W oczach Hamasu: wygrywa ta strona, która upokarza drugą
7 października, 7 lipca (Wielka Brytania), 11 września (USA). Data zamachu w USA, w amerykańskim formacie zapisu (9/11) wystarczy, aby utrwalić w umyśle konkretny akt muzułmańskiego świętego masowego morderstwa, lub, jak jedna imigrantka, szczególnie niezasługująca na amerykańską hojność, określiła najwcześniejszy z tych definiujących religię przejawów barbarzyństwa, „jacyś ludzie coś zrobili”, błahy incydent, o którym nie warto pamiętać, dawno zapomniany. „Zapomnij o zeszłym tygodniu!” warknął Mohamed Hijab kilka dni po tym, jak jego współwyznawcy muzułmanie „coś zrobili” 7 października. Dlaczego my, to znaczy Zachód, „nieustannie gadamy” o robotnikach umierających w Katarze, pytał zirytowany rzecznik Kataru, „Śmierć jest częścią życia”. „Życie nie jest cenne”, powiedziała triumfująca matka z Gazy, której życie dziecka uratowali właśnie żydowscy lekarze w izraelskim szpitalu, do żydowskiego dziennikarza, który zrobił wszystko, aby zgromadzić fundusze na ratowanie jej dziecka. Jej marzeniem było, aby jej wracający do zdrowia synek został zamachowcem-samobójcą w Jerozolimie.
Izraelczycy, zamiast oburzyć się na tę kobietę, zasmucili się. Mąż kobiety, nieco bardziej obyty ze światem, poinstruował ją, co powiedzieć, aby naprawić sytuację, w końcu wciąż byli w izraelskim szpitalu. Izraelscy Żydzi byli szczęśliwi, że zmieniła zdanie, a obraźliwe nagranie zostało usunięte z Internetu, pozostawiając jedynie rozczulające, potwierdzające iluzję słowa żydowskiego dziennikarza: „Życie jest cenne”. 7 października w końcu sprawił, że większość izraelskich Żydów zrozumiała, że mają do czynienia z kultem śmierci.
Istnieje powszechne niezadowolenie wśród Żydów izraelskich — nie arabskich Izraelczyków, nie diaspory żydowskiej — z tego, co uchodzi Gazańczykom na sucho w najnowszym „porozumieniu o uwolnieniu zakładników”, z wezwaniami do kary śmierci dla terrorystów i żądaniami wznowienia wojny. To postęp w stosunku do narodu, który wkroczył do akcji, aby uratować dziecko, które miało być wychowywane na ich mordercę. Do 7 października żądali od siebie więcej, żeby osiągnąć pokój z Palestyńczykami.
W diasporze wielu Żydów podwoiło swoje postanowienie kapitulacji, inni złamali nawyk życia i porzucili tych, w których dotąd rytualnie pokładali nadzieje, a którzy teraz pokazali swoje prawdziwe, żydożercze oblicze, podczas gdy jeszcze inni podejmowali decyzję, której każdy Żyd z diaspory ma nadzieję, że nigdy nie będzie musiał podejmować. Ku mojemu zdumieniu słyszałam w Pradze, ponad rok po masakrze z 7 października, jak rabin wielokrotnie podkreślał swoim uczniom: „Aby uzyskać pokój, musicie coś dać”. Niektórzy ludzie coś dawali. W Talmudzie niektórzy ludzie dawali połowę tkaniny, potem znowu połowę tkaniny, potem znowu połowę tkaniny… Jeśli rabin z Pragi mógł przewidzieć, gdzie to wszystko ostatecznie się skończy, dobrze to ukrył przed swoimi uczniami.
Na szczęście dla większości izraelskich Żydów 7 października zabił aksjomat: „Aby uzyskać pokój, musisz coś dać”. Bardziej dalekowzroczni po raz pierwszy uważnie przyglądają się swojemu wrogowi i pozostają skupieni wystarczająco długo, aby zauważyć, że przyjęte zasady nie mają tu zastosowania. Ich potępienia Palestyńczyków mówią więcej o nich samych niż o tym wrogu: „Palestyńczycy nigdy nie przegapią okazji, aby przegapić okazję”, „Mogli mieć Singapur nad Morzem Śródziemnym”, „Złamali zawieszenie broni”, „Nie są partnerem dla pokoju” itd. Prosty początek zdania: Gdybyśmy byli nimi, my byśmy… umożliwia wyjaśnienie wszystkich tych palestyńskich tajemnic, ponieważ natychmiast zakłada, Gdyby oni byli nami, oni by… Łatwiej jest pojąć, że oni nie są nami. Aby ich zrozumieć, bezsensowne jest zaczynanie od nas. Aby ich zrozumieć, musimy zacząć od nich.
