Jak zmieniono Izrael w krynicę zła


Daniel Ben-Ami 2025-07-02


Od 7 października i początku wojny Izraela z Hamasem zachodni „postępowcy” zwrócili się przeciwko państwu żydowskiemu. Na ulicach i w mediach natężenie i gwałtowność nienawiści wobec Izraela – a nierzadko także wobec Żydów – bywały wręcz przytłaczające.


Czasem wręcz trudno pojąć naturę współczesnej nienawiści do Żydów. Jest tak powszechna i wszechogarniająca. Niemniej wciąż możliwe jest wyodrębnienie głównych elementów „postępowej” krytyki Izraela – a ściślej tego, co gdzie indziej nazywam „woke'owym antysemityzmem”.


U jego podstaw leży przekonanie, że Izrael jest ucieleśnieniem zła. Że jest państwem skrajnie nikczemnym. Widać to w sposobie, w jaki przeciwnicy Izraela już nie krytykują go według jakichkolwiek normalnych standardów. Nie ograniczają się do potępienia rządu Izraela, jego polityki czy działań w Gazie. Nie krytykują Izraela tak, jak krytykowane bywają inne państwa. Nie – krytycy Izraela przedstawiają go jako źródło całego zła tego świata.


Widać to choćby na diagramie, który krążył w zeszłe lato w środowiskach antyizraelskich. „Palestyna to klucz” – głosił tytuł, sugerując, że to właśnie ten temat „łączy wszystko”, co tak zwani postępowcy uważają za zło świata. Diagram przedstawia Palestynę w centrum nachodzących na siebie okręgów, z których każdy symbolizuje jedno z postępowych straszydeł: od „terroryzmu środowiskowego” (czyli firm paliw kopalnych), przez „mizoginię” i „patriarchat”, po „kolonializm osadniczy” i „supremację białej rasy”.


Francesca Albanese, specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. okupowanych terytoriów palestyńskich, jest klasycznym przykładem tej tendencji do obarczania Izraela wszystkimi grzechami współczesnego świata. We wrześniu ubiegłego roku oskarżyła Izrael o dokonywanie celowego niszczenia domów, miast, edukacji, infrastruktury medycznej, kultury i środowiska naturalnego.


Przedstawianie państwa żydowskiego jako wcielenia zła leży u podstaw współczesnego antyizraelskiego aktywizmu. Jednym z jego najbardziej złowrogich przejawów jest tzw. odwrócenie Holokaustu.
To próba ukazania Żydów nie jako ofiary Holokaustu, lecz jako jego sprawców. Odwrócenie Holokaustu widać choćby na transparentach podczas rzekomo propalestyńskich demonstracji, gdzie gwiazda Dawida pojawia się obok lub w powiązaniu z nazistowską swastyką.


W debacie publicznej odwrócenie Holokaustu ujawnia się w rutynowym dziś oskarżeniu, że Izrael dokonuje ludobójstwa w Gazie. Przekaz jest jasny: Izrael robi Palestyńczykom to, co naziści robili Żydom.


Istnieje wiele powodów, by odrzucić to obrzydliwe oskarżenie.
Przede wszystkim to Hamas rozpoczął tę wojnę – organizacja, której założycielski statut z 1988 roku wprost nawołuje do eksterminacji Żydów. To Hamas przeprowadził pogrom w południowym Izraelu 7 października 2023 roku. To nie był konflikt, którego Izrael pragnął – to Hamas go rozpoczął, dokonując największej masakry Żydów w ciągu jednego dnia od czasów Holokaustu. A mimo to to właśnie Izrael – a nie Hamas czy inne organizacje atakujące Izrael – oskarżany jest o ludobójstwo.


Co więcej, działania Izraela w Gazie nie spełniają kryteriów ludobójstwa, określonych przez Konwencję ONZ z 1951 roku o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa. Konwencja mówi o „czynach popełnionych z zamiarem zniszczenia, w całości lub w części, grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej”. Nawet jeśli przyjąć za prawdziwe – a są one bardzo wątpliwe – oficjalne dane Hamasu o ofiarach, Izrael nie wykazuje zamiaru „zniszczenia” Palestyńczyków „w całości lub w części”. Według Hamasu od października 2023 roku zginęło co najmniej 62 000 Palestyńczyków, a kolejne 14 000 uznano za zaginionych. Przy łącznej populacji Gazy wynoszącej około 2,1 miliona, stanowiłoby to ok. 3,5 proc. mieszkańców. Każda śmierć to tragedia – ale nawet zakładając prawdziwość tych wątpliwych danych, liczby te nie stanowią o ludobójstwie.


W rzeczywistości konflikt w Gazie to wojna pomiędzy państwem żydowskim a islamistycznym ruchem dążącym do jego unicestwienia. Znaczna część ofiar to bojownicy Hamasu i inni islamscy terroryści. Izrael szacuje, że zabił około 17 000 przeciwników zbrojnych.


Nie ulega wątpliwości, że w czasie konfliktu zginęło wielu cywilów. Ale Hamas dosłownie ukrywa się wśród ludności cywilnej – a nawet pod nią. Przez 17 lat swojej władzy w Gazie budował rozległą sieć tuneli dla swoich sił zbrojnych. Zamiast inwestować w rozwój gospodarczy, przygotowywał teren do konfliktu z Izraelem. Hamas doskonale wiedział, że pogrom z 7 października wywoła izraelską odpowiedź zbrojną.


