Porozumienia Abrahamowe nie są o Palestyńczykach
 


Hussain Abdul-Hussain 2024-09-24

Od lewej do prawej: minister spraw zagranicznych Bahrajnu Abdullatif al-Zajani, premier Izraela Benjamin Netanjahu, prezydent USA Donald Trump i minister spraw zagranicznych ZEA Abdullah bin Zajed Al-Nahjan pokazują Porozumienia Abrahamowe. Zdjęcie: Wikipedia.
Od lewej do prawej: minister spraw zagranicznych Bahrajnu Abdullatif al-Zajani, premier Izraela Benjamin Netanjahu, prezydent USA Donald Trump i minister spraw zagranicznych ZEA Abdullah bin Zajed Al-Nahjan pokazują Porozumienia Abrahamowe. Zdjęcie: Wikipedia.

Palestyńczycy są mile widziani w porozumieniach izraelsko-arabskich, ale jeśli wolą kontynuować walkę, będą musieli radzić sobie sami.

Wielu komentatorów oskarża Porozumienia Abrahamowe o to, że zostawiają Palestyńczyków na lodzie, argumentując, że pokój między Arabami a Izraelem rozwścieczył Palestyńczyków i przygotował grunt pod atak Hamasu na Izrael 7 października.

Jednak te porozumienia pokojowe – podpisane cztery lata temu między Izraelem z jednej strony a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (ZEA), Bahrajnem i Marokiem z drugiej – nie mają nic wspólnego z Palestyńczykami.


Porozumienia Abrahamowe stawiały na pierwszym miejscu interesy narodowe i położyły kres 60 latom dzielącego nacjonalizmu panarabskiego, który doprowadził do powstania Palestyny.


Rządy sygnatariuszy Porozumień Abrahamowych zrozumiały, że pokój z Izraelem nie jest uzależniony od tego, co się wydarzy między państwem żydowskim a Palestyńczykami.


Zatem 11 miesięcy po wybuchu wojny w Strefie Gazy trwanie Porozumień Abrahamowych dowodzi ich solidności, nawet po tym, jak rządy państw, które podpisały Porozumienia Abrahamowe, wielokrotnie głosowały przeciwko Izraelowi w ONZ.


W maju Reuters poinformował, że wojna w Strefie Gazy ochłodziła „kiedyś gorące stosunki biznesowe Izraela z ZEA”. Cytując „10 izraelskich urzędników, dyrektorów i przedsiębiorców”, agencja informacyjna twierdziła, że „stosunki biznesowe Izraela z wpływowym państwem Zatoki Perskiej pozostają nienaruszone, ale jako znak, że konflikt osłabił entuzjazm, [obie strony] odmówiły dyskusji o jakichkolwiek niedawnych umowach”.


Obwinianie Porozumień Abrahamowych za to, że nie przyniosły pokoju Palestyńczykom, trwa. Palestyńczycy i ich zwolennicy nadal oczekują, że 21 państw członkowskich Ligi Arabskiej nie zawrze pokoju z Izraelem, dopóki Palestyńczycy nie uzyskają państwa.


Ale jeśli Palestyńczycy oczekują, że Arabowie udzielą im pomocy, powinni również oczekiwać, że Arabowie będą mieli wpływ na to, jak i kiedy konflikt z Izraelem powinien się zakończyć.


Bezwarunkowe arabskie poparcie dla otwartego konfliktu podważa interesy narodowe różnych państw arabskich. Ponadto Palestyńczycy domagają się wsparcia, ale rzadko odwzajemniają się. Porozumienia Abrahamowe wywróciły tę nierówną relację: jeśli Palestyńczycy chcą walczyć wiecznie, Arabowie mają inne plany.


Kiedy ZEA, Bahrajn i Maroko podpisały porozumienia, określiły swoją decyzję jako „suwerenną”, nie związaną żadnymi rezolucjami Ligi Arabskiej. W ten sposób te kraje arabskie wbiły kolejny gwóźdź do trumny przestarzałego panarabskiego nacjonalizmu.


Panarabizm to przekonanie, że wszystkie kraje arabskie powinny połączyć się w jedno. Taka ideologia skłoniła Arabów z Palestyny do odrzucenia brytyjskiego Mandatu Palestyny w 1920 r. i naleganie na przyłączenie się do Arabskiego Królestwa Damaszku.


Kiedy w 1949 roku Jordania i Egipt zajęły odpowiednio Zachodni Brzeg i Strefę Gazy, Palestyńczycy nie ogłosili Palestyny na tym terytorium, ponieważ takie państwo byłoby antytezą ich wyobrażonego jednego arabskiego państwa „od Oceanu [Atlantyckiego] do Zatoki [Perskiej]”.


Począwszy od 1952 r. „postępowy” egipski puczysta, Gamal Abdul-Naser, wyrósł na wyczekiwanego arabskiego przywódcę, który zjednoczy Arabów. W 1958 r. Syria połączyła się z Egiptem, tworząc Zjednoczoną Republikę Arabską (ZAR), ale odłączyła się trzy lata później. Naser szukał zastępstwa dla Syrii, głównie agitując narody arabskie, aby obaliły swoje „regresywne” rządy.


W 1962 roku Jemen zrobił dokładnie to. Naser wysłał swoją armię, aby wesprzeć zamach stanu, podczas gdy monarchie Arabii Saudyjskiej i Jordanii stanęły po stronie obalonego imama jemeńskiego. Wybuchła wojna domowa, w której armia Nasera została mocno poturbowana.


Aby pomścić swoją porażkę, Naser namówił Arabów z Zachodniego Brzegu do oderwania się od Jordanii i ogłoszenia własnego państwa „Palestyna”, co, jak miał nadzieję, zrekompensuje mu wyjście Syrii i jego niepowodzenie w aneksji Jemenu. W 1964 r. we Wschodniej Jerozolimie narodziła się Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP).


W Lidze Arabskiej Arabia Saudyjska zawetowała ogłoszenie Palestyny na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, państwa, które miałoby dołączyć do ZAR Nasera. Rijad odpowiedział kampanią pod przywództwem Jasera Arafata na rzecz niepodległej Palestyny na całym terytorium. W 1968 r. Arafat obalił Ahmeda Szukairiego, człowieka Nasera, i został przewodniczącym OWP.


Po tym, jak Rijad złamał panarabizm, przejął władzę nad Palestyną i spędził dwa dziesięciolecia, aby zdobyć globalne uznanie OWP jako „jedynego przedstawiciela” Palestyńczyków – rządu na uchodźstwie, który miałby rządzić państwem palestyńskim na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy i żyć w pokoju z Izraelem.


Plan Arabii Saudyjskiej – zakodowany w końcowym oświadczeniu szczytu Ligi Arabskiej z 1982 r. – zaczął rozwijać się w 1993 r., kiedy Izrael i Arafat zgodzili się działać na rzecz dwóch państw. Ale do tego czasu OWP straciła monopol na reprezentowanie Palestyńczyków.


Dzięki wsparciu islamistycznego Iranu Hamas wyłonił się jako siła palestyńska, zdecydowana podważyć plan utworzenia dwóch państw i „wyzwolić Palestynę od rzeki do morza”.


Rijad próbował ostatniej akcji na rzecz utworzenia dwóch państw w 2002 r., ale Palestyńczycy byli podzieleni i niezdecydowani jak zawsze. Ameryka i Izrael próbowały ponownie w 2008 i 2013 r., ale bezskutecznie.


Rozwiązanie w postaci dwóch państw upadło i stało się tematem rozmów kolejnych amerykańskich administracji, którym brakowało wyobraźni w kwestii alternatywy, z wyjątkiem Donalda Trumpa i jego „Umowy Stulecia”, którą Palestyńczycy odrzucili.


Do lat 90. i rozprzestrzenienia się globalizacji, gospodarki większości krajów arabskich były małe i nierozwinięte. Jednak gdy świat stał się współzależny, a wzrost populacji w Zatoce Perskiej przewyższył dochody z ropy naftowej, ciągły arabski bojkot Izraela stał się obciążeniem ekonomicznym.


W 1994 r. Jordania podpisała porozumienie pokojowe z Izraelem, które pomogło gospodarce kraju w skokowym wzroście. ZEA, Bahrajn i Maroko podpisały takie porozumienia w 2020 r. W 2023 r. Arabia Saudyjska przygotowywała się do zrobienia tego samego, gdy Hamas rzucił kłody pod nogi procesowi normalizacji atakiem na Izrael 7 października.


Od czasu, gdy w 1964 r. narodziła się koncepcja Palestyny, a w latach 1993–2013 próbowano wprowadzić plan utworzenia dwóch państw, który zakończył się niepowodzeniem, gospodarka światowa i stosunki międzynarodowe uległy drastycznym zmianom.


Potrzebna jest nowa wizja dla Izraela i Palestyńczyków. Dopóki taka wizja nie zostanie uzgodniona, byłoby niesprawiedliwe prosić resztę Arabów, aby czekali, aż Palestyńczycy ustalą, na co mogą się zgodzić.


Gdyby inne kraje arabskie – takie jak Liban, Syria, Jemen i Irak – były niezależne od islamistycznego Iranu i dbały o własne interesy narodowe, ścigałyby się z ZEA i Bahrajnem w normalizacji stosunków z Izraelem.


W końcu, Porozumienia Abrahamowe nie traktują o Palestyńczykach, ale pozwalają historii być historią i patrzeć w przyszłość. Palestyńczycy mogą dołączyć do Porozumień i byliby tam mile widziani. Jeśli tego nie zrobią, będą zdani na siebie.

 

Link do oryginału: https://hussainabdulhussain.substack.com/p/the-abraham-accords-are-not-about

House of Wisdom, 17 września 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Hussain Abdul-Hussain

Iracko-libański dziennikarz mieszkający w Waszyngtonie. Pracuje jako analityk w instytucie Fundacji Defence of Democrecies. Wcześniej pracował w utworzonej przez amerykański Kongres Arabic TV, przed tym był reporterem w wychodzącej w Bejrucie The Daily Star. Jest absolwentem Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie, gdzie studiował historię Bliskiego Wschodu.