Niech przemówi mój podziw dla Żydów
Zacznijmy od szczerej obserwacji: naród żydowski, stanowiący zaledwie 0,2% populacji świata, nie tylko przetrwał, ale wręcz rozkwitł, uderzając tak mocno, że równie dobrze mogliby boksować w wadze ciężkiej. Tymczasem ich przeciwnicy — szczególnie w świecie arabskim — tkwią w bagnie, które sami stworzyli, miotając się w lamentach, podczas gdy ich gospodarki i społeczeństwa są w rozpadzie. Teza jest prosta: Żydzi wygrywają, ich wrogowie obsesyjnie myślą o Izraelu i jego mieszkańcach, być może nadszedł czas, aby nienawistnicy spojrzeli w lustro i zajęli się swoją katastrofalną impotencją.
Rozważmy historię Żydów, sagę odporności, która brzmi jak kosmiczne ostrzeżenie dla tych, którzy uważają, że prześladowania prowadzą do porażki. Pogromy, niewolnictwo, Holocaust — gdzie dwie trzecie europejskich Żydów zostało systematycznie wymordowanych — to powinno zmiażdżyć tę maleńką grupę etniczną. A jednak są, zbierając 22% wszystkich Nagród Nobla (214 z 965, dla tych, którzy chcą zauważać), liczba tak nieproporcjonalna, że to niemal komiczne.
Albert Einstein przepisał prawa fizyki; Jonas Salk wyeliminował polio; Elie Wiesel dał głos temu, czego nie da się wypowiedzieć. W literaturze Franz Kafka i Saul Bellow zdefiniowali na nowo kondycję człowieka. W muzyce Leonard Bernstein i Bob Dylan zmienili krajobraz kulturowy. W Hollywood Steven Spielberg i Natalie Portman dominują na ekranach, podczas gdy w technologii Siergiej Brin i Mark Zuckerberg zbudowali imperia. Żydzi odcisnęli swoje piętno nawet na sporcie — Garry Kasparow dał światu mata, a Julian Edelman jak nikt łapał podania w NFL. To nie jest naród spoczywający na laurach; to naród przepisujący zasady ludzkich osiągnięć.
Teraz spójrzmy na Izrael, ten ogarniętym walkami skrawek ziemi otoczony przez wrogów, którzy od dziesięcioleci planują jego upadek. Pomimo nieustannych ataków, wojen i geopolitycznego otoczenia, którego machinacje zdumiałyby Machiavellego, Izrael zbudował gospodarkę wolnorynkową, która jest przedmiotem zazdrości w regionie i nie tylko. W 2024 r. jego PKB na mieszkańca wynosił 54 191 USD, co plasuje go na 13. miejscu na świecie.
Porównaj to z sąsiadami: Jordania kuleje, PKB na mieszkańca na poziomie 3950 USD, Egipt osiągnął 4177 USD, a Liban, niegdyś „Paryż Bliskiego Wschodu”, jest wrakiem z PKB 4486 USD, zaś jego gospodarka jest zniszczona przez korupcję i kryzys. Sektor technologiczny Izraela jest światową potęgą, zajmującą drugie miejsce po Stanach Zjednoczonych w kategorii startupów, a takie znane firmy jak Intel, Microsoft i Apple mają w Izraelu znaczącą obecność. Jego innowacje — nawadnianie kroplowe, odsalanie wody, cyberbezpieczeństwo — to rodzaj praktycznego geniuszu zrodzonego z konieczności. Tymczasem jego przemysł zbrojeniowy, zajmujący 9. miejsce na świecie pod względem wielkości eksportu broni, zapewnia przetrwanie w okolicy, w której „militarna siła” jest kwestią życia i śmierci.
Ale nie chodzi tylko o pieniądze. Raport o szczęściu na świecie 2025 plasuje Izrael na 8. miejscu spośród 147 krajów, co świadczy o jego spójności społecznej, wolności i hojności — cechach, które rozwijają się nawet pod nieustannym ostrzałem. Jordania? Jest na 128 miejscu. Egipt? Na 135 miejscu. Liban? Smutna pozycja 145. miejsce, praktycznie ocierając się o dno beczki zadowolenia z życia. Można by zapytać: w jaki sposób naród będący w ciągłym zagrożeniu przyćmiewa swoich sąsiadów zarówno pod względem dobrobytu, zadowolenia z życia i kilku innych wskaźników? Odpowiedź jest równie stanowcza, co niezaprzeczalna: Izrael działa. Jego mieszkańcy są innowacyjni, dostosowują się i, szczerze mówiąc, dobrze sobie radzą.
Teraz zwróćmy się ku światu arabskiemu, gdzie kontrast jest tak wyraźny, że graniczy z karykaturą. Liban, niegdyś kulturowy symbol, jest teraz synonimem upadku, jego waluta jest bezwartościowa, a ludzie egzystują zaspakajając z trudem najbardziej podstawowe potrzeby.
