaleniu trzeba porządnie oczyścić. Wydłubujemy popiół specjalnym narzędziem. Ostatni etap tej procedury to postukanie fajką w obcas, żeby wypadły ostatnie drobiny popiołu.
Przed odstawieniem fajki na stojak (zazwyczaj jest to stojak z kilkoma fajkami) trzeba oczyścić cybuch. Rozkręcamy fajkę i czyścimy cybuch specjalnym wyciorem. Teraz dopiero fajka wraca na stojak.
O czym najczęściej rozmawiają miłośnicy fajek? Co za głupie pytanie. O różnych tytoniach. Olimp to oczywiście tytonie brytyjskie. W starych londyńskich gazetach z XIX wieku znajdujemy reklamy tytoniu do fajek. Mają ryciny. To są albo woreczki, albo saszetki z tytoniem. Gatunków jest wiele, więc jest o czym mówić.
W starych angielskich lub amerykańskich opowieściach możesz trafić na taką frazę: I only came to borrow some pipe tobacco (wpadłem tylko, żeby pożyczyć tytoń do fajki). Polskie asocjacje kierują nas najczęściej do obrazu górala z fajką – Baca siedzi na hali, pilnuje owieczek, patrzy sobie na majestatyczne góry i pali fajkę. Pali albo nie pali. Bywa, że siedzi z fajką w garści albo w zębach i tylko patrzy.
Tytoń się wypalił albo zgasł, bo zapomniał podsycić żar ssaniem. Mnie jednak góral z fajką kojarzy się z wujkiem Wojtkiem. Jak długo żyła babka Waleria, każdego roku jeździliśmy zimą do Zakopanego, a z dworca – fiakrem – na Drogę do Rojów nr 6. Tam była chałupa Wojciecha Łukaszczyka, byłego dyrektora gimnazjum, rzeźbiarza, producenta glinianych pamiątek dla turystów. Mam swoje podejrzenia, ale mogą być nieuczciwe – Wojciech Łukaszczyk był dużo więcej niż tylko znajomym z Zakopanego. Zawsze mówiłem do niego "wujku".
Kiedy w lutym 1952 roku bandyci zamordowali babkę Walerię, wujek Wojtek bardzo chciał, żebym spędził przynajmniej rok u nich w Zakopanem. Rodzice postanowili inaczej – sądzili, że będzie lepiej, jeśli mnie wyślą do babki Marii, matki ojca, która mieszkała u Hali, siostry ojca. Bandyci nie chcieli zabijać dziecka. Być może mieli nadzieję, że umrę bez tak drastycznych działań. Przedstawili się jako funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Wypytywali, o której babka przyjeżdża z Poznania z pracy. Przed jej powrotem zaprowadzili mnie na pierwsze piętro, przywiązali grubym sznurem do ciężkiego fotela, zakneblowali i przekręcili klucz w drzwiach.
Babka, w chwili wejścia do pokoju, została uderzona metalową rurą w głowę. Długa cisza skłoniła mnie do manipulacji – powoli wyzwoliłem dłonie, reszta poszła łatwo. Sznur przywiązałem solidnie do nogi fotela, który stał blisko okna, i po sznurze spuściłem się na ziemię. Pokój był zamknięty na klucz, ale górna część okna była uchylona. Wszedłem przez okno i znalazłem martwą babkę na leżance. Reszta tej historii jest opisana w Ojhyznie.
Wujek Wojtek, kiedy tam bywałem, przed warsztatem z piecem do wypalania gliny miał ławeczkę, na której siedział i palił fajkę. Przychodziłem do niego i siadałem obok, a on mi opowiadał góralskie historie.
Jest jeszcze jedna istotna różnica między fajką a papierosem. Papieros trzymamy między palcem wskazującym a środkowym, fajkę – albo przyciskamy kciukiem do zgiętego palca wskazującego, albo czule obejmujemy ją w garści. Palec środkowy to ten, którym robimy znak „fuck you”.
Historia tego gestu jest ciekawa. Miało to miejsce w 1415 roku, podczas bitwy pod Azincourt, pomiędzy Anglikami a Francuzami. Angielscy żołnierze używali długich łuków, które były potężną bronią. Francuzi, obawiając się tych łuków, planowali odciąć środkowe palce schwytanym angielskim żołnierzom. Bez tego palca nie mogliby skutecznie używać łuków.
Francuzi sądzili, że powstrzyma to Anglików od udziału w przyszłych bitwach. Jednak gdy Anglicy wygrali bitwę, zadrwili z Francuzów, pokazując, że nadal mają środkowe palce.
Moja Paulinka prosi mnie, żebym żył. Żąda, żebym pokazał środkowy palec papierosom.