Zgnilizna palestyńskiego przywództwa


Paul Finlayson 2025-05-13


„Wolna Palestyna”? Nad gnijącymi trupami Hamasu i Autonomii Palestyńskiej, to ostatnia rzecz, na którą by pozwolili. Palestyńska saga — nędza Gazy, chaos Zachodniego Brzegu [Judei i Samarii], cała ta przesiąknięta krwią farsa — nie jest wyciskaczem łez, jaki propagują kampusowe sentymentalne panienki lub pożyteczni idioci w kefijach, jęczący o „sprawiedliwość”. To tragedia, owszem, ale nie taka, na jaką daliście się nabrać.

Prawdziwy horror? Ta ropiejąca rana ma ropieć. To nie jest błąd, ale zamierzona cecha cynicznie skorumpowanego systemu, którego rdzeniem jest Hamas, wściekły piesek Iranu i kleptokratyczna elita, która zmieniła nienawiść do Żydów, uświęconą przez wściekłego, niewidzialnego tatusia z nieba, w oszustwo bardziej dochodowe niż katarska platforma wiertnicza.

Zacznijmy od Gazy, pasma nędzy, gdzie klasa średnia jest tak mityczna jak jednorożce czy uczciwi posłowie. Najbogatsze 10%, kolesie Hamasu, żyją jak sułtani pośród gruzów. Luksusowe butiki — Gucci, Rolex, wszystko — zdobią ulice miasta Gaza, obsługując watażków, którzy popijają koktajle w pięciogwiazdkowym hotelu Al-Mashtal, podczas gdy plebs dusi się zatęchłą herbatą. Forbes (2014) ujawnił, w jaki sposób tunele czarnego rynku w Gazie przekierowywały miliony do szefów Hamasu, a „Washington Post” (2023) opisała szczegółowo, w jaki sposób miliardy dolarów pomocy — złoty pył wróżek z ONZ, UE, NGO — znikają w ich kieszeniach.

Autonomia Palestyńska? To jest to, co dostajesz, gdy łączysz dom spokojnej starości z syndykatem przestępczym - Mahmoud Abbas, ten zgorzkniały stary oszust, trzyma się władzy jak Putin, „wybrany” na dwie kadencje, które jakoś obejmują dekady. Wyleguje się w Ramallah, w pałacu za 13 milionów dolarów z pensją w wysokości 132 000 dolarów. Przytulnie.

To nie jest chaos z przypadku; to chaos z założenia. Hamas i AP opanowały PR-ową maszynę: narrację o palestyńskiej ofierze. To dojna krowa, magnes na przyciąganie współczucia, odwrócenie uwagi od ich lepkich łap.


Po co negocjować pokój, skoro nędza tak dobrze się opłaca? Samuel Huntington ostrzegał w Clash of Civilisations (1996), że „tożsamości kulturowe mogą być bronią do podtrzymywania konfliktów” (s. 267), i tutaj to się nasila: nienawiść do Żydów jako ostateczna sztuczka. Dla Hamasu to pozwolenie na bezkarne popełnianie zbrodni; dla kleptokratów Bliskiego Wschodu — Egiptu, Iranu, Iraku, Jordanii, Kataru — to odwrócenie uwagi od zrabowanych przez nich miliardów. Iran, władca marionetek, pompuje 100 milionów dolarów rocznie do Hamasu, według Washington Institute (2023), nie z miłości do Palestyńczyków, ale po to, by zdestabilizować Izrael i popisać się szyicką siłą.

 

Pokój? To kryptonit dla tych pasożytów. Dobrobyt Palestyny oznaczałby odpowiedzialność, a odpowiedzialność to koszmar watażki. Gdyby mieszkańcy Gazy mieli pracę, szkoły i drogi — jak za izraelskiej administracji przed 2005 r. — zaczęliby pytać, dlaczego ich przywódcy jeżdżą w lamborghini, podczas gdy oni żują ryż darowany przez ONZ.

Sami mieszkańcy Gazy przyznają: sondaż przeprowadzony w 2019 r. przez Palestyńskie Centrum Badań Politycznych i Ankietowych wykazał, że 53% wolało rządy Izraela, powołując się na lepszą infrastrukturę i bezpieczeństwo. Pokój odsłoniłby pomarszczone mordy cesarzy. Zamiast tego Hamas wysyła tłumy na „pokojowe protesty” na granice Izraela — paląc opony, rzucając koktajlami Mołotowa, szarżując na ogrodzenia. To nie są demonstracje; to wiece motywacyjne napędzane nienawiścią, zaplanowane tak, by podsycać gniew.

