Aktorzy, hipokryci i perypatetycy
Przychodzę do naszego lokalnego sklepu, witam się z dobrze znaną ekspedientką, która patrzy na mnie pytająco i mówię, że muszę wyjąć karteczkę, bo stary perypatetyk zawsze myśli o czym innym i potem nie pamięta, co miał kupić.
- Nie jest tak źle, panie Andrzeju – pociesza mnie ekspedientka.
Są greckie słowa bardziej popularne w naszym języku i takie mniej znane, o których jeśli nawet wspominają w szkołach, to większość o nich zapomina. Zjawisko naturalne i zupełnie zrozumiałe. A idąc do sklepu myślałem o innym greckim słowie: hipokryzja. Nie jest używane tak często jak hebrajskie amen, ale wszyscy je znają.
Myślałem o tym słowie, bo aktor zarzucił aktorowi, że jest hipokrytą. Hipokryzja to udawanie, że się jest kim innym niż w rzeczywistości. Aktor udaje, wciela się w inne osoby, a im lepiej to robi, tym jest wspanialszym artystą. Hipokryta próbuje stworzyć własny obraz siebie w oczach innych. Oszukuje, często tak dobrze, że oszukuje również samego siebie. Zarzut hipokryzji od starożytności kierowany jest najczęściej pod adresem kapłanów i polityków. Zasadnie podejrzewa się, że hipokryzja jest stałym elementem tych dwóch zawodów.
Hipokrytami jesteśmy jednak w mniejszym lub większy stopniu wszyscy. Wiedzą o tym doskonale recenzenci pamiętników, wyłapujący retuszowanie życiorysów, wiemy jak często bolą nas mięśnie twarzy po zbyt długim sztucznym uśmiechu, kiedy udajemy życzliwe zainteresowanie; albo kiedy szukamy wymówek po złamaniu tej czy innej „świętej” zasady. Lepiej z zarzutem hipokryzji uważać, bo to miecz obosieczny, a często również ucieczka od rzeczowego sporu, w którym pospołu zastanawiamy się, gdzie leży prawda.
Perypatetycy rozważali kwestie. Większość z nas wdaje się w spory o rację, w głębokim przekonaniu, że posiadamy wiedzę i rację moralną. Więc zarzut hipokryzji, czasem uzasadniony, a czasem nie, jest zawsze związany z zarzutem, że nie widzisz tego, co dla mnie oczywiste. Poczucie oczywistości bywa jednak mylące.
W tym konkretny przypadku chodziło o „rzeź Palestyńczyków w Gazie”. Czterdzieści tysięcy zabitych, to przerażająca liczba i nawet jeśli przesadzona przez Ministerstwo Prawdy Hamasu, to przecież mamy do czynienia z tragedią na masową skalę i hipokryzją byłoby spieranie się, czy było tych zabitych kilka tysięcy więcej, czy kilka tysięcy mniej. Nie jest zatem antysemityzmem zarzut zbrodni (jeśli została popełniona).
Rozważmy zatem, czy ten zarzut jest antysemityzmem, jeśli zbrodnia nie została popełniona. Pytanie pierwsze, czy państwo zaatakowane z bazy terrorystycznej ma prawo wypowiedzieć wojnę organizacji terrorystycznej z zamiarem zniszczenia jej arsenałów, militarnej infrastruktury, uniemożliwienia zdolności odbudowania tej infrastruktury i uniemożliwienia dalszego sprawowania władzy nad zamieszkałą na terenie tej bazy cywilną ludnością?
Przez moment wydawało się, że w demokratycznych krajach panuje zgoda, a nawet pewne poczucie oczywistości, że Izrael, jak każdy inny zaatakowany kraj, ma takie prawo.
Mamy jednak do czynienia z osobliwą wojną. Izrael walczy z grupą terrorystyczną (będącą częścią państw osi), a nie z armią. Terroryści są osadzeni wśród ludności cywilnej, która w większości popiera tę organizację, militarna infrastruktura, jest w większości na terenach gęsto zabudowanych i powiązana zarówno z budynkami użyteczności publicznej (szkoły, szpitale, meczety), jak i z budynkami mieszkalnymi. Czy mamy jakieś porównywalne przypadki? Najbliższe wydają się walki z okopanymi wśród ludności cywilnej terrorystami Islamskiego Państwa Iraku i Syrii (ISIS), walki z opozycją toczone przez armię syryjską Assada w Aleppo, a wreszcie walki z Palestyńczykami w obozie Jarmuk pod Damaszkiem. Tylko wojna z ISIS jest uważana za wojnę sprawiedliwą i uzasadnioną.
Końcowa faza operacji odbijania dwumilionowego miasta Mosul z rąk ludobójczych terrorystów rozpoczęła się 17 października 2017 roku. Lotnictwo koalicji zburzyło wszystkie mosty, żeby odciąć możliwości zaopatrzenia dżihadystów w broń i dodatkowych ludzi (odcięło to również możliwości ucieczki dla ludności cywilnej.) Amerykański historyk wojskowości specjalizujący się w wojnach na terenach miejskich, John Spencer pisze:
„W bitwie o Mosul w latach 2016-2017, największej bitwie miejskiej od czasów II wojny światowej, dowodzone przez USA irackie siły bezpieczeństwa zabiły 10 000 cywilów, aby zniszczyć 4000 bojowników ISIS w mieście. To stosunek liczby zabitych żołnierzy do liczby zabitych cywilów jak 1 do 2,5. W bitwie o Manilę w 1945 r. (która miała pewne zmienne podobne do tych w Strefie Gazy, takie jak duża liczba obrońców, tuneli i zakładników), wojsko amerykańskie zabiło 100 000 cywilów, aby zniszczyć 17 000 japońskich obrońców, to stosunek liczby zabitych żołnierzy do liczby zabitych cywilów jak 1 do 6. W drugiej bitwie o Seul w 1950 r. (inna bitwa o podobnych zmiennych jak bitwy w Strefie Gazy) siły amerykańskie prawdopodobnie zabiły dziesiątki tysięcy (nie ma żadnych zapisów, ile osób zginęło w bitwie miejskiej z 2 milionów cywilów, którzy zginęli w wojnie), aby zabić 7000 północnokoreańskich wrogów.”
Według danych izraelskich w ciągu roku walk w Gazie zabito około 20 tysięcy bojowników Hamasu i Islamskiego Dżihadu. Czyli nawet traktując poważnie dane Ministerstwa Zdrowia Hamasu w Gazie, w dotychczasowej wojnie z nazistowską organizacją ofiar cywilnych było ok. 20 tysięcy.
Czy mamy do czynienia ze zbrodnią wojenną? I znów musimy zatrzymać się przy pytaniu: które działania izraelskiej armii naruszały prawa wojny i w jaki sposób?
To ciekawe, bo najczęściej wymienia się rzekome blokowanie dostaw żywności, wody i leków. Jednak wszystkie informacje o głodzie w Gazie rozpadają się w obliczu danych na temat dostaw żywności, sytuacji na rynku i zaopatrzenia w kalorie.
Więc może tą zbrodnia wojenną jest wzywanie ludności cywilnej do opuszczenia terenów, na których planowane jest likwidowanie terrorystów i niszczenie tuneli oraz arsenałów broni? Tak, to również prezentowane jest jako izraelskie zbrodnie wojenne, mimo iż nie ma przykładów takiej zapobiegliwości podejmowanej przez inne armie walczące na terenach miejskich.
Podsumujmy: płaczemy nad 40 tysiącami, czyli uważamy za zbrodnię likwidację 20 tysięcy terrorystów, fałszywie oskarżamy o umyślne wywoływanie głodu, fałszywie oskarżamy o prześladowanie ludności cywilnej przez wezwania do przemieszczeń mających na celu zminimalizowanie ofiar cywilnych. Jesteśmy głęboko przekonani, że te oskarżenia nie noszą znamion antysemityzmu, czyli, że reagowalibyśmy dokładnie tak samo w przypadku, gdyby sprawcami tych zbrodni nie byli Żydzi.
