Zwycięzcy i przegrani na Bliskim Wschodzie: dotychczasowa historia
Po ponad roku krwawego konfliktu na Bliskim Wschodzie, wywołanego pogromem Hamasu w Izraelu 7 października 2023 r., widać coraz wyraźniej, która z zaangażowanych stron odnotowała zyski netto, a która straty netto.
Zacznijmy od Palestyńczyków. Trwałym osiągnięciem gwałcicieli i morderców z Hamasu było ponowne wepchnięcie kwestii palestyńskiej w samo centrum świadomości świata. Przez co najmniej 10 lat wojna domowa w Syrii, wojna z ISIS, niepowodzenie „arabskiej wiosny” w zakresie wprowadzenia stabilnej i trwałej demokracji w regionie oraz traktaty normalizacyjne między Izraelem a grupą wysoce konserwatywnych monarchii arabskich wyparły Palestyńczyków z ich zazdrośnie strzeżonej pozycji jako nadrzędnej, nierozwiązanej kwestii regionu.
7 października zmienił to wszystko, zamieniając kwestię palestyńską w wewnętrzną sprawę w wielu krajach — status, który zwykle umyka niezliczonym innym konfliktom na całym świecie. „Palestyna” była tematem wyborów w Irlandii, Francji, Wielkiej Brytanii i oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Była problemem dla organów ścigania, ponieważ departamenty policji w miastach na całym świecie zmagały się z masowymi demonstracjami i obozowiskami na kampusach, co zbyt często skutkowało tym, że policjanci odwracali wzrok, gdy wrzeszczące tłumy otwarcie wspierały organizacje terrorystyczne, powielały najbardziej prymitywne antysemickie oszczerstwa, dopuszczały się wandalizmu i napaści oraz zakłócały wydarzenia sportowe i kulturalne. I bądźmy szczerzy, wojna w Gazie nadała życiu milionów niespokojnych, słabo poinformowanych ludzi poczucie sensu i celu, gdy stawiają czoła syjonistycznej machinie wojennej, która ich zdaniem jest przyczyną problemów Palestyńczyków — a zatem również ich samych.
Jednak prawdziwi Palestyńczycy, szczególnie Palestyńczycy w Strefie Gazy, mogą kwestionować, czy którykolwiek z tych rezultatów był wart roku bombardowań, które zniszczyły ich nadmorską enklawę i oddały ich na łaskę państw zewnętrznych, jeśli chodzi o odbudowę i powojenne rządy. Hamas został zdziesiątkowany i nadal nie jest jasne, kto będzie rządził Strefą Gazy w przyszłości i w jaki sposób to zrobi. Ceną wyżej wymienionych zwycięstw politycznych dla Palestyńczyków była katastrofa militarna i długoterminowa niepewność.
W przypadku Izraela ten efekt był zasadniczo odwrotny. Pod względem militarnym, dzięki dyscyplinie i odwadze Sił Obronnych Izraela, państwo żydowskie jest w o wiele bardziej silnej pozycji niż przed 7 października zarówno na froncie Gazy, jak i Libanu (czyli na jego południowych i północnych granicach). Oprócz zadania potężnych ciosów Hamasowi, Izrael zasadniczo osłabił innego pełnomocnika Iranu, Hezbollah, do tego stopnia, że nie był w stanie zmobilizować bojowników do obrony chwiejącego się reżimu Baszara Assada w Syrii, jak to miało miejsce dekadę temu.
Niemniej w kategoriach politycznych i dyplomatycznych, w ciągu ostatnich 14 miesięcy globalna pozycja Izraela została znacząco podważona przez powtarzające się oskarżenia o „ludobójstwo”. Jego premier i były minister obrony nie mogą podróżować do większości krajów świata, w tym do większości krajów Unii Europejskiej, z obawy, że zostaną aresztowani na podstawie nakazów wydanych w zeszłym miesiącu przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Od festiwali literackich po mecze piłki nożnej, Izraelczycy odczuwają rodzaj potępień, które kiedyś zarezerwowano dla apartheidu w RPA, choć z dużo bardziej śmiercionośną przemocą. W związku z tym społeczności żydowskie w diasporze doświadczają fali antysemickich zastraszeń nieobserwowanych od lat 30. XX wieku. Rychłe przybycie nowej administracji do Białego Domu może, jak wielu ma nadzieję, zmienić tę sytuację, szczególnie jeśli chodzi o kluczowe kwestie losu pozostałych zakładników w Strefie Gazy i powrotu tysięcy Izraelczyków wysiedlonych ze swoich domów na północy w wyniku ataków Hezbollahu. Jednak nic nie jest pewne.
Rozprawienie się z reżimem irańskim, którego machinacje leżą u podstaw tego konfliktu, będzie głównym celem polityki zagranicznej kolejnej administracji Trumpa. Jednak nawet zanim Donald Trump (ponownie) wejdzie do Gabinetu Owalnego, Iran już teraz wygląda na uszkodzony i słabszy w porównaniu z 7 października. Podczas gdy jego ataki rakietowe na Izrael nie nadwyrężyły ani Sił Obronnych Izraela, ani determinacji ludności izraelskiej, odpowiedzi Jerozolimy poważnie nadwyrężyły obronę powietrzną Iranu i pokazały narażenie jego programu nuklearnego. Poza patrzeniem na rozgromienie swoich pełnomocników, Hamasu i Hezbollahu, Iran obserwuje teraz, jak reżim Assada w Syrii kurczowo trzyma się przetrwania. [Artykuł pisany przed upadkiem Assada – M.K.] Iran nadal utrzymuje swoich pełnomocników w Iraku i Jemenie, ale oni również mogą znaleźć się na linii ognia z nową administracją w Waszyngtonie. „Chociaż dzisiejszy Iran jest przekonany, że może walczyć, aby się bronić, chce pokoju” — napisał jego były minister spraw zagranicznych w absurdalnym artykule dla „Foreign Affairs”. Brzmi to podejrzanie jak apel do przeciwników reżimu o wstrzymanie się, ponieważ rzeczywistość jest taka, że reżim nie jest w stanie obronić się przed Izraelem, nie wspominając o narodzie irańskim, którego coraz większa część szczerze nienawidzi Republiki Islamskiej i pragnie się jej pozbyć.
Niestety, dla dwóch państw w regionie perspektywy są bardziej różowe. Jednym z nich jest Turcja, której członkostwo w Sojuszu NATO pozostaje niezakłócone mimo coraz bardziej szalonych ataków na Izrael ze strony autokratycznego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i jego otwartego poparcia dla Hamasu. Jak na ironię, karanie Hezbollahu przez Izrael pomogło Erdoganowi w Syrii, gdzie Turcja od lat wspierała siły antyrządowe na północy kraju, choć nie należy oczekiwać, że to przyzna.
Po drugie, mamy Katar, emirat oparty na prawie szariatu, gdzie nieco ponad 10% populacji cieszy się pełnym obywatelstwem, podczas gdy zdecydowana większość — głównie migranci, którzy pracują w niewolniczych warunkach — żyje w warunkach prawdziwego apartheidu. Wiara administracji Bidena, że Katar — finansowy i dyplomatyczny sponsor Hamasu, którego stolica gościła przywódców organizacji terrorystycznej — może działać jako uczciwy pośrednik w negocjacjach w sprawie uwolnienia zakładników, okazała się spektakularnie nieuzasadniona, ponieważ minął ponad rok od jedynej wymiany więźniów, która zmusiła Izrael do uwolnienia Palestyńczyków skazanych za terroryzm i przemoc. Pomimo tej żałosnej porażki i dwulicowego stanowiska w sprawie terroryzmu, rządząca rodzina władców Kataru nadal jest fetowana przez międzynarodowych przywódców, ostatnio w Londynie, gdzie brytyjska rodzina królewska sumiennie zebrała się na The Mall na paradzie witającej odwiedzającego emira. W dającej się przewidzieć przyszłości oszałamiające bogactwo Kataru, w połączeniu z jego finansową władzą nad wieloma stolicami świata, jest gwarancją odporności na krytykę, nie mówiąc już o faktycznych sankcjach.
Dla Turcji i Kataru zatem zyski netto. Dla Iranu i jego palestyńskich i libańskich pełnomocników straty netto. Dla Izraela sąd nadal obraduje. Pierwszy rok urzędowania Trumpa bez wątpienia powie nam więcej.
Link do oryginału: https://www.jns.org/winners-and-losers-in-the-middle-east-the-story-so-far/
JNS Org., 6 grudnia 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska