Poranny przegląd doniesień z mediów
Times of Israel informuje, że Trump pozwala decydować Netanjahu w sprawie Hamasu, ale naciska na porozumienie dotyczące zakończenia wojny.
Nie otwieram, nie mam czasu. Sprawa jest właściwie jasna. Trump i Netanjahu rozmawiali i coś powiedzieli dziennikarzom na odczepnego. (Oficjalnej konferencji prasowej po tym spotkaniu nie było, a jakby była, to informuję, że wiele razy wyjaśniałem uczniom, iż język częściej służy do ukrywania myśli niż do ich przekazywania).
Izrael kreśli nowe linie, do których IDF wycofa się w Gazie, po tym jak Hamas odmówił zaakceptowania przedstawionych wcześniej map.
Acha – gry planszowe. Spojrzę na to później, chwilowo to mało podniecające.
Iran nie będzie wolny, dopóki wszystkie kobiety nie będą wolne”; ucisk kobiet w centrum irańskiego systemu. Wywiad z brytyjsko-irańskim dziennikarzem.
Notuję: do przeczytania koniecznie, natychmiast po wstępnym przeglądzie.
Jerusalem Post: „Czas się skończył”: Netanyahu nie powinien wracać z Waszyngtonu bez porozumienia w sprawie zakładników.
No tak, dziennikarskie mondrale. Obawiam się, że to wymaga wyjaśnienia, a ja nie mam czasu. No dobrze.
Pewien internauta pod artykułem o nieświętym sojuszu marksistów i islamistów napisał:
Tylko patrząc z perspektywy lat, które minęły, ONI wszyscy robili to, co robili, dla przyziemnego koryta pełnego mamony! Wszystkie słowa, które wypowiadali i pisali – może nawet w nie wierzyli na początku – ale potem był tylko biznes...
Być może odpowiedź na ten głęboki komentarz była mało przemyślana, a brzmiała tak:
Ostrożnie, kochani, bo ja jestem teraz materiał wybuchowy, i jak mi jakiś ch… pier…., to ja mogę jakoś tak, jakby niegrzecznie. Widzisz, sympatyczny pół……któremu się wydaje, że mądry i szlachetny i wie, co pier…., to on się mnie – proszę jaśnie kutasa – naraża. Spadajcie, obywatelu mundralu, z takimi mądrościami. Gówno wiesz, gówno rozumiesz. A jest między nami różnica – ja mam po prostu więcej szacunku dla ludzi. Dla ciebie akurat mam go mało, bo ty go dla siebie samego nie masz wcale. A dlaczego – to mogłaby ci wyjaśnić Maria Ossowska, opowiadająca o Arystotelesie i cnocie oraz idei człowieka słusznie dumnego. Albo Tadeusz Kotarbiński, prezentujący na seminarium doktoranckim ideę człowieka spolegliwego. Pokój jest mały, zaledwie kilka osób. Kotarbiński już stareńki, ale ciągle młodszy niż ja dziś.
Przepraszam, że ja tak krótko, ale strasznie się spieszę, bo teksty na jutro niegotowe. Muszę zrobić korektę „kobyły” o przyjacielu, którą chcę opublikować jutro, ale najpierw muszę coś sprawdzić w życiorysie Wilama Horzycy. Pamięć jest zawodna, więc jeśli dręczy cię jakaś myśl, że ten Słowacki w Odzie do młodości ładnie to napisał – to sprawdź, czy to aby był Słowacki, czy ten drugi, jak mu tam… Jak to leciało?
„Młodości, podaj mi kulę, niech się raz jeszcze rozczulę i prawdę w oczy wygarnę.”
No tak, ten Norwid pisał bardzo pięknie. Zawsze wolałem go od innych wieszczów, a jak uczyła mnie moja matka: „Tu leży wieszcz, przechodniu, nie szcz…”
Moja cudowna żona umarła. Ona mnie zawsze pilnowała, żebym nie pisał całej prawdy. Mówiła: „Słuchaj, nie wściekaj się, nie mów ludziom prawdy w oczy, spróbuj na okrągło. Przecież wiem, że umiesz. Jak chcesz, to chcij do jasnej cholery.”
Andrzej S. Bratkowski napisał: Rozumiem, że ma Pan trudny okres, ale chyba zbyt brutalnie potraktował Pan X.
Odpowiedziałem:
Wiem, muszę próbować być powściągliwym, ale teraz to trudne, a nigdy nie byłem grzecznym chłopcem. Pamiętam ostrzeżenia mojej polonistki przed egzaminem maturalnym: „Andrzej, proszę, nie pisz, co myślisz.”
Wtedy nie było żadnych Facebooków. Pani Maria kółko polonistyczne na kilka osób miała w swoim pokoju z kuchnią. Kiedyś mieliśmy recenzować jakieś wiersze. Moja recenzja wiersza pewnego poety brzmiała tak: Trzepie poeta konia krzycząc, że kocha, trzepie, że lubi, trzepie, że uwielbia – i wreszcie słyszymy jęk: uf, już mi lżej.
Nie będę cytował jej reakcji.
Errata:
Powinno być kapucyna, a nie konia, zaś pani Maria tonem damy odpowiedziała:
„Drogi Andrzeju, pewien typ sformułowań dozwolony jest tylko w formie kameralnej, a ten najbardziej dosadny – wyłącznie w gronie dwuosobowym. Resztę powiem ci później.”
Więc jak gdzieś kiedyś Redaktor „Listów” napisze „dziennikarskie mondrale”, to już będziecie wiedzieli. Dziennikarze, jak ten internauta, mają bardzo mało szacunku dla samych siebie i na żaden szacunek nie zasługują.
Teraz powrót do tego Irańczyka, kobiet i Iranu.
P.S. Lekturę przerwał mi telefon od Sławka. Prosił mnie, żebym mu pomógł nawrócić na ateizm jedną panią, która głęboko wierzy we wszystkie kłamstwa o Izraelu. Nie jestem misjonarzem ateizmu. Jestem tylko Redaktorem „Listów”.