Wśród żałobników Syjonu i Jerozolimy

Tutaj, w dzielnicy, w której mieszkał Hersz Goldberg-Polin, wydarzenia minionego roku zostały sprowadzone do jednej ludzkiej twarzy.


Matti Freidman 2024-09-03

Hersz Goldberg-Polin – zdjęcie z wystawy przed budynkiem Biblioteki Narodowej w Jerozolimie. (Źródło: Wikipedia)
Hersz Goldberg-Polin – zdjęcie z wystawy przed budynkiem Biblioteki Narodowej w Jerozolimie. (Źródło: Wikipedia)

We wrześniu ubiegłego roku jadłem kolację z Herszem Goldberg-Polinem w jego domu w Jerozolimie, który jest niedaleko mojego. Jego rodzice są przyjaciółmi, rodowitymi mieszkańcami Chicago, którzy przyjechali lata temu i zostali w Izraelu.


Przez lata obserwowałem, jak Hersz zmieniał się z chudego chłopca z figlarnym uśmiechem w młodzieńca z wiechą kręconych włosów, potem w młodego, krótko ostrzyżonego  mężczyznę, który wytrwał trudy obowiązkowej służby wojskowej mimo jego całkowicie niemilitarnej osobowości, a potem wyruszył do Europy z nastawieniem kogoś, kto oczekuje, że świat przywita go z uśmiechem. 


Ostatnia wersja Hersza, którą pamiętam z tej rodzinnej kolacji, to żartujący podróżnik, który rozśmieszał nas opowieścią o pracy przy furgonetce z falaflami na festiwalu muzyki elektronicznej we Włoszech, którą wygłaszał z śmiertelnie poważną miną. Moje nastoletnie dzieci były podziwiającą publicznością jego gawędy. On i my czekaliśmy na jego kolejne przygody.


Pewnego poranka, zaledwie kilka tygodni później, Hersh zniknął, zostawiając tylko dwie wiadomości tekstowe wysłane do jego matki, Rachel: „Kocham cię”. I: „Przepraszam”. To był 7 października 2023 r. 


W ten weekend w południowym Izraelu odbywał się festiwal muzyczny o nazwie Nova, nazwa ta jest obecnie niesławna, ale wówczas nieznana prawie nikomu, kto miał więcej niż  25 lat. Hersz był tam z przyjaciółmi, gdy armia palestyńskich terrorystów wyszła z Gazy i otoczyła bawiących się na festiwalu oraz izraelskie społeczności w pobliżu granicy, zabijając ponad 1200 osób i porywając setki innych. 


Jedną z pierwszych rzeczy, jakich się dowiedziałam o tej ogromnej tragedii, która wciąż trwa, było to, że Hersz zaginął. 


Potem pojawiał się w nagraniach z kamer samych terrorystów — postać poruszająca się w horrorach, które zaczęły pojawiać się w sieci w kolejnych dniach i tygodniach. Widzieliśmy, jak pod groźbą karabinów pędzono go wraz z innymi więźniami, z jedną oderwaną ręką, jak go wrzucano na pickupa, a brutalna ręka chwyciła go i szarpała za włosy.


Gdy armia rozpoczęła ofensywę w Gazie, plakaty z wizerunkiem Hersza i hasłem „Bring Hersh Home” pojawiły się w całym naszym sąsiedztwie, a następnie w całej Jerozolimie. Któregoś dnia w styczniu podkleiłem jeden naddarty plakat przed własnym budynkiem mieszkalnym z uczuciem przytłaczającej nieadekwatności. Czy to naprawdę wszystko, co mogłem zrobić?


Moje dzieci, tak jak dzieci innych w ich szkole, dostały koszulki i naklejki ze zdjęciem Hersza. Porwania przez terrorystów stały się w naszym domu powracającym tematem, omawiane były również w szkole mojego syna, w trzeciej klasie, tak jak dzieci w innych krajach rozmawiają o tym, kim będą, gdy dorosną. Syn pytał mnie kilka razy, czy lepiej zostać porwanym czy zabitym?


Tymczasem rodzice Hersza, Jon i Rachel, przemierzali glob z zadziwiającą odpornością i opanowaniem, kurczowo trzymając się nadziei, że ktoś, gdzieś może pomóc ich synowi. Spotkali prezydenta i papieża. Miliony ludzi poznały twarz Hersza. 


Ale o prawdziwym człowieku – uśmiechniętym gawędziarzu przy stole – przez miesiące nie słyszeliśmy o nim nic.


Wiosną nagle pojawił się w filmie o zakładnikach, znów z obciętymi włosami i z amputowaną ręką. Był wychudzony, miał na sobie cudze ubrania i mówił cudzymi słowami, ale żył. Jeśli ten cud był możliwy, to jego powrót też, wydawało się, będzie możliwy.


Ale dziś rano dowiedzieliśmy się, że nie będzie cudu. Hersz został zamordowany przez swoich porywaczy nie więcej niż kilka dni temu, najwyraźniej w niewielkiej odległości od  nadciągających sił izraelskich. Miał 23 lata. 


Razem z nim było pięciu innych zakładników, którzy jakoś przetrwali jedenaście miesięcy niewoli, tylko po to, by ich zamordowano w tunelach, w których byli przetrzymywani: dwie kobiety, Eden Jeruszalmi i Carmel Gat, oraz trzech mężczyzn, Alex Lobanov, Ori Danino i Almog Sarusi. Wszyscy zostali znalezieni z ranami postrzałowymi. Wszyscy byli w wieku poniżej 40 lat. 

 

Tutaj w Izraelu od początku tej wojny musieliśmy się wiele nauczyć. Dowiedzieliśmy się, że będziemy zmuszeni poruszać się po najbardziej napiętym momencie w naszej historii z rządem, który jest najmniej kompetentny, by przewodzić temu krajowi — niebezpieczny brak wiary, który wybuchł po dzisiejszych wiadomościach w postaci wielu dziesiątek tysięcy protestujących na ulicach, wściekłych z powodu niepowodzenia w sprowadzeniu naszych ludzi do domu. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy niemal otoczeni przez irańskich pełnomocników. Dowiedzieliśmy się, że Hamas, organizacja terrorystyczna, która porwała Hersza, w rzeczywistości działa zupełnie otwarcie w krajach dwóch amerykańskich sojuszników, Turcji i Kataru. Dowiedzieliśmy się, że Egipt, który ma granicę z Gazą i porozumienie pokojowe z Izraelem, pozwala na przemyt broni, której Hamas używa przeciwko nam. 


Dowiedzieliśmy się, że Hamas nie jest powszechnie odrzucany jako grupa terrorystyczna, ale w rzeczywistości cieszy się szerokim poparciem, także na Zachodzie, w tym wśród niektórych z najbardziej wykształconych obywateli. Widzieliśmy, że znaczna część zachodniej prasy jest w stanie przerobić historię o wojnie rozpoczętej przez muzułmańskich fundamentalistów na historię o niesprawiedliwości izraelskiej odpowiedzi, a w zasadzie o niesprawiedliwości istnienia naszego kraju. Niektóre doniesienia o tych zamordowanych cywilach mówiły, że po prostu „umarli” lub „zostali znalezieni martwi”, a ton relacji wydawał się zauważalnie mniej oburzony niż w reakcjach na likwidację przywódcy Hamasu w lipcu. 


Hersz był obywatelem amerykańskim, urodzonym w Kalifornii — a w Kalifornii i gdzie indziej dowiedzieliśmy się, że inni Amerykanie zrywali plakaty z jego zdjęciem i te z twarzami innych izraelskich zakładników. Widzieliśmy, jak poparcie amerykańskiej administracji słabnie w miarę trwania wojny, w tym wyraźne żądanie Białego Domu, aby trzymać się z dala od miasta Rafah w południowej części Gazy — miasta, w którym Hersz i pięciu innych zakładników zostało właśnie, zbyt późno, znalezionych przez naszych żołnierzy.


Wydarzenia, które miały miejsce od dnia zaginięcia Hersza, są straszne. Ale dziś, tutaj, w jego dzielnicy w Jerozolimie, na chwilę odzyskały one rodzaj przerażającej prostoty, zredukowane do jednej pięknej ludzkiej twarzy. 


Dziś rano czułem, jakby ulice spowiła niewidzialna mgła. To pierwszy dzień zajęć w szkole, zawsze radosna okazja. Ale dziś, nie tylko w naszej lokalnej szkole podstawowej, wielu rodziców, których widziałem, miało czerwone oczy i nie mogło mówić. Tutaj nawet małe dzieci znały Hersza, a dorośli próbowali po prostu wytłumaczyć, dlaczego nic z tego, co ktokolwiek robił, nie wystarczyło, by sprowadzić go z powrotem.


Link do oryginału: https://www.thefp.com/p/among-the-mourners-of-zion-and-jerusalem

The Free Press, 1 września 2024 r.

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski