Myśli o dziennikarstwie zależnym


Andrzej Koraszewski 2025-06-20


Co to takiego dziennikarz niezależny, zastanawia się mój przyjaciel i mogłem mu to wyjaśnić na przykładzie „Listów z naszego sadu.” Mam doświadczenie pracy w BBC, bardzo poważnie traktuję to, co BBC pisze w swoich poradnikach dla swoich pracowników. Nasza strona jest utrzymywana przez BBC, bo pewnie bez mojej emerytury z tej firmy mielibyśmy trudności, ale nie mam nic wspólnego z tymi, którzy cenzorują pracowników w BBC. W Stanach Zjednoczonych i w wielu krajach europejskich o niezależności w dużej redakcji nie ma mowy. My publikujemy głosy dysydentów z krajów muzułmańskich, którzy na ogół nie mają szans na publikację w swoim kraju, a na emigracji szukają możliwości publikowania tego, o czym wiedzą w mediach niszowych, bo w głównym nurcie na uczciwość nie ma dziś miejsca. Mój rozmówca przekonywał mnie, że dziennikarze naszych dużych redakcji muszą wierzyć w to, co wypisują. Zgodziłem się, zwracając uwagę na słowo „muszą”, bowiem zarówno przy naborze jak i w życiu codziennym zgodność z linią generalną aparatu agitacji i propagandy jest warunkiem  możliwości zarabiana na chleb „informowaniem”.  Tak więc dziennikarz niezależny musi być wolny od zależności między łajdactwem i zarobkami. Przywołany przykład dziennikarzy „Oko-Press” skłonił mnie do przypomnienia, że pewien gatunek ludzi bardzo dba o jednolitość swojego środowiska.

Rozmawialiśmy potem o kawiarni „My, naród” znajdującej się ma rogu Alei Pseudo i ulicy „Solidarność”, kawiarni, której bywalcy strzegą swojej towarzyskiej jedności jak oka w głowie, więc wierność i lojalność nie musi być udawana. Tym ludziom naprawdę trudno pojąć, że można kwestionować informacje Hamasu, nawet jeśli zyskały imprimatur ONZ, skleconego przez ONZ trybunału, czy niegdyś cudownej, a dziś łajdackiej Amnesty Internatinal.


Jeśli 22 państwa arabskie zgodnie potępiają „izraelską agresję” na Iran, a niezależny arabski dziennikarz pisze, że kraje arabskie winne są Izraelowi wdzięczność za tą „agresję”, a na dodatek trudno o wątpliwości że społeczeństwo irańskie patrzy na izraelskie samoloty z najwyższą nadzieją, to oni naprawdę wolą z pełnym przekonaniem pisać, że izraelscy żołnierze strzelają do ludzi czekających na chleb. Lżej im z tym na świecie i radośniej się odbiera wypłatę za pracę twórczą. Mało tu pomaga opowiadanie o tym, że byłem dziennikarzem  jeszcze w czasach komunistycznych, chociaż wtedy nawet jeśli niezależność była wykluczona, to można się było schować w jakiejś „Gromadzie-Rolniku Polskim” i nie mieć konieczności wypierania się swojej wiedzy dla dziennikarskiego chleba.   


Oko-Press wierzy w izraelskie ludobójstwo i cierpi, że Izrael może dążyć do zmiany reżimu w Iranie, z czego jedyny wnioskiem jest to, że albo świadomie popierają nazizm, albo zwierzęca nienawiść do Żydów, która skłania ich do ignorowania ideologii i praktyki władzy ajatollahów.  


Czytam o coraz szerszym wsparciu irańskiej opozycji, bez pomocy której izraelski wywiad nie miałby tak znakomitych osiągnięć, a to również pomaga redukować liczbę ofiar wśród nie związanej z reżimem ludności.    


Wojna weszła w nową fazę. Izrael przeprowadza ataki w głębi terytorium Iranu, co historyków wojskowości napawa zdumieniem i podziwem, w szczególności, że są to niezwykle skomplikowane operacje militarne na wielu odległych frontach i blisko, ale z wrogiem ufortyfikowanym wśród cywilnej ludności. Żurnaliści koncentrują się na tym, co zwiększy poczytność, a nic tak nie zwiększa poczytności jak podżeganie do nienawiści i udawanie świętoszków. Efektem jest oczywiści systematyczne i świadome wprowadzanie społeczeństwa w błąd, chociaż intryguje fakt , że nawet mając dostęp do lepszej informacji większość odbiorców medialnej strawy wybiera wszystko , co umacnia odwieczne uprzedzenia. (Pewien profesor fizyki całkowicie świadom natury irańskiej bestii, połyka wszystko co złego czyta o państwie żydowskim, bo widać tak musi. To miły człowiek, prawdziwy europejski inteligent i nie jest to żadna ironia.)


