Sprawozdanie "Pana Nie wiem”


Andrzej Koraszewski 2025-07-04


Pozwólcie, że wyjaśnię. Jak wyjaśnić siedmioletniemu chłopcu, kim jestem? Z jednej strony siwy obcy staruch, z drugiej – inteligentny siedmiolatek, syn cudownej przyjaciółki, która na upartego mogłaby być moją wnuczką. Jego matkę znam od czasu, kiedy miała czternaście lat, a nasze gęby rozjaśniały się zawsze przy każdym spotkaniu. Wczoraj wpadła, a raczej – kazałem jej przyjść do mnie, bo spotkanie na ulicy czy w sklepie groziło cyrkiem wspólnego, publicznego płaczu. Samotnie wychowuje syna i gadała o nim bez końca. Rozstaliśmy się jej stanowczym stwierdzeniem: „Następne spotkanie u mnie, będzie prawdziwa kawa, a nie to twoje rozpuszczalne świństwo”. Wróciłem do roboty, a gdzieś z tyłu głowy pytanie: jak też ja się przedstawię młodemu człowiekowi, który niedawno stracił dziadka i prawdopodobnie ma ograniczoną ochotę na rozmowę ze starym obcym dziadem? Trzeba się będzie jakoś przedstawić, ale jak?

Czytam teksty o sytuacji w Izraelu, a w głowie rozmawiam z młodym człowiekiem, zdumionym bliskością obcego człowieka z jego matką.


„Pozwól, że się przedstawię. Jestem Pan Nie wiem. Krótko mówiąc – perypatetyk, to taki ktoś, kto łazi i pyta. Pyta, bo nie wie, a jak się dowie, to dalej nie wie. Bo to, czego się dowiedział, to jak łyżeczka wody z naszego Zalewu Włocławskiego, a w dodatku nie ma pewności, czy to przypadkiem nie jest woda z innego miejsca.


Muszę ci powiedzieć, że jest mnóstwo rzeczy, które ty wiesz, a ja nie wiem. Jest kilka rzeczy, o których ja wiem troszkę, ale nie jestem pewny, czy to, co wiem, jest całą prawdą. To znaczy, wiesz, z tą „całą prawdą” jest problem. Nikt nie zna całej prawdy. Zawsze jesteśmy ignorantami. Niektórzy myślą, że ignorant to tylko inne określenie na głupca. Wcale tak nie jest. Głupiec to ktoś, kto myśli, że już wszystko wie. A my jesteśmy ignorantami – wiemy, że nie wiemy, więc łazimy i pytamy. Warto być perypatetykiem, a czasem warto pograć w piłkę. Boję się, że cię troszkę nudzę, ale chciałem ci powiedzieć, że jestem Pan Nie wiem. A na co dzień ludzie, których lubię, mówią do mnie Andrzej. Twoja mama mówi do mnie Andrzej, chociaż jestem dużo starszy od twojego dziadka, którego strasznie lubiłem. Więc mów do mnie, jak chcesz, ale przyrzeknij, że nigdy, nigdy nie powiesz do mnie „pan”.


Zaraz, zaraz, co tu się dzieje? Przecież próbuję się dowiedzieć, o co chodzi z tym zawieszeniem broni w Gazie, a ja tu sobie rozmawiam w głowie z młodym człowiekiem, którego mam spotkać. Co ja czytałem? Aha, już wiem. Trump oznajmił, że zaraz będzie zawieszenie broni w Gazie. Ki czort, co oni knują? Trump mówi jedno, a robi drugie. Co tu się dzieje?


Podobno Hamas jest zadowolony z zapewnień o zakończeniu wojny w Strefie Gazy zawartych w propozycji rozejmu. Donosi o tym zadowoleniu saudyjska agencja prasowa. Piszą, że „propozycja zawiera zapewnienia mediatorów, że obie strony nie wznowią walk, dopóki trwają negocjacje. Ponadto, mówi się, że prezydent USA Donald Trump ma ogłosić porozumienie, gdy obie strony je zatwierdzą, i będzie nadzorował jego wdrożenie.”


Według Asharq Hamas ma przedstawić swoją odpowiedź na proponowane ramy w piątek.


Patrzę na kolejny tytuł:

Przedstawiciele Hamasu za granicą otrzymali polecenie przekazania broni jako symbolicznego ukłonu w stronę izraelskiego żądania rozbrojenia.


Podobno wysocy rangą funkcjonariusze Hamasu za granicą otrzymali polecenie oddania broni osobistej w związku z negocjacjami w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy i uwolnienia pozostałych izraelskich zakładników. Podobno nakłaniają do tego katarscy mediatorzy i wygląda to na mydlenie oczu, mające sprawiać wrażenie, że godzą się na żądanie Izraela dotyczące rozbrojenia Hamasu. Krzycząca próba podstępu.


„W dokumencie napisano, że wśród wysokich rangą urzędników Hamasu, którym polecono przekazanie broni, znaleźli się główny negocjator i wysoki rangą urzędnik biura politycznego Khalil al-Hayya; przywódca Hamasu na Zachodnim Brzegu w Stambule, Zaher Dżabarin; oraz przewodniczący Rady Szury Hamasu, Muhammad Ismail Darwish.”


Można umrzeć ze śmiechu, a mój wydawca napisał mi, że mam się wstrzymać z umieraniem, dopóki nie napiszę książki, bo on ją potrzebuje wydać.


Broń osobista przebywających poza Gazą hamasowców to jedno, ale co z zakładnikami? O, tu coś jest:

„W związku z negocjacjami dotyczącymi uwolnienia zakładników i zawieszenia broni w Strefie Gazy, Hamas nie będzie organizował publicznych ceremonii podczas uwalniania jeńców” – powiedział New York Timesowi izraelski urzędnik ds. obrony i palestyńskie źródło zbliżone do tej organizacji terrorystycznej.


Podobno omawiana propozycja przewiduje zwrot Izraelowi 10 żywych zakładników i szczątków 18 porwanych – żywych lub zabitych już w Gazie. Hamas ma ich uwolnić w pięciu ratach, pięciokrotnie w ciągu 60-dniowego rozejmu. A cena? Gdzie jest jakaś informacja o ponownym oddawaniu znajdujących się w izraelskich więzieniach zbirów?


Nie widzę, przeglądam pospiesznie, ignoruję spekulacje, szukam informacji. Trudno, dowiem się później, bo muszę załatwiać sprawy w urzędach. Moja wnuczka mnie oszczędza, załatwia wszystko, co możliwe, sama, ale czasem pakuje mnie do samochodu i zawozi do jakiegoś urzędu, żebym okazał gębę, dowód osobisty i złożył jakiś podpis. Cudo nie dziewczyna.


A jeśli idzie o ten Izrael i zawieszenie broni, to ja naprawdę, całkiem uczciwie nie wiem, więc próbuję pytać, wędrując po różnych miejscach.


P.S. Kiedy robiłem zakupy, Małgorzata zawsze dawała mi listę – wiedziała, że spacerując sobie całe 150 metrów do mojego sklepu, zdążę zapomnieć, nawet jeśli lista ma tylko trzy pozycje. Kiedyś mówię w sklepie do mojej ulubionej ekspedientki, pani Ani, że muszę wyciągnąć listę, bo stary perypatetyk bez listy nie wie, czego chce.

– A tam – śmieje się wspaniała pani Ania – panie Andrzeju, nie jest tak źle.