Ach, i dzieci! Media lamentują o „niewinnych” 15-latkach postrzelonych przez IDF, ale nie sięgajmy po sole trzeźwiące: wielu z nich strzela z karabinów AK-47 lub rzuca rozwalające czaszki kamienie. Na Zachodnim Brzegu „pokojowe protesty” oznaczają bomby zapalające i latawce przenoszące ogień na izraelskie pola. Gdyby 12-latek w Londynie rzucał cegłami w policjantów lub podpalił podwórko sąsiada, dostałby kajdanki, a nie cukierki. „New York Times” (2024) zauważa, że w starciach na Zachodnim Brzegu dominują uzbrojeni nastolatkowie, ale nagłówek pozostaje: „izraelska brutalność”. Hamas i Autonomia Palestyńska wiedzą, o co chodzi: martwe dzieci to złoto PR. Chcą ciał do złożenia na stosie, aby obrócić świat przeciwko Izraelowi. Nie chodzi o państwowość; chodzi o podsycanie pieca ofiarami.


Pranie mózgu zaczyna się wcześnie. Szkoły w Gazie finansowane przez UNRWA uczą dzieci czcić „męczenników” i demonizować Żydów. Raport UE z 2021 r. ujawnił, że podręczniki gloryfikują zamachowców-samobójców i wymazują Izrael z map. Telewizja Al-Aksa Hamasu emituje programy dla dzieci, w których myszki z kreskówek głoszą dżihad. To nie jest edukacja; to indoktrynacja, spajanie nienawiści do Żydów z islamskim zapałem.


Jakie potwory zatruwają umysły swoich dzieci, mając nadzieję, że dorosną, by atakować granicę w kamizelkach z napisem „Prasa” i ginąć za cenę zdjęcia Reutersa i emeryturę męczennika? Jak mógłby warknąć Hitchens: „Nazwij system moralny, który kwitnie na tak upiornym cynizmie”.

I nie pomijajmy Mahometa. Według biografii Ibn Hiszama (Sirat Rasul Allah, VIII wiek), Prorok nadzorował masakrę Banu Kurajza, ścinając 600–900 mężczyzn żydowskich za opór. Miłosierny? Raczej nie. Prawdziwy czy mityczny — Mahomet pozostawił po sobie dziedzictwo watażki, uświęcone w pismach świętych i dzierżone przez Hamas niczym przesiąknięty krwią sztandar. Historyczne luki są ogromne: miasta, które „odwiedził”, jeszcze nie istniały, a współczesne mu zapisy są przedziwnie milczące.

Islam w rękach irańskich lub saudyjskich fanatyków nie jest wiarą — to imperialna pałka, owinięta w pismo święte i wymachująca boskim uzasadnieniem. Tam, gdzie fakty zawodzą, podbój wypełnia pustkę. Hadisy łatają te dziury nie dowodami, ale spóźnioną o stulecia hagiografią. To nie jest teologia — to retrospektywna propaganda wojenna podszywająca się pod objawienie.


Teheran w latach 50. miał spódnice i jazz; teraz jest teokratycznym lochem. Chrześcijański Liban, niegdyś Paryż Wschodu, jest lennikiem Hezbollahu. Jak argumentowałem gdzie indziej, islam jest w 30% duchowy, w 40% podbojowy, a reszta to kupa mizoginii. A proporcje mogą być różne dla niektórych, ale nie jest to religia taka jak hinduizm, chrześcijaństwo czy judaizm. Mimo to religię kształtują ludzkie ręce; nigdy nie jest ustalona „na zawsze”.

Mimo zwrotów akcji pozostaje jednak sedno, którym jest chęć siania chaosu, a chaos jest ich tarczą. Katarscy miliarderzy finansują Hamas, jednocześnie głosząc pobożność, naigrawając się: „Nie patrz na moje szwajcarskie konta – obwiniaj Żydów!” To zwalanie winy na kozła ofiarnego, stare jak grzech.

