W Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu: Hańba
Nie było go tam jednak... Haniebne okoliczności sprzysięgły się, by spowodować jego nieobecność.
W chwili, kiedy to piszę, premier Izraela stoi upokorzony jako „Oskarżony numer 1” w sądzie w Tel Awiwie, w procesie specjalnie zaplanowanym zarówno po to, by powstrzymać go od przewodzenia krajowi w wojnie, jak i by włożyć mu na barki ciężar większy, niż może udźwignąć. Arbitralne wyroki są cechą charakterystyczną dla totalitaryzmu, a Sąd Najwyższy w Izraelu orzeka w sposób w najwyższym stopniu arbitralny. Jak to się stało? Czy nikogo to nie obchodziło, czy też wszyscy patrzyli w inną stronę?
Oskarżenia są równie bezpodstawne jak w sądach Stalina, a cel równie daleki od sprawiedliwości. Złapać Bibi! Do dziś Sąd Najwyższy Izraela nie osiągnął jeszcze standardów Saddama Husajna, kiedy starczało wskazanie palcem. Nadal próbują utrzymywać pozory prawdziwego procesu, ale farsę już widać. Jego przyszłe ofiary pozwalają na to, ponieważ żyją w demokracji i szanują prawo.
Jednak gdyby przypadkiem premier Netanjahu mógł uczestniczyć w ceremonii w Auschwitz, inny sąd, nie mniej arbitralny, rozegrał inną farsę. Ten sam niegdyś szanowany organ międzynarodowy, który ogłosił Międzynarodowy Dzień Pamięci o Holokauście, ustanowił również Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK), a ten sąd, podobnie jak Sąd Najwyższy Izraela, przywłaszczył sobie nieograniczone prawo wydawania arbitralnych orzeczeń.
Polska ma poważny obowiązek opieki nad miejscem związanym z jednym z najboleśniejszych wspomnień narodu żydowskiego. 21 listopada 2024 r. Międzynarodowy Trybunał Karny, działając w służbie dżihadu przeciwko narodowi żydowskiemu, wydał wysoce upolityczniony nakaz aresztowania Benjamina Netanjahu, więc teraz polski rząd oświadczył, że zamierza aresztować premiera Izraela, jeśli weźmie udział w ceremonii 27 stycznia. Oburzenie ostatecznie skłoniło rząd do ustąpienia, ale szkody zostały wyrządzone. W rzeczywistości Netanjahu nie miał zamiaru poniżać się. Jednak izraelscy sędziowie nie mają takich problemów.
Dwa wiersze Alexandry Troush
Kamień węgielny
Złote tabliczki na szarych kamieniach
Niemal przy wszystkich drzwiach
Jak znaczki pocztowe na spłowiałym liście
Przypominają, że mogło mnie nie być
Nie mogę się zmusić, żeby po nich chodzić,
jest ich tak wiele,
idę chwiejnym krokiem,
jak pijak, chcący zachować równowagę,
nie chcę ich zbezcześcić
Zastanawiam się, kim bym była,
Kto wydałby wyrok,
Gdybym żyła wtedy
Sąsiad, kolega, przyjaciel,
Tak wspominają nieliczni ocaleni
Ludzie są zabawni
Wymyślili słowo „ludzki”
Aby uwiecznić naszą cnotę
A przecież nasz gatunek jest najokrutniejszy ze wszystkich
Wierzę tym, którzy mówią,
że już to widzieli,
że właśnie tak to się zaczęło,
że musimy być gotowi,
trzeba spakować życie do walizki i biec
To starożytne zło,
przebrane za prawość,
odrodzone jako sprawiedliwość
Za każdym razem
7 października
Smutna rocznica dla naszego ludu
Tylko dla nas
Zapłaciliśmy za to krwią i łzami
Wiwatujący tłum nie ma prawa do tego dnia
Muszę zostawić trochę miejsca
także na gniew,
dla tych, którzy na niego zasłużyli,
uczciwie i sprawiedliwie
Do byłych przyjaciół,
którzy nie pozwolili mi na żałobę,
którzy domagali się wykładów z historii,
Którzy byli świadkami mojego upadku,
gdy byłam gotowa zaproponować układ,
każdemu bogu i każdemu diabłu,
chciałam oddać moją duszę za te ukradzione
Do byłych przyjaciół,
Których przywitałam w moim domu,
Z którymi dzieliłam serce
a oni żądali, żebym udowodniła mój ból.
Jak udowodnić, że dusza krwawi?
Każda komórka boli, powietrze wydaje się trucizną.
Wystarczy spojrzeć na pękniętą skorupę, kryjącą moje szczątki.
Do byłych przyjaciół,
którzy spierali się namiętnie,
o to, czego nie rozumieli,
o to, czym żyję i czym oddycham,
mówili, że zasługuję na śmierć,
za to, że urodziłam się pod Gwiazdą Dawida,
za poszarpany rodowód,
za język, który podobnie jak my, ledwo przetrwał.
Nigdy nie wyobrażałam sobie,
że zdrada i nienawiść są tak naturalne
dla tych, którzy twierdzą, że są oświeceni i bardzo życzliwi.
Po latach będą udawać, że nie byli w błędzie.
Ale nikt z nas nie zapomni i nie wybaczy.
Krew moich przodków krzyczy
„Mówiliśmy ci, ostrzegaliśmy cię
Nie możesz im ufać
Nie przyjdą ci z pomocą. Przeciwnie
pierwsi cię wydadzą”
Rok i dzień temu sądziłabym, że to paranoja
Teraz widzę w tym sens
Ale najgorsi są milczący widzowie.
Zawsze wiedzieliśmy,
że pacyfizm to luksus,
na który mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy nie muszą niczego chronić.
Prawie im zazdroszczę.
Tego nadmiaru apatii.
Czy pozostaną tak obojętni,
Kiedy te same demony zapukają do ich drzwi?
Link do oryginału: https://www.murtaddtohuman.org/on-this-international-holocaust-remembrance-day-2/
Murtadd to Human, 27 stycznia 2025
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Anjuli Pandavar
Urodzona w RPA, w muzułmańskiej rodzinie, czarna Brytyjka, pisarka, która porzuciła islam i którą kilka lat temu wyrzucono z jednego z forów dyskusyjnych amerykańskich ateistów pod zarzutem rasizmu, bigoterii i kilku innych grzechów głównych, z których kroplę goryczy przelało jej stwierdzenie, że czarny bandyta to nadal bandyta.
Anjuli Pandavar przedstawia się czasem jako obywatelkę świata. Faktycznie jeździ po świecie, wykłada literaturę angielską, czyta lokalną, pasjonuje się historią, a ta pasja towarzyszy jej od dziecka. Na polskim rynku księgarskim jest dostępna jej książka „Islam. Wiara a człowieczeństwo. Wydana przez wydawnictwo „Stapis” .