Możemy zacząć od ich wspaniałego aforyzmu, życie nie jest cenne, wynikającego z idei, że to życie jest tylko testem dla prawdziwego życia, które nadejdzie po śmierci i podstawą przechwałek „Kochamy śmierć bardziej niż wy kochacie życie”. Gdyby nie wierzyli, że „następne życie” jest prawdziwym życiem, Ahira, nie byliby muzułmanami; byliby kafirami, najgorszym możliwym stanem istnienia. Rodzice i nauczyciele wbijają to dzieciom do głowy: ta dunya [świat, ziemskie życie] i Ahira, ta dunya i Ahira, ta dunya i Ahira… A potem wyzwanie tableeghis [nauczanie prawdy] do świeckich muzułmanów: „Czy chcesz odnieść sukces w tym życiu, czy w życiu przyszłym?” To przesłanie jest wszędzie.
Tak więc „okazje”, których Palestyńczycy nigdy nie tracą, nie są wcale okazjami; są one zachętą do inwestowania w to życie, a nie w następne. Powiedzenie im, że mogliby mieć Singapur-nad-Morzem Śródziemnym, jest dla nich obrazą, ponieważ sugeruje to, że powinni cenić to życie bardziej niż następne, że jest coś ważniejszego niż zabijanie Żydów. Takie napomnienia po prostu sprawiają, że zaprzeczają temu życiu z większym zapałem. Co więcej, są nie tylko muzułmanami, ale Palestyńczykami. Ich istnienie opiera się na pragnieniu nieistnienia Żydów. Nawet Żydzi, którzy rozumieją i akceptują, że Palestyńczycy nie są zainteresowani państwem, a jedynie chcą, aby nie było państwa żydowskiego, w większości przypadków nie rozumieją, że Palestyńczycy nie mogą istnieć, dopóki istnieją Żydzi. Mają potworną tożsamość tak ukształtowaną z islamu, nacjonalizmu i nihilizmu, że tworzą naród, który poczyna, rodzi i wychowuje dzieci wyraźnie po to, aby te dzieci mogły dorastać i zabijać się, zabijając Żydów.
7 października nie doprowadził narodu żydowskiego do pełnego zrozumienia tego, ale większość z nich w Izraelu jest dziś na dobrej drodze. Teraz bardzo często słyszy się, jak izraelscy Żydzi mówią: „Chcą nas wszystkich zabić”, zamiast: „Dlaczego nie możemy się po prostu dogadać?”. To utrudnia sytuację tym, którzy prowadzą dżihad przeciwko Izraelowi, ponieważ Palestyńczycy nie mogą już dłużej machać Żydom przed nosem państwem palestyńskim jak marchewką. Państwem, którego tylko Żydzi naprawdę chcieli. Niezależnie od tego, czy w końcu zdają sobie sprawę, że cały „proces pokojowy prowadzący do państwa palestyńskiego” był oszustwem, czy też decydują, że danie Palestyńczykom państwa jest nagrodą za 7 października, wynik jest taki sam: nie będzie państwa palestyńskiego. Podczas gdy to drugie oznacza tylko, że Żydzi nie będą już dłużej godzić się na udział w tej farsie, pierwsze oznacza, że Żydzi przygotowują się na wszelkie oszustwa dżihadu, które mogłyby w przyszłości nadejść z dowolnej strony, szczególnie ze strony rzekomych przyjaciół Izraela lub ze strony jego własnej elity rządzącej, w szczególności Sądu Najwyższego i przywódców instytucji bezpieczeństwa i obrony.
Krytycznym aspektem takiej gotowości jest postrzeganie zwycięstwa i porażki z perspektywy wroga. Analitycy zachodni, w tym Izraelczycy, widzą usłaną gruzami Gazę i z niedowierzaniem obserwują, jak mieszkańcy Gazy radośnie obwieszczają zwycięstwo. Rzeczywiście, odnieśli zwycięstwo, przynajmniej na razie. Wszystkie obsceniczne widowiska uzbrojonych, umundurowanych morderców Żydów, „chroniących” porwanych przez siebie ludzi przed lasem „cywilów” fotografujących aparatami w telefonach, mają na celu upokorzenie Izraela. Machanie rękami na scenie, oprawione certyfikaty, torby na prezenty; w tej wojnie propagandowej Izraela nigdzie nie widać. A dla Arabów porażką nie jest podpis na dokumencie kapitulacji, ale upokorzenie przez wroga.
Upokorzenie polega na poniżaniu władców, zabijaniu mężczyzn oraz gwałceniu i zniewalaniu kobiet i dzieci. Dla Hamasu przekazanie jeńców jest aktem wojny. Palestyńczycy z przekazania porwanych robią najgłębsze możliwe upokorzenie izraelskich przywódców i izraelskich mężczyzn, częściowo w odwecie za intensywne upokorzenie ich z powodu okoliczności śmierci Jahji Sinwara. Sinwar, leżący martwy w gruzach u stóp izraelskich żołnierzy z ogromną dziurą w głowie, upokorzył muzułmanów na całym świecie tak głęboko, że próbowali wszystkiego, aby uratować choć trochę honoru z jego śmierci. Wszystko to Hamas był w stanie zrobić Izraelowi, ponieważ ktoś pomyślał, że porozumienie pokojowe będzie dobrym pomysłem.
