Wojna ajatollahów prowadzona w Gazie
Nie chodzi o to, że Republika Islamska zagraża państwu żydowskiemu. Chodzi o dżihadystycznego tyrana zagrażającego całej globalnej wiosce, zaczynając od Żydów.
Izraelczycy mają powiedzenie „Zar lo yavin et zeh” – „Obcy by tego nie zrozumiał”. Fakt, że hasło jest po hebrajsku, zawęża liczbę osób, które rozumieją jego znaczenie. Są pewne rzeczy, przez które przeszliśmy – wojny, fale terroryzmu, deklarowane pragnienie naszych wrogów, by zmieść nas z powierzchni Ziemi, tego typu rzeczy – które jednoczą Izraelczyków.
Dziesięć miesięcy po mega-okrucieństwie Hamasu z 7 października Izraelczycy różnią się w swoich opiniach na temat tego, jak radzić sobie z wyzwaniami, przed którymi stoimy, ale zdają sobie sprawę, że te niebezpieczeństwa i zagrożenia są skierowane do nas wszystkich – religijnych i świeckich, lewicowych i prawicowych. W rzeczywistości stoimy w obliczu trudności, z którymi nie mierzy się żaden inny kraj na świecie – chwilowo. To, jak sobie poradzimy, może wpłynąć na to, jak poradzi sobie reszta globalnej wioski.
Podczas gdy piszę te słowa, wciąż znajdujemy się w okresie wzmożonego napięcia, czekając, czy Iran lub jego pełnomocnik w Libanie przeprowadzą jakąś formę megaataku na państwo żydowskie. Niepewność jest czymś, co lider Hezbollahu Hassan Nasrallah z dumą przyznał, jest formą wojny psychologicznej.
To również wyczerpujące emocjonalnie, gdy czekamy na wiadomość, czy zakładnicy przetrzymywani przez sponsorowany przez Iran Hamas i inne organizacje terrorystyczne w Gazie zostaną uwolnieni i za jaką cenę. Nie mija dzień, żebym nie myślała o losie tych, którzy zostali porwani w ten mroczny Szabat. Zawsze są w naszych myślach i modlitwach.
Po odzyskaniu przez IDF sześciu ciał w tym tygodniu, w niewoli przetrzymywanych jest obecnie 109 osób, z czego uważa się, że żyje tylko około 70. Liczba ta może być mniejsza, gdy czytasz ten artykuł.
Fakt, że Hamas nie był skłonny przekazać Izraelowi listy zakładników, żywych lub martwych, jest kolejnym przypomnieniem, jak bardzo jest barbarzyński. To, że Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża nie odwiedził zakładników ani nawet nie dostarczył tak potrzebnych leków tym, którzy są przetrzymywani w niewoli w Gazie – począwszy od jednorocznego Kfira Bibasa do 86-letniego Shlomo Mansoura – pokazuje, jak nieskuteczna jest społeczność międzynarodowa w obliczu tego zła.
Hezbollah i Iran nie planują wielkich ataków na Izrael w jakimś odwecie za eliminację arcyterrorystów Fuada Szukra i Ismaila Hanijji w Bejrucie i Teheranie. (Obie operacje przypisuje się Izraelowi.)
Iran, Hezbollah, Hamas i Huti w Jemenie planują ataki, ponieważ otwarcie chcą doprowadzić do upadku Izraela. I pozwolono im na to. Międzynarodowa presja jest skierowana na Izrael, a nie na niemal nuklearny Iran z jego dalekosiężnymi mackami terrorystycznymi.
W TYM TYGODNIU uderzyły mnie dwie kampanie reklamowe w izraelskich stacjach telewizyjnych. Seria informacyjnych reklam Magen David Adom pokazuje pierwszą ratowniczkę i byłą supermodelkę Miri Bohadanę wyjaśniającą, co robić w nagłych wypadkach, czy to ataku paniki, czy dużej utraty krwi.
W tym drugim przypadku Bohadana spokojnie pokazuje, jak założyć prowizoryczną opaskę uciskową. To trochę jak stewardesa, która czarująco tłumaczy, co robić, kiedy samolot ma się za chwilę rozbić. Nawiasem mówiąc, kiedyś słyszałam o szybko myślącej żołnierce, która użyła zausznika swoich okularów przeciwsłonecznych, aby zacisnąć improwizowaną opaskę uciskową na ofierze zamachu terrorystycznego. Żyj i ucz się. I ucz się i żyj.
Druga reklama, która przykuła moją uwagę, była częścią kampanii public relations Mifal HaPayis, rządowej firmy prowadzącej loterię. Wystąpił w niej popularny piosenkarz-aktor Idan Amedi, członek obsady serialu telewizyjnego Fauda i bohater z życia wzięty, który został poważnie ranny podczas służby w rezerwie wojskowej w Gazie.
W reklamie, na tle ewakuacji helikopterem, Amedi wzywa do zachowania jedności i wzajemnej pomocy w radzeniu sobie i przetrwaniu – osobom rannym fizycznie, lub z traumą emocjonalną, tym, którzy stracili domy i środki do życia, a także pogrążonym w żałobie.
Reklamy nie wydawały się nie na miejscu, choć nie jestem pewna, czy obcy zareagowałby tak samo. Podobnie przyzwyczailiśmy się do programów telewizyjnych, takich jak lokalne wersje Come Dine with Me i Strictly Come Dancing, przerywanych w razie potrzeby alertami o nalotach rakietowych w czasie rzeczywistym. Co mogę ci powiedzieć? Jeśli nie jesteś stąd, możesz tego nie rozumieć.