Egipt, z bogactwem ropy naftowej i starożytnym rodowodem, jest sparaliżowany przez biurokrację i siłę roboczą nieprzygotowaną do współczesnego świata. Jordania, uboga w zasoby i zacofana, zmaga się z ubóstwem i bezrobociem. Te narody podobnie jak i inne w tym regionie mają wspólną rozrywkę: obwinianie Izraela za swoje nieszczęścia. To wygodne odwrócenie uwagi, sposób na uniknięcie lustra, które odbija ich porażki — skorumpowane rządy, stagnacyjne systemy edukacji i kulturowy opór przed przyjęciem innowacji, które pchnęły Izrael do przodu.
Zamiłowanie do „nienawiści do Żydów”, jest nie tylko moralnym bankructwem; jest też strategicznym samobójstwem. Podczas gdy arabscy przywódcy i ich apologeci produkują antyizraelskie tyrady, ich społeczeństwa tkwią w stagnacji.
Dowodem są liczby: PKB Izraela na mieszkańca jest ponad dziesięciokrotnie wyższe niż u sąsiadów. Jego ranking zadowolenia z życia jest radykalnie odmienny. Jego wkład w światową naukę, medycynę i technologię przyćmiewa wkład całego regionu razem wziętego. Zamiast pytać, dlaczego Izrael prosperuje, pogrążeni w nienawiści wolą krzyczeć o okupacji, o apartheidzie lub jakimkolwiek innym modnym słowie, które akurat jest popularne w mediach. Łatwiej jest oczernić kozła ofiarnego niż przyznać, że twój własny dom tonie.
Nie oznacza to, że świat arabski nie ma potencjału. Może pochwalić się bogatą historią, żywą kulturą i bogactwem kapitału ludzkiego. Ale potencjał nie jest osiągnięciem, a uraza nie jest polityką. Wyobraź sobie, że energia wydana na antyizraelską retorykę zostałaby przekierowana na reformę edukacji, inwestycje technologiczne lub przejrzyste zarządzanie. Wyobraź sobie, że przywódcy Libanu skupiliby się na odbudowie swojej gospodarki, a nie na arsenałach Hezbollahu. Wyobraź sobie, że Egipt usprawniłby swoją biurokrację, aby uwolnić swojego ducha przedsiębiorczości. Wyobraź sobie, że Jordania zainwestowałaby w swoją młodzież, zamiast polegać na pomocy zagranicznej.
Droga do postępu nie prowadzi przez marzenie o zdobyciu Jerozolimy, lecz przez autorefleksję i ciężką pracę.
W przeciwieństwie do ich mazgajstwa, żydowska historia sukcesu jest historią przekształcania przeciwności w korzyść. Ocaleni z Holokaustu zbudowali naród na pustyni, otoczony wrogami, bez zasobów naturalnych, które mogłyby ich wesprzeć. Nie mogli pozwolić sobie na luksus narzekania; musieli wprowadzać innowacje lub umrzeć. Rezultat? Kraj, który nie tylko trwa, ale i przewodzi.
Porozumienia pokojowe Izraela z Egiptem, Jordanią i sygnatariuszami Porozumień Abrahama (ZEA, Bahrajn, Maroko) wykazują pragmatyczną passę, która powinna przekonać krytyków. Podczas gdy sąsiedzi gniją, Izrael negocjuje, buduje i prosperuje.
Dla wyznawców nienawiści rzucam wyzwanie: przestańcie fetyszyzować swoje żale i zacznijcie rozwiązywać swoje problemy. Żydzi nie wygrywają z powodu jakiegoś mrocznego spisku; wygrywają, ponieważ opanowali sztukę odporności. Przekształcili prześladowania w postęp, niedobór w innowację. Tymczasem obsesja świata arabskiego na punkcie Izraela jest samookaleczeniem, odwróceniem uwagi od prawdziwej pracy nad budowaniem społeczeństw, które mogą konkurować w XXI wieku. Liczby nie kłamią: 54 000 dolarów kontra 4000 dolarów; 8. miejsce kontra 145. Żydzi wygrywają, a ich przeciwnicy przegrywają spektakularnie.
Na zakończenie, odpuśćmy sobie świętoszkowate załamywanie rąk. Naród żydowski i Izrael osiągnęli swój sukces dzięki determinacji, pomysłowości i nieustępliwej odmowie bycia definiowanym przez cierpienie. Paplanie o własnej wielkości nie czynni narodów wielkimi.
Świat arabski, mimo całego swojego potencjału, marnuje swoją przyszłość na bezowocną wendetę. Wybór jest oczywisty: dalej nienawidzić i dalej przegrywać, czy spojrzeć w lustro i zacząć budować. Żydzi pokazali drogę. Pytanie brzmi, czy ich sąsiedzi odważą się zejść z drogi go donikąd, czy przynajmniej będą mieli na tyle rozumu, żeby zrezygnować z dalszych prób zniszczenia Izraela.
Link do oryginału: https://www.freedomtoffend.com/p/the-jews-are-winning?utm_campaign=email-post&r=36uf0r&utm_source=substack&utm_medium=email
Freedom To Offend, 19 czerwca 2025
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Paul Finlayson – kanadyjski nauczyciel akademicki, wykładowca marketingu na University of Guelph-Humber, od listopada 2023 roku zawieszony w związku z zarzutem uporczywego dementowania kłamstw o Izraelu. Nie jest Żydem, gdyby ktoś pytał.