Ta dominująca dziś forma odwrócenia Holokaustu – czyli oskarżenie Izraela o ludobójstwo Palestyńczyków – sięga lat 60. XX wieku.
Tymczasem populacja Gazy wzrosła z 350 000, gdy Izrael po raz pierwszy przejął kontrolę nad tym terytorium w 1967 roku, do obecnych 2,1 miliona. To sześciokrotny wzrost w nieco mniej niż 60 lat. Taki przyrost ludności jest dokładnym przeciwieństwem tego, czego należałoby się spodziewać, gdyby Izrael naprawdę przeprowadzał ludobójstwo. (Dla porównania – w Europie lat 30. XX wieku żyło około 9,5 miliona Żydów. Naziści zamordowali dwóch na trzech europejskich Żydów. Dziś w Europie żyje nieco ponad milion Żydów.)


Odwrócenie Holokaustu to czołowa taktyka demonizacji Izraela. Ale nie jedyna. Postępowi krytycy Izraela starają się również przedstawić Żydów jako beneficjentów „przywileju białych”.
A powiązane z przedstawianiem Izraela jako uosobienia grzesznej bieli jest oskarżenie państwa żydowskiego o bycie wzorcowym kolonizatorem.


Warto przyjrzeć się bliżej tożsamościowemu podejściu do krytyki Izraela. Polityka tożsamości opiera się na dwóch kluczowych założeniach. Po pierwsze, że główne podziały społeczne przebiegają między grupami tożsamościowymi, a nie klasami społecznymi. Tożsamości te mogą opierać się na kolorze skóry, religii, płci, orientacji seksualnej lub innych cechach. Niewielki nacisk kładzie się na jednostki i przysługujące im prawa.


Po drugie, zakłada się istnienie hierarchii ucisku. W tym ujęciu biali są z definicji oprawcami, a ludzie kolorowi – ofiarami. Na dole tej hierarchii są muzułmanie i osoby nieheteronormatywne.


Obecnie ten identytarny paradygmat uchodzi za lewicowy. Ale nie zawsze tak było.
Dawniej lewica dążyła do przekraczania podziałów, które dziś afirmuje. Amerykański przywódca ruchu praw obywatelskich Martin Luther King powiedział w swoim słynnym przemówieniu „Mam marzenie” z 1963 roku, że ludzie powinni być „oceniani nie według koloru skóry, lecz według ich charakterów”. To był ideał „ślepoty rasowej” – przekonania, że każdy powinien być traktowany równo, niezależnie od rasy czy pochodzenia etnicznego. Celem było ostateczne zniesienie podziałów rasowych.


Dziś zwolennicy polityki tożsamościowej uważają te podziały za nieusuwalne. Według nich można je jedynie złagodzić (zwykle przez odebranie jednej grupie i danie drugiej), ale nie zlikwidować. Dążenie do ślepoty rasowej, niegdyś uznawane za wyraz antyrasizmu, obecnie postrzegane jest przez „woke’owców” jako przejaw rasizmu.


Nowy „antyrasizm” to w istocie odnowiona forma prawicowego myślenia rasowego. Dawni rasiści definiowali podziały społeczne w kategoriach biologicznych – współczesna lewica ujmuje je kulturowo. Ale oba podejścia zakładają, że społeczeństwo dzielą fundamentalne i nieusuwalne granice rasowe.


By wpasować Żydów w ten identytarny schemat, potrzebne były liczne intelektualne akrobacje.
Antyizraelscy myśliciele twierdzą dziś, że Żydzi „stali się biali” po II wojnie światowej. Dzięki temu identytarni mogą uznać, że Żydzi padali ofiarami prześladowań do 1945 roku, ale obecnie należą do grupy uprzywilejowanej.


To podejście zostało szczegółowo przedstawione w książce How Jews Became White Folks („Jak Żydzi stali się białymi”), wydanej w 1998 roku przez antropolożkę społeczną Karen Brodkin. Twierdzi ona, że Żydzi dzięki sukcesowi ekonomicznemu i powiązaniom z państwem zdobyli uprzywilejowaną pozycję. Brodkin uważa, że powojenny boom gospodarczy w USA pozwolił włączyć Żydów do klasy średniej. Afroamerykanie, według niej, byli z tego wyłączeni z powodu nadal panującego systemowego rasizmu.


Podobne poglądy głosi Rachel Shabi – brytyjska pisarka i lewicowa aktywistka urodzona w Izraelu. W swojej książce Off White twierdzi, że po II wojnie światowej „Żydzi na Zachodzie zostali w dużej mierze wchłonięci przez białość i towarzyszące jej struktury władzy”. Dalej przekonuje, że „ceną za tę białość było przyjęcie antyczarnego rasizmu”. Innymi słowy, argumentuje, że główny nurt społeczności żydowskiej musiał zaakceptować rasistowski światopogląd, by zyskać akceptację jako „biali”.


Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2025/06/29/how-israel-was-turned-into-the-fount-of-all-evil/

Spiked, 29 czerwca 2025
Tłumaczenie: ChgaGPT and me


Daniel Ben-Ami
 – pisarz i dziennikarz. Prowadzi stronę internetową Radicalism of Fools, Możesz go śledzić na X: @danielbenami