Komiczny upadek kultu kefiji
Czy nie narasta w tobie nienawiść, kiedy ludzie z ciemną skórą odrzucają twoje białe zbawicielstwo? Jakież to chamskie! Taka brzydka niewdzięczność powitała w zeszłym tygodniu Globalny Marsz do Gazy. Ta garstka dzielnych ludzi ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Irlandii i innych miejsc planowała wyprawę do Rafah w Gazie, żeby ratować biednych, głodnych Palestyńczyków przed Złym Izraelem. Utknęli jednak w Egipcie, gdzie zamiast powitać tych nieustraszonych zagranicznych wyzwolicieli zacofanych Arabów, miejscowi szydzili z nich, obrzucali plastikowymi ich butelkami i otwarcie mówili, żeby się odpieprzyli. Chwileczkę, wy ludzie naprawdę nie chcecie być uratowani przez obfitych kształtów białą damę w kefiji z Londynu?
Wiem, że na świecie dzieje się teraz wiele, ale czy moglibyśmy przeoczyć, jak niesamowicie komiczne jest to, że Globalny Marsz do Gazy udaremnili rozwścieczeni Arabowie? Że ta horda pompatycznych dupków, którzy fantazjowali, że są tarczą Arabów z Gazy przed „ludobójczym szaleństwem” państwa żydowskiego, została zamiast tego poturbowana przez Arabów z Egiptu, którzy nie chcą, aby ich kraj wykorzystywano jako scenę do moralnego omnanizmu przez każdego nadętego fetyszystę Palestyny z Zachodu. Że na głowy tych ludzi, którzy chcieli dostarczać butelki wody do Gazy, poleciały butelki wody rzucane przez wkurzonych Egipcjan. Uciecha z tego wszystkiego może pomóc mi przetrwać resztę tego roku.
W Globalnym Marszu do Gazy wzięło udział 4000 osób z 54 krajów. Planowali przejść pieszo do przejścia granicznego Rafah między Egiptem a Gazą, gdzie mieli „zażądać, by Izrael ponownie otworzył granicę [i] utworzył korytarz humanitarny”. Jakże państwo żydowskie drżałoby przed tą potężną delegacją, w skład której wchodziła gromada maniaków modnych spraw z walijskiego CND, brytyjska kuratorka sztuki o imieniu Tasmin i łysy polityk z Irlandii! Szczerze mówiąc, nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać nad bezgraniczną próżnością tej kołtuńskiej armii zachodnich bezkręgowców, którzy poszli na wyprawę grożenia paluszkami w celu przeciwstawienia się wojnie.
Kilku uczestników marszu pochodziło z Afryki Północnej. Inni byli z Zachodu. Jak samozwańczy „empatyczny człowiek” z Wielkiej Brytanii, który dumnie ogłosił „Staram się zrobić to, czego nie udało się [zrobić] naszym rządom” i „zmobilizować [moją] pasję i człowieczeństwo”. Albo Brytyjka, która ubolewała nad swoim „przywilejem” bycia „białą, północnoeuropejską mieszkanką żyjącą w względnym pokoju” i obiecała zrobić coś godnego uwagi, na przykład „użyczyć mojej obecności tej sprawie”. Albo Kanadyjka, która powiedziała „Nie mogę ignorować mojego sumienia”. Słyszę tylko ja, mnie, moje. Czy naprawdę chcieli ocalić Gazę, czy tylko zademonstrować swoje chorobliwie otyłe ego?
Jak na ironię, ich przesłodzone do mdłości współczucie dla Arabów zderzyło się z rzeczywistością arabskiego szacunku do samego siebie. Nadal nie mogę dojść do siebie po obejrzeniu tych uwielbiających samych siebie półgłówków w ich kulturowo zawłaszczonych kefijach, wygwizdywanych przez Egipcjan w prawdziwych kefijach. Na drodze do Ismailii w północnym Egipcie maszerujących zatrzymały siły bezpieczeństwa. Zebrali się więc na placu przy meczecie i skandowali „Wolna, wolna Palestyna!”. Miejscowi nie byli zbyt zadowoleni. Cóż, czy bylibyście zadowoleni, gdyby banda pobożnych gnojków z końca świata pojawiła się w waszym mieście i zaczęła wykrzykiwać kretyństwa w pobliżu waszego miejsca kultu? Miejscowi krzyczeli na tych „empatycznych ludzi”. Rzucali w nich plastikowymi butelkami. Karta Białego Zbawiciela, odrzucona!