Irańczycy (prawdopodobnie większość), popierają Izrael znając naturę swoich władców, a jest ona po stokroć gorsza od naszego „realnego socjalizmu.” Ale nasi „dziennikarze” z różnych „Oko-Press” wolą tego nie widzieć. Osobnym problemem są potwornie dyskryminowane irańskie mniejszości, którymi nie warto się interesować, bo to psuje interes.


Przypominanie przyjaznych stosunków Iranu z Izraelem też byłoby nietaktem dla szanującego się dziennikarza „Oko-Press”.     


Islamska Republika Iranu próbowała wymazać bardzo długą  historię zarówno żydowskiej diaspory w Iranie jak i całkiem niedawną współpracę międzynarodową przed czterdziestoma latami.  


W dzisiejszym Iranie słowo wolność to nie tylko hasło wielkomiejskiej inteligencji, chociaż w różnych środowiskach może być różnie rozumiane. Jedno wydaje się pewne, w miarę osłabienia reżimu przez izraelskie ataki rośnie nadzieja na zrzucenie jarzma.   


Dla mieszkańców Iranu zmiana reżimu w Iranie nie jest kwestią polityki zagranicznej, a odzyskanie prawa do normalnego życia.  Irańska czterdziestoletnia wojna z Żydami milionom ludzi na Zachodzie przypadła do gustu, więc ignorowanie pragnień irańskiego społeczeństwa posiadania takich wolności  jakie ma Zachód wyraźnie należy do służbowych obowiązków naszych zależnych dziennikarzy. I nic tu nie pomogą zapewnienia irańskiej opozycji, że przecież oni podzielają wartości Zachodu. (Wygląda na to, że nie wszyscy mieszkańcy Zachodu je podzielają.) Trudno o wątpliwości, że to właśnie irańska opozycja, podobnie jak Izrael są sojusznikami Zachodu, Tego jednak zależnemu dziennikarzowi mówić nie wolno.


Islamska Republika Iranu jest odpowiedzialna za śmierć milionów muzułmanów. Nasi pseudodziennikarze walczą z islamofobią, czyli występują w bohaterskiej obronie islamonazizmu,  znienawidzonego przez terroryzowanych liberalnych muzułmanów i morderczo dyskryminowanych innowierców.


Znajomość irańskiej konstytucji, znajomość kazań ajatollahów wiedza o tym, że silniejszy od armii Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej był utworzony na wzór SS, to wszystko jest dla zależnego dziennikarza wiedza zakazana.


Ci rzekomo informujący społeczeństwo dziennikarze na ogół nie zajmują się politycznymi, gospodarczymi i militarnymi powiązaniami  Iranu z Chinami i Rosją, bo mogłoby to skomplikować potępianie izraelskiej agresji.    


Czy naprawdę decyzja o napaści na Izrael 7 października 2023 roku związana była z przerażeniem przed perspektywą pokoju między Izraelem i Arabią Saudyjska? Bardzo wiele na to wskazuje (włącznie z dokumentami znalezionymi w Gazie.) Pokój nigdy nie był ambicją Islamskiej Republiki Iranu, co możemy wyczytać z jej konstytucji.  

Iran przez dziesięciolecia budował imperium terroru, podbił Irak, Jemen, Syrię, Liban i zmienił Gazę w nazistowską twierdzę. A jak to przedstawiają nasi zależni dziennikarze? To wszystko doskonale daje się  przerobić na zbrodnie żydowskiego państwa To nie jest tylko jakaś nadzwyczajna przebiegłość i skuteczność hamasowskiej propagandy, uległość wobec wdzięku tego, co płynie z rozgłośni Al Dżaziry, To jest zapotrzebowane właśnie na ten towar, a nie na inny.


Poniższy zrzut z ekranu doskonale pokazuje umysł zależnego dziennikarza, Patryka Rutkowskiego z „Wiadomości Agory”. Nasz zależny dziennikarz „informuje” jak naczelny każe, a swoje astronomiczne brednie podpiera CNN. CNN „ustaliło”, Patryk „Informuje”. Wszystkie zależności  zależnego dziennikarza wyłożone już we wstępie.