„Intifada” dociera do Nowego Orleanu
Okrucieństwo na Bourbon Street w poranek Nowego Roku byłoby przerażające w każdej epoce. Piętnastu zabitych, wielu rannych. Wszyscy przejechani lub zastrzeleni przez (według doniesień) Shamsud-Din Jabbara. To 42-letni weteran armii USA, podejrzany o wjechanie swoim pick-upem w tłumy radosnych imprezowiczów w Dzielnicy Francuskiej zaledwie trzy godziny po Nowym Roku. Miał broń, improwizowane ładunki wybuchowe i czarną flagę ISIS. To wszystko nosi cechy aktu islamistycznego barbarzyństwa, bezlitośnie dokonanego na tych, których islamiści nienawidzą ponad wszystko: młodych, beztroskich ludziach Zachodu, którzy mają grzeszną czelność, by pić, tańczyć i kochać życie.
Lista zabitych przypomina listę tych dobrych, zwykłych Amerykanów, którzy sprawiają, że ta wspaniała republika funkcjonuje. Kimberly Usher Fall, 27-letnia kierowniczka sklepu delikatesowego i matka czteroletniego chłopca. Nikyra Cheyenne Dedeaux, 18-letnia początkująca pielęgniarka. Reggie Hunter, 37-letni kierownik sklepu i ojciec dwójki dzieci. Matthew Tenedorio, 25-letni technik audiowizualny. Martin „Tiger” Bech, były piłkarz z Princeton. Mieliśmy tu pracowników, opiekunów i studentów, obywateli Stanów Zjednoczonych zamordowanych przez człowieka, który dopuścił się najohydniejszej zdrady stanu, przysięgając wierność kultowi śmierci ISIS. Groza na Bourbon Street przypomina o bezwzględnym okrucieństwie ideologii islamistycznej: dla tych fanatyków każdy mieszkaniec bezbożnego Zachodu – mężczyzna, kobieta i dziecko – jest uprawnionym celem.
Jednak w naszej epoce masakra w Nowym Orleanie uderza jeszcze mocniej, boli jeszcze bardziej. Bo nasza epoka to epoka tworzenia wymówek dla islamistycznej przemocy. W naszych czasach klasa aktywistów, wykształconych, wpływowych i rzekomo „postępowych”, tchórzliwie usprawiedliwia ten właśnie rodzaj ideologicznego sadyzmu, który został wymierzony bawiącym się ludziom w Nowym Orleanie. Wielokrotnie i publicznie nazywali takie masowe morderstwa „oporem”. Wychwalali sprawców jako „męczenników”. Świętowali ciosy, jaki ci religijni fanatycy zadają „złym”, „imperialnym” narodom. Co powiedzą teraz, gdy Nowy Orlean nadal jest wstrząśnięty tym aktem terroru, który oni fałszywie i maniacko zachwycają się jako „oporem”?
Masakra w Nowym Orleanie nastąpiła po ponad roku hałaśliwej islamo-apologetyki w wykształconych kręgach na Zachodzie. Od czasu pogromu dokonanego przez Hamas 7 października 2023 r. sympatia dla islamizmu stała się ostatnim krzykiem mody wśród właściwie myślących. „Niech żyje intifada”, krzyczeli. Także „Globalizujcie intifadę”. Ten zachwyt nad „intifadą” w tygodniach i miesiącach następujących po „intifadzie”, która obejmowała rzeź ponad tysiąca Żydów dokonaną przez armię fanatycznych islamistów, wciągnął nas w jeszcze większe otchłanie etycznego delirium i moralnego zdeprawowania. Niektórzy nawet okrzyknęli islamistyczną rzeź z 7 października „porywającą” i „pobudzającą”. Wyobraźcie sobie, gdyby ktoś powiedział to dziś o tym, co stało się w Nowym Orleanie. Wyobraźcie sobie, gdyby powiedzieli, że poczuli uniesienie na wiadomość o tym barbarzyńskim mordowaniu młodych ludzi. Może ktoś to zrobi. Fakt, że nie byłoby nic zaskakującego, gdyby ktoś to zrobił, jest dowodem na powolną i zabójczą korozję naszych wartości cywilizacyjnych.