To nie jest normalne – ani nie powinno być normalne – ale jest częścią zbiorowego mechanizmu radzenia sobie z życiem jakiego doświadczamy. Jest to jednak rażące, gdy alarmy o nalotach rakietowych i dronowych sąsiadują z telewizyjnymi doniesieniami o Międzynarodowym Trybunale Karnym lub Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości potępiającymi Izrael i światowych przywódców wzywających Izrael do bardziej humanitarnych gestów i ustępstw wobec tych, którzy nadal nam grożą i bombardują nas rakietami.
Nie widać końca
I to się nie zmieni. Ataki nie ustaną magicznie, jeśli zostanie osiągnięte porozumienie z Hamasem i, co za tym idzie, z Hezbollahem. Żadna ze stron nie zamierza zrezygnować ze swojego dążenia do wyeliminowania państwa żydowskiego.
Po inwazji 7 października i ogromnej masakrze, podczas której brutalnie zamordowano około 1200 osób, toczyły się gorące dyskusje na temat tego, jak nazwać późniejszą izraelską operację militarną.
Oficjalna nazwa Operacji Miecze Żelaza nie przyjęła się jeszcze zbyt dobrze.
Osobiście uważam, że nazwa „wojna irańsko-izraelska” jest bardziej adekwatna. To wojna na wyniszczenie, w której ajatollahowie w Teheranie odgrywają główną rolę. Okrucieństwa terrorystyczne są częścią tej wojny, której celem jest doprowadzenie Izraelczyków do wzajemnego rozdzierania się w ciągłych podziałach społecznych i politycznych – wzmacnianych przez irańskie boty i manipulacje w mediach społecznościowych – lub do całkowitego porzucenia kraju.
Trwają ataki rakietowe i zabójcze drony z kilku frontów, w tym z Libanu, Syrii, Iraku i Jemenu, bezpośrednio z Iranu. Są też ciągłe ataki terrorystyczne. Co najmniej dwa śmiertelne ataki w ostatnich tygodniach zostały przeprowadzone przez terrorystów uwolnionych w listopadzie w ramach umowy o zakładników.
Izrael jest naciskany, by wycofać się z krytycznego Korytarza Filadelfijskiego, gdzie broń i zaopatrzenie dla Hamasu przepływały przez granicę z Egiptem (i pod nią, przez dziesiątki tuneli terrorystycznych zbudowanych tam przez Hamas). Oczekuje się, że Jerozolima uwolni więcej terrorystów w zamian za obywateli porwanych z domów i na muzycznej imprezie – i kto może zapomnieć o zakrwawionych i pełnych cierpienia twarzach nieuzbrojonych żołnierek wyrwanych z ich bazy w piżamach?
Izraelowi nakazano zaryzykować odzyskanie przez Hamas siły, a nawet jej wzmocnienie na nominalnie kontrolowanym przez Autonomię Palestyńską Zachodnim Brzegu. Wszystko to w zamian za ulotną iluzję ulotnego spokoju – przynajmniej na tyle długiego, by dotrwać do wyborów prezydenckich w USA w listopadzie.
Obecna administracja prezydenta Joe Bidena i wiceprezydentki oraz kandydatki na urząd prezydenta Kamali Harris, pomimo całego deklarowanego poparcia, mocnych słów i gestów, nie odstraszyła Iranu ani nie osłabiła go. Wręcz przeciwnie; tłumy w Teheranie wciąż skandują „Śmierć Ameryce” i „Śmierć Izraelowi” – Wielkiemu Szatanowi i Małemu Szatanowi. Ajatollahowie nadal inspirują, sponsorują i szkolą ruchy terrorystyczne – zarówno szyickie, jak i sunnickie – jako część strategii mającej na celu obalenie Izraela, USA i Zachodu.
To nie są bojownicy o wolność
Demonstranci o nastawieniu antyizraelskim i antysemickim, którzy organizują wiece na kampusach uniwersyteckich i w miastach Zachodu, wymachują palestyńskimi flagami i wykrzykują hasła Hamasu, nie są symbolem demokracji i wolności słowa.
Jeśli tego nie rozumiesz, ryzykujesz, że staniesz się obcym we własnym kraju. Pro-palestyńscy demonstranci przed Narodową Konwencją Demokratów w Chicago byli aktorami na marginesie teatru terroru.
Jak niedawno napisał Seth Mandel w „Commentary”: „Faktem jest, że Irańczycy systematycznie pracowali nad wymazaniem Palestyńczyków z konfliktu izraelsko-palestyńskiego i zajęciem ich miejsca. To wojna, którą Iran rozpoczął przeciwko USA i Izraelowi. Gaza jest odcinkiem frontu w tej wojnie.
„Pozwoliliśmy Teheranowi przejąć narrację i ustalić warunki konfliktu. Jeśli tego nie odwrócimy, będziemy dalej niż kiedykolwiek od pokoju w regionie”.
Nie chodzi o to, że Republika Islamska zagraża państwu żydowskiemu. Chodzi o dżihadystycznego tyrana zagrażającego całej globalnej wiosce, zaczynając od Żydów.
Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-815984
Jerusalem Post, 23 saierpnia 2024 r,
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Liat Collins
Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Do niedawna pracowała w redakcji “Jerusalem Post” kierując The International Jerusalem Post. Obecnie na emeryturze.