Dlaczego nie powinno być Palestyny
Pokój wymaga od nas położenia kresu destrukcyjnej chimerze.
Dzisiaj [20 lutego] świat z przerażeniem obserwował, jak bojówkarze Hamasu w Gazie ze złośliwą radością paradowali z trumnami czterech izraelskich cywilów — troje z nich to matka i jej dwoje niemowląt. Zamiast powszechnego potępienia, widzieliśmy wiwaty, dzieci zachęcane do delektowania się spektaklem i atmosferę triumfu, która rozwiała wszelkie ostatnie złudzenia, jakie mogliśmy żywić. Barbarzyństwo spowodowało ponowny szok wśród Izraelczyków, w żydowskiej diasporze i wśród wielu tych na całym świecie, którzy już znali zdeprawowanie palestyńskiego nacjonalizmu. Jednak powinno to zmusić wielu z nas do wyciągnięcia spóźnionego wniosku: nie da się dłużej popierać palestyńskiej sprawy narodowej, tak jak była pojmowana i rozwijana przez ostatnie półwiecze.
Rok temu pozwoliłem sobie na optymistyczną myśl, że być może wyłoni się inna tożsamość Palestyńczyków: tożsamość oderwana od antysemickiego jadu, rewolucyjnego fanatyzmu „trzeciego świata” i nihilistycznych wątków kultu śmierci wprowadzonych w latach 60. przez globalne lewicowe nurty intelektualne. Próbowałem, mimo wątpliwości, wyobrazić sobie przyszłość, w której Palestyńczycy mogliby jakoś znaleźć nową tożsamość zbudowaną na pragmatycznym współistnieniu lub nawet stworzyć własny etos obywatelski, uwolniony od destrukcyjnych impulsów, które wielokrotnie manifestowały się w przemocy. Dziś te nadzieje ostatecznie zniknęły.
Rozpadająca się sprawa „Palestyny”
Koncepcja suwerennego państwa palestyńskiego była początkowo przeplatana wielkimi ideami: antyimperialnym wyzwoleniem, romantyzmem rewolucji, globalnym antykapitalizmem i dążeniem do narodowego samostanowienia. Jednak kolejne dekady pokazały, że Palestyńczycy nigdy nie pojęli realnej drogi politycznej. Zamiast tego tożsamość była kultywowana w niekończącym się cyklu pretensji, cierpiętnictwa i, zbyt często, terroru jako metody ekspresji celebrowanej i cenionej przez najbardziej zdeprawowanych elitarnych intelektualistów zachodnich, w tym ich arabskich i żydowskich radykalnych akolitów, siedzących na szczytach zachodniej kultury i edukacji. Teraz powinno być jasne dla wszystkich, że kiedy twoją główną walutą jest porywanie cywilów i paradowanie ich szczątków przy publicznych wiwatach, tracisz wszelki kapitał moralny, jakim kiedyś mogła cieszyć się walka narodowo-wyzwoleńcza.
Przez dziesięciolecia zewnętrzni obserwatorzy wierzyli, że państwowość jest konieczną odpowiedzią na wywłaszczenie Palestyńczyków w 1948 roku. Wydarzenie to, obecnie całkowicie zmitologizowane jako Nakba, zostało podniesione do niemal do świętości. Głupkowaci ludzie z Zachodu wymawiają to arabskie egzotyczne słowo z powolnym, jogicznym akcentem, jakby recytowali sanskrycką modlitwę. Tymczasem oszukańczy arabscy bramini w stylu Edwarda Saida rozpowszechniają ten mit. Są dokładnie tym rodzajem egzotycznych intelektualnych guru, których zachodnie elity i instytucje, (w tym wiele żydowskich), uwielbiają hołubić. Liberałowie trzymali się „rozwiązania w postaci dwóch państw”, tak jak człowiek trzyma się ochronnego magicznego zaklęcia, a nie proponowanego rozwiązania. Arabscy dyplomaci i mężowie stanu chętnie przyjęli mantrę Dwóch Państw, wiedząc, że przynosi ona wiele korzyści: całkowicie uwalnia ich od jakiejkolwiek odpowiedzialności, zrzucając ją na Izrael, stawia ich w jednym szeregu z pięknymi, oświeconymi, liberalnymi przyjaciółmi, którzy chętnie ich goszczą w stolicach Zachodu, i jest technicznie niemożliwa do realizacji.