Ta banda wrzeszczała „Hańba wam” do swoich arabskich krytyków. Tak, po angielsku. To ten rodzaj ludzi, którzy patrzą z góry na Brytyjczyków, którzy spędzają wakacje w Hiszpanii i nigdy nie mówią ani słowa po hiszpańsku, ale stali tam i rzucali obelgi w języku angielskim na Egipcjan w Egipcie. Nigdy nie będzie lepszego przedstawienia fałszywej cnoty i wyniosłej samooceny grupy „pro-palestyńskiej” niż ten dystopijny obraz ludzi z Zachodu w arabskich nakryciach głowy krzyczących „hańba wam” do prawdziwych Arabów, którzy po prostu chcą żyć swoim życiem, nie natykając się na jakiegoś palanta z Wielkiej Brytanii „manifestującego pasję i człowieczeństwo”.
Część uczestników marszu aresztowano. Zapakowano ich do autobusów i zawieziono na lotnisko, aby przywrócić ich do „uprzywilejowanego” życia, którego nienawidzą. Byli „zszokowani” traktowaniem. Dlaczego? Każdy, kto ma choćby szczątkową wiedzę o polityce arabskiej, wie, że stanowisko Egipcjan wobec kwestii palestyńskiej jest delikatnie mówiąc niechętne. Nie chcą, aby tragedia w Strefie Gazy przedostała się do ich i tak już niespokojnego kraju – stąd granica Egiptu z Strefą Gazy jest bardziej zmilitaryzowana niż granica Izraela. Infantylne bajki moralne, które opowiadają sobie klasy białych zbawicieli Zachodu – gdzie Izrael jest źródłem wszelkiego zła na Bliskim Wschodzie, jeśli nie na świecie – doznały w Egipcie straszliwych ciosów.
Farsę aktywizmu „pro-palestyńskiego” najlepiej podsumowuje ten niesłychanie popularny klip, w którym walijski pielęgniarz błaga egipskich policjantów o okazanie serca. Szlocha, błagając, by go przepuszczono, aby mógł pomóc biednym ludziom z „Falasteen ”. Bełkotał, że „dzieci głodują, piersi kobiet są puste – udowodnijcie światu, że Arabowie mają „białe serca, pozwólcie mi przejść”. To jest moment ruchu „pro-palestyńskiego” prosto z Czterech Lwów. Jeśli kiedykolwiek napiszę satyrę na tych kutasów w kefijach, to będzie tam właśnie ta scena: histerycznie emocjonalny biały mężczyzna w kefijji będzie krzyczał „Pozwólcie mi ratować Palestynę!”, a zdezorientowani Arabowie uniosą brwi w niemym pytaniu „co do cholery?”.
Komiczne fiasko Globalnego Marszu do Gazy następuje po tym, jak Izrael zatrzymał statek głupców Grety Thunberg. Ten wodny pokaz klaunów, w którym 12 moralnych pozerów wyobrażało sobie, że mogą wylądować w Gazie i „uratować” jej mieszkańców, był również napędzany toksyczną mieszanką politycznego infantylizmu i moralnego samouwielbienia. Od zrzędliwej Grety, którą odstawiono do domu, po tego Walijczyka, którego wyśmiewano i który stał się tematem memów w internecie, kult keffiji jest w tarapatach. Wielu widzi teraz, że celem tego aktywizmu nie jest karmienie ludzi w Gazie, ale karmienie próżności ludzi Zachodu znudzonych swoim uprzywilejowanym życiem. To orgia orientalizmu, w której klasa aktywistów przebiera się za Arabów, ponieważ uważają, że bycie białym jest żałosne i haniebne.
Oto czym jest obecnie aktywizm „pro-palestyński”, wszędzie, od festynu kefiji na trawnikach Harvardu po absurdalne wygłupy białych zbawicieli w Egipcie: bajka dla nienawidzących siebie, mających za dużo wolnego czasu ludzi Zachodu, w której Arabowie są zawsze ofiarami, a państwo żydowskie jest wcielonym złem. Oczywiście nie ma to żadnych podstaw w prawdzie, ale prawda nie jest celem: celem jest moralne rozgrzeszenie. Płaczcie dalej, izraelofobi – wasza świętoszkowatość rozbija się o brzegi rzeczywistości.
Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2025/06/16/the-hilarious-collapse-of-the-cult-of-the-keffiyeh/
Spiked Online, 16 czerwca 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska