Izrael prawdopodobnie, na pewno, być może popełnił ludobójstwo
Zacznijmy od tego, że w dwóch procesach, MTS rozpatrywał oskarżenie złożone przez Republikę Południowej Afryki o możliwość popełnienia ludobójstwa przez Izrael. W pierwszym stwierdzono, że RPA miała prawo, a być może nawet podstawy do złożenia takiej skargi. (Zaprotestowała sędzia Julia Sebudinde, argumentując, że MTS nie ma jurysdykcji do badania tej sprawy), w drugim procesie pod przewodnictwem obecnego premiera Libanu, Nawafa Salema, MTS stwierdził, że jak informowała BBC:
„W opinii Trybunału fakty i okoliczności... są wystarczające, aby stwierdzić, że przynajmniej część praw, których domaga się Republika Południowej Afryki i o które zabiega, jest wiarygodna”.
Wielu, w tym niektórzy eksperci prawni, zinterpretowało to w ten sposób, że sąd uznał twierdzenie, iż Izrael dopuszczał się ludobójstwa w Strefie Gazy, za być może „prawdopodobne”.
Sąd nakazał wstrzymanie operacji zajęcia Rafah, ponieważ zdaniem trybunału groziło to ludobójstwem. (Sieć internetową zalało hollywoodzkie hasło „Wszystkie oczy na Rafah”.)
Ponownie sędzia Julia Sebutinde przedstawiła głos odrębny, argumentując, że RPA jest w bliskich stosunkach z Hamasem i reprezentuje jego żądania, że to Hamas rozpoczął wojnę i Izrael ma pełne prawo do obrony, że proces był wadliwy i nie dano Izraelowi szans obrony, że jest to wyłącznie próba wymuszenia jednostronnego zawieszenia broni na warunkach Hamasu i wykorzystywanie Trybunału do mikrozarządzania wojną.
Warto w tym miejscu odnotować, że rząd Ugandy, z której pochodzi sędzia Sebitinde, uznał za stosowne wydanie stanowczego oświadczenia, że jej opinia nie jest stanowiskiem ugandyjskiego rządu. Może to świadczyć o wyobrażeniu, że sędziowie, mają orzekać jak im ich rządy każą. (Nie jest to wymysł ugandyjskich polityków, podobne przekonania widzimy od pewnego czasu również w innych miejscach, między innymi w tak cywilizowanych krajach jak Polska.)
Międzynarodowy Trybunał Karny nie bawił się już w takie drobiazgi i w oparciu o orzeczenie MTS, na wniosek prokuratora Karima Ahmeda Khana, wydał nakaz aresztowania izraelskiego premiera i izraelskiego głównodowodzącego armią. Światowe Stowarzyszenie Nielubiących Izraela miało już teraz w ręku bumagę, uzasadniającą ściganie tych żydowskich ludobójców (co potwierdził nasz wiceminister MSZ).
Alice Warimu Nderitu urodziła się w Nairobi, w Kenii w 1968 roku, tam studiowała najpierw literaturę i filozofię, a następnie historię konfliktów zbrojnych i mediacji pokojowych. Pełniła kilka funkcji mediatorki w Afryce, a w 2020 roku otrzymała stanowisko Specjalnej Doradczyni ONZ ds. Zapobiegania Ludobójstwu. W listopadzie 2024 r. Antonio Guterres odmówił przedłużenia jej kontraktu w związku z faktem, że Alice Warimu Nderitu odmówiła powiedzenia, iż Izraelczycy popełniają w Gazie ludobójstwo.
W końcu listopada ubiegłego roku „The Wall Street Journal”w artykule redakcyjnym pisał, że jej sprzeciw wobec szkalowania żydowskiego państwa był aktem odwagi. Jednak kulisy tej sprawy pozostawały niejasne. Dopiero po jej uczestnictwie w uroczystościach 80 rocznicy wyzwolenia Auschwitz w Polsce, Alice Wairimu Nderitu zgodziła się opowiedzieć o tej całej historii dziennikarzom amerykańskiego magazynu „Air Mail”.