W zasadzie argument o dwóch państwach miał pewne zalety. Jednak w praktyce zawiódł, a wielu Palestyńczyków nigdy go w pełni nie zaakceptowało. Powtarzające się wojny, odmowa wyplątania się z regionalnych walk o władzę lub globalnych rewolucji, odmowa zaakceptowania umów pokojowych, które mogłyby doprowadzić do uporządkowanej autonomii, oraz kulturowa gloryfikacja męczeństwa stworzyły toksyczną strukturę osobowości, która odznacza się tym, że ma flagę. Każdą próbę konstruktywnego budowania państwa rozbijały w pył korupcja, mordercza frakcyjność i bezwstydny kult przemocy. Dlatego Palestyna musi umrzeć, jeśli Palestyńczycy mają żyć.
Dlaczego projekt musi zostać całkowicie rozwiązany?
Niektórzy mogliby powiedzieć, że zadeklarowanie, iż trzeba porzucić aspiracje narodu do państwowości, jest drastyczne i wręcz okrutne. Ale wydarzenia, których właśnie byliśmy świadkami — dzieci paradujące wokół zwłok — nie są odosobnioną zbrodnią, ale szczytem długiego marszu zniszczenia. Odzwierciedlają głębszy upadek moralny i kulturowy: nie wydaje się, aby istniało znaczące przywództwo zdolne do pokierowania Palestyńczykami w stronę humanitarnego, tolerancyjnego społeczeństwa. W istocie, jedyne istniejące przywództwo ustawicznie powraca do podżegania, do iluzji podboju i dumy z czynów, które przeczą podstawowej ludzkiej przyzwoitości.
Twierdzenie, że Palestyńczycy powinni zostać wchłonięci przez istniejące państwa, nie oznacza usunięcia ich wspólnotowej tożsamości; oznacza uznanie, że formalna struktura zwana „Palestyną” stała się w praktyce źródłem zniszczenia dla nich samych i dla regionu. Gdyby istniało marzenie o stabilnej, opartej na prawach suwerenności Palestyny, pojawiłaby się podczas co najmniej jednego z okien dyplomatycznych w ciągu ostatnich dekad. Zamiast tego powtarzane próby kończyły się rozlewem krwi.
Usunięcie wielopokoleniowego brzemienia
Idea „Palestyny” tragicznie zamieniła się w ideologiczną pułapkę, która chwyta każde nowe pokolenie od urodzenia, zasiewając w nich obietnicę „wyzwolenia”, która wydaje się tylko powodować więcej cierpienia. W wielu krajach arabskich Palestyńczycy żyją od dziesięcioleci jako uchodźcy, rezydenci drugiej kategorii. Te same rządy, które głoszą solidarność z Palestyńczykami, odmówiły im integracji, pełnego obywatelstwa. Dzisiejszy bogaty w technologię, globalnie powiązany świat oferuje inne drogi do osobistego i wspólnotowego rozkwitu. Jednak pozostaną one zablokowane, jak długo palestyńscy przywódcy i zewnętrzni obrońcy będą podsycać ogień „oporu”, podczas gdy będą finansowani i oklaskiwani przez narcystyczne zachodnie elity liberalne i katarskich spiskowców, na zawsze skazując palestyńskie dzieci na cykl przemocy i nieustanne życie uchodźcy.
Integrując palestyńską populację w istniejących państwach narodowych — czy to Jordania, Egipt, czy inne kraje, w których wielu już mieszka — rodziny mogłyby w końcu wyrwać się z pułapki wiecznych pretensji. Mogłyby uzyskać stabilne prawa, uzyskać dostęp do prawdziwych możliwości ekonomicznych i zdecydować się na budowę przyszłości uwolnionej od bojowych dogmatów. Zamiast trwać jako pionki w skazanym na śmierć marzeniu, mogłyby stać się obywatelami prawdziwych krajów, ze wszystkimi obowiązkami i przywilejami, jakie pociąga za sobą ten status.
Link do oryginału: https://critiqueanddigest.substack.com/p/why-there-should-not-be-a-palestine
20 lutego 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Hussein Aboubakr Mansour
Urodzony w 1989 roku w Kairze i wychowany w antysemickiej muzułmańskiej rodzinie, jako zradykalizowany student chciał się nauczyć języka wroga i dowiedzieć czegoś więcej o Żydach. Zaczął studiować hebrajską literaturę, co go natychmiast naraziło na przykre doświadczenia z egipską policją. Kiedy zamienił swoje poglądy na Żydów i Izrael został wyklęty przez rodzinę, był aresztowany i torturowany. Brał potem udział w „arabskiej wiośnie” i po kolejnym aresztowaniu uciekł za granicę. Obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych. Wykłada w Kalifornii na wydziale hebraistyki i walczy z obłędem antysemityzmu.