Popieranie Hamasu i Hezbollahu jest modne, więc dlaczego nie talibów?
Wiece i protesty w Toronto, oprócz zamaskowanych chuliganów i agresywnej postawy wielu z tego antyizraelskiego tłumu, harcuje teraz pod różnymi flagami; widać flagę Hezbollahu, czasami Hamasu, ale słyszałem tylko o jednym człowieku dumnie wymachującym flagą talibów.
A jednak, mimo, że melodia jest trochę inna, wiadomo, że to ten sam zespół.
Dziwne, że popieranie talibów nie jest modne, czy można być zwolennikiem Hamasu i Hezbollahu, nie będąc równocześnie zwolennikiem talibów?
Hezbollah, mający siedzibę głównie w Libanie, jest szyicką grupą islamistyczną ze szczególnym połączeniem wpływów religijnych, politycznych i wojskowych. Często określa się ich mianem „państwa w państwie” i otrzymują oni znaczące wsparcie od Iranu, co powinno już wzbudzić sceptycyzm, jeśli wierzysz w takie rzeczy jak suwerenność lub Oświecenie. Polityczne aspiracje Hezbollahu są proste: walczyć z Izraelem za wszelką cenę, bronić szyickich interesów i szerzyć irańską markę politycznego szyizmu w całym regionie. Choć tęsknią za dobrymi starymi dniami islamskiego imperializmu z VII wieku, ich retoryka jest zmodernizowana i pełna terminów takich jak „opór”. Mimo to jest to po prostu staroświecka teokracja ubrana w nowoczesny język skarg i zażaleń. Hezbollah jest jak Hamas – kolejny opresyjny, autorytarny reżim, tylko z nieco inną marką.
Hamas jest sunnicką organizacją islamistyczną z siedzibą w Gazie i jest bardziej lokalną franczyzą irańskiej franczyzy islamistycznej. Gdyby Hezbollah był McDonaldem w Brukseli, być może Hamas byłby McDonaldem bliższym oryginalnemu w Illinois, zaledwie kilka stanów dalej.
Hamas ma swoje korzenie w Bractwie Muzułmańskim, więc ma historyczną stronę nazistowskiej miłości. Ich Karta wspomina o wyzwoleniu Palestyny, ale bardziej koncentruje się na zlikwidowaniu Izraela. Hamas, w przeciwieństwie do Hezbollahu, nie kryje się za fasadą politycznego wyrafinowania; jasno dali do zrozumienia, że ich wizja „wyzwolenia” to nie tylko wolna Palestyna, ale Palestyna pozbawiona Żydów. A potem świat wolny od każdego, kto nie klęka przed irańskim teokratycznym totalitaryzmem.
Talibowie to dobrzy starzy druhowie z Afganistanu, terrorystyczna wersja prostego ludu. Są jak rodzinny bar BBQ w Teksasie, nie szukają franczyzy i nie chcą rozprzestrzenić marki. Ale mimo to są sunnickimi ekstremistami, których interpretacja islamu jest mniej więcej tak postępowa jak Inkwizycja. Ich cel? Wprowadzili ultra-surową wersję prawa szariatu i przekształcili Afganistan w emirat islamski, w którym prawa człowieka ustępują religijnym dogmatom. Podoba im się ich domowego chowu teokracja, po prostu trzymać kobiety z dala od szkoły i zmusić je do chodzenia kilka kroków za ich mężczyznami.
Wszystkie trzy grupy podzielają islamistyczny światopogląd – przekonanie, że społeczeństwo powinno być rządzone zgodnie z ich ścisłymi interpretacjami prawa islamskiego – i sprzeciw wobec zachodnich wartości demokracji, praw jednostki i wolności wyznania. Trudno powiedzieć, że jesteś za Hamasem, ale nie jesteś za talibami.
Wyobraźcie sobie, że w 2001 roku ktoś na Zachodzie rozbiłby namiot na terenie kampusu Harvardu i powiedział: „Stoję po stronie talibów, ponieważ stawiają opór zachodniemu imperializmowi”.
Reakcja byłaby szybka i zacięta. Ale czasy się zmieniły; teraz Hamas jest szykowny, a antysemityzm jest modny w związkach zawodowych, studenckich i w wydziałowych salonach, a także na naszych ulicach.
Ale ci, którzy twierdzą, że mają dobre intencje i są zwolennikami Hamasu/Hezbollahu, czy przyznają się do tego przed sobą, czy nie, są po stronie organizacji, która dąży do ich zniszczenia i sprzeciwia się fundamentom ich kultury. I stają się zwolennikami talibów, czy im się to podoba, czy nie.
Hamas to w zasadzie talibowie pod inną flagą i fajniejszą marką.
Co więcej, popieranie Hamasu, Hezbollahu i talibów na Zachodzie zmusza ich zwolenników do mglistej hipokryzji zbudowanej na selektywnej krytyce moralnej kultury Zachodu i akceptacji prymitywnej i barbarzyńskiej, nienawidzącej Żydów, irracjonalnej mesjańskiej kultury irańskiej, którą większość samych Irańczyków gardzi. Tacy zwolennicy są jak wąż zjadający własny ogon.
Karta Hamasu jest niezgodna z podstawowymi prawdami Zachodu, co jest większym dystansem niż ten, który przebyliśmy od purytanizmu w XVII wieku do naszej współczesnej kultury amerykańskiej. I to nawet z nową i ulepszoną Kartą Hamasu, a nie starą, naprawdę dziwaczną, której redaktorzy uważali Protokoły mędrców Syjonu za podręcznik historii.
Społeczeństwa zachodnie są zbudowane na zasadach rządów prawa, praw człowieka i uznania, że żadna grupa nie ma monopolu na prawdę lub władzę. Z kolei wspomniana trójka postrzega świat w kategoriach skrajnie binarnych: albo rządy islamskie, albo poddanie.
Zwolennicy Hamasu, zwolennicy Hezbollahu? W rzeczywistości tańczą z talibami, a żadne modne politycznie ubranie nie ukryje prawdziwego oblicza ich partnera do tańca.
Link do oryginału: https://www.freedomtoffend.com/p/its-hip-to-be-pro-hamas-and-hezbollah?utm_source=post-email-title&publication_id=2017302&post_id=150695780&utm_campaign=email-post-title&isFreemail=false&r=sdu5&triedRedirect=true&utm_medium=email
Freedom to Offend,25 października 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Paul Finlayson – kanadyjski nauczyciel akademicki, wykładowca marketingu na University of Guelph-Humber, obecnie zawieszony w związku z zarzutem uporczywego dementowania kłamstw o Izraelu.