„Naciskano na mnie, żebym powiedziała, że w Gazie ma miejsce ludobójstwo. Wiedzieli, że nie jestem sądem, a tylko sąd może ustalić, czy doszło do ludobójstwa” – powiedziała Nderitu w ekskluzywnym wywiadzie dla Air Mail. „Ale byłam prześladowana, dzień w dzień. Zastraszana i nękana, bez żadnego wsparcia od nikogo”.
Była już funkcjonariuszka ONZ zwraca w tym wywiadzie uwagę, że nie było takiego doszukiwania się znamion ludobójstwa ani w przypadku Ukrainy, ani Sudanu, ani Demokratycznej Republiki Konga. Skupiano się wyłącznie na Izraelu.
„To była wojna. Palestyńczycy zabijali Izraelczyków, Izraelczycy zabijali Palestyńczyków. Trzeba to traktować tak jak inne wojny. W innych wojnach nie stajemy po jednej stronie i nie gadamy wyłącznie o tej jednej stronie. . . . Stając po jednej stronie, potępiając ją każdego dnia, całkowicie tracimy istotę tego, do czego została stworzona ONZ”.
Oczywiście dygnitarz ONZ Stéphane Dujarric, do którego redakcja zwróciła się z pytaniem o powody nieprzedłużenia kontraktu, stanowczo zaprzeczył, że Nderitu była zastraszana, ani że był to efekt jakiejś nieoficjalnej kampanii antyizraelskiej. Zapewnił również, że „żaden członek gabinetu sekretarza generalnego... nie nazwał sytuacji w Strefie Gazy 'ludobójstwem'”.
Czy, albo raczej jak, dygnitarz Organizacji Narodów Zjednoczonych w Jednej Sprawie mija się z prawdą? Aliece Nderitu została nominowana na to stanowisko w szczycie pandemii i została zaprzysiężona przez Guterresa zdalnie. Początkowo pracowała zdalnie, a zespół swoich pracowników osobiście poznała dopiero w lipcu 2021 r.
To był okres pracy papierkowej, badania dokumentów, poszukiwania lepszych niż dotąd metod monitorowania konfliktów. Potem zaczęła podróże do obozów dla uchodźców w różnych krajach. Bangladesz, Irak, Bośnia. Czad i inne. Próby porządnego zdefiniowania i rozróżnienia ludobójstwa od działań podobnych, analizy uników przed odpowiedzialnością, analizy poziomu zagrożenia egzystencji całych populacji takich jak w Darfurze w Sudanie.
Jej działalność nie budziła ani kontrowersji, ani szczególnego zainteresowania.
Potem nadszedł 7 października 2023 r. Nderitu wezwała do natychmiastowego uwolnienia porwanych zakładników. Oburzenie wywołało jej jednoznaczne stwierdzenie, że ataki miały miejsce na terenie Izraela.
Po tym oświadczeniu otrzymała e-mail z Biura Praw Człowieka ONZ (wysłany z kopiami do wszystkich świętych w tej firmie, między innymi do Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka, który w lutym 2023 r. w wywiadzie dla Sky News powiedział: „Hamas nie jest dla nas grupą terrorystyczną. Jak wiadomo, jest to ruch polityczny”).
W tym liście z Biura Praw Człowieka stwierdzano, że jej oświadczenie jest jednostronne i że „może ono spowodować ryzyko utraty reputacji Organizacji Narodów Zjednoczonych jako niezależnego, neutralnego i bezstronnego organu” oraz że oświadczenie powinno być skorygowane „w celu zapewnienia większej równowagi i zharmonizowania go z podobnymi oświadczeniami przywódców ONZ”.
W kilka dni później Nderitu dostała dwustronicowy list grupy zaniepokojonych anonimowych pracowników ONZ, w którym pisano m. in.:
„spodziewaliśmy się, że twoje oświadczenie dotyczące ataków Izraela na palestyńskich cywilów i zbiorowego karania ich będzie równie jasne i jednoznaczne”.
Jak czytamy dalej w artykule „ Air Mail” 9 grudnia 2024 r. Nderitu przewodniczyła konferencji z okazji 75 rocznicy uchwalenia konwencji o ludobójstwie (wśród licznych dostojnych gości był Karim Ahmed Khan).
