Pochwała punktowego zabijania terrorystów
Krytycy twierdzą, że śmierć morderców Żydów pogorszy sytuację. Ale jeśli wrogowie Izraela dążą do jego zniszczenia, ich pokonanie powinno być celem państwa żydowskiego.


Jonathan S. Tobin 2024-08-02

Irańczycy trzymają portrety zabitego przywódcy Hamasu, Ismaila Haniji podczas protestu potępiającego jego zabicie w stolicy Iranu, Teheranie, 31 lipca 2024 r. Zdjęcie: zrzut z ekranu.

Irańczycy trzymają portrety zabitego przywódcy Hamasu, Ismaila Haniji podczas protestu potępiającego jego zabicie w stolicy Iranu, Teheranie, 31 lipca 2024 r. Zdjęcie: zrzut z ekranu.



To był zły tydzień dla terrorystów. Śmierć szefa sztabu Hezbollahu Fuada Szukra w bastionie grupy w Bejrucie i przywódcy Hamasu Ismila Haniji podczas wizyty w Teheranie były szokującymi ciosami dla obu grup terrorystycznych. W ten czy inny sposób ci dwaj mężczyźni mają rzeki krwi na rękach. Ich celem i celem organizacji, którym przewodzili, jest zniszczenie Izraela i dokonanie ludobójstwa jego narodu. Niemniej, za każdym razem, kiedy siły państwa żydowskiego są w stanie zabić takie osoby, oficjalną reakcją większości społeczności międzynarodowej, zachodniego establishmentu polityki zagranicznej i komentariatu jest kręcenie głowami z dezaprobatą.

Tytuły artykułów na temat śmierci Szukra i Haniji w wiodących amerykańskich gazetach podkreślały potencjalnie negatywne reperkusje dla Jerozolimy. Autorzy tych artykułów, zakładali, że ataki niczego nie osiągną. Oczywiście, niechętnie przyznają, że Hezbollah i Hamas wyrządziły Izraelczykom jakieś krzywdy. Ale każdy z tych przywódców może zostać zastąpiony i zostanie zastąpiony. Jak napisał autor artykułu w „Washington Post”, Izrael ma długą historię przeprowadzania punktowych zabójstw, a wiele z nich dokonuje poza granicami kraju.


Takie przypadki poprzednich zabójstw były zazwyczaj postrzegane na dwa różne sposoby.


Historia punktowych zabójstw


Z jednej strony przyczyniły się do ukształtowania wizerunku izraelskich służb wywiadowczych oraz sił zbrojnych jako instytucji o niezrównanych umiejętnościach i odwadze, zdolnych do dokonywania zdumiewających aktów brawury.


Z drugiej strony często są postrzegane jako ostatecznie nieskuteczne, niemające wpływu na konflikt między Izraelem a jego wrogami. W końcu, bez względu na to, ilu terrorystów zabiją Izraelczycy, zawsze jest ich więcej, by zająć ich miejsce. Cały wysiłek jest często traktowany jako daremny, a wielu na izraelskiej lewicy, w tym niektórzy byli funkcjonariusze wywiadu, ubolewa, że państwo żydowskie powinno poświęcać tyle samo wysiłkom na rzecz osiągnięcia pokoju ze swoimi wrogami, co na próby — nie zawsze skuteczne — ich wyeliminowania.


To był temat ważnej historii działań wywiadowczych Izraela autorstwa obecnego dziennikarza „New York Times Magazine”, Ronena Bergmana. Jego książka z 2018 r. Rise and Kill First: The Secret History of Israel's Targeted Assassinations była szeroko wychwalana przez świat literacki i zdobyła wówczas National Jewish Book Award w dziedzinie historii. Opierając się w dużej mierze na obszernych wywiadach z byłymi weteranami Mossadu, Szin Bet i Sił Obronnych Izraela (wielu z nich to ludzie pełni pretensji do obecnych władz, jak i osobistych urazów), przedstawiła ponury obraz długiej, okrutnej wojny prowadzonej przez Izrael, która nie osiągnęła wiele w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa. Podczas gdy opowieści, które przytacza, często malują obraz heroizmu i pomysłowości, ostateczny wniosek jest taki, że zabójstwa — czy to palestyńskich terrorystów, czy naukowców pracujących nad bronią masowego rażenia wymierzoną w Izrael — były w najlepszym razie tylko taktycznymi triumfami.


Bergman, zarówno zagorzały zwolennik procesu pokojowego, jak i kronikarz izraelskich agentów wywiadu, traktuje niemal wszystkie punktowe zabójstwa — słynne sukcesy i niesławne porażki — jako strategiczne porażki, ponieważ nie udało się doprowadzić do zakończenia konfliktu z Palestyńczykami ani z ich zwolennikami i podżegaczami, zwłaszcza tymi w Iranie.