Zachód to łyka, desperacko próbując oczyścić się z poczucia kolonialnej winy. Radykałowie na kampusach papugują mit „uciskanego Palestyńczyka”, ślepi na wyłudzane pieniądze. Członkowie organizacji Students for Justice in Palestine, jak czytamy w artykule w „New Yorker” z 2023 r., oklaskiwali masakrę Hamasu z 7 października jako „opór”, ignorując zgwałcone kobiety i zwęglone niemowlęta. To nie jest sprawiedliwość; to modna nienawiść do samego siebie, z Izraelem jako „białym” chłopcem do bicia. Arabowie nie mrugnęliby okiem, gdyby Izrael był pustynnym zaściankiem. Ale kwitnące, innowacyjne państwo? To boli. Mahomet obiecał muzułmańską supremację (Koran 3:110), a jednak Izrael wciąż wygrywa. Dysonans poznawczy podsyca wściekłość.


7 października 2023 r. był wydestylowaniem tej wściekłości: 1200 Izraelczyków zamordowanych, 250 porwanych, Hamas i mieszkańcy Gazy tańczą, jakby był to Dzień Zwycięstwa w Europie. Jednak gdy mieszkańcy Gazy protestowali przeciwko korupcji Hamasu w 2019 r., siły bezpieczeństwa ich zmiażdżyły, zabijając aktywistę Mahmuda al-Bahtiniego za żądanie rozliczenia. Celem nie jest dobrobyt Palestyńczyków; celem jest unicestwienie Izraela, nawet jeśli Gaza spłonie.

Przy wsparciu USA Izrael nigdzie się nie wybiera, ale to odpowiada kleptokratom. Nie chcą rozwiązań; chcą chaosu, biedy i populacji zbyt zajętej nienawiścią do Żydów, by zauważyć skradzione miliardy.

Więc tu gnijemy, w mgle sztucznie wyreżyserowanej wściekłości. Palestyńska niedola trwa, bo jest dochodowa. Hamas, Iran, AP — oni nie są ofiarami; oni są gangsterami. Porwali islam, nie dla Allaha, ale dla władzy i grabieży. Tragedią nie są tylko zmarli; to zwykli Palestyńczycy, Jordańczycy, Egipcjanie, okantowani, karmieni kłamstwem, że zabijanie Żydów naprawi ich życie. Zniszcz Izrael, a ich społeczeństwa nadal będą szambem, bo zgnilizna jest kulturowa, a nie geopolityczna. Jak dowcipkował Hitchens: „Problem ze złymi pomysłami polega na tym, że są złe” (Listy do młodego kontestatora, 2001, s. 89).


To nie jest fuszerka; to architektura. Hamas kwitnie na chaosie, nie na postępie. Pokój oznacza odpowiedzialność, a odpowiedzialność jest trucizną dla złodziei. Więc organizują swoje „rodzinne dni zabawy” — Wielki Marsz Powrotu (2018–2019), zamieszki graniczne w 2025 r., cotygodniowe festiwale nienawiści, jak podaje AP News (2025).

Wyobraź to sobie: rodzina z Gazy, której obiecano piknik, wsiada do autobusu Hamasu. Dzieci trzymają kamienie, nastolatkowie toczą opony nasączone olejem napędowym. Powietrze dusi czarnym dymem — substancjami rakotwórczymi, które skracają życie o lata, zgodnie z badaniem Environmental Health z 2019 r. Mężczyźni krzyczą „Śmierć Żydom”, kobiety zawodzą, a kamerzyści Hamasu polują na męczenników.

15-latek z procą lub koktajlem Mołotowa — często dostający za to 100 dolarów, jak podaje „Washington Post” (2018) — atakuje ogrodzenie. IDF, a izraelscy żołnierze to nie są chłopcy z chóru kościelnego, odpowiadają ogniem. Hamas pożąda zwłok. Martwe dzieci to złoto PR, które wyciąga od holenderskich darczyńców kolejne 20 milionów euro.

Islam jest narzędziem. Szkoły Hamasu, zgodnie z raportem UE z 2021 r., produkują dzieci przygotowane do gloryfikowania „męczenników” i nienawiści do Żydów. Bajki Al-Aqsa TV nawołują do dżihadu. Co jest łapówką? Zgiń za Allaha, zdobądź 72 dziewice. Dziewice? Przereklamowane. Łzy, krew i krzyki „Jestem dziwką”? Trudno.

Fetysz dziewictwa w Koranie (Sura 55:56) karmi tę maszynkę do mięsa. Szefowie Hamasu, z czterema żonami i szwajcarskimi kontami, sprzedają męczeństwo biednym, jednocześnie unikając kul — ich seksualna pruderyjność — ukryte kostki, kobiety zakryte „worami” — zderzają się z rzeczywistością. Statystyki dotyczące napaści seksualnych w krajach muzułmańskich są niejasne; piętno ukrywa prawdę. Pakistańska Komisja Praw Człowieka (2019) odnotowała 3000 gwałtów rocznie, prawdopodobnie ułamek rzeczywistości. W Szwecji badanie przestępczości z 2023 r. wykazało, że 60% podejrzanych o gwałt to osoby urodzone za granicą, co stanowi trzykrotność ich naturalnego udziału.

Następnie mamy brytyjskie gangi groomingowe. W latach 2000–2015 pakistańsko-brytyjscy mężczyźni w Rotherham i Rochdale zgwałcili i handlowali 1400 dziewczętami, według brytyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (2020). Raporty wskazują na pogardę dla ofiar, nazywanych „białymi dziwkami”, które „na to zasłużyły”. „Independent” (2014) wskazuje na konflikt kulturowy — patriarchalne normy spotykają się z zachodnimi wolnościami.

To paradoks „nienawidzę cię, ale chcę cię pieprzyć”. Historia Mahometa nie pomaga: według Ibn Hiszama poślubił Aiszę, kiedy miała sześć lat, a skonsumował małżeństwo, kiedy miała dziewięć lat. Kontekst? W porządku. Ale kiedy karta Hamasu odwołuje się do jego dżihadystycznego zapału, nie dziwi fakt, że fundamentaliści usprawiedliwiają przemoc wobec „niewiernych” kobiet.

A Zachodowi brak kręgosłupa. W Europie muzułmańscy imigranci, po dekadzie, osiągają poziom bezrobocia 20–30%, według badania OECD z 2016 r., często korzystając z zasiłków, jednocześnie głosząc wyższość kulturową. Pakistan nie jest magnesem dla migrantów, ale jego diaspora chce, aby Bradford było jak Lahaur. Dlaczego? Dysonans poznawczy. Koran (3:110) nazywa muzułmanów „najlepszymi z ludów”, ale ich społeczeństwa — skorumpowane, szowinistyczne, w stagnacji — kuleją. Więc obwiniają Zachód, tak jak Hamas obwinia Żydów.

Jesteśmy gorsi, odwracamy grzech. Zachód — zbudowany na Atenach, Rzymie, Jerozolimie — nienawidzi samego siebie. Mamy prawa, żywność, iPhony, a mimo to pozywamy za zmiany klimatu o 0,001°C, zgodnie z badaniem „Nature” z 2024 r., lub jemy owady, aby odpokutować za dostatek. Nasi przodkowie wznosili katedry; my gonimy za kryptowalutą.

Twierdzenie, że wszystkie kultury są równe, jest jak porównywanie Pałacu Buckingham do cuchnącego pleśnią namiotu twojego wujka z zakichanej harcerskiej wycieczki. Kamień, przypory pałacu przebijają podarte i śmierdzące moczem płótno. Ludzie? Równy potencjał. Różne kultury? Nie. Rozum, wolność i dociekliwość Zachodu pozwalają ci tweetować swoją nienawiść do samego siebie bez pętli kata na szyi. Spróbuj tego w Gazie.

Hamas i watażkowie islamu czerpią z tego korzyści — fundamentalizm i korupcja, ręka w rękę, jak europejscy handlarze odpustami 400 lat temu. Karnawały palenia opon Hamasu, według AP News (2025), utrzymują mieszkańców Gazy w biedzie i wściekłości. Pomoc humanitarna kupuje Gucci, a nie kontrakty na budowę mieszkaniowych osiedli. Obsceniczność?


Gazańczycy i ludzie Zachodu są pionkami — jedna strona zwabiona przez dziewice, druga przez moralne odkupienie. Obie strony umierają za kłamstwa sprzedawane przez tchórzy w klimatyzowanych biurach. To nie jest zderzenie cywilizacji; to piramida cierpienia, budowana przez duchownych, biurokratów i oszustów finansowanych z ONZ, popijających whisky za kuloodpornymi szybami, liczących ciała jak wpływy do kasy.

 

Link do oryginału: https://www.freedomtoffend.com/p/the-festering-state-of-palestinian

Freedom to Offend, 5 maja 2025

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Paul Finlayson
 – kanadyjski nauczyciel akademicki, wykładowca marketingu na University of Guelph-Humber, od listopada 2023 roku zawieszony w związku z zarzutem uporczywego dementowania kłamstw o Izraelu. Nie jest Żydem, gdyby ktoś pytał.