„Tego samego dnia, w którym obchodzono rocznicę Konwencji o ludobójstwie, inna anonimowa grupa, nazywająca siebie Concerned Citizens of the International Community, opublikowała petycję wzywającą do rezygnacji Nderitu. Zebrała ponad 22 000 podpisów. „Powaga jej zaniedbań wymaga natychmiastowego działania” – stwierdzono. „Niniejszym żądamy natychmiastowego i przejrzystego przeglądu i dochodzenia w sprawie specjalnej doradczyni ds. zapobiegania ludobójstwu w związku z niewypełnieniem przez nią mandatu i szerokim opublikowaniem wyników tego dochodzenia”.
Wielbiciele koncepcji, że Żydzi to ludobójcy, uwielbiają wiece aktywu partyjnego i apelujące do mas petycje. ONZ dochodzenia nie wdrożyło, otwartej dyskusji też nie było, ale wiadomo, że w tego rodzaju akcjach nie o to chodzi. Ataki nie ustawały, Nderitu wydała oświadczenie, że istnieje poważne ryzyko popełnienia zbrodni okrucieństwa w przypadku ataku IDF na Rafah. Oczywiście to niczego nie zmieniło, ponieważ jak mówi Alice Nderitu: „Kluczowe jest to, że nigdy nie nazwałam tego ludobójstwem ”.
Najbardziej odrażające ataki pojawiały się w formie maili przesyłanych telefonicznie i na stronie internetowej jej biura.
„Podły syjonistyczny szczurze, będziesz się smażyła w piekle na wieki za popieranie gwałtów, tortur i mordowania małych dzieci przez twoich bestialskich panów” – pisał anonimowy sprawiedliwy.
W kolejnych miesiącach konferencje prasowe Sekretarza Generalnego ONZ stały się nowym forum ataków. Dziennikarze z mediów takich jak Al Dżazira czy Al Arabiya zadawali liczne pytania o izraelskie ludobójstwo i o stanowisko ONZ, a w szczególności o Alice Nderitu, domagając się odpowiedzi, dlaczego neguje powszechne przekonanie o tym, że było ludobójstwo. Często to były raczej oświadczenia niż pytania. Na jednej z takich konferencji reporter Al Arabiya, Abdelhamid Siyam powiedział:
„To wykracza poza to, co uosabiali naziści. Nigdy nie widziałem tak sadystycznej przemocy”
Ta Kenijka mająca ogromną wiedzę o konfliktach zbrojnych, ma nieco inny obraz rzeczywistości, mówi o tym, do jakiego stopnia media nie mają ochoty na zajmowane się koszmarami w Afryce. To Sudan jest jej zdaniem miejscem gdzie odbywa się najbardziej szokujące ludobójstwo w tym stuleciu i że nie rozumie dlaczego ani MTS ani MTK zupełnie się tym nie interesują.
„Sekretarz Generalny i jego personel dołożyli wszelkich starań, aby odwrócić uwagę świata... od straszliwej tragedii rozgrywającej się w Sudanie – jedynego kraju na świecie, w którym oficjalnie ogłoszono masowy głód i gdzie strony konfliktu zabijają bez żadnego powodu ludność cywilną, w tym głodujących” – powiedziała Nderitu.
ONZ jest chorobliwie skupiona na Izraelu, Alice Nderitu nie jest pierwszą osobą, która o tym mówi. Uważa również, że w sytuacjach takich konfliktów częściej udaje się coś konkretnego zrobić wyjątkowym ludziom niż instytucjom takim jak ONZ. Pora przestać polegać na takich instytucjach – kończy w rozmowie z dziennikarzem była już doradczyni ONZ.
Dla nas jednak pozostaje pytanie: jak skuteczna jest praca ONZ w przekonywaniu, że być może na pewno ci Żydzi to ludobójcy?
P.S. Od 14 stycznia w związku z rezygnacją Nawafa Salema, który został premierem Libanu, Julia Sebutinde jest pełniącą obowiązki prezydenta Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Nie wiemy, ani czy zostanie formalnie wybrana na to stanowisko, ani czy zdoła cokolwiek zmienić w funkcjonowaniu tej instytucji. To ostatnie jest raczej wątpliwe.