Wspomniałem tu obóz palestyńskich uchodźców Jarmuk. Tak zwani „palestyńscy uchodźcy” nie mają praw obywatelskich w krajach arabskich (z wyjątkiem Jordanii). Obóz Jarmuk znajduje się o kilka kilometrów od centrum Damaszku, na nieco ponad dwóch kilometrach kwadratowych w 2002 roku zarejestrowanych było 112 tysięcy mieszkańców, według syryjskiej opozycji w 2012 roku mieszkało tam ok. 160 tysięcy ludzi. Na terenie obozu wybuchły walki między zwolennikami Wolnej Armii Syryjskiej i zwolennikami rządu. Obóz został otoczony, całkowicie odcięty od dostaw żywności, wody, i medykamentów i był systematycznie bombardowany przez syryjskie lotnictwo. W końcu 2014 w obozie pozostało 20 tysięcy żywych ludzi. Nie ma dokładnych danych ilu ludziom udało się uciec, a ilu zginęło. Dziś szacuje się, że w obozie pozostało około 200 osób. Czy ktoś widział jakiekolwiek demonstracje z powodu makabrycznej rzezi Palestyńczyków przez Syryjczyków? Czy ktokolwiek noszący dziś kefiję wspomniał kiedykolwiek, że wie, iż więcej Palestyńczyków zginęło z rąk Arabów niż Izraelczyków? Czy jest możliwe, że „sprawa palestyńska” nie jest sprawą palestyńską, tylko antyżydowską? Rozważmy inne pytanie, „zginęło 40 tysięcy ludzi”, hipokryzją byłoby odwracanie od tego oczu. Postawmy przy tym zarzucie o hipokryzję inne pytanie: ile na przestrzeni tych 12 miesięcy zginęło cywilów (autentycznych cywilów) w Sudanie?
Według agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych...
• Ponad 8,6 miliona ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów
• 25 milionów pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej
• 18 milionów cierpi z powodu dotkliwego głodu, z czego pięć milionów znajduje się w sytuacji kryzysowej
• 3,5 miliona dzieci poniżej piątego roku życia – co siódme dziecko w Sudanie – cierpi na ostre niedożywienieMimo że pasek przerażających statystyk jest stale aktualizowany, istnieje jedna miara okrucieństwa, która pozostaje równie trudna do uchwycenia jak straty, które mierzy: liczba ofiar śmiertelnych.
Wszystkie szacunki są wyraźnie zaniżone. ONZ cytuje dane Armed Conflict Location & Event Data Project, które mówią o 14 790 zgłoszonych ofiarach śmiertelnych od czasu rozpoczęcia wojny między Sudańskimi Siłami Zbrojnymi (SAF) a paramilitarnymi Rapid Support Forces (RSF) w tym dniu w zeszłym roku.
Nie słyszałem, żeby ktokolwiek z kefiją na szyji wspomniał o Sudanie. No to może zapytamy o Kurdów mordowanych przez armię turecką, albo o czarnych chrześcijan mordowanych przez ISIS i innych dżihadystów w Afryce, albo wreszcie o Ujgurów lub o Hindusów w Bangladeszu. Jeśli cała „empatia” zatrzymuje się przy prawdziwych lub rzekomych ofiarach Żydów, jeśli do tych ofiar wliczamy walczących wrogów, używających własnej ludności jako ludzkiej tarczy, to może możemy użyć słowa hipokryzja nie jako inwektywy (lub tarczy chroniącej przed koniecznością poszukiwania prawdy), ale zgodnie ze słownikową definicją tego starożytnego pojęcia.
Perypatetyków już nie ma, czasem samotny spacer skłania do rozważań różnych dziwnych kwestii.