Prawdą bowiem jest, że coś bardzo podobnego do masakry w Nowym Orleanie wydarzyło się 7 października, tylko na o wiele większą skalę, a wówczas klasa aktywistów to świętowała. 364 młodych mężczyzn i kobiet zamordowanych na festiwalu muzycznym Nova przez gangi islamistów z Gazy było tak samo niewinnych jak zamordowani na Bourbon Street. Byli tak samo „pełni życia”. A jednak zbagatelizowali ich eksterminację. W niektórych przypadkach wręcz wiwatowali. Ten atak islamistów był „dniem świętowania”, mówili niektórzy. „Chwała naszym męczennikom”, mówili agitatorzy studenccy kilka dni po tym, jak ci „męczennicy” zgwałcili i zamordowali setki imprezowiczów, którzy nastrojem i poczuciem wolności byli nie do odróżnienia od imprezowiczów z Nowego Orleanu.
Pojawił się argument, czy to dorozumiany, czy wyraźny, że uczestnicy imprezy Nova nie byli wcale tacy niewinni. Byli obywatelami „osadniczo-kolonialnego” reżimu. Byli mieszkańcami „tworu syjonistycznego”. Mieli czelność żyć wolnym, spokojnym życiem w „państwie ludobójczym”. Jeśli okaże się, że ten rzeźnik z Bourbon Street myślał podobnie – że nikt w Ameryce nie jest naprawdę niewinny, ponieważ Ameryka popełnia „zbrodnie wojenne” i sponsoruje izraelskie „ludobójstwo” – co powiemy? Co możemy powiedzieć? W końcu nasze elity w pełni przyjęły toksyczną ideologię zbiorowej winy i kary, zgodnie z którą jeśli żyjesz w państwie, które twoim zdaniem robi „złe” rzeczy, to nie masz prawa dziwić się, jeśli spotka cię zemsta islamistów.
Nie, nie oznacza to, że sprawcę masakry w Nowy Rok bezpośrednio zainspirowały zeszłoroczne, nikczemne okrzyki „Sprowadźcie intifadę do domu”. Znudzone bogate dzieciaki z Zachodu, które niewybaczalnie zbagatelizowały islamistyczną rzeź w Izraelu, nie są odpowiedzialne za to, co zrobił ten człowiek. Musimy jednak porozmawiać o przerażającej empatii dla islamistycznej ideologii, która rozprzestrzeniła się jak zaraza w naszych instytucjach. Przez lata Zachód nie traktował poważnie zagrożenia, jakie stanowi islamistyczna plaga. Nawet gdy islamiści wymordowali setki osób w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Hiszpanii i gdzie indziej, mówiliśmy „Nie oglądajcie się za siebie z gniewem”, nie denerwujcie się zbytnio, nie mówcie i nie róbcie niczego, co mogłoby wywołać „islamofobię”. W ciągu ostatniego roku ta zabójcza beztroska w obliczu islamistycznego szaleństwa przerodziła się w coś jeszcze gorszego: w aktywną sympatię dla islamizmu. Nazywają to „intifada”, ale wszyscy wiemy, co mają na myśli: zabijanie obywateli przez islamistycznych fanatyków. Jak to, co wydarzyło się na Bourbon Street.
Atak na Nowy Orlean był atakiem na samą Amerykę. Na jej młodzież, jej pracowników, jej otwartość, na jej wolności. Powinniśmy opłakiwać ofiary, a następnie stawić czoła niepokojącym zachwytom dla tego neofaszyzmu; zachwytów, które wybuchły w naszych społeczeństwach w ostatnich latach.
Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2025/01/02/the-intifada-comes-to-new-orleans/
Spiked Online, 2 stycznia 2025
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Brendan O’Neill – brytyjski dziennikarz, główny komentator polityczny magazynu „Spiked”, autor głośnej książki A Heretic’s Manifesto: Essays on the Unsayable.