Ich etyka narodziła się na pustyni, w miejscu nieograniczonej przestrzeni. Nie ma znaczenia, czy granice przesuwają się tam i z powrotem, czy po prostu pozostają nieokreślone. Nałóż islam na taką etykę i geografię, a ziemia stanie się fundamentalna. Muzułmanie mają religijny obowiązek emigracji ze swojej ziemi do ziem niewiernych, sprowadzenia tych ziem do warunków odpowiednich dla islamu i uczynienia docelowej populacji muzułmanami, tym samym przyspieszając „całą cześć dla samego Allaha”. Kilka stuleci dzikości zapewniło, że wszystko poszło po ich myśli. Rozszerzyli „ziemie muzułmańskie” na Słupy Herkulesa, Bramy Wiedeńskie, Bramę Nefrytową i Cieśninę Sundajską. Nie miało znaczenia, który muzułmański władca rządził tym terytorium, pod warunkiem, że na zawsze pozostało ono „ziemią muzułmańską” i stale się rozszerzało poprzez dżihad i emigrację.
Tak więc, głębszym upokorzeniem niż ukorzenie i degradacje wspomniane powyżej, jest utrata „ziemi muzułmańskiej” na rzecz niewiernych. Rekonkwista była takim upokorzeniem. Zachodni kolonializm był takim upokorzeniem. Izrael jest najpoważniejszym ze wszystkich takich upokorzeń, ponieważ była to utrata „ziemi muzułmańskiej” na rzecz Żydów. Na długo zanim jakikolwiek Arab pomyślał o sobie jako o „Palestyńczyku” w przeciwieństwie do Izraelczyka, Bractwo Muzułmańskie ciężko pracowało, organizując muzułmanów z całego świata do prowadzenia dżihadu przeciwko „żydowskiemu modernizmowi” w Mandatowej Palestynie, z celem zabicia każdego Żyda tam przebywającego. Arabowie, którzy uciekli podczas katastrofalnej dla nich wojny z 1948 roku oferowali gotowe źródło, z którego można było zmobilizować rywalizującą populację do kontynuowania wojny. Potrzebowali tylko nazwy, przywódcy i sprawy.
Stworzenie „Palestyńczyków” z tych uciekinierów, wyrzutków i rozbitków pozwoliło muzułmanom, zwłaszcza Arabom, zlecić zabijanie Żydów temu wymyślonemu „narodowi”, nadając mu specjalny status i odpowiedzialność w ummie. Jednocześnie (paradoksalnie dla nas, ale w sposób konsekwentny dla nich) ten specjalny status sprawia, że Palestyńczycy są podatni na permanentne zawieszenie między istnieniem a nieistnieniem, a tym samym przekształca jądro islamskiej pogardy dla tego życia w pełnowymiarową nihilistyczną kulturę, która daje życie każdemu następnemu pokoleniu, aby mogło zabić siebie, zabijając Żydów. Ich arabscy muzułmańscy bracia muszą utrzymać ich w tym potwornym stanie, aby świat wywarł presję na Izrael, aby przyznał im państwo, krok, który znacznie osłabi państwo żydowskie i umożliwi powtórzenie próby z 1948 r., przejęcia jak największej części kraju dla siebie, zanim zrobią to ich bracia. Po tym nie będą potrzebować Palestyńczyków, a Palestyńczycy nie będą potrzebować siebie. To jest ich prawdziwa tragedia.
Oczywistym kontratakiem dla muzułmańskiego podboju ziemi w bezpośrednim kontekście wojny w Gazie jest usunięcie całej populacji muzułmańskiej z Gazy, pomoc niemal wymarłym chrześcijanom w ponownym osiedleniu się tam i, co najważniejsze, ponowne zaludnienie Gazy Żydami, od krańca do krańca. Ogólną zasadą powinno być to, że ziemia zmienia właścicieli tylko w jednym kierunku: z dala od muzułmanów. Gdziekolwiek nadarzy się okazja, aby przejąć ziemię od muzułmanów, przejmij ziemię od muzułmanów. Nakładanie upokorzenia na upokorzenie w ten sposób przyczyni się ostatecznie do złamania dżihadu. Nie będzie to trwałe rozwiązanie, ale będzie możliwe do opanowania, pod warunkiem, że Żydzi będą wolni od złudzeń, a Izrael będzie wolny od zdrajców.
Pierwotnie opublikowane w Arutz 7 Israel National News
Link do oryginału: https://www.murtaddtohuman.org/in-hamass-eyes-whichever-side-humiliates-the-other-wins/?ref=murtadd-to-human-newsletter
Murtadd to Human, 3 lutego 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska