Ponowne pojawienie się nienawiści do Żydów w Amsterdamie


Phyllis Chesler 2024-11-16

Protestujący biorą udział w pro-palestyńskiej demonstracji na placu Dam w Amsterdamie, 10 listopada 2024 r. Zrzut z ekranu wideo.
Protestujący biorą udział w pro-palestyńskiej demonstracji na placu Dam w Amsterdamie, 10 listopada 2024 r. Zrzut z ekranu wideo.

Tych, którzy przeżyli okrucieństwo, często bardziej prześladują wspomnienia o tym, czego nie zrobili rzekomo „dobrzy” ludzie, niż przez wspomnienia samych zbrodni. Prześladują ich wizje tych, którzy słyszeli ich krzyki i nic nie zrobili, tych, którzy zaprzeczali, że w ogóle były krzyki, i tych, którzy, jak policja w Amsterdamie w zeszłym tygodniu, zostali ostrzeżeni z wyprzedzeniem, że coś złego nadejdzie, ale postanowili opóźnić wszelkie działania.

A są jeszcze cheerlearzy, którzy świętują gwałty na terenach wojennych lub „polowania na Żydów” we współczesnej Europie.

Pogrom, który miał miejsce w ubiegłym tygodniu, przeprowadziły grupy muzułmańskich mężczyzn i taksówkarzy, którzy starannie zaplanowali przypominający hamasowski atak 7 października na izraelskich cywilów, którzy przybyli do Amsterdamu, żeby obejrzeć mecz piłki nożnej.


Wiemy, że Holandia jest krajem, który oddał Hitlerowi największy odsetek swoich Żydów, więcej niż jakikolwiek inny kraj Europy Zachodniej. Z przedwojennej liczby 80 tysięcy Żydów, 64 tysięcy holenderskich Żydów — 80% — zostało zamordowanych.


Według Leona de Wintera, holenderskiego autora i dziennikarza piszącego w „Wall Street Journal”, „Obecnie w Amsterdamie żyje około 20 tysięcy Żydów, a w całym kraju 40 tysięcy. Dla porównania, w Holandii jest około 1 miliona muzułmanów… w Amsterdamie mieszka około 90 tysięcy muzułmanów”. 


W tej chwili myślę raczej o holenderskich nie-Arabach, którzy świętują „polowanie na Żydów”, niż o muzułmańskich napastnikach, o tych, głównie białych obywatelach Holandii — wnukach i prawnukach Holendrów, którzy poświęcili swoich żydowskich sąsiadów podczas II wojny światowej — którzy teraz skandują „Wolna, wolna Palestyna” i opowiadają się za zabijaniem Żydów.


Ten wirus nienawiści do Żydów, być może uśpiony przez jakiś czas, w pełni powrócił.

Od czasu pogromu Hamasu 7 października antyizraelskie protesty na całym świecie prowadzili muzułmanie, ale zawsze dołączali do nich nie-Arabowie. Wezwania do „globalizacji intifady” stały się normą. Jest to nieuniknione, biorąc pod uwagę, że władze odmawiają powstrzymania takich demonstracji, a administratorzy uczelni i profesorowie bronią nienawiści do Żydów jako formy „wolności słowa” i politycznie „sprawiedliwej” walki, ponieważ postrzegają Izrael jako „kolonialnego okupanta” niewinnych Arabów.

Wystarczy przejrzeć relacje medialne na całym świecie z ataku w Amsterdamie. Reuters i „New York Times” zbagatelizowały to, co się wydarzyło, nazywając to albo bójką między kibicami piłki nożnej, albo bójką, którą rozpoczęli Izraelczycy, a nie „polowaniem na Żydów”, w którym tłumy muzułmanów w grupach liczących prawdopodobnie od pięciu do piętnastu osób próbowały przejechać Żydów samochodami, bijąc ich na ulicach i zmuszając do powiedzenia „Wolna Palestyna”, jeśli chcieli żyć.


Dzień po pogromie burmistrz Amsterdamu Femke Halsema nie nazwała uczestników zamieszek islamistami, muzułmanami ani Marokańczykami… nazywała ich „młodzieżą na skuterach”, ponieważ wielu przyjechało na skuterach, aby popełniać swoje przestępstwa.

To „polowanie na Żydów” nie było przeprowadzane przez białych chrześcijan, jak w przeszłości. Tym razem zostało zaplanowane i najwyraźniej przeprowadzone przez muzułmanów z Holandii, z których wielu może być obywatelami tego kraju drugiego lub trzeciego pokolenia. Jak Holandia może deportować osoby uznane za winne dokonania pogromu na cywilach żydowskich, jeśli sprawcami są obywatele Holandii? Czy Holendrów, zarówno muzułmanów, jak i nie-Arabów, można zreformować?

Prawdopodobnie nie, przynajmniej nie bez poważnego, przytłaczającego, obowiązkowego planu reedukacji.

W swoich pracach proroczy francuski powieściopisarz Jean Raspail i uczona Bat Ye'or, egipsko-szwajcarska autorka, której prawdziwe nazwisko brzmi Gisèle Littman, przewidzieli nadejście „Eurabii” i upadek zachodniej cywilizacji. Podobnie jak pisarze tacy jak Andrew Bostom, Oriana Fallaci, Richard Landes, Bernard Lewis, Douglas Murray, Robert Spencer i Ibn Warraq, przy czym niektórzy wskazywali na tzw. strefy „zakazane” w Europie na obszarach o znacznej populacji muzułmańskiej i niewielkim nadzorze policyjnym, napaściach seksualnych na kobiety, które niektórzy nazywają „niewiernymi”, zabójstwach honorowych i odmowie asymilacji.

Nie zapomnijmy o zabójstwie holenderskiego filmowca Theo Van Gogha w 2004 roku przez marokańsko-holenderskiego islamistę Mohameda Bouyeriego, który urodził się w Holandii i na którego liście kolejnych celów znalazła się Ayaan Hirsi Ali, holenderska parlamentarzystka urodzona w Somalii. Przybił on nożem do ciała Van Gogha pięciostronicową notatkę, którą zaadresował do Hirsi Ali, nazwając ją „heretyczką” i chętną współpracownicą „syjonistów i krzyżowców”. Bouyeri uważał, że Holandią rządzi „żydowska kabała”.

Pomimo takich ostrzegawczych znaków, ci, którzy sprzeciwiali się napływowi islamskich ekstremistów, byli nazywani „islamofobami”, rasistami, podżegaczami i zwolennikami teorii spiskowych.

De Winter napisał, że przemoc, która miała miejsce w nocy z 7 na 8 listopada, „wypływała z głęboko zakorzenionego, historycznego antysemityzmu”. Zauważył również, że „młodzież marokańska uczestniczyła w cotygodniowych antysyjonistycznych demonstracjach na ulicach Amsterdamu”.


Napastnicy w Amsterdamie nie przylecieli do miasta na paralotni, jak zrobił to Hamas, ale wielu z nich jechało na skuterach. De Winter uważa, że ci muzułmanie są „zbiorowo upokorzeni” przez holenderską „obojętność” na ich religię i żądania asymilacji przez „niewiernych”.

Co dalej? Cóż, według holenderskiej dziennikarki i redaktorki Esther Voet, dzień po „polowaniu na Żydów” izraelska ekipa telewizyjna próbowała wyemitować reportaż z placu Dam w Amsterdamie i otoczyli ją pro-palestyńscy protestujący. „Wezwali ochronę policyjną, aby mogli wrócić do swoich hoteli. Policja odmówiła”.


Ponieważ protestujący, którzy zorganizowali zeszłotygodniowy pogrom wciąż są na ulicach, prawdopodobnie zobaczymy więcej pogromów w Holandii i innych częściach Europy. Czy policja w tych przypadkach zareaguje szybciej niż policja holenderska?

Zobaczymy. Francja, która w czwartek organizuje mecz piłkarski w Paryżu z Izraelem, wysyła 4000 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, aby upewnić się, że to, co wydarzyło się w Amsterdamie, nie wydarzy się tam. Tymczasem izraelscy funkcjonariusze służb bezpieczeństwa mówią Izraelczykom, aby zostali w domach.

Powiedzmy to sobie jasno: tylko Izrael uratował Żydów oblężonych w Amsterdamie w zeszłym tygodniu. Rząd holenderski tego nie zrobił, ani żaden sąsiedni kraj europejski. Światowych „pacyfistów” i Organizacji Narodów Zjednoczonych nigdzie nie było widać.


To, co wydarzyło się w Amsterdamie, odzwierciedla to, co historycznie przydarzało się Żydom w Europie i w całym świecie muzułmańskim. Izrael nie spowodował tej nienawiści do Żydów. Izrael jest w rzeczywistości jedyną racjonalną odpowiedzią na antysemityzm. To szczyt szaleństwa domagać się, aby nie było państwa żydowskiego lub aby Żydzi dobrowolnie negocjowali o jeszcze mniejszą, niemal maleńką część ziemi, na której jesteśmy rdzennymi mieszkańcami, ludźmi, którzy teraz powrócili do swojego dziedzictwa.


Link do oryginału: https://www.jns.org/the-re-emergence-of-jew-hate-in-amsterdam/

JNS Org., 12 listopada 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Phyllis Chesler

Emerytowana profesor psychologii City University of New York, współzałożycielka Association for Women in Psychology oraz National Women's Health Network.