To podejście znajduje obecnie odzwierciedlenie w relacjach na temat zabójstw Szukra, a zwłaszcza Haniji. Uważa się, że zwiększają one prawdopodobieństwo tego, że wojna, którą Izrael prowadzi w Gazie, i walka z Hezbollahem przerodzi się w szerszą wojnę regionalną. Ataki interpretowano również jako zmniejszające szanse na zawarcie porozumienia o zawieszeniu broni i uwolnienie pozostałych zakładników przetrzymywanych przez Hamas w Gazie od czasu okrucieństw w południowym Izraelu 7 października.


Mit o „cywilach” Hamasu


Co dziwne, doprowadziło to do bombastycznego tytułu w „Wall Street Journal”, w którym Haniję pochwalono w artykule jako „Głównego orędownika Hamasu na rzecz zawieszenia broni w Strefie Gazy”, choć później złagodzono tytuł i określono go po prostu jako „głównego negocjatora” tej grupy terrorystycznej.


Istnieje szereg problemów z tym podejściem, w którym najważniejszym jest koncepcja „politycznego” i „wojskowego” skrzydła ugrupowań takich jak Hamas i Hezbollah, które rzekomo różnią się tak bardzo, jak na przykład różnica między czynnymi oficerami armii zachodnich a politykami, którzy piastują wybieralne stanowiska i wydają im rozkazy.


Hanija mógł mieć inne codzienne obowiązki w Hamasie niż Jahja Sinwar, przywódca grupy w Gazie, który według doniesień dowodzi jej formacjami wojskowymi. Ale są to tylko dwie strony tego samego medalu z tą samą ideologią i tym samym celem. „Polityczni” przywódcy podmiotu, którego jedynym celem jest masowe morderstwo, jak wykazano 7 października, kiedy to dokonano największej masowej rzezi Żydów od czasów Holokaustu, nie są bardziej pokojowi ani bardziej zainteresowani dobrostanem Palestyńczyków niż „wojskowe” skrzydło grupy.


Ważniejsze jest założenie, które leży u podstaw większości krytyk działań Izraela, że izraelskie ataki na terrorystów są bezcelowe, ponieważ konflikt z Hamasem i Hezbollahem musi zostać rozwiązany środkami politycznymi, a nie przez rozlew krwi. Zamiast znaleźć bardziej kreatywne i pomysłowe sposoby zabijania ludzi, Izraelczykom mówi się, że muszą przestać strzelać i znaleźć drogę do porozumienia ze swoimi wrogami — lub przynajmniej zaprzestać działań, które tylko bardziej inspirują oburzonych Palestyńczyków, Libańczyków i Irańczyków do terroryzmu i zastąpienia „męczenników” zabitych przez głupich Izraelczyków.


Brzmi to rozsądnie dla zachodnich umysłów, jak również dla tych Izraelczyków, którzy wolą magiczne myślenie o dylematach bezpieczeństwa swojego kraju niż konfrontację z rzeczywistością. Ale jest to głęboko błędne, ponieważ, jak nam sami wciąż powtarzają, członkowie Hamasu i Hezbollahu — oraz ich fundatorzy i manipulatorzy w Iranie — nie są zainteresowani pokojem z Izraelem na żadnych warunkach.


Punktowe zabójstwa przywódców grup terrorystycznych mają sens, ponieważ to właśnie robisz w wojnie z egzystencjalnymi wrogami. To prawda, że nawet najważniejszych z tych przywódców można, przynajmniej w teorii, zastąpić. Mimo to zakłócanie ich działalności i zmuszanie ich do działania z o wiele większą ostrożnością — nawet w miejscach, w których uważają, że mogą być bezpieczni przed atakami izraelskimi, na przykład w sercu stolic wroga, takich jak Bejrut i Teheran — może uratować życie niewinnych ludzi, które mogliby stracić, gdyby mordercy mogli wykonywać swoje zadania bez przeszkód.


Następnie mamy aspekt moralny tego równania.


Mordercy Żydów muszą zapłacić


Krótko mówiąc, przywódcy Izraela zawsze powinni pamiętać o historycznej perspektywie walki, w której są uwięzieni. Przez dwa tysiąclecia Żydzi byli zabijani bezkarnie przez wszystkich wrogów, gdziekolwiek mieszkali na świecie. Prześladowania Żydów przez Europejczyków, którzy postrzegali ich jako religijnych wyrzutków, bogobójców lub, pod koniec XIX i XX wieku, jako członków gorszej rasy, lub przez muzułmanów, którzy postrzegali ich jako dhimmi, chronioną, ale pogardzaną mniejszość, często prowadziły do pogromów i morderstw, a sprawcy nie bali się wymiaru sprawiedliwości ani zemsty.


Syjonizm oznaczał kulturowe i polityczne odrodzenie narodu żydowskiego, ponieważ hebrajski został odzyskany jako język mówiony, a Żydzi powrócili do życia w suwerenności w swojej starożytnej ojczyźnie. Jednak odrodzenie Izraela jako państwa musiało również oznaczać, że Żydzi osiągnęli środki samoobrony i zdolność do zapewnienia, że ci, którzy przelali żydowską krew, nie pozostaną bezkarni. Jeśli tym, którzy mordują żydowskich mężczyzn, kobiety i dzieci, pozwala się uniknąć kary i mogą postępować tak, jakby ich czyny były akceptowane przez cywilizowany świat, to żaden Żyd nie jest bezpieczny.


To nie jest jedyny powód, dla którego mordercy tacy jak Szukr i Hanija muszą zginąć. Należy ich ścigać, ponieważ celem Izraela w tym konflikcie powinno być jego wygranie, a nie tylko przetrwanie kolejnego dnia, trzymając się próżnej nadziei, że łagodny rozsądek, międzynarodowa mediacja lub ustępstwa Jerozolimy doprowadzą do pokoju. Pokój może pewnego dnia być możliwy, ale dopiero po całkowitej porażce terrorystów.


I to jest coś, co ci sami ludzie, którzy okazują dezaprobatę dla rzekomo lekkomyślnych i bezsensownych izraelskich ataków, odrzucają jako niemożliwe. Hamas jest „ideą”, mówią nam, i nie można go pokonać. Podobnie jest prawdopodobnie z irańskim dążeniem do wymazania Izraela z mapy, do czego zbroił po zęby nie tylko Hamas, ale także swoje oddziały Hezbollahu i sojuszników Huti w Jemenie. Pomysł, że istnienie jedynego państwa żydowskiego na planecie jest tylko przejściową fazą, którą Arabowie i muzułmanie przetrwają, jest tylko ideą. Można ją pokonać w ten sam sposób, w jaki pokonano nazistowską ideę, że Żydów można eksterminować: poprzez całkowite zniszczenie tych sił, które ją wspierały i zabijały dla niej.


Argument za zwycięstwem


Jak pisze Daniel Pipes w ważnej nowej książce, Israel Victory: How Zionists Win Acceptance and Palestinians Get Liberated, jedynym sposobem na wyjście z impasu nie jest wywieranie presji na Izrael, aby oddał ziemię, co tylko wzmacnia terrorystów i daje im możliwość zabijania większej liczby Żydów. Tylko poprzez wytępienie terrorystów — w Strefie Gazy i gdziekolwiek indziej, gdzie można ich znaleźć — Palestyńczycy będą zmuszeni dojść do wniosku, że ich stuletnia wojna z Izraelem nie może się powieść i że muszą spróbować czegoś innego. Jeśli, jak pisze Pipes w „Wall Street Journal”, zabójstwa Szukra i Haniji stanowią znak, że premier Izraela Benjamin Netanjahu powraca do celu „całkowitego zwycięstwa” nad Hamasem i jego irańskimi zwolennikami, to nie jest to po prostu sprawiedliwy, ale i niezbędny krok w kierunku jedynej możliwej nadziei na pokój.


To jest coś, czemu sprzeciwia się administracja prezydenta Joe Bidena i wiceprezydent Kamali Harris. Od początku wojny, która nastąpiła po masakrze 7 października, Waszyngton dążył do przedwczesnego zakończenia walk, zanim Hamas zostanie pokonany. To nie tylko dodało otuchy grupie terrorystycznej i jej zagranicznym antysemickim cheerleaderom, usprawiedliwiaczom i pomocnikom. Podważyło to również wszelkie nadzieje na uratowanie ponad 100 zakładników, których Hamas nadal przetrzymuje jako kartę przetargową w nadziei, że kupią im przetrwanie i zwycięstwo nad Izraelem.


Ulegając amerykańskiej presji, Izrael wzmacnia swoich wrogów i zapewnia jedynie to, co w najlepszym razie będzie odnowieniem konfliktu w jeszcze gorszych okolicznościach niż w przeszłości. Jeśli zabójstwa terrorystów będą preludium do strasznej umowy, jaką Kamala Harris nakreśliła w zeszłym tygodniu, to będą bez znaczenia. W całej historii Izraela wiele takich błyskotliwych operacji, jak te przeprowadzone w tym tygodniu, pozostało nie wykorzystanych przez izraelskich przywódców, którzy czasami bardziej obawiali się niewątpliwie niepokojących konsekwencji międzynarodowej dezaprobaty niż perspektywy, że terroryści przeżyją, aby ponownie zabijać. Rzeź z 7 października powinna była położyć kres tego rodzaju wahaniom, a także ostatnim śladom poparcia dla „rozwiązania w postaci dwóch państw”. To proces pokojowy i wycofanie się z terytoriów, takie jak te nadal faworyzowane przez krytyków Izraela, pozwoliły Gazie stać się niezależną palestyńską twierdzą terrorystyczną, która była państwem pod każdym względem, oprócz nazwy, co doprowadziło do tego niesławnego dnia.


Zwolennicy Izraela i moralni ludzie na całym świecie powinni świętować kres masowych morderców, takich jak Szukr i Hanija. Powinni to zrobić nie tylko dlatego, że jest to sprawiedliwość, ale dlatego, że wszystko, co prowadzi do całkowitego zwycięstwa nad terrorystami, jest krokiem w stronę pokoju, a nie kolejnych problemów dla Izraela.


Link do oryginału: https://www.jns.org/in-praise-of-targeted-killings-of-terrorists/

JNS Org., 31 lipca 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Jonathan S. Tobin jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).